https://www.niedziela.pl/artykul/6155/nd/Moje-logo-to-Jezus-Chrystus

60. rocznica parafii w Aninie

Moje logo to Jezus Chrystus

Jolanta Bidzińska

Kiedyś jechać do Anina to było coś. Urokliwy zakątek przyciągał wczasowiczów od 1912 r. Wtedy to hrabia Ksawery Branicki dokonał podziału dóbr wilanowskich z przeznaczeniem na cele rekreacyjne. Nazwa osady powstała od imienia Anny Branickiej. Dzięki nielicznym stałym mieszkańcom w latach 1915-16 wzniesiono małą drewnianą kaplicę w stylu góralskim. Ponieważ miejscowość nadal funkcjonowała jako letnisko, nabożeństwa odbywały się tylko w sezonie. Po pierwszej wojnie światowej zaczęły ściągać tu elity intelektualne Warszawy. Wtedy zaczęto sprawować stałe nabożeństwa, chociaż kościołem parafialnym dla Anina nadal była świątynia w Zerzniu.

Pierwszym kapelanem Anina był ks. Teofil Penkala. Osiedlił się tutaj ze względu na chorobę płuc i służył wiernym przez ostatnie dwa lata życia. Kilka lat później kaplicę rozbudowano - już za bytności ks. Henryka Bogackiego - do rozmiarów 12x10 m. Na zachowanym zdjęciu widać panie w krynolinach z uwagą słuchające Słowa Bożego. Ambona była przytwierdzona do jednej z sosen sadzonych jeszcze przez Branickich. Kapelan kazał do ptaków i pobożnych pań. Panowie, jak to zwykle bywa, stali gdzieś na uboczu i być może dlatego znaleźli się poza kadrem fotografa.

Osada się rozwijała, zaczęto więc myśleć o budowie kościoła. Zgromadzono już nawet jakieś środki na budowę, ale wybuchła wojna. Kilka lat później powstała parafia pod wezwaniem Matki Bożej Królowej Polski. Erygowano ją 1 czerwca 1942 r., a pierwszym proboszczem został ks. Piotr Pieniążek.

Na tym terenie nie było regularnych walk. W okolicach Anina dokonano jednak pierwszego mordu na ludności cywilnej. Tutaj właśnie po raz pierwszy okupanci przeprowadzili akcję będącą efektem wprowadzenia zbiorowej odpowiedzialności. W odwecie za zabicie Niemców w karczmie, w nocy z 26 na 27 grudnia 1939 r. wyprowadzono z domów 106 mężczyzn. Długo trzymano ich na mrozie, a nad ranem rozstrzelano. Kilku osobom z tej grupy udało się ocalić życie. Wydostali się spod stosu ciał, zanim je pogrzebano. To miejsce szybko zaczęto otaczać kultem, więc okupant przeniósł ciała w inne miejsce.

Oprócz masakry wawerskiej Niemcy dokonywali tu także innych egzekucji. Po wojnie mieszkańcy osiedla często odnajdywali ślady grobów. Świadkami tragicznych wydarzeń były anińskie sosny. Teraz, jeśli chorują czy muszą być wycięte z innych względów, nie są chętnie przyjmowane w tartakach. Prawie każda ma w środku odłamki.

Dziś tablica w kościele upamiętnia działania tutejszej partyzantki AK-owskiej. Na zewnątrz świątyni natomiast wmurowano płytę ku czci ofiar wawerskiej masakry.

Edycja warszawska (st.) 18/2002