Problem legalizacji homoseksualizmu od strony prawnej nie stanowi
w Polsce wielkiej debaty, jak to ma miejsce na przykład w niektórych
krajach Europy Zachodniej, gdzie pary homoseksualne mogą zawierać
związki małżeńskie. W Niemczech i we Francji rozgorzała ostatnio
debata, czy można zrównać status rodziny ze związkiem homoseksualnym
w ramach wzniosłych haseł tolerancji. Zwolennicy takiego równouprawnienia
podkreślają, że skłonności homoseksualne są wrodzone, a więc nie
są chorobą i dlatego trudno mówić tu o jakieś terapii. Do tego podkreślają
oni fakt, że cała kampania to nie sprawa seksu, lecz pytanie o równość
lub odrzucenie dyskryminacji.
Postawione tezy zmuszają więc do refleksji nad problemem
z punktu widzenia etyki katolickiej. Najpierw pojawia się pytanie,
czy istnieje tożsamość homoseksualna, tzn. czy można człowieka określić
ze względu na jego inklinacje seksualne. Trudno jednak utrzymać tę
tezę, gdyż człowiek nie może być zdefiniowany tylko w pryzmacie seksu.
Są więc osoby, które mają orientację homoseksualną a nie tożsamość.
Czy taka orientacja seksualna opiera się na budowie genetycznej człowieka?
Rzeczywiście istnieją przypuszczenia, że istnieje homo-gen, który
jest odpowiedzialny za ową orientację. Jego istnienie nie zostało
jednak udowodnione, czyli trudno odwoływać się do wrodzonych skłonności.
Jeśli więc uwarunkowania genetyczne nie są powodem homoseksualizmu,
to jakie inne powody mogą być wzięte pod uwagę.
Amerykański naukowiec Richard Cohen, sam niegdyś homoseksualista,
którym się stał w okresie dzieciństwa na skutek wypaczonych relacji
seksualnych jego wujka, widzi przyczyny tych skłonności w osobistych
doświadczeniach, które w sposób nabyty kształtują osobowość człowieka.
Uczucia wyobcowania, niechęci oraz braku akceptacji samego siebie
mogą prowadzić do zaburzeń w rozwoju psycho-seksualnym. Często więc
postawa homoseksualna jest swoistą kompensacją negatywnych doświadczeń,
potrzeb, które nie zostały zaspokojone. W poszukiwaniu miłości i
tożsamości seksualnej spotyka się taka osoba z deficytem, który na
drodze fiksacji ogarnia naszą osobowość i ją sobie podporządkowuje.
Aby przywrócić takiej osobie właściwą równowagę psychiczną, nie wystarczy,
aby zawarła związek heteroseksualny. Problem tkwi bowiem w niej samej.
Oprócz wspomnianych już przyczyn takich skłonności dostrzega się
też kompleks mniejszości na polu seksualnym, który prowadzi często
do smutku i depresji.
Jak widzimy skłonności homoseksualne są więc nabyte,
a więc można na drodze terapii doprowadzić do powstrzymania ich rozwoju
lub ich zaniku. Istnieją już grupy pomocy terapeutycznej, które działają
w podobny sposób jak grupy AA. Jest ich jednak niewiele, gdyż zjawisko
homoseksualizmu zostało w 1976 r. skreślone z listy chorób psychicznych
mimo faktu, że u niektórych osób dostrzega się stany neurotyczne
związane z zaburzeniami tożsamości.
Wobec takiego stanu rzeczy warto przypomnieć stanowisko
etyki katolickiej. W Katechizmie Kościoła Katolickiego podkreślone
jest zatroskanie i pełna zrozumienia postawa pomocy osobom, które
posiadają te skłonności w nie zawsze zawiniony sposób. Jednak wzywa
też do podjęcia wysiłku wyjścia na drodze terapeutycznej z takiej
sytuacji: "Osoby takie nie wybierają swej kondycji homoseksualnej;
dla większości z nich stanowi ona trudne doświadczenia. Powinno się
traktować je z szacunkiem, współczuciem i delikatnością" (nr 2358); "
Dzięki cnotom panowania nad sobą, które uczą wolności wewnętrznej,
niekiedy dzięki wsparciu bezinteresownej przyjaźni, przez modlitwę
i łaskę sakramentalną, mogą i powinny przybliżać się one - stopniowo
i zdecydowanie - do doskonałości chrześcijańskiej" (nr 2359). Taka
postawa, jak widać na wskroś ludzka, nie może się pogodzić z próbami
legalizacji homoseksualizmu przez prawo państwowe. W Europie tworzy
się swoisty klimat "terroru", przez który mniejszość chce wywrzeć
wpływ na większości i zmusić ją do odpowiednich kroków prawnych.
Takiej postawy nie może akceptować etyka katolicka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu