Reklama

Katolikiem się nie bywa, katolikiem się jest

Niedziela bielsko-żywiecka 48/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Piotr Bączek: - Czy wstępując do Rycerzy Kolumba spodziewał się Pan, że sprawy przybiorą taki obrót, że wasze działania oprą się o wyroki sądowe?

Jacek Umel: - Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się. Wydawało się bowiem, że ze swą tysiącletnią wiarą, kulturą i obyczajami budowanymi na chrześcijaństwie Polska jest w tej materii dość bezpieczna. A tutaj okazało się, że jednak nie. Jest w kraju szereg osób, które chcą zaprzeczyć temu tysiącletniemu dorobkowi dla - nazwijmy to - jakichś doraźnych korzyści. Nie chcę określać, jakie to korzyści, ale wiemy, że one w dłuższej perspektywie skazane są na niepowodzenie. Ludzie chcą jakoś zaistnieć, więc pojawiają się różne oryginalne projekty. To dotyczy nie tylko sfery prawodawstwa, lecz także prowokacji artystycznych itd. To wszystko sprawia, że rosną wyzwania. Widać jest pole, na którym katolikom być może już niedługo przyjdzie stoczyć batalię o swoją tożsamość.

- Tego przykładem może być orzeczenie Trybunału Europejskiego w sprawie krzyży we Włoszech, prowadzące do marginalizacji chrześcijaństwa.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Pewnie, tak. Z drugiej strony ta sprawa odsłoniła piękną reakcję wielu włoskich środowisk. Media donoszą, że wiele szkół, w których wcześniej krzyża nie było, właśnie wtedy krzyż zawiesiło. To pozwala mieć nadzieję, że w chrześcijaństwie drzemią - ciągle jeszcze, niestety, ukryte za zasłoną konformizmu - żywotne siły. Myślę, że ten i temu podobne „piłatowe rozstrzygnięcia” to dobry powód, aby bez jakiegoś wielkiego problemu, ludzie wierzący organizowali się i zechcieli wyznawać w życiu publicznym, że są chrześcijanami.

- Może przyszedł czas, kiedy nie będzie możliwe bycie chrześcijaninem jedynie „wewnętrznie”. Rzeczywistość tak się polaryzuje, że trzeba będzie się określić czy jestem po tej, czy po tamtej stronie: albo jestem chrześcijaninem z całą tego konsekwencją albo nim nie jestem. Nie będzie możliwości „przemknięcia” gdzieś „pomiędzy”.

- Mam taką nadzieję. Proszę zobaczyć, że argumentem naszych umownych przeciwników jest teza, że religia jest częścią sfery prywatnej, że powinna „pozostać w domu”, a najlepiej żeby jej wcale nie było. Na dziś w katolickim kraju tego się jeszcze głośno nie mówi, ale w wielu innych bardzo głośno ten pogląd się artykułuje. Na to nie możemy się godzić.

- Czy z tego powodu zainteresował się Pan taką organizacją, jak Rycerze Kolumba?

- Miałem jakieś poczucie, że brakuje u nas zaangażowanych katolików, gotowych solidarnie rozwiązywać codzienne problemy społeczności lokalnej, jaką jest parafia. Próbowałem zainteresować tym kilku moich znajomych, którzy zajmowali kiedyś stanowiska w lokalnej polityce, by powołać jakieś stowarzyszenie... Wówczas jeden z nich powiedział mi, że nie trzeba takowego tworzyć, bo ono jest, w Polsce się rozwija, a w Stanach Zjednoczonych prężnie działa - i wskazał mi Rycerzy Kolumba. Przyjrzałem się temu, odpowiadało to moim intencjom, przyjąłem zaproszenie, stałem się Rycerzem Kolumba. A jest to organizacja znana z publicznych działań i wystąpień. Godna uwagi jest struktura RK, która umożliwia prowadzenie projektów tak na poziomie parafii, jak i akcji ogólnokrajowych. Szeroko komentowanym przykładem jest kampania społeczna w Kalifornii, która za cel postawiła sobie obronę klasycznej definicji małżeństwa i w konsekwencji rodziny. Okazało się, że kampania społeczna, w którą zaangażowali się Rycerze Kolumba spowodowała, że w referendum o uznanie legalności związków homoseksualnych jako małżeństwa, przepadło stosunkiem głosów 52 do 48. Okazuje się, że nawet tam, gdzie się tego nie spodziewano, działania Rycerzy spowodowały nową sytuację społeczną.

- Niektórzy sądzą, że wystawa antyaborcyjna w Bielsku-Białej była zbyt ostrą, zbyt twardą formą zabierania głosu w debacie publicznej odnośnie do obrony życia, że trzeba było szukać bardziej miękkich sposobów. Co Pan na to odpowie?

- Powiem, dlaczego wybraliśmy taką formę. Otóż przykład Stanów Zjednoczonych pokazuje, że te kampanie społeczne wygrywały, które zdecydowanie odciskały się w świadomości społecznej. Problem był tak stawiany, że nie można było nie zabrać głosu w sprawie. Był tak postawiony, że nie można było się „przemknąć” - jak to ksiądz nazwał, człowiek musiał się o niego otrzeć, odbić albo w jedną, albo w drugą stronę. Jak w Apokalipsie: „obyś był zimny, albo gorący” (Ap 3, 15).

- Pojawiały się także argumenty mówiące o narażaniu psychiki dzieci, które mogłyby zobaczyć wystawę.

- W tym wypadku sprawa jest raczej prosta. Wydaje się, że dzieci są tylko „listkiem figowym”. Przecież często w kioskach mamy wystawioną twardą pornografię. Akcja stowarzyszenia „Twoja Sprawa” obnaża zupełnie kuriozalne rzeczy, gdzie na stacjach benzynowych pornografia wystawiana bywa obok maskotek dla dzieci. I tu nie ma jednoznacznej, ostrej reakcji w obronie psychiki dziecka. Jestem gotów założyć się z każdym, że problemem tutaj jest sumienie dorosłych, a dobro dzieci jest tylko pretekstem.

- A czy wśród kręgu Pana znajomych były głosy, że to zbyt mocne?

- Zdarzały się. Wtedy zwykle było tak, że nie następowało porozumienie: zostawaliśmy przy swoich racjach. Reakcje były różne, nawet takie, że ktoś stwierdził, że aborcja nie tak wygląda. Ja osobiście jakoś bliżej ze zjawiskiem aborcji do czynienia nie miałem. Ala wiemy, że życie zaczyna się od samego poczęcia, to dodatkowo potwierdza nasza wiara. Nie przyjmuję do wiadomości argumentacji, że między poczęciem a dziewiątym miesiącem życia mamy do czynienia z czymś niekształtnym, niejasnym. A to jest główny argument aborcjonistów: „to” jest coś, co „samodzielnie nie potrafi żyć”.

- Dlaczego zatem twardy przekaz?

- Współcześnie istnieje coś, co nazywamy szumem medialnym. Dociera do nas mnóstwo informacji, spośród których często uciekają te naprawdę ważne. Mamy na przykład informacje o huraganie na Tajwanie. To oczywiście jest wielka tragedia, katastrofa dla ludzi żyjących tam, ale przekazywanie tego na drugą półkulę w zasadzie poza sensacyjnością niewiele wnosi w nasze życie. Jest wiele różnych informacji. I przez ten szum trzeba się przebić, trzeba zaznaczyć się w świadomości - to po pierwsze.
Po drugie doświadczenie uczy, szczególnie na przykładzie USA, że największe kampanie społeczne oparte były o twardy przekaz: kampania przeciw wojnie w Wietnamie, kampanie przerywające segregację rasową. Niedawno w prasie przytaczano wywiad z bohaterką słynnego zdjęcia, które obiegło niegdyś cały świat: poparzonej napalmem wietnamskiej dziewczynki (zdjęcie roku World Press Foto z 1972 r. autorstwa Nicka Uta - przyp. PB); dziś ta osoba mieszka w Stanach Zjednoczonych. Tego typu obrazy drastyczne wpłynęły na świadomość publiczną. Kształtowały postawy i poglądy społeczeństwa. Amerykanie są bardzo mocno związani ze swoją armią, a flaga czy hymn to wyznaczniki autentycznej dumy - rzec by można - modelowy patriotyzm. Trzeba więc było ogromnego wysiłku, żeby pokazać, że w Wietnamie dzieją się rzeczy nieludzkie. Podobnie sprawa się miała z segregacją rasową w Stanach, czy problemem apartheidu w RPA, kiedy to pokazywano zdjęcie młodego człowieka wynoszącego zwłoki siostry z wioski otoczonej kordonem policji, który nie pozwalał wejść tam dziennikarzom. Dodajmy do tego kampanię księżnej Diany przeciw używaniu min przeciwpiechotnych, które często pozostawały i kaleczyły ludność cywilną.
Reasumując: okazuje się, że drastyczne często zdjęcia zmieniały świadomość społeczną.

- Najwyższy Rycerz Carl Anderson nakreślił pola aktywności członków organizacji, wśród których jest świadectwo chrześcijańskiego życia, działalność charytatywna czy wreszcie odnowa społeczeństwa. Dlaczego zajęliście się problemem aborcji, skoro - jak to niektórzy formułują - można było innymi?

- Nie do końca jest tak, że to my wybieramy pole działania. Nie mamy kalendarza rzeczy, które należy zrobić. Nie chcemy prowokować, a raczej odpowiadać na bieżące wyzwania. Fundamentem naszej działalności jest nauka Kościoła katolickiego i z tego punktu widzenia kolejność spraw „do załatwienia” nie jest taka istotna. Odpowiadamy na to, co ludzi, społeczeństwa dotyczy. Opierając się na nauce Kościoła odpowiadamy na rodzące się w życiu społecznym problemy.

- Czy w związku z tym, co się stało odnośnie do bielskiej wystawy, Pan, jako katolik czuje się w jakiś sposób dyskomfortowo, żeby nie powiedzieć prześladowany za swój światopogląd, może rozczarowany naszym społeczeństwem?

- Jak już mówiłem, jestem zaskoczony. Jeśli są ludzie gotowi przyjąć argumentację zwolenników aborcji, oznacza to, że przed nami jest jeszcze wiele pracy. A z przejawami jakichś nacisków się nie spotkałem.

- Czyli może jest tak, że sądowe orzeczenia, polityczne rozstrzygnięcia zupełnie rozmijają się z opiniami większości społeczeństwa, którego problem dotyczy. Nie ma Pan takiego poczucia, że te dwa nurty się rozmijają?

Reklama

- Po pierwsze Europa nam się laicyzuje i to widać bardzo wyraźnie. Także będą próby zmiany systemu wartości w Polsce, zmiany moralności publicznej. Na to musimy być przygotowani i trzeba wiele wysiłku i cierpliwości, by w takich realiach przekazywać stanowisko Kościoła.
Jako żywo ciśnie się na pamięć przykład, że jeszcze kilka lat temu zwolennicy związków homoseksualnych zastrzegali, że po adopcję dzieci nie sięgną w żadnym wypadku. Dziś już nie jest to takie oczywiste. Trzeba być naprawdę czujnym na to, co w sferze społecznej się dzieje.

- Czego dzisiejszym katolikom najbardziej potrzeba?

- Czego nam potrzeba? Tego, byśmy byli po prostu katolikami. Byśmy nie traktowali wiary i wynikającego z niej systemu wartości odświętnie, niedzielnie, lecz zwyczajne, na co dzień. Świat przynosi we wspomnianym szumie medialnym przeróżne informacje, ale jeśli ktoś będzie miał jasno określony system wartości, będzie potrafił odróżnić rzeczy mało istotne od tych naprawdę ważnych. Nie możemy zapominać także o modlitwie. Wiara góry przenosi, modlitwa potrafi wiele zmienić w naszej codzienności.

- Z tego wynika także zadanie dla nas kapłanów, którzy mamy dbać o formowanie ludzkich sumień...

- Z kolei my, jako świeccy w Kościele, chcemy w tym roku, który Benedykt XVI ogłosił Rokiem Kapłańskim właśnie o pasterzach szczególnie pamiętać. Każdy z nas wiele im zawdzięcza. Jesteśmy sobie wzajemnie potrzebni: kapłani formują sumienia świeckich, a ci z kolei mają Ewangelię i jej zasady wprowadzać w życie społeczne, w krwiobieg społeczeństwa poprzez osobiste zaangażowanie.

- Może potrzeba większego zaangażowania chrześcijan w życie społeczne?

- Z tym zaangażowaniem to jest problem. Odczuwamy to na bieżąco, zwracając się do osób, które chcielibyśmy widzieć w naszych szeregach. W 99% słyszymy: nie mam czasu. Wobec takiego stanu proponujemy więc reorganizację gospodarowania czasem. Po drugie istnieje pytanie: co nas tak naprawdę w życiu zajmuje, skoro nie mamy chwili na refleksję. Praca, praca, praca - to są rzeczy bardzo ważne, ale trzeba pamiętać, czemu te rzeczy ostatecznie są podporządkowane. Myślę, że w tym wypadku refleksja modlitewna, nawet niewielka, może załatwić wiele spraw, z którymi sobie po ludzku nie radzimy. Kimś tam w sensie zawodowym się bywa, a katolikiem się jest. O tym musimy zawsze pamiętać.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Papież: wynegocjowany pokój lepszy niż niekończąca się wojna

2024-04-25 07:41

[ TEMATY ]

Franciszek

PAP/EPA/GIUSEPPE LAMI

Papież Franciszek

Papież Franciszek

W wywiadzie dla amerykańskiej stacji telewizyjnej CBS Franciszek wezwał do zaprzestania wojen na Ukrainie, w Strefie Gazy i na całym świecie. Przypomniał, że w Kościele jest miejsce dla każdego: jeśli ksiądz w parafii nie wydaje się przyjazny, poszukaj gdzie indziej, zawsze jest miejsce, nie uciekaj od Kościoła, jest wspaniały - stwierdził Ojciec Święty.

Fragmenty wywiadu, który trwał około godziny i został przeprowadzony przez Norah O'Donnell, dyrektora „Cbs Evening News”, zostały wyemitowane po północy czasu polskiego. Rozszerzona wersja dialogu zostanie wyemitowana w niedzielę, 19 maja, w przeddzień Światowego Dnia Dziecka, który odbędzie się w Rzymie w dniach 25 i 26 maja.

CZYTAJ DALEJ

Legenda św. Jerzego

Niedziela Ogólnopolska 16/2004

[ TEMATY ]

święty

św. Jerzy

I, Pplecke/pl.wikipedia.org

Święty Jerzy walczący ze smokiem. Rzeźba zdobiąca Dwór Bractwa św. Jerzego w Gdańsku

Święty Jerzy walczący ze smokiem. Rzeźba zdobiąca Dwór Bractwa św. Jerzego w Gdańsku

Św. Jerzy - choć historyczność jego istnienia była niedawnymi czasy kwestionowana - jest ważną postacią w historii wiary, w historii w ogóle, a przede wszystkim w legendzie.

Św. Jerzy, oficer rzymski, umęczony był za cesarza Dioklecjana w 303 r. Zwany św. Jerzym z Liddy, pochodził z Kapadocji. Umęczony został na kole w palestyńskiej Diospolis. Wiele informacji o nim podaje Martyrologium Romanum. Jest jednym z czternastu świętych wspomożycieli. W Polsce imię to znane było w średniowieczu. Św. Jerzy został patronem diecezji wileńskiej i pińskiej. Był także patronem Litwy, a przede wszystkim Anglii, gdzie jego kult szczególnie odcisnął się na historii. Św. Jerzy należy do bardzo popularnych świętych w prawosławiu, jest wyobrażany na bardzo wielu ikonach.

CZYTAJ DALEJ

Korea Płd.: 24 proc. wzrost liczby chrztów

2024-04-25 11:02

[ TEMATY ]

Korea Płd.

Adobe Stock

Liczba chrztów w Korei Południowej wzrosła o 24 proc. w ciągu roku, według statystyk opublikowanych 24 kwietnia przez Konferencję Biskupów Katolickich Korei.

W 2023 r. w tym wschodnioazjatyckim kraju ochrzczono łącznie 51 307 osób, w porównaniu do 41 384 osób w 2022 roku. Chociaż w porównaniu z ubiegłym rokiem, wzrost ten jest gwałtowny, to liczba ta jest niższa niż poziomy sprzed pandemii, kiedy było ich ponad 80 tys. rocznie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję