Reklama

Rodzina

O. Pilśniak OP: małżeństwo potrzebuje dobregu PR-u

O tym, że trzeba korzystać z nauczania Jana Pawła II o rodzinie mówi znany duszpasterz małżeństw o. Mirosław Pilśniak OP. W rozmowie z KAI charakteryzuje współczesnych narzeczonych, pragnących wziąć ślub kościelny i stwierdza, że małżeństwo potrzebuje PR-u.

[ TEMATY ]

małżeństwo

MN

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Alina Petrowa-Wasilewicz, o. Jacek Szymczak OP: Ma ojciec duże doświadczenie w pracy z małżeństwami. Jaka jest ich sytuacja dziś?

O. Mirosław Pilśniak OP: Nie potrafię uogólnić, wyodrębniam natomiast kilka grup wśród par, które zawarły małżeństwo. Są wśród nich osoby, które bardzo świadomie budują swoje małżeńskie relacje. Jest to elitarna grupa, często związana z ruchami religijnymi, jak na przykład Spotkania Małżeńskie czy Domowy Kościół, w których wartość małżeństwa jest bardzo wysoko ceniona.
Są też małżeństwa, które są sympatyczne i miłe, bo po prostu tacy ludzie się spotkali i budują wspólny dom. Są małżeństwa trudne, pary pełne cierpienia, wzajemnego zadawania sobie bólu, w których nieraz jest przemoc, bezsilność, bo jest tak jak być nie powinno. Może jest to konsekwencją propagowanego modelu związku, gdzie ktoś dał sobie wmówić, że najważniejsze jest indywidualne prawo do szczęścia. W takim związku jeśli stan realny różni się od wyobrażanego szczęścia, to jest on traktowany jako źródło zniewolenia.
I są małżeństwa słabe, które rozpadają się wcześnie, czasem po kilku miesiącach lub w pierwszych latach wspólnego pożycia, bo nie zostały zbudowane prawdziwie. Spoiwem i budulcem takich związków był impuls "Podoba się", "Wszystko będzie dobrze", „Jesteśmy tacy szczęśliwi”. Były budowane bezrefleksyjnie, na zasadzie przyciągania płci, w efekcie powstaje nieuformowana relacja, nie pogłębiona przyjaźnią, raczej reakcja na impuls seksualny, budowanie bez głębszych korzeni. Tworzone zgodnie z modelem powielanym w reklamach i poradnikach, gdzie mówi się, że związek buduje się sam, miłość po prostu przychodzi. Niestety, zwykle tak jak sama przyszła, sama odchodzi. W dodatku rozpadanie się małżeństwa dla takich osób traktowane bywa jako zrządzenie losu. Nie jest odbierane jako nadzwyczajny dramat życiowy, bo „w sumie nie jesteśmy pierwsi, którym się to przytrafiło”. W dodatku gwiazdy z życia publicznego miały już wiele związków w życiu i wciąż są szczęśliwe. Pojawia się przekonanie, że można podejść do kolejnej życiowej próby gdy „przyjdzie kolejna miłość”. Wbrew pozorom także w takie małżeństwo człowiek wkłada masę miłości, a z powodu porażki najwięcej cierpią osoby, które w związek włożyły najwięcej wysiłku oraz, niestety, dzieci, dla których świat, w którym spodziewali się absolutnie nienaruszalnego bezpieczeństwa, okazał się nietrwały.

- Czy małżeństwo jest w kryzysie?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Wszystko jest w kryzysie, więc i małżeństwo. Dzisiaj chyba głównym czynnikiem kryzysu rodzinnego jest sposób pojmowania wolności osobistej, czyli to, na co zwracał uwagę papież Benedykt XVI w encyklice o nadziei, że jedyną uznawaną postacią wolności jest wolność indywidualna. Przekłada się to w praktyce na rodzaj dogmatu dotyczącego celu życia jakim jest „bycie sobą”. Warto zapytać, czy na przykład warto być sobą, gdy się ma w sobie wielki bałagan, albo sieje się wokoło siebie zniszczenie? Wolność indywidualna domaga się dobrego wyrazu. Bez duchowego wyrobienia, wysiłku i obstawania za dobrem, wolność sama dla siebie obraca się przeciw człowiekowi. Taka postać wolności w praktyce wyraża się choćby w przekonaniu, że "muszę mieć czas, zagwarantowany wyłącznie dla siebie" albo - w nieco żartobliwych wersjach - "mogę chodzić z żoną raz w tygodniu na zakupy, ale w zamian za to w lodówce zawsze ma być piwo, a w środę wieczorem mam zagwarantowany swój program w telewizji". W zamian za tę prywatność robi się różne czasem dobre rzeczy. Taka antropologia i zachowania, które z niej wynikają, bardzo utrudnia budowanie małżeństwa, bo w praktyce bycie w związku będzie rodzajem egoizmu.

- To dlaczego ludzie chcą się pobrać, mimo że jest to wbrew ich filozofii życia? Po co im ten ślub?

- Ustalenie motywów tego, dlaczego ludzie stają do zaślubin, jest trudne, ponieważ od kilkunastu lat mamy małżeństwa konkordatowe i trudno jednoznacznie ustalić, które pary chcą ślubu z powodów religijnych, a które zawierają ślub w kościele, bo pomimo wysiłków aby uwznioślić wydarzenie jakie dokonuje się w Urzędzie Stanu Cywilnego i tak w kościele będzie bardziej uroczyście. Dawniej wszyscy byli zobowiązani iść do USC, a ci, którzy mieli motywy religijne, przychodzili do kościoła.

Reklama

- Co można powiedzieć o tych, co dzisiaj zawierają małżeństwo?

- Doceńmy tych, którzy budują swoje małżeństwa po kolei. Mówi się nieraz, że każdy buduje swoje małżeństwo inaczej i że tak jest dobrze. A jednak na kursach przedmałżeńskich zawsze jest w grupie kilka par, które bardzo poważnie podchodzą do swojego małżeństwa i robią wszystko żeby to się udało. Próbują budować po kolei. Niektórzy w trakcie kursu przynajmniej otrząsają się z błogiego poczucia, że ponieważ są mili i sympatyczni, to wszystko się uda.

- Kim są ludzie świadomie budujący "po kolei"? Należą do ruchów, pochodzą z rodzin, które przekazały im wiarę? Chyba nie wszyscy mają świadomość, czym jest sakrament małżeństwa, po co jest?

- Z tej grupy zwykle przynajmniej jedno lub obydwoje związane jest z jakimiś kościelnymi ruchami.

- A wpływ wierzących rodzin?

- Dobra rodzina pozostawia gdzieś w duszy wartości, które traktuje się jako coś ważnego. Nawet, jeśli w danym momencie ktoś żyje po swojemu, pamięta o zasadach, wyniesionych z domu. Perspektywa małżeństwa bywa impulsem do nawrócenia. Czasem poczucie straty z powodu grzechów, albo wrażliwość na dobro jest śladem pozostawionym przez dobry dom rodzinny.

- Najliczniejsi są chyba ci, co przyszli z musu. Co z nimi? Co możemy im zaproponować, skoro wręcz mówimy innymi językami? Do trwałego małżeństwa konieczna jest formacja, trening cnót.

- Zdolność do małżeństwa to przede wszystkim doświadczenie więzi ludzkich, przyjaźni, pewności, że można na kimś polegać, mieć zaufanie, być wiernym. Te cnoty są dziś, niestety, nisko cenione. Liczy się powierzchowność i narcyzm. Więzi ludzkie traktowane są jako ograniczenie wolności.

- A jak do tego odnoszą się dyskusje na Synodzie o rodzinie?

- Z relacji z Synodu o rodzinie widać, że w świadomości wierzących słabo obecna jest refleksja Jana Pawła II o tym, kim jest człowiek i jak siebie przeżywa jako osoba. Popularne dziś powiedzenie „chciałbym to poczuć” ma swój sens kiedy oznacza, że ktoś chce kochać całym sobą. W miłości, oprócz pragnienia czynienia dobra, ważne jest, aby miłość też poczuć i przeżyć, bo to dane jest nam od Pana Boga. Wydaje się jednak, że w dyskusji na Synodzie rzadko pojawia się przeświadczenie, że mamy w Kościele coś do dania człowiekowi, coś naprawdę wartościowego. Pisze o tym w "Familiaris consortio" Jan Paweł II - że człowiek jako osoba zdolny jest przeżyć miłość całym sobą. Relacje z Synodu pokazały, że odwołanie się do antropologii jest nikłe, a w świadomości wiernych, a tym bardziej - komentatorów - przeważa przekonanie, że nauka Kościoła to wymaganie dyscypliny: wolno, czy nie wolno. W przekazach mediów przeważały opinie, że Kościół ustąpi z jakichś zasad na rzecz innych zasad. Ujawniało się traktowanie nauki Kościoła jako listy zarządzeń dyscyplinarnych.

- Tak myślą niewolnicy.

- Wspominani wcześniej narzeczeni – kursanci, to milcząca większość, która przychodzi na kursy przedmałżeńskie, bo chce mieć ślub w kościele, ale jest przekonana, że nauka Kościoła to szereg zarządzeń, które dziś są takie, ale kiedyś mogą się zmienić. Widać mentalność niewolniczą, która objawia się w pytaniach czy coś jest grzechem, czy nie, jakby to była kwestia zewnętrznych ustaleń. Wszyscy ponosimy winę za takie płytkie rozumienie nauki Ewangelii, która jest drogą wolności serca.

2015-02-13 17:40

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Małżeńskie rewolucje

Kto dziś nie słyszał wiadomości o złej kondycji polskich małżeństw? O konfliktach, kłótniach, rozwodach? A kto słyszał, co można zrobić, aby temu wszystkiemu zaradzić? Kiedy pojawia się kryzys często ludzie biorą nogi za pas... Pozostaje tęsknota za poczuciem wzajemnego zrozumienia, wysłuchania i akceptacji. I żeby tylko na tej tęsknocie się skończyło... Tymczasem istnieje „złoty środek” na małżeńskie problemy stanowiący małżeński drogowskaz na dalsze życie

Ten „złoty środek” naprawdę działa, a jego skuteczność potwierdzają małżonkowie, którzy zechcieli go skosztować. To tzw. Spotkania Małżeńskie, zwane też małżeńskimi dialogami. Nazywa się je również ruchem rekolekcyjnym, którego celem jest pogłębianie więzi małżeńskiej, pomoc w lepszym i głębszym zrozumieniu się męża i żony oraz pełniejsze doświadczenie sakramentalnego wymiaru ich związku. Przeznaczone są dla wszystkich, którzy pragną, aby ich miłość małżeńska rozwijała się. Szczególnie zaś pomocne są dla par przeżywających kryzys małżeński. W całej Polsce rozwija się Ruch Spotkań Małżeńskich. W naszej diecezji baza Ruchu znajduje się w parafii św. Elżbiety w Jaworznie-Szczakowej. Na czele Ruchu stoi diecezjalna para małżeńska animatorów – Małgorzata i Andrzej Kędziorscy, zaś nad całością czuwa duchowy przewodnik i opiekun, proboszcz parafii ks. Józef Gut.

CZYTAJ DALEJ

Krewna św. Maksymiliana Kolbego: w moim życiu dzieją się cuda!

Niedziela Ogólnopolska 12/2024, str. 68-69

[ TEMATY ]

świadectwo

Karol Porwich/Niedziela

Jej prababcia i ojciec św. Maksymiliana Kolbego byli rodzeństwem. Trzy lata temu przeżyła nawrócenie – i to w momencie, gdy jej koleżanki uczestniczyły w czarnych marszach, domagając się prawa do aborcji.

Pani Sylwia Łabińska urodziła się w Szczecinie. Od ponad 30 lat mieszka w Niemczech, w Hanowerze. To tu skończyła szkołę, a następnie rozpoczęła pracę w hotelarstwie. Jej rodzina nigdy nie była zbytnio wierząca. Kobieta więc przez wiele lat żyła tak, jakby Boga nie było. – Do kościoła chodziłam jedynie z babcią, to było jeszcze w Szczecinie, potem już nie – tłumaczy.

CZYTAJ DALEJ

Rozważania na niedzielę: Jak rozpoznać oszusta?

2024-04-19 08:48

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

Mat.prasowy

Zaczęło się dość zwyczajnie – od zakupu żelazka w jednym z domów handlowych. Piękne, błyszczące, z obietnicą trwałości i gwarancji. Niestety, rzeczywistość szybko zweryfikowała te obietnice. To moje doświadczenie stało się punktem wyjścia do głębszej refleksji o tym, jak w naszym świecie pełnym najemników i chwilowych obietnic trudno jest znaleźć prawdziwą odpowiedzialność i wsparcie.

Porównuję to do sytuacji duchowej, w której wielu mówi, że nie potrzebujemy wiary, religii, czy duchowych wartości, skupiając się wyłącznie na edukacji i umiejętnościach praktycznych. Jednak gdy życie stawia nas przed trudnymi wyzwaniami, okazuje się, że brak tych wartości odczuwamy najbardziej. W odcinku opowiem także o Sigrid Undset, noblistce, która mimo ateistycznego wychowania, odnalazła swoją duchową drogę, co znacząco wpłynęło na jej życie i twórczość.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję