Reklama

Święta Christmas

Pierwszą choinkę zobaczyłem w tym roku już w kilka dni po 11 listopada! Akurat w alei Jana Pawła II w Warszawie, przy stuletniej Hali Mirowskiej oraz przy nowoczesnym wieżowcu amerykańskiego hotelu „Westin”. Znak czasów?

Niedziela Ogólnopolska 52/2010, str. 10-11

Artur Stelmasiak

Warszawa - plac Zamkowy

Warszawa - plac Zamkowy

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jeżeli w Polsce mówi się „święta” bez określenia jakie, to wiadomo, że nie chodzi ani o Wielkanoc, ani o 3 Maja, ani o Wszystkich Świętych - tylko o Boże Narodzenie. A jeżeli mówimy „Boże Narodzenie”, to wiadomo, że nie chodzi o pierwszy albo drugi dzień świąteczny, tylko o Wigilię, która formalnie dniem świątecznym przecież nie jest - w kalendarzu nie zaznaczono nawet daty czerwonym kolorem. A jednak tradycyjnie właśnie do Wigilii przywiązujemy tak wielkie znaczenie, bo kojarzy się nam z choinką, szopką - Dzieciątkiem, Maryją i Józefem, z kolacją wigilijną w gronie tych, których kochamy najbardziej, z prezentami - choćby najskromniejszymi, ale najmilszymi ze wszystkich. I wreszcie kulminacyjny moment wigilijnej nocy - Pasterka, tak bardzo polska, tak niepowtarzalna jak żadna inna Msza św. w roku. To właśnie dokładnie od Pasterki odprawianej w nocy z 24 na 25 grudnia rozpoczynają się święta Bożego Narodzenia.

Najsmutniejsza Wigilia

„Kiedy trwoga - to do Boga!”. To staropolskie przysłowie dawno już zostało sprawdzone przez wielu z nas w różnych życiowych, czasami dramatycznych sytuacjach. To przysłowie jest bardzo prawdziwe, bo jest po prostu ludzkie - pokazuje nasze słabości. Także moje własne, i wcale się tego nie wstydzę. Tak się złożyło, że w strasznej dla Polaków dekadzie stanu wojennego pięć kolejnych Wigilii spędzałem za więziennymi kratami. Najpierw na Rakowieckiej w Warszawie, a później już w Barczewie na Mazurach. Barczewo - nazywane polskim Alcatraz, otoczone z trzech stron jeziorem, a z czwartej fosą strasznego krzyżackiego zamku - było najcięższym więzieniem PRL-u.
Był mroźny grudzień 1986 r., siedziałem w zupełnej izolacji w podziemnym karcerze Barczewa. Pomalowane olejną farbą grube mury celi po nocy były pokryte szronem. Przez trzy zimowe miesiące nie miałem możliwości nawet odezwać się do kogokolwiek. Aby otrzymać więzienny posiłek, należało uklęknąć przed kratą w drzwiach (tzw. tygrysówka dla szczególnie niebezpiecznych więźniów). Na kilka dni przed świętami przyjechała z Warszawy najbliższa mi osoba na tzw. widzenie, żeby chociaż przez kilka minut móc spojrzeć na mnie oczami nadziei. Nawet nie wpuścili jej do środka. Stała biedna pod żelazną bramą więzienia na mrozie prawie pół dnia, zanim oprawcy łaskawie zgodzili się przyjąć od niej paczkę świąteczną dla mnie z jedzeniem i opłatkiem. Dowiedziałem się o tym dopiero na wiosnę, kiedy wypuścili mnie z karceru i musiałem pokwitować odbiór paczki, a właściwie tego, co z niej pozostało.
To była moja najsmutniejsza w życiu Wigilia. W tej okropnej scenerii Barczewa nie miałem, oczywiście, nawet zegarka, ale kiedy w środku nocy usłyszałem dalekie przytłumione bicie dzwonów, wiedziałem, że to już północ i że wolni ludzie udają się do kościoła na Pasterkę. W karcerze nie było krat, bo i okna nawet nie było, a grube mury dawnego krzyżackiego zamku, przerobionego przez Niemców na więzienie, w przedziwny sposób wyciszały dźwięki dzwonów, tak że były one subtelne, miękkie, odległe, niemal bajkowe. Ze ściśniętym sercem, z uchem przy zimnym murze klęczałem na betonowej podłodze i modliłem się do Boga tak bardzo i tak długo, aż z tą modlitwą usnąłem, chyba już nad samym ranem, w Boże Narodzenie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Siano i opłatek

