Reklama

Wiadomości

Kiedy zabraknie nam wody?

Wydaje się, że woda jest zasobem, który nieprzerwanie się odnawia. Padają deszcze, płyną rzeki, falują jeziora, zdarzają się nawet zalania i powodzie, czasem wręcz katastrofalne. Jednak zmiany klimatu, a przede wszystkim nasza ludzka działalność tak dalece uszczuplają ilość dostępnej wody, że nie powinniśmy się zastanawiać, czy nie pobieramy jej za dużo, bo na takie pytania jest zwyczajnie za późno – pomyślmy raczej, co zrobić, aby w ogóle była

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Na początku należy sobie jasno powiedzieć, że ilość wody na Ziemi jest stała. Paruje ona z lądów, oceanów, spada z deszczem, śniegiem, mgłą, rosą, pojawia się i znika, ale ciągle jest na naszej planecie. Nie ulatuje w kosmos, bo przed wywiewaniem wody znajdującej się w atmosferze chroni nas ziemskie pole magnetyczne, a jednak co jakiś czas, głównie latem, słyszymy o deficytach wody w rolnictwie, a nawet w wodociągach miejskich. W tym roku wszyscy słyszeliśmy o suchych kranach w Skierniewicach. Aby sobie uświadomić, jak to jest możliwe, warto sobie przypomnieć wiedzę ze szkoły podstawowej o obiegu wody w przyrodzie.

Woda krąży w przyrodzie...

Pierwszym etapem obiegu wody jest jej parowanie, głównie z mórz i oceanów, które stanowią 71 proc. powierzchni Ziemi. Oczywiście, parują także lądy, ale ok. 40 proc. z nich to pustynie, półpustynie, stepy i obszary górskie, z których parowanie jest minimalne. Z odparowanej wody w atmosferze tworzą się chmury, które w sprzyjających okolicznościach są źródłem opadów deszczu lub śniegu. Przyjmuje się, że ok. 80 proc. deszczu spada na powierzchnię oceanu. Reszta spada na lądy i w większości spływa do mórz. To, co nie spłynie, przesiąka przez warstwę gleby i porowate skały i tworzy zbiorniki wody podziemnej, które mogą znajdować się płytko – są to wody gruntowe, a możemy się do nich dostać, kopiąc np. studnie – lub głębiej, nawet kilkaset metrów pod ziemią – i wtedy są to wody głębinowe. Wody gruntowe zasilane są głównie bezpośrednio przez deszcze, natomiast wody głębinowe to wynik bardzo powolnego przesiąkania przez wiele warstw skał i osadów. Taki proces trwa setki tysięcy, a nawet miliony lat. Woda głębinowa jest stara, ale i bardzo czysta, gdyż warstwy, przez które przesiąka, działają jak filtr usuwający zanieczyszczenia.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Woda płynąca w rzekach to ta, która spadła z deszczem, oraz ta, która wydobywa się spod powierzchni ziemi w postaci źródeł. Jeśli przez jakiś czas deszcze nie padają – a tak dzieje się coraz częściej w Polsce, w dodatku jest bardzo ciepło, co przyspiesza parowanie – to cała woda znajdująca się w rzekach pochodzi z podziemnych zbiorników, płytszych i głębszych, i redukuje dostępne zasoby. Czasem wód podziemnych jest tak mało, że źródła stają się mało wydajne lub całkowicie zanikają.

Reklama

...niestety, coraz szybciej...

Sami przyczyniamy się do tego, że coraz mniej wody znajduje się w zbiornikach naziemnych i podziemnych. Ważne jest jej oszczędzanie, ale równie ważne jest spowodowanie, żeby jak najwięcej wody, która płynie do morza, wsiąkało w ziemię. Można tego dokonać przez spowalnianie przepływu oraz przez zatrzymywanie wody w lasach, bagnach, torfowiskach, ale także stosowanie melioracji nawadniającej. Kilkadziesiąt lat temu, kiedy Polska gwałtownie inwestowała w rozwój przemysłu oraz wielkopowierzchniowego rolnictwa, ważne było, aby pola nie były podtapiane i aby szybko usuwać z nich nadmiar wody. Gwałtownie rozrastały się miasta, dlatego osuszano m.in. wielkie połacie terenów leżących blisko rzek. Starano się zminimalizować ryzyko powodzi, dlatego prostowano koryta rzeczne i obudowywano je wysokimi wałami, betonowano często nabrzeża. Dzięki temu woda spływała szybko, nie stała długo, tereny mieszkalne i rolnicze zostały zabezpieczone. Na szczęście nie zabetonowano wszystkiego. Wisła uchodzi za ostatnią dziką wielką rzekę Europy. Oczywiście, jest w tym dużo przesady, ale pokazuje to, w jakim stopniu uregulowane są rzeki na naszym kontynencie.

Warunki geograficzne Polski są specyficzne. Nasz kraj leży w strefie przejściowej między klimatem morskim a kontynentalnym, dlatego suma opadów jest większa na zachodzie. Także tereny wyżynne i górskie oraz nadmorskie otrzymują więcej opadów niż tereny nizinne. Najsuchsze są części Polski najintensywniej wykorzystywane rolniczo. W górach rocznie spada nawet 1800 mm deszczu, a w Wielkopolsce czy na Kujawach – ok. 500. Szybkie pozbywanie się deszczówki zwyczajnie nie leży w naszym interesie, bo oznacza susze, słabe plony, drożyznę i problemy z wodą pitną.

Reklama

...ale musimy ją spowolnić

Zmiany klimatyczne spowodowały znaczne różnice w obiegu wody na terenie Polski. Przede wszystkim ciepłe i suche zimy nie pozwalają na powolne nasiąkanie gleby wodą roztopową na wiosnę, a długotrwałe okresy suche, z roku na rok coraz cieplejsze, zwiększają parowanie, co powoduje dodatkowe wysuszanie całych regionów. Opady są coraz gwałtowniejsze i nie mają szans w krótkim czasie nawodnić gleby ani zasilić wód gruntowych. Ekstremalne sytuacje hydrologiczne były doskonale widoczne w tym roku, kiedy na początku czerwca woda powodziowa spływająca Wisłą podniosła jej poziom do 6 m w Warszawie, a już w połowie lipca, po kilku upalnych i bezdeszczowych tygodniach, poziom rzeki w stolicy opadł do 50-60 cm. Aby przybrania wód po intensywnych opadach były mniej gwałtowne, należy budować zbiorniki, które mogłyby zatrzymać część wody powodziowej. Można by ją wypuszczać w czasie suszy. Obecnie planuje się budowę kilku takich zbiorników. Bardzo ważne jest jednak zatrzymywanie wody na polach. Należy zrezygnować z wielkich połaci pól uprawnych i rozdzielić je na mniejsze, a między nimi sadzić zagajniki, małe lasy, umieszczać w pobliżu małe oczka wodne oraz zbiorniki zatrzymujące wodę po opadach i mogące rozprowadzać ją po terenach uprawnych w czasach suszy. Teraz nie osusza się już bagien i torfowisk – traktuje się je jako rezerwuary wody, które zatrzymują ją na bardzo długi czas.

Także w miastach trzeba pozwolić wodzie wsiąkać w ziemię. Systemy kanalizacyjne odprowadzają bardzo szybko wodę deszczową z terenów miejskich i pogłębiają wysuszanie gleby spowodowane tym, że miasta są znacznie cieplejsze niż tereny wokół nich. Więcej wody wymaga utrzymanie roślinności nie tylko w przydomowych ogródkach, ale też w parkach, na skwerach itp., nie mówiąc już o tym, że bardzo mało wody trafia do podziemnych, naturalnych zbiorników, z których często pobierana jest woda pitna. Warto zbierać deszczówkę, aby wykorzystać ją do podlewania w czasie suszy. Bardzo dobrym pomysłem, prawie bezkosztowym, jest zastosowanie tzw. chłonnej studni w pobliżu rury spustowej odprowadzającej wodę z dachu do kanalizacji miejskiej. Wystarczy wykopać taką „studnię” głębokości 2-3 m, zasypać ją piaskiem, żwirem i drobnymi kamieniami i skierować tam wodę z dachu. Woda będzie spływać przez żwir, wsiąkać w ziemię i zasilać wody gruntowe. Coraz częściej miasta rezygnują z asfaltowania chodników i wykładają je kostką; na pokrycie parkingów stosuje się kratownicę betonową po to, by woda mogła swobodnie wsiąkać i na dłużej zostawać na miejscu.

Musimy, nawet kosztem własnej wygody, doprowadzić do zatrzymania opadów na miejscu – w miastach, na polach, w lasach, w rzekach, ponieważ o ile można żyć bez benzyny, egzotycznych owoców czy nawet prądu, o tyle bez wody jest to zupełnie niemożliwe. Człowiek bez wody umiera w ciągu tygodnia.

2019-10-01 13:55

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jutro to możesz być ty!

Niedziela przemyska 28/2020, str. I

[ TEMATY ]

powódź

woda

Paweł Bugira

Powódź w gminie Bircza

Powódź w gminie Bircza

W ostatnich dniach przez województwo podkarpackie przechodzą potężne ulewy, w wyniku których ucierpiało już wiele osób, domostw, liczne miejscowości, drogi i pola.

Burze największe szkody poczyniły w powiatach łańcuckim, przeworskim, przemyskim, krośnieńskim i rzeszowskim. Najgorsza sytuacja jest w miejscowościach Hadle Szklarskie i Stara Bircza, gdzie ulewa zerwała nawierzchnie dróg krajowych, blisko 100 osób zostało ewakuowanych, całkowicie zalane zostały okoliczne pola i gospodarstwa, a także szkoły, budynki gospodarcze, partery i piwnice w domach mieszkańców. Nurt wody był tak silny, że porywał samochody. Akcję ewakuacyjną wspierają Wojska Obrony Terytorialnej oraz Straż Pożarna.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

W siedzibie MEN przedstawiono szokujący ranking szkół przyjaznych osobom LGBTQ+

2024-04-24 13:58

[ TEMATY ]

LGBT

PAP/Rafał Guz

„Bednarska" - I społeczne liceum ogólnokształcące im. Maharadży Jam Saheba Digvijay Sinhji w Warszawie zostało najwyżej ocenione w najnowszym rankingu szkół przyjaznych osobom LGBTQ+. Ranking przedstawiła Fundacja "GrowSpace" w siedzibie Ministerstwa Edukacji Narodowej.

Ranking w gmachu MEN został zaprezentowany po raz pierwszy.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję