https://www.niedziela.pl/artykul/25600/nd/O-wspolczesnym-Dobrym-Lotrze

Inspirowani słowem

O współczesnym Dobrym Łotrze

Ks. Zbigniew Suchy

Postać Fescha, o którym chcę pisać, towarzyszy mi już od lat. Najpierw była maleńka książeczka pt. Za pięć godzin ujrzę Jezusa. W swoim czasie stała się bardzo poczytna. Jest to dziennik wspomnianego Fescha pisany w więzieniu w czasie, gdy oczekiwał na wykonanie wyroku śmierci. Potem było doświadczenie jeszcze w czasie mojej przygody katechety w Liceum. Oto jeden z nauczycieli, w dzień po bierzmowaniu swojej córki przytoczył przykład, którego użył w czasie homilii Ksiądz Biskup. Mój rozmówca był bardzo zniesmaczony faktem, że na ambonie przytacza się przykład mordercy, a jeszcze bardziej, że w sprawie Fescha rozpoczęto przygotowania do procesu beatyfikacyjnego.
Wielki Post będzie raz po raz stawiał przed naszymi oczami postać Dobrego Łotra - człowieka, który spotkał Jezusa na wysokości krzyża i było to spotkanie zbawcze. Tkwi we mnie tamta rozmowa z nauczycielem i tkwi ona we mnie samym świadomością, jak bardzo dalecy jesteśmy od zrozumienia wielkości zbawczej ofiary Jezusa. Świętość wielu z nas wyobraża sobie jako zmagania herosów z pokusami codzienności. Każdy upadek bliźniego traktujemy jako okazję do jakże często faryzejskiego usprawiedliwiania siebie, sycenia się poczuciem wyższości i dumą z własnej doskonałości. Kiedy nam z kolei zdarzy się nieszczęście upadku w pył rozpadają się nasze misternie budowane wyobrażenia o doskonałości. Uciekamy w pesymizm, nihilizm, a czasem jeden upadek wywołuję lawinę kolejnych jako owoc pogardy siebie. Wszystko przez to, że nie mamy wiary, że nawet szatański oścień mącący radość codziennych dni może być zwyciężony poprzez doskonałe zjednoczenie się z Jezusem, także, a może przede wszystkim, w sytuacjach samopogardy czy lęku pogardy ze strony ludzi.
Książka Gilberta Collarda Święty morderca jest fachowo napisaną biografią Fescha. Autor w sposób językowo przystępny, wprost mistrzowski, prowadzi nas po drogach jego powikłanego życia. Posiłkuje się często notatkami skazańca pisanymi w życiu więziennym. Ujawnia przed nami duchową sylwetkę człowieka, którego losy życia poniosły na kraj degradacji. Paradoksalnie w więzieniu Fesch odkrywa prawdę o Jezusie. Tym, który sprowadza go na tę drogę nie jest ksiądz, ale adwokat o także powikłanym życiu. Spreparowany wyrok śmierci, robiony dla zaspokojenia ludzkich oczekiwań Fesch przyjmuje bez buntu. Więcej, pisze, że jest wdzięczny za ten wyrok, bo długoletnie więzienie mogłoby go sprowadzić z powrotem na manowce życia. Jest świadomy, że nie ma w życiu sytuacji, które dadzą się wymazać z człowieczej historii. I to jest pierwsze przesłanie tej mądrej książki i tej mądrości człowieka, który zdobył ją w sytuacji ekstremalnej. Fesch pisze, przestrzegając także Czytelnika: „Tak więc, w życiu liczy się wszystko, każdy czyn pozostawia ślad, każde słowo, każda nieostrożność, każda podłość ma swoje następstwa”.
Ta konstatacja to niejako pierwszy krok, który prowadzi na drogę autorefleksji. Fesch powoli odkrywa źródło swojej życiowej tragedii: „Nieszczęście, które spowodował (zabójstwo policjanta), zrodziło się ze zniechęcenia, ze znudzenia życiem pozbawionym ideału, z absolutnego nihilizmu. Zabrakło miłości, która by nadała strukturę jego życia. Matka, jak wiele innych matek kochała go miłością pobłażliwą wobec jego słabości, był jej synkiem, jej własnością, jej mężczyzną”.
Fesch musi uładzić się z tym odkryciem. Powoli szuka pokoju w modlitwie. Odkrywa drogę św. Teresy Małej. Nie opuszczają go jednak chwile zniechęcenia, wprost rozpaczy. Trudno mu przyjąć słowa kapelana, że świętość jest możliwa. Wreszcie w mozolnym poszukiwaniu dociera do portu wewnętrznego pokoju. I daje temu świadectwo w słowach, które są chyba najpiękniejsze w tej książce. Warto je wziąć na swoją codzienność: „Kiedy opuszcza mnie radość, czuję się całkowicie bezradny i wtedy powraca do mnie z nadzwyczajną siłą stary człowiek! Wszystko, co sądziłem, że jest już daleko za mną pojawia się przede mną z taką samą gwałtownością jak przedtem, ani trochę nie uszczuplone... Wszystkie moje modlitwy są tylko prośbą o siły i radość”.
Nie ustaje jednak w poszukiwaniach i wreszcie znajduje receptę na pokój, znajduje ją w książce Wiktora Paucheta, a recepta ta brzmi: „Prawdziwe szczęście polega na tym, żeby być zadowolonym ze wszystkiego, widzieć tylko piękną stronę rzeczy, nigdy nie mówić o nikim źle, okazywać wszystkim życzliwość, nikogo nie krytykować, nikomu nie zazdrościć, przyjmować wydarzenia bez szemrania, pokazywać zawsze uśmiechniętą twarz i starać się promieniować radością”.
Bardzo polecam tę książkę. Winna znaleźć się w wielu domach i zostać przeczytana. Postać Fescha przeżywa dziś we Francji niespotykany renesans. Trwa proces beatyfikacyjny, a Autor książki stara się odpowiedzieć na czym zasadza się ten fenomen popularności - „Jacques ukazuje nam współczesną beznadzieję i niesłychaną nadzieję, jaką oferuje Jezus. Jacques mówi ludziom, co odkrył, zanim stracił życie na gilotynie: Jezus nas kocha; miejmy odwagę przyjąć Jego miłość, a wszystko się zmieni: dla Niego nikt nie jest potępiony, nikt nie jest przeklęty”.
Nasz wiek potrzebuje takiego bliskiego świętego, który pogodzi wyrzutków i ekscentryków z Kościołem; któremu obca jest dyplomacja z rzymskich przedsionków i wyższe sfery parafialne; który wypędza przekupniów ze świątyni spokojnego sumienia.
Czas Wielkiego Postu to czas refleksji. Jestem przekonany, że dla tych, którzy sięgną po tę książkę będzie to jeszcze bogatszy czas. Książkę można nabyć w katolickiej księgarni Roma. Zachęcam do lektury i życzę głębokich przeżyć.

Edycja przemyska 10/2004

E-mail:
Adres: pl. Katedralny 4 A, 37-700 Przemyśl
Tel.: (16) 676-06-00