Reklama

Świadectwa naszej wiary

Łaska uzdrowienia za wstawiennictwem Sługi Bożej Matki Marii Antoniny Mirskiej

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Składam to świadectwo, jako dziękczynienie Bożej Opatrzności za cud uzdrowienia duszy i ciała 58-letniego mężczyzny. Nie jest to historia zwykłego nawrócenia. Osoba wyżej wspomniana to mój bliski krewny, człowiek, którego przeszłość pozostawiała wiele do życzenia. W młodszym wieku szkolnym przebywał w Zakładzie Wychowawczym, zaś w wieku dorosłym w Zakładach Karnych. Przyczyną tej nędzy moralnej był głównie alkohol. To właśnie alkohol niszczył zupełnie jego życie. Nad uzależnieniem wujka od alkoholu bardzo bolałam, wiedząc, jak dotkliwie cierpi moja mama, przejmując się losem brata który przepijał wszystko, co miał.
Bardzo przejęłam się, gdy w rok po moim wstąpieniu do Zgromadzenia (blisko 30 lat temu) dowiedziałam się, że wujek nie był u Pierwszej Komunii Świętej. Czas jego dzieciństwa to czasy powojenne. Dziadek nie wrócił z wojny, a babcia nie dawała sobie rady z wychowaniem dzieci i pracą zawodową jednocześnie. Dlatego wujek jako dziecko trafił do Zakładu Wychowawczego, w którym nikomu nie zależało na dopilnowaniu chłopców, by przystąpili do sakramentów świętych. Zaś w następnych latach jego życia wstyd było przyznać się do tak wielkich zaległości w życiu religijnym, zresztą trudno się dziwić, gdyż pierwsze miejsce zawsze zajmował alkohol.
Wiedziałam, że naszej Matce Założycielce Antoninie Mirskiej najbardziej zależało na ratowaniu dusz zagubionych i moralnie upadłych, dlatego Jej wstawiennictwu przez długie lata powierzałam trudną sprawę powrotu wujka do Boga, oraz nawrócenie z niszczącego nałogu. Każdego dnia modliłam się gorąco słowami modlitwy wstawienniczej: "W Tobie, o Panie, nadzieja moja, w Tobie, którego miłosierdzie nie zna granic, ufność moja na wieki. Racz, Boże, wsławić służebnicę swoją, Matkę Marię Antoninę Mirską, która z miłości dla Ciebie poświęciła się nawróceniu dusz zbłąkanych i chrześcijańskiemu wychowaniu dziewcząt. Użycz jej chwały wyniesienia na ołtarze, a mnie za jej wstawiennictwem udziel łaski cudu nawrócenia X, o którą Cię pokornie proszę".
W roku 1983 wujek próbował skończyć z alkoholem, ale wytrwał tylko półtora roku. Dopiero w 1985 r. przestał pić całkowicie. W 1987 r. stojąc przy łożu śmierci mojej mamy, przyrzekł, że nie wróci do nałogu, a ja ze swojej strony wspierałam to przyrzeczenie nieustanną gorącą modlitwą. Jako duchowa córka Matki Antoniny Mirskiej wiedziałam, że najważniejszą w jej życiu była troska o zbawienie dusz, dlatego długie lata cierpliwie błagałam przez jej wstawiennictwo o ratowanie duszy wujka i powrót na drogę łaski. Przy każdej okazji spotkania wracałam do tematu, by delikatnie sugerować wujkowi, na czym mi tak bardzo zależy. Wciąż słyszałam tę samą odpowiedź: "dobrze, już na wiosnę pójdę do księdza". Ale mijały kolejne wiosny, a on zwlekał i ciągle pozostawał z dala od Boga.
Moja wiara przechodziła wiele prób. Gdy dowiedziałam się, że wujek ma poważny problem z sercem i dużą część życia spędza w szpitalu, wzmogłam modlitwę ufając, że Pan Bóg nie pozwoli mu umrzeć w takim stanie duszy. Na domiar złego wujek był związany z alkoholiczką. Myślę, że cudem było również to, iż przez kilka lat przebywając na co dzień w towarzystwie uzależnionej kobiety, nie powrócił do nałogu, nie dotknął nawet słodyczy, jeśli wiedział, że zawierają alkohol. Był świadomy, że głód może się odezwać. Wierzę, że przez cały ten czas łaska Boża czuwała nad nim.
Przed czterema laty konkubina wujka zmarła z powodu choroby alkoholowej. On bardzo to przeżył, widział, do czego doprowadziło to straszliwe uzależnienie, cieszył się jedynie tym, że ma siłę od wielu lat być wolnym od nałogu. Nie ustawałam w modlitwie, zwracając się do Miłosierdzia Bożego przez wstawiennictwo naszej Matki Założycielki i prosząc o cud. Wiedziałam bowiem, że tylko cud może go uratować. W nowej sytuacji, w jakiej wujek się znalazł po śmierci tej kobiety, mając świadomość jego ciężkiej choroby (według rozpoznania niebezpieczny dla życia tętniak na aorcie, a w konsekwencji termin operacji wyznaczony na 25 września br.) - wierzyłam mocno, że Bóg wysłucha mnie, nawet gdyby wujek miał otrzymać sakramenty święte na łożu śmierci.
Na początku sierpnia br. w czasie pobytu na wakacjach odwiedziłam wujka wiedząc, że przygotowuje się do bardzo poważnej operacji. I znowu, jak zwykle, próbowałam podejmować ten sam temat. Wujek to wyczuł, bo powiedział, że będzie chciał uregulować sprawy swojego sumienia. Ale ja już tyle razy przez długie lata to słyszałam, nie potrafiłam się ucieszyć. Chociaż w ostatniej rozmowie zauważyłam, że Pan Bóg sam kieruje okolicznościami sprzyjającymi do podjęcia decyzji: np. wujek poznał w szpitalu życzliwych i wiernych Bogu ludzi, zwierzył się im, że nie był u Pierwszej Komunii św. Oni radzili mu, aby szybko to załatwił, nie czekał, bo przed nim poważna operacja. Dalej z relacji wujka wynika, że męczyło go, gdy ksiądz przychodził na salę z Eucharystią - on albo odwracał się tyłem, albo wychodził z sali, bardzo mu było z tym źle. Dziękowałam Bogu za tych ludzi.
W reszcie nadeszła upragniona wiadomość. Wujek był u księdza, umówił się na katechezę przygotowującą do przyjęcia sakramentów świętych. Łaska Boża zaobfitowała, lata gorącej modlitwy Bóg wynagrodził stokrotnie. Idąc na plebanię wujek spotkał na klatce schodowej sąsiadkę, która zapytała dokąd się wybiera. Odpowiedział, że idzie do księdza, bo nie był u Pierwszej Komunii Świętej, chciałby to jakoś załatwić, a ona na to: "wiesz dziadek (tak sąsiadka go nazywa), ja też nie byłam, pójdę z Tobą, zapisz mnie i moje dwie siostry".
Radość moja była wielka, dziękowałam Matce Antoninie Mirskiej, że po tak długim oczekiwaniu wyprosiła mi u Boga tę upragnioną łaskę. Niestety, moja wiara musiała przejść przez jeszcze jedną próbę. Wiedziałam, że na katechezę wujek ma wyznaczone kolejne piątki. A tu nagle we wtorek otrzymuję wiadomość, że znów źle się poczuł, wezwał pogotowie i idzie do szpitala. Ale ku mojej radości wieczorem wujek dał mi znać, że już jest w domu, po raz pierwszy zatrzymali go tylko na Izbie Przyjęć, podali kroplówkę i puścili. Ucieszyłam się, iż w piątek będzie mógł spokojnie pójść na katechezę. Ksiądz zapytał wujka, jak to się stało, że teraz zdecydował się na uporządkowanie sumienia? Odpowiedział: "moja siostrzenica modli się za mnie, proszę księdza".
Zbliżał się wrzesień, modliłam się uparcie prosząc, by wujek duchowo dobrze przygotował się do operacji, aż tu słyszę:
"Jutro - sobota 14 września 2002 r. idę do spowiedzi o godz. 17.30, a 15 września o godzinie 13.00 na Mszy św. przystąpię do Komunii Świętej". W Święto Podwyższenia Krzyża 14 września w naszej domowej kaplicy modliłam się gorąco wspierając wujka w godzinie, w której korzystał z sakramentu pokuty, by dobrze odbył spowiedź z tak zawiłego 58-letniego życia.
Dziękując, prosiłam Matkę Założycielkę o to, by wyprosiła mi jeszcze jedną łaskę, aby teraz okazało się, że ta operacja nie będzie potrzebna. Mijały dni, wiadomości nie miałam żadnej. W sobotę 28 września dowiedziałam się, że wujek jest w szpitalu - przygotowują go do operacji i ma mieć jeszcze jedno specjalistyczne, kardiologiczne badanie. 29 września otrzymuję wiadomość, że wujek jutro idzie do domu, operacja jest niepotrzebna, tętniaka nie ma. On osobiście relacjonuje to w sposób następujący: "Sam nie wiem, co się stało. Słyszałem podczas badania, jak lekarze rozmawiają między sobą, że lewa żyła drożna i prawa też drożna. Nie wiedziałem co to znaczy, jedyne co wiedziałem, to że mają mi zakładać bajpasy. Po badaniu kazano mi odejść na salę, czekałem, aż przyjdą i powiedzą, kiedy operacja. Tymczasem pani doktor oznajmiła mi, że jutro idę do domu, operacja nie jest konieczna. Tętniaka nie ma. Nie dowierzałem, poprzednie badania wykazały coś zupełnie przeciwnego, byłem psychicznie nastawiony na operację."
Do tej pory wydawało się, że koniec jego życia jest bliski. Dzisiaj wujek czuje się bardzo dobrze, nie ma problemu ze zdrowiem, może swobodnie kilka razy dziennie chodzić po schodach na trzecie piętro, nie ma duszności, ciśnienie się unormowało, żołądek nie boli, nerki pracują normalnie, a przecież z wszystkimi narządami był taki problem. Wzruszony każdemu mówi, że to Komunia Święta wszystko w nim zmieniła. Pamięta dzień tak niedawny i to uczucie, gdy po spowiedzi czuł się dobrze, a po Komunii Świętej bardzo dobrze. Zaczął pisać wspomnienia swojego minionego życia, tak bardzo jest szczęśliwy; przepełniony wdzięcznością względem Boga i naszej Matki Założycielki, za wstawiennictwem której teraz sam poleca Bogu różne sprawy.
Obecnie wujek wraz z wyżej wspomnianymi trzema kobietami korzysta z katechez przygotowujących do sakramentu dojrzałości chrześcijańskiej, który, jak Pan Bóg pozwoli, przyjmą w kwietniu.
Całym sercem dziękuję naszej Matce Założycielce Służebnicy Bożej Antoninie Mirskiej, która wyprosiła mi u Boga Najwyższego taką obfitość łask.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty ostatniej godziny

Niedziela przemyska 15/2013, str. 8

[ TEMATY ]

święty

pl.wikipedia.org

Nawiedzając pewnego dnia przemyski kościół Ojców Franciszkanów byłem świadkiem niecodziennej sytuacji: przy jednym z bocznych ołtarzy, wśród rozłożonych książek, klęczy młoda dziewczyna. Spogląda w górę ołtarza, jednocześnie pilnie coś notując w swoim kajeciku. Pomyślałem, że to pewnie studentka jednej z artystycznych uczelni odbywa swoją praktykę w tutejszym kościele. Wszak franciszkański kościół, dzisiaj mocno już wiekowy i „nadgryziony” zębem czasu, to doskonałe miejsce dla kontemplowania piękna sztuki sakralnej; wymarzone miejsce dla przyszłych artystów, ale także i miłośników sztuki sakralnej. Kiedy podszedłem bliżej ołtarza zobaczyłem, że dziewczyna wpatruje się w jeden obraz górnej kondygnacji ołtarzowej, na którym przedstawiono rzymskiego żołnierza trzymającego w górze krucyfiks. Dziewczyna jednak, choć później dowiedziałem się, że istotnie była studentką (choć nie artystycznej uczelni) wbrew moim przypuszczeniom nie malowała tego obrazu, ona modliła się do świętego, który widniał na nim. Jednocześnie w przerwach modlitewnej kontemplacji zawzięcie wertowała kolejne stronice opasłego podręcznika. Zdziwiony nieco sytuacją spojrzałem w górę: to św. Ekspedyt - poinformowała mnie moja rozmówczyni; niewielki obraz przedstawia świętego, raczej rzadko spotykanego świętego, a dam głowę, że wśród większości młodych (i chyba nie tylko) ludzi zupełnie nieznanego... Popularność zdobywa w ostatnich stu latach wśród włoskich studentów, ale - jak widać - i w Polsce. Znany jest szczególnie w Ameryce Łacińskiej a i ponoć aktorzy wzywają jego pomocy, kiedy odczuwają tremę...

CZYTAJ DALEJ

Pędzlem pisane

2024-04-18 08:44

[ TEMATY ]

Zielona Góra

Gorzów Wielkopolski

ikony

Krystyna Dolczewska

Joanna Rybińska

Joanna Rybińska

"Pędzlem pisane" - taki tytuł nadała artystka Joanna Rybińska swojej wystawie ikon. To jest już czwarta jej wystawa ikon w Zielonej Górze.

Dzieła artystki można było obejrzeć 16 kwietnia w Filii nr 1 Biblioteki im. Norwida przy ulicy Ptasiej w Zielonej Górze. Tytuł wystawy jak najbardziej odpowiada temu, co twórcy ikon mówią o swej pracy: oni ikon nie malują, tylko piszą.

CZYTAJ DALEJ

Chełm. Twierdza Pana Boga

2024-04-19 05:51

Tadeusz Boniecki

Wzruszająca i bogata duchowo modlitwa, muzyka, świadectwa i konferencje a wszystko w ramach zorganizowanej w Chełmie po raz drugi konferencji formacyjno-modlitewnej „Twierdza”. Hasłem tegorocznej edycji była „Taktyka Królestwa”. Spotkanie zorganizowało Chełmskie Centrum Ewangelizacji i Chełmska Szkoła Ewangelizacji z moderatorem ks. Pawłem Gołofitem. W całodniowej konferencji uczestniczyło ponad 500 osób w sali widowiskowej ChDK oraz 135 osób on- line. Nad właściwym przebiegiem czuwało ponad 20 wolontariuszy.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję