"Czekajcie więc, bracia, cierpliwie na przyjście Pana" (Jk 5, 7)
BISKUP KAZIMIERZ ROMANIUK
Rozpoczął się liturgiczny okres Adwentu, czyli czas oczekiwania
na przyjście Boga Człowieka. W opinii nie tylko Polaków czekanie
nie cieszy się najlepszą reputacją.
Jako naród długo czekaliśmy na odzyskanie upragnionej
niepodległości, nie mogliśmy doczekać się końca zwłaszcza II wojny
światowej, a gdy już się skończyła, byliśmy skazani na półwiecze
dalszego narodowo-politycznego czekania. Wystawaliśmy w najrozmaitszych
kolejkach po najbardziej elementarne zakupy z chlebem włącznie, po
benzynę przed stacjami paliw, do lekarza, po comiesięczną rentę,
do podatkowego okienka w najrozmaitszych korkach ulicznych i na przystankach
autobusowo-tramwajowych... Ile przy tym było obrazy Bożej, przekleństw,
zniecierpliwienia, międzyludzkich konfliktów i starć nie zawsze tylko
słownych... A wszystko przez owo nieszczęsne oczekiwanie. Z czasem
wytworzyła się nawet instytucja albo zawód profesjonalnych "czekaczy"
. Byli to zazwyczaj emeryci, którzy za odpowiednim wynagrodzeniem
spędzali całe godziny, najczęściej nocne, w najrozmaitszych kolejkach:
po zakup mebli, pralki, samochodu itp. Ci być może chwalili sobie
zjawisko kolejek i obowiązkowego czekania. Czekanie było dla nich
sposobem na życie. Natomiast dodatkowo złorzeczyli czekaniu ci, którzy
owych zawodowych "czekaczy" byli zmuszeni opłacać. Jeszcze raz powtórzmy:
czekanie źle jest notowane, konieczność czekania ma bardzo złą prasę.
Ale czy tylko? Czy ten medal naprawdę nie ma drugiej
strony? Czy w ludzkim czekaniu rzeczywiście nie można się dopatrzeć
niczego dobrego?
Chyba jednak można. Są bowiem takie gatunki czekania,
które wzbudzają nasze emocje, dobre emocje, mobilizują nas wewnętrznie,
dodają chęci do życia. To na przykład oczekiwanie na przybycie ukochanej
osoby, otrzymanie dyplomu czy wyróżnienia, narodziny upragnionego
dziecka, wprowadzenie się do nowego domu. Wszystkie te oczekiwania
dodają swoistego uroku ludzkiemu życiu. Człowiek, który już na nic
nie czeka, nie bardzo widzi sensu swojego trwania przy życiu. Pozostaje
mu, dokładnie mówiąc, jeszcze jedno czekanie, ale to najgorsze z
możliwych: już tylko na śmierć. Trudno nie przyznać, że życie, któremu
nie towarzyszy już czekanie na cokolwiek i kogokolwiek, jest szare,
smutne i nie pociągające.