Drugi dzień świąt wielkanocnych przywodzi na myśl głęboko zakorzeniony w polskiej tradycji zwyczaj, zwany lanym poniedziałkiem lub śmigusem-dyngusem. Dla naszych babć krótka była noc z Wielkiej Niedzieli na Poniedziałek Wielkanocny. Nie wysypiali się wówczas ludzie, bo zanim zapiały pierwsze koguty, dziewczęce piski stawiały całą wieś na nogi. Odwieczny zwyczaj nakazywał bowiem, by z brzaskiem zacząć oblewanie panien wodą. Wiedziały, co czeka je o świtaniu i może dlatego nie zamykały na noc drzwi od chaty. Zostać oblaną - nic wprawdzie przyjemnego, ale spędzić cały dyngus w suchym przyodziewku - jeszcze gorzej, po prostu wstyd! Trudno dzisiaj powiedzieć, jaki był sens tego zwyczaju, który przecież jest kontynuowany. Możliwe, że chodziło tu o akt oczyszczenia i wzmocnienia sił rozrodczych. Ziemia rodzi tylko wtedy, gdy nie brak jej wody, gdy padają deszcze. W wielu okolicach w drugi dzień świąt wielkanocnych oblewano nie tylko niewiasty, ale i ziemię, by spowodować większe plony. A dziś polewa się wszystkich - dziewczyny, chłopców, dzieci, starszych, kogo popadnie. Z pięter wylewają się na głowy przypadkowych przechodniów nieraz całe wiadra. Szkoda, że przez wielu współczesnych młodych ta stara i w końcu miła tradycja nie jest właściwie rozumiana.
Pomóż w rozwoju naszego portalu