Reklama

Sylwetki

Mam swój los

W parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Zarach żyją ludzie, którzy wpisali się w historię naszej ojczyzny wielkimi zgłoskami. Bohaterowie z czasów wojny, którzy dla Boga, honoru i Ojczyzny narażali swoje młode życie. Niech ich wspomnienia umocnią nasz jakże czasami wątły patriotyzm i wzbudzą wdzięczność za to, co mamy, za wolną, choć biedną ojczyznę i uchronią przed narzekaniem na swój los.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Za działalność w AK

- Pochodzę z Grodna, z małej wsi - zaczyna swą opowieść Cecylia Witul. - W tym okręgu pracowałam i zaangażowałam się w działalność konspiracyjną Armii Krajowej, gdzie byłam łączniczką.
Była noc 1942 r. Miałam wówczas 20 lat i byłam panną. 30 rosyjskich żołnierzy otoczyło nasz dom. Zaatakowali mnie, aresztowali i osądzili na 10 lat. Wydał mnie mój nauczyciel, który wcześniej zwerbował mnie do AK. Jego też aresztowali. W czasie przesłuchań był bity i męczony, dlatego wskazał, kto był łączniczką.
Wywieźli mnie aż do Grodna. Tam wsadzili do lochu, gdzie siedziałam 2 lata. Męczyli mnie bardzo. Pytali, co robiłam, z kim się spotykałam. Kazali wymieniać nazwiska. Nie mówiłam nic, tylko tyle powiedziałam, że wiadomości zostawiałam na cmentarzu w umówionym miejscu, ale co w nich było i kto je odbierał, tego nie zdradziłam. Było nas sądzonych czternaście osób, wśród nich ja, jedyna kobieta. Po skończonym śledztwie umieszczono mnie w więzieniu. Odbyłam 10 lat ciężkiej pracy.
Latem kopałam torf, pracowałam na mokradłach, a zimą w lesie rąbałam drzewo. Wielu ludzi umierało z głodu i wycieńczenia. Nie meldowaliśmy strażnikom, że ktoś umarł, tylko że jest chory. Kłamaliśmy po to, żeby wziąć ich porcję żywności: 600 gramów chleba, ziemniaki w mundurkach, malutki kawałek ryby i trochę zupy - raz gorzkiej, raz kwaśnej. Dostawaliśmy bardzo mało jedzenia, więc aby przetrwać, jedliśmy trawę, która rosła tam, gdzie kopaliśmy torf. Smakowała jak szczaw, była kwaśna.

Syberyjski mróz

Gdy minęło dziesięć lat okrutnej pracy, zostałam wywieziona na Syberię. Cztery dni nas tam wieźli. Modliłam się do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, żebym przetrwała. Byłam bardzo silna. Tam był okropny mróz -45, -50 stopni. Dostaliśmy siekierę i piłę, żebyśmy piłowali drzewa i ogrzewali baraki. Dawali nam sadło gęsie do smarowania twarzy, żeby nie odmrozić skóry. Zaopatrzyli nas też w ciepłe ubrania. Przez dziewięć miesięcy panowała zima, a tylko trzy miesiące wiosna i lato. Bardzo bolały mnie ręce i nogi od pracy w lesie. Tak przeżyłam rok.
Potem dostałam inną pracę. Doiłam 20 krów. Było osiem dojarek i każda z nich doiła tę samą liczbę krów. Byłam jedyną Polką w gronie pracujących Litwinek, Ukrainek i Rosjanek. Współpracownice bardzo mnie lubiły i mianowały starszą dojarką. Pomagałam innym. Uczyłam, jak doić krowy, jak je karmić, jak o nie dbać. Często pytałam się Matki Bożej, czy przeżyję tę gehennę. Pewnej nocy poczułam, że ktoś mnie chwyta za ramię i mówi: "Dziecino, przeżyjesz wszystko i będziesz miała swój los" - te słowa pamiętać będę do śmierci. I mam swój los, to jest mój los (Pani Cecylia wskazuje na męża).
Gdy przychodziły Święta Bożego Narodzenia, my, Polacy, zostawialiśmy z naszej porcji jedzenia skórkę od chleba, schodziliśmy się i dzieliliśmy nią, składając sobie życzenia i płacząc. - Niektórzy mieli opłatek, który dostawali od krewnych w listach - dopowiada Józef Witul.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Ludzie dobrzy i...

- Czy byli jacyś żołnierze, którzy starali się pomóc zesłańcom? - pytam zaciekawiona. A skąd! - przerwał pan Józef. - Oni o nas mówili: bandyci, szkolili nas, byliśmy pod pręgierzem.
Pani Cecylia pamięta jednak jednego, który jej pomógł. - Gdy byłam w łagrach, gdzie pracowałam u mechanika, dostałam paczkę, chyba od sąsiadów. Przysłali mi w niej suchy chleb, w który włożyli tekst piosenki Czerwone maki na Monte Cassino. Schodziłyśmy się z koleżankami na łączkę i tam śpiewałyśmy tę piosenkę. Podsłuchała ją Ukrainka, która spała nade mną i doniosła prokuratorowi. Zostałam do niego wezwana w środku nocy. On kazał zaśpiewać mi tę piosenkę. Byłam zaskoczona, skąd wie? Powiedział mi, że wie wszystko, nawet na którym boku śpię. Domyśliłam się od kogo prokurator wiedział. Postanowiłam zemścić się na Ukraince. Za to, że odwdzięczyłam się jej za donosicielstwo, trafiłam na 6 dni do karceru. Było to pomieszczenie, w którym dostawało się szklankę wody i 100 gramów chleba, poza tym było tak małe, że trzeba było stać. I tam właśnie trafiłam na dobrego żołnierza. W nocy, tak żeby nikt nie widział, przynosił mi koc, abym się ogrzała i grochówkę, żebym się najadła. Wiem o nim tylko tyle, że miał siedmioro dzieci. Poza tym nic nie mówił. Nie wiem, jakiej był narodowości. To był jedyny dobry człowiek, którego spotkałam po tamtej stronie.

Reklama

Droga nieznajoma

Pani Cecylia cofa się wspomnieniami aż do pobytu w więzieniu, gdyż tam poznała swojego przyszłego męża. - Szłam do stołówki, kiedy przede mną spadł zawinięty papierek, a w nim treść: "Droga nieznajoma, jestem z Grodna tak jak Ty. Nie mam już nikogo bliskiego, może Ty zastąpisz mi tych, których brak".
Będąc na Syberii wysłałam Józefowi (mojemu narzeczonemu) adres, gdzie jestem, wraz ze zdjęciem. Niestety zdjęcia nie otrzymał, ale list mu przekazali. Ja trafiłam na Sybir w listopadzie, natomiast mój mąż przyjechał do mnie w marcu. Nie otrzymywaliśmy żadnych wiadomości z kraju. Raz tylko dostałam list od siostry z wiadomością o śmierci mamusi. Pan Józef dodaje: - Nie mieliśmy żadnej lektury, tylko rosyjskie gazety, ich propagandę. Byliśmy kontrolowani, sprawdzani. Razem byliśmy tam rok.

Powrót

- Pewnego razu - ciągnie dalej opowieść pani Cecylia - wezwali nas na komendanturę. Dostaliśmy propozycję zamieszkania na Syberii. Chcieli postawić nam dom. Nie zgodziliśmy się. Dostaliśmy 300 rubli i 3 dni na spakowanie się i wyjazd do Polski, do Nowego Sącza. Gdy dojechaliśmy do Polski, pobiegłam do kościoła, padłam na twarz i zaczęłam płakać, dziękując Matce Bożej za ocalenie. Skorzystałam z sakramentu pokuty. Dziesięć lat nie spowiadałam się.
- Potem odwiedziliśmy moją siostrę w Tłuszczu - mówi pan Józef. A na święta Bożego Narodzenia zaprosiło nas do Żar rodzeństwo Cecylii. Postanowiliśmy tu zamieszkać. Pobraliśmy się w 1956 r. w naszym kościele pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Tak wygląda nasza historia życia.
Dzisiaj państwo Cecylia i Józef Witul są szczęśliwymi małżonkami. Nadal mieszkają na terenie parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Żarach. W ich domu panuje ciepła atmosfera. Na pewno nigdy nie zapomną minionych wydarzeń, które dane im było przeżyć, tylko dzięki przywiązaniu do ojczyzny i religii.

Artykuł ten ukazał się w gazetce Parafialnej Wspólnota wydawanej przez młodzież z parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Żarach.

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pogrzeb bez Mszy św. w czasie Triduum Paschalnego

[ TEMATY ]

duszpasterstwo

pogrzeb

Eliza Bartkiewicz/episkopat.pl

Nie wolno celebrować żadnej Mszy świętej żałobnej w Wielki Czwartek - przypomina liturgista ks. Tomasz Herc. Każdego roku pojawiają się pytania i wątpliwości dotyczące sprawowania obrzędów pogrzebowych w czasie Triduum Paschalnego i oktawie Wielkanocy.

Ks. Tomasz Herc przypomniał, że w Wielki Czwartek pogrzeb odbywa się normalnie ze śpiewem. Nie wolno jednak tego dnia celebrować żadnej Mszy Świętej żałobnej. W kościele sprawuje się liturgię słowa i obrzęd ostatniego pożegnania. Nie udziela się też uczestnikom pogrzebu Komunii świętej.

CZYTAJ DALEJ

Msza Krzyżma. W Chrystusie wzrastamy i przynosimy owoce

2024-03-28 13:30

Archikatedra lubelska

Kapłani są namaszczeni i posłani, aby głosić Chrystusa i dawać świadectwo Ewangelii słowem i życiem - powiedział abp Stanisław Budzik.

CZYTAJ DALEJ

Ojciec Pio tajemnice Męki Pańskiej nie tylko kontemplował, ale jej ślady nosił na ciele

2024-03-28 23:15

[ TEMATY ]

Droga Krzyżowa

św. o. Pio

Wydawnictwo Serafin

O. Pio

O. Pio

Mistycy wynagrodzenia za grzechy są powołani do wzięcia w milczeniu grzechów i cierpienia świata na siebie, w zjednoczeniu z Jezusem z Getsemani. Rzeczywiście, Ojciec Pio tajemnice Męki Pańskiej nie tylko kontemplował i boleśnie przeżywał, ale jej ślady nosił na własnym ciele, aby w zjednoczeniu ze swoim Boskim Mistrzem współdziałać w wynagradzaniu za ludzkie grzechy. Jako czciciel Męki Pańskiej chciał, aby i inni korzystali z jego dobrodziejstwa.

„Misterium miłości. Droga krzyżowa z Ojcem Pio” to rozważania drogi krzyżowej, które proponuje nam br. Błażej Strzechmiński OFMCap - znawca życia i duchowości Ojca Pio. Rozważania każdej ze stacji przeplatane są z fragmentami pism Stygmatyka. Książka wydana jest w niewielkiej, poręcznej formie i zawiera także miejsce na własne notatki, co doskonale nadaje się do osobistej kontemplacji Drogi krzyżowej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję