Reklama

Nadzieja na lepsze życie dzieci ulicy

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Children and Life Mission (CALM) w Namugongo to nasza misja położona na obrzeżach Kampali, stolicy Ugandy. Prowadzimy tu dom dla chłopców ulicy. To głównie chłopcy porzuceni przez rodziców, zarażeni wirusem HIV, sieroty i półsieroty. Są pod naszą opieką w pełnym znaczeniu tego słowa. Rodzina nasza liczy ponad 200 chłopców. Widać, jak hojny jest Pan Bóg, który obiecał stokroć więcej tym, którzy opuszczą ojca, matkę, rodzinę i pójdą za Nim, bo nam dał już 200 razy więcej. Potrzeby są wielkie, więc pracujemy, a On nam błogosławi.
Wiele dzieci przychodzi do nas, inne znajdujemy na ulicy. W Ugandzie o podjęcie się opieki nad dziećmi proszone są siostry zakonne, księża i ośrodki państwowe. My przyjmujemy dzieci w wieku szkoły podstawowej. Przez około dwa tygodnie po przybyciu na teren naszej Misji przebywają razem z nami, pracują, sprzątają, zapoznają się z nowym otoczeniem. Po dwóch tygodniach - jeżeli wytrwają i pozostają, bo są i tacy, którzy uciekają - zaczynają szkołę podstawową w klasie, w której się uczyli, zanim poszli na uliczne „wojaże”, albo zgodnie z decyzją dyrekcji szkoły. Po ukończeniu szkoły podstawowej chłopcy, którzy ukończyli ją bardzo dobrze, mają szansę na naukę w szkole średniej, pozostali - w szkole zawodowej.
Do naszego domu przyjmujemy chłopców w wieku od 6 do 15 lat. Mniej więcej, bo zależy to od czasu, jaki chłopiec spędził na ulicach Kampali lub innych miast. Najstarsi pod względem „przebywania na ulicy” to Simon Peter Ssonko i Fred Musisi. Obecnie obaj mają po 15 lat. Na ulicy mieszkali 6 lat. Zarabiali na życie akrobacją. Dziś chcą się uczyć i uczą się bardzo dobrze. Dzięki Panu Bogu, że przystosowali się do nowych warunków i nie chcą słyszeć o ulicy.
Po ukończeniu szkoły zawodowej chłopcy - młodzi pracownicy otrzymują narzędzia pracy i zostają przeniesieni możliwie jak najbliżej ich rodzinnego domu. Salezjanie pomagają im przez około pół roku w opłaceniu wynajmu warsztatu, dając zlecenia wykonania różnego rodzaju prac dla Misji. Po tym czasie wychowanek powinien stanąć na własnych nogach i zacząć odpowiedzialne życie. Zadanie Salezjanów kończy się, ale nasz dom zawsze pozostaje dla nich otwarty. Czasami trudno jest odciąć „pępowinę” dziecka i zapomnieć o „bólu rodzenia”. Wielu przychodzi i prosi o dalszą pomoc. Czy rodzic może odmówić? Są przypadki, że może, ale wielokrotnie pomoc jest ponownie ofiarowana. Taka to już rola rodzica.
Adopcja na odległość to program dający szansę nauki naszym chłopcom, prowadzony przez Salezjański Ośrodek Misyjny w Warszawie. W Polsce mieszka ponad 600 opiekunów adopcyjnych. Jesteśmy wdzięczni za ich pomoc. Przyjechaliśmy do Polski, aby osobiście im za to podziękować.
Przyszłość naszej Misji i naszego domu to dalszy rozwój. Potrzebujący chłopcy będą na ulicach Kampali zawsze. Pragniemy więc wybudować szkołę podstawową, później - jak Pan Bóg pobłogosławi - również szkołę zawodową. Czy się uda? Wszystko w rękach Boga i kochających ludzi.
Włączenie się w dzieło pomocy chłopcom możliwe jest poprzez program Adopcji na odległość lub wsparcie projektu nr 209 budowy szkoły. Więcej informacji - na stronie: www.misje.salezjanie.pl.

Ks. Ryszard Józwiak SDB pochodzi ze wsi Dobieszczyzna k. Jarocina (diec. gnieźnieńska). Od 23 lat pracuje na misjach w Ugandzie. Prowadzi dom dla chłopców ulicy Children and Life Mission (CALM).

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Legenda św. Jerzego

Niedziela Ogólnopolska 16/2004

[ TEMATY ]

święty

św. Jerzy

I, Pplecke/pl.wikipedia.org

Święty Jerzy walczący ze smokiem. Rzeźba zdobiąca Dwór Bractwa św. Jerzego w Gdańsku

Święty Jerzy walczący ze smokiem. Rzeźba zdobiąca Dwór Bractwa św. Jerzego w Gdańsku

Św. Jerzy - choć historyczność jego istnienia była niedawnymi czasy kwestionowana - jest ważną postacią w historii wiary, w historii w ogóle, a przede wszystkim w legendzie.

Św. Jerzy, oficer rzymski, umęczony był za cesarza Dioklecjana w 303 r. Zwany św. Jerzym z Liddy, pochodził z Kapadocji. Umęczony został na kole w palestyńskiej Diospolis. Wiele informacji o nim podaje Martyrologium Romanum. Jest jednym z czternastu świętych wspomożycieli. W Polsce imię to znane było w średniowieczu. Św. Jerzy został patronem diecezji wileńskiej i pińskiej. Był także patronem Litwy, a przede wszystkim Anglii, gdzie jego kult szczególnie odcisnął się na historii. Św. Jerzy należy do bardzo popularnych świętych w prawosławiu, jest wyobrażany na bardzo wielu ikonach.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Uroczystości odpustowe w Czerwieńsku

2024-04-24 10:54

[ TEMATY ]

Czerwieńsk

parafia św. Wojciecha

Waldemar Napora

Po zakończonej Eucharystii wokół kościoła parafialnego przeszła uroczysta procesja z relikwiami św. Wojciecha

Po zakończonej Eucharystii wokół kościoła parafialnego przeszła uroczysta procesja z relikwiami św. Wojciecha

Parafianie z Czerwieńska 23 kwietnia przeżywali odpust ku czci św. Wojciecha.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję