Czytam życiorys Prymasa Tysiąclecia: "3 sierpnia 1901 r. urodził
się w miejscowości Zuzela nad Bugiem, na pograniczu Podlasia i Mazowsza,
jako drugie dziecko w wielodzietnej rodzinie Stanisława i Julianny
Wyszyńskich".
Dokładnie w czasie, kiedy młodzież z gimnazjum i z Zespołu
Szkół Zawodowych w Stawiskach oglądała w naszym kinie "Saturn" film
Agnieszki Kotlarczyk Prymas. Trzy lata z tysiąca, dzieci wyjechały
na pielgrzymkę do miejsca urodzin kard. Stefana Wyszyńskiego. Wszystko
przygotowały panie: Dorota i Ela. Zbiórka o 9.00 przed szkołą. Wtorek.
24 października 2000. Wyjeżdżamy autobusem szkolnym. Taki autobus
to bardzo dobra rzecz.
Po drodze zatrzymujemy się w katedrze łomżyńskiej. Tutaj
przychodził na modlitwę młody Stefan. Tutaj - jak potem mówił - dojrzewało
jego kapłańskie powołanie.
Przed Nurem skręcamy w prawo i prymasowska Zuzela. Jesteśmy
zapowiedzeni. Przed kościołem wita nas s. Teresa. Ona będzie naszą
przewodniczką.
Najpierw do Muzeum Lat Dziecięcych Księdza Prymasa. Jest
to zrekonstruowany budynek dawnej szkoły. W niej w latach 1908-1910
uczuł się mały Stefan. Po prawej stronie, w dwóch izbach, odtworzono
mieszkanie państwa Wyszńskich według opisu Janiny Jurkiewicz, siostry
Kardynała. On sam wspominał kiedyś: "W domu moim nad łóżkiem wisiały
dwa obrazy: Matki Bożej Częstochowskiej i Matki Bożej Ostrobramskiej.
I chociaż w onym czasie do modlitwy skłonny nie byłem, zawsze cierpiąc
na kolanach, zwłaszcza w czasie wieczornego Różańca, jaki był zwyczajem
naszego domu, to jednak po obudzeniu się długo przyglądałem się tej
Czarnej Pani i tej Białej. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego jedna
jest czarna, a druga biała?".
"W moim domu..."
W izbie fisharmonia - bo ojciec Stanisław był organistą, półka na książki, które w ówczesnych czasach nie były w domach codziennością, lampy naftowe, domowy ołtarzyk. Przy ołtarzyku s. Teresa zatrzymała się dłużej: "U kogo z dzieci w domu jest taki ołtarzyk? U nikogo. A zobaczcie - u państwa Wyszyńskich był. Codziennie wieczorem modliła się przy nim cała rodzina. A u kogo w domu jest przynajmniej obraz, przy którym każdego dnia wieczorem wszyscy domownicy się modłą? A u kogo w domu codziennie wszyscy się modlicie? Jeżeli chce się być wielkim, tak jak Ksiądz Prymas, trzeba pamiętać o modlitwie!".
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Skarby Prymasa
W domu Prymasa Tysiąclecia dzieci mogły odkryć wiele skarbów: starodawne łyżki, widelce, talerze, w których dziś się już nie jada, koszyk do przechowywania jajek, żeby były świeże, maszynę do robienia masła, naczynia na naftę, żyrandol, kołyskę, miskę do kąpania dzieci. Najwięcej ciekawości wzbudziła pułapka na muchy: jedni myśleli, że nią się "chlapie" po ścianach; inni mówili, że to lampa nocna, a do środka wlewa się naftę. Tymczasem, do tej pułapki kształtem przypominającej butelkę, wkładała pani Julianna Wyszyńska coś słodkiego, to zwabiało muchy, które wpadały do środka i nie mogły wyjść. Niezwykle przydatne urządzenie.
Carska szkoła
Z prawej strony obiektu muzealnego jest izba szkolna. W tej klasie uczył się Stefan. Dzieci ze Stawisk, gdy usiadły w ławkach, powiedziały: "Niewygodnie. Za małe". W klasie uwagę zwraca duży piec, mapa Imperium Rosyjskiego i globus. Udało się nawet na nim odnaleźć Zuzelę. S. Teresa opowiada dalej: "Po prawej stronie widzicie dwa portrety: cara Mikołaja i jego żony. Sto lat temu car wydał taki rozkaz, żeby na początku i na końcu lekcji modlić się za niego i za całą carską rodzinę. A kto z dzieci dziś się modli za tych, którzy rządzą naszą Ojczyzną? Kiedyś też było tak, że do szkoły nie chodziły wszystkie dzieci, lecz tylko te, których rodziców było stać na jej opłacenie. Dziś wszystkie dzieci mogą uczyć się, ale znowu nie wszystkie chcą. Jedne się uczą, a inne rozrabiają, nie przynoszą do szkoły zeszytów, denerwują nauczycieli, wagarują. Dla dzieci, które wówczas się źle zachowywały na lekcjach, była ośla ławka. A dzisiaj są w szkołach ośle ławki?".
Czy Prymas siedział w kozie?
Kiedyś kard. Wyszyński opowiadał swoim ziomkom: "Nie bardzo kwapiłem się do książki i nieraz ulegałem obowiązującemu wówczas w szkole ´kodeksowi karnemu´. Najczęstrzą sankcją było pozostanie w szkole bez obiadu lub ´łapa´. Zdaje się, że dziś nie stosuje się tych sankcji. Koleżanka doradziła mi wówczas: Po co masz siedzieć bez obiadu? Idź, dostaniesz ´łapę´ i wypuszczą cię do domu. Bałem się strasznie, jednak uległem ´pokusie´. Dostałem pierwszą w życiu ´łapę´, aby zrozumieć, ile trzeba zapłacić za prawdziwą wiedzę, naukę i mądrość. Później ich już więcej nie brałem".
Cdn.