Reklama

Ja, proszę pani, w mikołaja nie wierzę...

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

"Ja, proszę pani, w Mikołaja nie wierzę, bo ja wiem, jak jest naprawdę!" - powiedział rezolutny pięciolatek. Zaraz inne maluchy oburzone stwierdziły, że przecież Mikołaj przychodzi do nich i przynosi prezenty: "Ty lepiej tak nie mów, bo nie przyjdzie do ciebie!". Kilkoro nie mówiło nic...
Jak to właściwie jest z tym najpopularniejszym wśród dzieci Świętym?
Kolorowe wystawy sklepów wręcz uginają się pod ogromnymi, stylizowanymi postaciami Mikołajów. Na każdym kroku czerwono odziany Mikołaj zachęca do robienia zakupów w tym właśnie sklepie a nie innym. Również w telewizyjnych reklamach nie brak tej postaci, namawiającej nas do nabywania różnych towarów, które nigdy w zasadzie nie skojarzyłyby się nam z postacią Świętego. W pierwszych dniach grudnia wydajemy mnóstwo pieniędzy na przedmioty niekoniecznie potrzebne naszym bliskim, ale za to takie duże i takie drogie... Możemy być dumni z samych siebie! Kontynuujemy przecież tradycyjne mikołajki!
O Mikołaju wiedzę zdobywamy z telewizji i innych źródeł, niekoniecznie dobrze zorientowanych. Jeśli już media przedstawiają nam Mikołaja, to zazwyczaj jest to jakaś kolorowa, bajkowa, wiecznie uśmiechnięta, korpulentna osobistość pochodząca z Laponii i używająca do podróży po zimowym niebie latających, acz dobrze wyposażonych w prezenty sań zaprzężonych w mówiące lub nie renifery. Podobno też na dalekiej Północy ma on fabrykę zabawek.
Trudno wierzyć w takiego skomercjalizowanego Mikołaja, podobnego do jakiegoś dużego krasnala w czerwonej czapce z pomponem, zwłaszcza że przychodzi nie do każdego... Jakoś to wszystko ma niewiele wspólnego z historyczną postacią Świętego i tradycją chrześcijańską. A przecież tyle możemy się od prawdziwego Świętego nauczyć.
Dawno temu Mikołaj rzeczywiście chodził po świecie i czynił wiele dobrych rzeczy. Jego postać w ciągu wieków obrosła licznymi, pięknymi legendami. Zapewne ze względu na nie, jego życie jest dziś tak zagadkowe.
Podobno urodził się w mieście Patara w Azji Mniejszej w zamożnej rodzinie. Jak mówią legendy, już w niemowlęctwie wiadomo było, że jest wybrany przez Boga. Jako dziecko był skromnym, wzorowym uczniem, przejawiającym powołanie do służby Bożej. Gdy otrzymał święcenia kapłańskie, starał się pogłębiać w sobie skromność. Z natury swej dobry, chciał jeszcze bardziej poświęcać się dla Boga i ludzi. Dlatego wszystko, co posiadał lub otrzymał od rodziny, rozdawał potrzebującym.
Czerwonej czapki z pomponem nie nosił, ponieważ jako biskup używał raczej mitry, zaś w ręku trzymał pastorał. Kultura masowa jednak woli nie prezentować go jako biskupa. Myli też strony świata. Zamiast Mikołaja szukać na Północy, należałoby się raczej zwrócić w stronę południowo-wschodnią, do miasta Mira w Azji Mniejszej, bo tam właśnie sprawował zgodnie z powołaniem swą funkcję.
Z danych historycznych wiemy, że właśnie bp Mikołaj z Miry brał udział w pierwszym soborze powszechnym w Nicei w 325 r. jako przeciwnik herezji zwanej arianizmem. A około 340 r. cesarz Justynian zbudował w Konstantynopolu świątynię ku jego czci. Prawdopodobnie czczono go już na przełomie IV i V w. na Wschodzie, a na Zachód jego kult dotarł w IX w. Jednak już pod koniec VIII w. w Rzymie istniał fresk przedstawiający tego Świętego. Gdy w XI w. Mirę opanowali mahometanie, włoscy kupcy w tajemnicy przewieźli jego relikwie do Bari we Włoszech.
Mikołaj nie lubił rozgłosu. Nie chciał, by go chwalono. Wolał swe uczynki miłosierdzia spełniać w tajemnicy i pod osłoną nocy. Dzielił się tym, co miał z biednymi, chorymi, cierpiącymi. Mieszkańcy Miry bardzo długo nie wiedzieli, kto po kryjomu podrzuca na próg lub okno potrzebującym dary - pożywienie, ubrania, drogie leki, pieniądze... Gdy cała sprawa przez przypadek się wydała, tego dobrego człowieka pokochano jeszcze bardziej. Legendy mówią, że gdy odbywał wymarzoną podróż do Ziemi Świętej, zwróciwszy się do Boga, uciszył burzę na morzu. Karcił ludzi wydających niesprawiedliwe wyroki i ratował niewinnie skazanych. Właśnie to jego dobre serce, chęć niesienia pomocy innym, troska o bliźnich kosztem własnych wyrzeczeń przyczyniły się do szerzenia jego kultu w Kościele. Jako biskup bardzo dbał o godność stanu kapłańskiego, a w obliczu zagrożeń wiary potrafił sam wędrować od wioski do wioski i umacniać w wierze prześladowanych przez ówczesnych władców chrześcijan.
Uważa się go za patrona dzieci, żeglarzy i jeńców, a na Wschodzie za cudotwórcę. Jego ojczyzną dzisiaj nie jest Laponia, tylko niebo. Już małe dzieci wiedzą przecież, że święci są w niebie. Dlaczego akurat ten Święty miałby mieszkać gdzie indziej? Komu może zależeć, by odciąć go od chrześcijańskich korzeni i zamiast mitry biskupiej nałożyć mu śmieszną czapę z pomponem?
Miłosierny Bóg posługiwał się miłosiernym Mikołajem, niosąc radość potrzebującym. Każdy może od św. Mikołaja uczyć się dzielenia z innymi, niesienia radości bliźnim. Jest wiele obszarów nędzy w dzisiejszych czasach. Pora się zastanowić, jaką drogę wskazałby nam biskup z Miry. Może nie musimy czekać na Tydzień Miłosierdzia czy Tydzień Misyjny, a nawet na 6 grudnia. Może niekoniecznie nasze dobre uczynki trzeba nagłaśniać, prezentować w telewizji, czy umieszczać na różnych "łamach". Powiedział Pan Jezus: "Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie" (Mt 6, 2-4) i jeszcze: "Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili" (Mt 25, 40). Pomóżmy dobremu Świętemu również dziś być dobrym dla innych...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Współpracownik Apostołów

Niedziela Ogólnopolska 17/2022, str. VIII

[ TEMATY ]

św. Marek

GK

Św. Marek, ewangelista - męczeństwo ok. 68 r.

Św. Marek, ewangelista - męczeństwo ok. 68 r.

Marek w księgach Nowego Testamentu występuje pod imieniem Jan. Dzieje Apostolskie (12, 12) wspominają go jako „Jana zwanego Markiem”. Według Tradycji, był on pierwszym biskupem w Aleksandrii.

Pochodził z Palestyny, jego matka, Maria, pochodziła z Cypru. Jest bardzo prawdopodobne, że była właścicielką Wieczernika, gdzie Chrystus spożył z Apostołami Ostatnią Wieczerzę. Możliwe, że była również właścicielką ogrodu Getsemani na Górze Oliwnej. Marek był uczniem św. Piotra. To właśnie on udzielił Markowi chrztu, prawdopodobnie zaraz po zesłaniu Ducha Świętego, i nazywa go swoim synem (por. 1 P 5, 13). Krewnym Marka był Barnaba. Towarzyszył on Barnabie i Pawłowi w podróży do Antiochii, a potem w pierwszej podróży na Cypr. Prawdopodobnie w 61 r. Marek był również z Pawłem w Rzymie.

CZYTAJ DALEJ

Ksiądz a media społecznościowe

2024-04-25 15:10

[ TEMATY ]

KSM

Zielona Góra

Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży

Pogadaj z Czarnym

Koło Akademickie KSM przy UZ

ks. Waldemar Kostrzewski

Katarzyna Krawcewicz

Ze studentami spotkał się ks. Waldemar Kostrzewski

Ze studentami spotkał się ks. Waldemar Kostrzewski

Gościem kwietniowego spotkania z cyklu Pogadaj z Czarnym był ks. Waldemar Kostrzewski.

24 kwietnia w sali akademika Piast (Uniwersytet Zielonogórski) odbyło się spotkanie z serii Pogadaj z Czarnym pt. „Ksiądz a media społecznościowe”. Gościem Koła Akademickiego KSM był ks. Waldemar Kostrzewski.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję