https://www.niedziela.pl/artykul/52047/nd/Z-rozgrzeszeniem-czy-bez

Z rozgrzeszeniem czy bez?

Milena Kindziuk, Piotr Chmieliński

Ojciec Jacek Salij powiedział kiedyś, że powinniśmy się lękać spowiedzi powierzchownych i byle jakich. Ale przyznał również, że choćbyśmy się nie wiem jak starali, nasze spowiedzi i tak będą zawsze ułomne. Chyba, że potraktujemy je jako element ciągłego nawracania. Bo spowiedź to nic innego, jak sakrament otwartości na Boga. Trzeba przełamać wstyd, chęć ukrycia swoich grzechów i pokornie stanąć przed Zbawicielem.
Nie jest to jednak łatwe. Często mamy kłopoty ze spowiedzią. Boimy się. Wstydzimy. Nie wiemy, jak i co powiedzieć. W spowiedzi bowiem, jak podkreśla o. Józef Augustyn, „grzesznik odsłania przed spowiednikiem całą swoją ludzką słabość i nędzę. Grzechy są wyrazem życiowego niepowodzenia, upadku i klęski”.
Jak te opory przełamać? Kościół podpowiada tylko jeden sposób: trzeba pamiętać, że spowiednik jest tylko świadkiem tego wszystkiego, co dokonuje się między penitentem a samym Bogiem. I że kapłan w imieniu Chrystusa, nie swoim, wypowiada słowa: odpuszczam, przebaczam, idź w pokoju. - Kapłan, który sam też jest grzeszny i musi się spowiadać. W sakramencie pokuty zatem spotyka się zawsze „dwóch rannych” - podkreśla o. Krzysztof Wons, salwatorianin, dyrektor Centrum Formacji Duchowej w Krakowie.

Edycja warszawska 50/2007

E-mail:
Adres: ul. Długa 29, lok. 229, 00-238 Warszawa
Tel.: (22) 635-90-69,