To była moja najsmutniejsza, ale zarazem najważniejsza Wigilia w życiu. To w tamtą Wigilię A.D. 1986 zrozumiałem i odczułem samą istotę tego, czym jest opłatek (z łac. „oblatum”), czyli dar ofiarny. Ten cienki biały płatek chlebowy przypomina o dzieleniu się z bliźnimi tym wszystkim, co mamy. Dla chrześcijan jest nawiązaniem do potrzeby spożywania chleba biblijnego, tak jak to czynił sam Zbawiciel Jezus Chrystus. Cyprian Kamil Norwid pisał niegdyś wzruszająco: Jest w moim Kraju zwyczaj, że w dzień wigilijny,/ Przy wejściu pierwszej gwiazdy wieczornej na niebie,/Ludzie gniazda wspólnego łamią chleb biblijny,/Najtkliwsze przekazując uczucia w tym chlebie.
A ja sam ze sobą dzieliłem się ułożoną na aluminiowym talerzu kromką więziennego chleba, zamiast opłatkiem, sam sobie składałem życzenia z myślami i marzeniami o moich najbliższych i o Polsce w sowieckiej i komunistycznej niewoli.
Od tamtej pory minęła epoka, a właściwie kilka epok. Żyjemy w zupełnie innych czasach. Pod względem politycznym, ekonomicznym, społecznym i wreszcie cywilizacyjnym. Zmienia się nasza obyczajowość, również ta związana z tradycją Bożego Narodzenia. Choinki coraz piękniej i barwniej zdobione stoją od końca listopada do początku lutego, czyli ponad dwa miesiące, jak Polska długa i szeroka. Opłatkiem dzielimy się z naszymi bliskimi, przyjaciółmi, znajomymi już od początku grudnia. Prezenty są coraz bardziej wyszukane, droższe, nowocześniejsze, a już szczególnie zabawki dla najmłodszych. Tradycyjnego w naszym kraju od czasów Kazimierza Wielkiego karpia coraz częściej na wigilijnym stole zastępują inne ryby. Proszę zwrócić uwagę, jak stopniowo i coraz powszechniej w naszych polskich domach pojawia się na Boże Narodzenie piękny doniczkowy kwiat - gwiazda betlejemska. Razem z choinką i sianem gwiazda betlejemska tworzy tę szczególną, wzruszającą symbolikę świąteczną Bożego Narodzenia. Zarazem definitywnie zanikają inne tradycje, jak choćby prawdziwe świeczki na choince. Pamiętam, jak w odległym dzieciństwie zapalałem je z moim tatą, a mama z obawą spoglądała na firanki. W ciągu kolejnych stuleci powstawały w Polsce i w całej chrześcijańskiej Europie coraz to nowe tradycje świętowania Bożego Narodzenia. Ta najbardziej znana, najbardziej rozpowszechniona dzisiaj dosłownie na całym świecie, to zwyczaj stawiania choinki. W Polsce tradycja choinki to dopiero XVIII wiek. Wcześniej, i to znacznie, bardzo symboliczne było siano kładzione na stół wigilijny.

Reklama

Istota świąt

Najważniejsze w tym wszystkim jest, aby pamiętać o istocie tych świąt, aby wiedzieć, dlaczego kupujemy prezenty, dlaczego wieczerza wigilijna jest obfitsza i bardziej uroczysta od zwyczajnej rodzinnej kolacji. Że wszystko to ma i powinno mieć odniesienie do Tego, który urodził się ponad dwa tysiące lat temu w Betlejem. Boże Narodzenie to nie imieniny, to nie impreza, bankiet albo inne spotkanie koleżeńskie. Ma ono wymiar ważnej tradycji, aby zwracać się do Boga nie tylko wtedy, kiedy trwoga, ale także wówczas, kiedy radość. Angielsko-amerykańska, uniwersalna i coraz bardziej powszechna nazwa Bożego Narodzenia - Christmas sprawiła, że miliardy ludzi na całym świecie, nawet ci, którzy nie są chrześcijanami, przyjmują nasze święto i naszą tradycję. Nigdy od czasów apostolskich imię Chrystusa nie było w świecie tak znane, jak obecnie, w XXI wieku. Na ile natomiast Christmas są powierzchowną gonitwą za prezentami, a na ile głębokim religijnym doznaniem - to już zupełnie inna historia, zależna od nas samych.
Tak właśnie dzisiaj jest, że nigdy wcześniej w dziejach świata, w dziejach naszej cywilizacji dzień Narodzenia Chrystusa nie był tak powszechnie, tak uniwersalnie obchodzony jak obecnie A.D. 2010. Dzięki globalnemu znaczeniu języka angielskiego słowo „Christmas” i święta Christmas są obchodzone wszędzie. Nawet w krajach, gdzie jest mało chrześcijan albo w ogóle ich nie ma, jak Japonia, Korea, Indie. Ogromną rolę w tym globalnym upowszechnianiu imienia Chrystusa poza obszarem cywilizacji chrześcijańskiej odegrał polski papież Jan Paweł II - pielgrzym przełomu drugiego i trzeciego tysiąclecia. To Ojciec Święty spowodował, że w skali całego niemal świata cicha noc stała się nocą radosnego kolędowania. Pasterka odprawiana tradycyjnie przez Papieża Polaka w Rzymie, o północy 24 grudnia, była transmitowana z Watykanu na cały świat przez telewizję i radio, a oglądały ją miliardy ludzi, bez względu na godzinę, która wypadała wtedy w Ameryce, Australii, Afryce, Azji, na Pacyfiku.
Globalny, powszechny i uniwersalny charakter mają dzisiaj także kolędy - pieśni głoszące chwałę Chrystusa i Maryi na całym świecie, a nie tylko w krajach chrześcijańskich. Kolędy tworzone były od samych początków chrześcijaństwa i stanowiły w dawnych wiekach element ewangelizacji. Polskie kolędy od wieków są jednymi z najpiękniejszych w świecie, zarówno pod względem treści, jak też formy muzycznej. I ciągle komponowane są nowe, wyrażające uczucia i emocje już nowych pokoleń. Nadal jednak stanowią naszą tradycję, pamięć i tożsamość. Z tych najnowszych jakże wzruszająca, jak bardzo chwytająca za serce, jak bardzo polska jest „Kolęda dziecinna” Haliny Frąckowiak do słów poety Kazimierza Wierzyńskiego:

Reklama

Zbieram się długo, od samego lata,/ Zobaczyć Ciebie w świętym Betlejemie,/ tylko że od nas trzeba przejść pół świata,/ by w Twą zamorską zawędrować ziemię.
(…)

Snop wezmę z sobą, przyda Ci się słoma:/ niech Matka Boska w jakąś noc zadymną/ żłób nią wyścieli świętymi rękoma,/ by Ci nie było w Twej kołysce zimno.
(…)

A potem razem z Betlejem pójdziemy/ do nas pomodlić się gdzieś na Pasterce,/ i tu usłyszysz, malusieńki, niemy,/ jak kolęduje Tobie moje serce.

To zadziwiające, że nadal utrzymuje się zwyczaj wysyłania tradycyjnych życzeń na Boże Narodzenie. Mimo SMS-ów, telefonów, faksów i Internetu wciąż wolimy wysyłać i otrzymywać kolorowe kartki ze Świętą Rodziną, Trzema Królami, stajenką betlejemską czy choćby z widokiem choinki, lasem i zaśnieżonym, polskim, zimowym krajobrazem.

Najważniejsza data

Do życzeń świątecznych dołączamy zazwyczaj życzenia noworoczne. Proszę pamiętać, że jedne i drugie życzenia mają charakter jak najbardziej religijny. Nasz kalendarz bowiem jest zarazem najbardziej uniwersalnym i rozpowszechnionym symbolem narodzin Jezusa Chrystusa w Ziemi Świętej, w Betlejem. To wtedy zaczęła się nowa era, to od tej daty wszystko liczymy - dni, miesiące, lata, dekady, wieki, tysiąclecia, całe epoki. Wszystko zaczęło się od Bożego Narodzenia ponad 2000 lat temu. To nie tylko nasza religia, to jest nasza cywilizacja! Jej uniwersalizm widoczny jest szczególnie w okresie Bożego Narodzenia i Nowego Roku. To m.in. właśnie dlatego jesteśmy obecnie świadkami kolejnego w ciągu dwóch tysięcy lat zmasowanego ataku na chrześcijaństwo, na chrześcijan, na symbol Krzyża Świętego, na Kościół, na wszystko, co nazywamy naszą cywilizacją. W tym globalnym ataku na nas biorą udział nie tylko fanatycy i terroryści islamscy, ale również rzekomi liberałowie z rzekomą pseudoideologią tolerancji. Widocznym dowodem ich bezsilnej wściekłości są gwiazdy betlejemskie świecące na wierzchołkach milionów choinek na całym świecie właśnie w Boże Narodzenie, w święta Christmas.
W dni powszednie mało kto o tym pamięta, ale przecież cały nasz kalendarz sam w sobie ma charakter chrześcijański, liczony jest bowiem od tamtej najważniejszej daty, od Bożego Narodzenia. Tym właśnie chrześcijańskim kalendarzem posługują się codziennie miliardy ludzi na całym świecie, nawet ci, którzy nie są chrześcijanami. Tak więc i ja Państwu - Drogim Czytelnikom Tygodnika „Niedziela” składam najserdeczniejsze życzenia świąteczne i noworoczne: zdrowia, pomyślności i szczęścia w życiu osobistym, jak również w tym wszystkim, co dla Polaków od stuleci jest ważne i najważniejsze.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Cisco podpisał apel o etykę AI: Watykan bardzo zadowolony

2024-04-24 17:21

[ TEMATY ]

sztuczna inteligencja

Adobe Stock

"Jesteśmy bardzo zadowoleni, że Cisco dołączyło do Apelu Rzymskiego, ponieważ jest to firma, która odgrywa kluczową rolę jako partner technologiczny we wprowadzaniu i wdrażaniu sztucznej inteligencji (AI)". Tymi słowami arcybiskup Vincenzo Paglia, przewodniczący Papieskiej Akademii Życia i Fundacji RenAIssance, skomentował akces Cisco.

Chuck Robbins, dyrektor generalny Cisco System Inc. podpisał w środę w obecności arcybiskupa Vincenzo Paglii tzw. rzymskie wezwanie do etyki AI. Cisco System Inc. to amerykańska firma z branży telekomunikacyjnej, znana przede wszystkim ze swoich routerów i przełączników - niezbędnych elementów podczas korzystania z Internetu.

CZYTAJ DALEJ

Ghana: nie ma kościoła, w którym nie byłoby obrazu Bożego Miłosierdzia

2024-04-24 13:21

[ TEMATY ]

Ghana

Boże Miłosierdzie

Karol Porwich/Niedziela

Jan Paweł II odbył pielgrzymkę do Ghany, jako pierwszą na Czarny Ląd, do tej pory ludzie wspominają tę wizytę - mówi w rozmowie z Radiem Watykańskim - Vatican News abp Henryk Jagodziński. Hierarcha został 16 kwietnia mianowany przez Papieża Franciszka nuncjuszem apostolskim w Republice Południowej Afryki i Lesotho. Dotychczas był papieskim przedstawicielem w Ghanie.

Arcybiskup Jagodziński opowiedział Radiu Watykańskiemu - Vatican News o niezwykłej wierze Ghańczyków. „Sesja parlamentu zaczyna się modlitwą, w parlamencie organizowany jest też wieczór kolęd, na który przychodzą też muzułmanie. Tutaj to się nazywa wieczorem siedmiu czytań i siedmiu pieśni bożonarodzeniowych" - relacjonuje. Hierarcha zaznacza, że mieszkańców tego kraju cechuje wielka radość wiary. „Ghańczycy we wszystkim, co robią, są religijni, to jest coś naturalnego, Bóg jest obecny w ich życiu we wszystkich jego aspektach. Ghana jest oczywiście państwem świeckim, ale to jest coś naturalnego i myślę, że moglibyśmy się od nich uczyć takiego entuzjazmu w przyjęciu Ewangelii, ale także tolerancji, ponieważ obecność Boga jest dopuszczalna i pożądana przez wszystkich" - wskazał.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję