Reklama

Pośpiech - nowa choroba współczesnej cywilizacji

Wszyscy dzisiaj się spieszą, na nic nie mamy czasu. Także ci, którzy nic nie robią. Oni też nie mają czasu. Nie mamy czasu dla innych, dla przyjaciół, znajomych. Spieszymy się tak bardzo, że nie mamy czasu na rozmowę z żoną czy mężem. Nie mamy czasu odwiedzić chorych czy samotnych rodziców. Nie mamy czasu dla Boga. No bo jak go znaleźć, skoro nie mam czasu nawet dla siebie? Nawet jeżeli wyskrobiemy kilka sekund, nasze kontakty bywają często oschłe, oficjalne, wyczuwa się wielki dystans i nerwowość. Dokąd się spieszymy, co takiego ważnego mamy do załatwienia? A może w tym pośpiechu zapomnieliśmy już, dokąd i po co pędzimy?

Niedziela legnicka 19/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przypomina mi się pewien dowcip. Na budowę przyjechała inspekcja budowlana. Jej szef z zadowoleniem zauważył, że pracownicy bardzo żwawo biegają po placu. Jednak ogarnęło go zdziwienie, kiedy zobaczył, że jeden z nich biega tam i z powrotem z pustymi taczkami. Zapytał go więc, dlaczego ma puste taczki? Pracownik odpowiedział: - Panie, taki tu zasuw, że nawet nie ma czasu załadować!
W bezmyślnym pośpiechu upływa nasze życie. Tracimy najcenniejsze chwile. Dopiero kiedy na moment przyjdzie chwila refleksji, łapiemy się na tym, że nic nie osiągnęliśmy, bo nie było czasu, żeby choć jedną rzecz zrobić solidnie. Ale pędzimy dalej, żeby nie myśleć o tym, co tracimy. Kiedyś podczas wizyty kolędowej spotkałem kobietę, która tłumaczyła swoją nieobecność w kościele brakiem czasu. "No, wie ksiądz, jest tyle spraw, tyle pracy w domu, w biurze. Nie mam czasu nawet pomyśleć, a co dopiero pomodlić się lub pójść do kościoła. Ale już niedługo pójdę na emeryturę, wtedy będę miała czas, na pewno nadrobię wszystko". Kolejnej kolędy nie doczekała, nie doczekała też emerytury, zmarła nagle. Nie zdążyła nadrobić straconego czasu.
Cywilizacja techniczna powinna sprawiać, że człowiek powinien mieć więcej czasu dla siebie, dla innych. Wszystkie wynalazki, automatyzacja powinny przyczyniać się do oszczędzania czasu i energii. Okazuje się jednak, że jest wręcz odwrotnie. Pośpiech i zmęczenie to nieodłączne elementy naszej codzienności. Jesteśmy zawsze spóźnieni, więc wszystko musimy robić w biegu. Pędzimy na łeb, na szyję, nie zważając na nic. Ile razy na drodze widziałem kierowców, którzy pędzą, nie zwracając uwagi na znaki drogowe, przepisy, nie mówiąc już o bezpieczeństwie własnym czy innych. Spieszą się, chcą nadrobić spóźnienie. Zapominają przy tym o wielkim niebezpieczeństwie, o tym, że chwila nieuwagi może skończyć wszystko. Dowodem na to są tzw. czarne punkty z podaną liczbą śmiertelnych wypadków.
Paradoksalnym wydaje się fakt, że spieszymy się również wtedy, kiedy chcemy wypocząć. Kiedy rozpoczynają się wakacje czy ferie, rusza kawalkada tysięcy samochodów, autokarów. Każdy chce dotrzeć na miejsce pierwszy. W pośpiechu wybieramy najlepsze miejsca na plaży, spieszymy się, żeby przed innymi dotrzeć na szczyt. Ile przy tym nerwów, wyzwisk, obrażania się. Pośpiech towarzyszy nam nawet wtedy, kiedy nic nie robimy.
Ciągły pośpiech wywołuje stres. Stres to reakcja organizmu na działanie silnych bodźców fizycznych lub psychicznych, mogących doprowadzić do zaburzeń w funkcjonowaniu organizmu, wyczerpania, a nawet chorób psychicznych. Do tego dochodzą nerwice, kłopoty ze snem. To wszystko przenosi się również na nasze życie duchowe, które pod wpływem stresu zamiera. Chodzimy do lekarzy, psychiatrów, psychologów, bierzemy mnóstwo leków uspokajających. Leczymy objawy, ale nie przyczyny. Błędne koło toczy się nadal. Ilu ludzi, których znam, zmieniło się w krótkim czasie nie do poznania. Spotkałem kiedyś w schronisku dla bezdomnych profesora wyższej uczelni, który nie mógł już znieść stresu ciągłej rywalizacji o lepsze stanowisko. Wyszedł pewnego dnia z domu do pracy, ale tam nie dotarł, nie wrócił też do domu. Wsiadł w pierwszy lepszy pociąg i pojechał w nieznane. Ilu ludzi, nie radząc sobie ze stresem, decyduje się na samobójstwo, myśląc, że to zmieni wszystko. Coraz więcej ludzi wykształconych, na dobrych stanowiskach kończy swoje kariery w szpitalach psychiatrycznych.
Pośpiech wkrada się również w nasze życie osobiste i religijne. Rano nie mamy czasu na modlitwę, bo spieszymy się do pracy lub szkoły, bo zaspaliśmy, wieczorem nie modlimy się, bo jesteśmy zmęczeni. W niedzielę na Mszy św. co chwilę patrzymy na zegarek, kiedy to się wreszcie skończy, bo trzeba się spieszyć do domu. Ksiądz spieszy się z odprawianiem Mszy św., bo musi zdążyć na następną. Nie mamy czasu zakochać się, zaangażować w uczucia, bo to pochłania zbyt wiele czasu. Coraz częściej związki między mężczyzną a kobietą są "krótkoterminowe". Wygodniej żyć w związku nieformalnym niż w założyć rodzinę, bo to mniej zobowiązujące. Zamiast rozmowy w cztery oczy, wyślemy SMS-a lub e-maila i mamy wszystko z głowy (ojca, matkę, przyjaciela). Rodzice nie mają czasu dla dzieci, dzieci nie mają czasu dla rodziców. Nawet telewizji nie można pooglądać spokojnie, tylko zmienia się kanały z prędkością światła. Kiedyś przynajmniej były tylko dwa...
Nie mamy czasu pomyśleć o sobie, o swoim życiu. Nawet przy spowiedzi denerwujemy się, kiedy ktoś siedzi w konfesjonale za długo, bo chcielibyśmy to mieć za sobą jak najszybciej. Niektórzy domagają się spowiedzi przez telefon lub internet, bo to zaoszczędziłoby ich cenny czas. Myślimy w pośpiechu, dlatego często myślimy źle, podejmujemy złe decyzje, popełniamy błędy. Niektóre jest później trudno naprawić, są i takie, których naprawić się nie da. Psalmista woła: "Naucz nas liczyć dni nasze, abyśmy zdobyli mądrość serca". Aby zdobyć mądrość, trzeba uważnie żyć, a na to trzeba mieć czas.
Do czego zmierzam? Po pierwsze: uważam, że pośpiech jest głównie problemem psychologicznym. W ten sposób chcemy pokazać jak jesteśmy ważni, nieuchwytni lub rozchwytywani. Chcemy dowartościować samych siebie, pokazując innym, jak mało mamy dla nich czasu. Po drugie: pośpiech rujnuje nasze życie. Brakuje w nim czasu na refleksję, medytację. Brakuje nam przyjaciół, osób zaufanych. Cierpimy na samotność w tłumie. A nie ma chyba nic gorszego, jak świadomość osamotnienia. Po trzecie: pośpiech uniemożliwia nam dostrzeganie tego, co się dzieje w świecie, dostrzeganie piękna, dobra. Uniemożliwia również dostrzeżenie obecności Boga w naszym życiu. Bo "Bóg przemawia do nas w ciszy naszego serca" - mawiała Matka Teresa z Kalkuty. A na ciszę nie mamy czasu, ona wręcz przeszkadza. Nie potrafimy jej znieść. Po czwarte: nasz sposób myślenia i podejmowania decyzji jest jak jazda na autostradzie, zawsze przed siebie, jak najszybciej, bez możliwości zawrócenia, zawsze do przodu. Jednak przychodzą momenty, kiedy nasze myśli burzą się, ale wolimy od tego uciekać, nie budzić sumienia.
Nasze życie podporządkowane jest ekonomii i jej prawom. Staliśmy się niewolnikami czasu. Czy jesteśmy zadowoleni z takiego życia? Większość powie, że nie. Co zatem zrobić, żeby było inaczej? Może to, co Bóg ma nam do zaproponowania, jest dla nas jedynym wyjściem? Myśleć o świecie, czynić go sobie poddanym, ale nie zapominać o tym, który Go stworzył i nie zapominać o sobie i innych. Jeżeli chcemy Go poznać i zrozumieć siebie, zapamiętajmy słowa Tomasza Mertona: "Milczenie lasu, pokój wczesnego poranka, wiatr poruszający wierzchołkami drzew, samotność i izolacja domu Bożego: wszystko to jest dobre, gdyż w ciszy, a nie w hałasie, w samotności, a nie w tłumie Bóg lubi objawiać się człowiekowi". Znajdźmy na to czas, wtedy zrozumiemy siebie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zwykła uczciwość

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 3

[ TEMATY ]

Ks. Jarosław Grabowski

Piotr Dłubak

Ks. Jarosław Grabowski

Ks. Jarosław Grabowski

Duchowni są dziś światu w dwójnasób potrzebni. Bo ludzie stają się coraz bardziej obojętni na sprawy Boże.

Przyznam się, że coraz częściej w mojej refleksji dotyczącej kapłaństwa pojawia się gniewna irytacja. Pytam siebie: jak długo jeszcze mamy czuć się winni, bo jakaś niewielka liczba księży dopuściła się przestępstwa? Większość z nas nie tylko absolutnie nie akceptuje ich zachowań, ale też zwyczajnie cierpi na widok współbraci, którzy prowadzą podwójne życie i tym samym zdradzają swoje powołanie. Tylko czy z powodu grzechów jednostek wolno nakazywać reszcie milczenie? Mamy zaprzestać nazywania rzeczy w ewangelicznym stylu: tak, tak; nie, nie, z obawy, że komuś może się to nie spodobać? Przestać działać, by się nie narazić? Wiem, że wielu z nas, księży, stawia sobie dziś podobne pytania. To stanie pod pręgierzem za nie swoje winy jest na dłuższą metę nie do wytrzymania. Dobrze ujął to bp Edward Dajczak, który w rozmowie z red. Katarzyną Woynarowską mówi o przyczynach zmasowanej krytyki duchowieństwa, ale i o konieczności zmian w formacji przyszłych kapłanów, w relacjach między biskupami a księżmi i między księżmi a wiernymi świeckimi. „Wiele rzeczy wymaga teraz korekty” – przyznaje bp Dajczak (s. 10-13).

CZYTAJ DALEJ

Konkurs fotograficzny na jubileusz 900-lecia

2024-04-24 19:00

[ TEMATY ]

konkurs fotograficzny

diecezja lubuska

Bożena Sztajner/Niedziela

Do końca sierpnia 2024 trwa konkurs fotograficzny z okazji jubileuszu 900-lecia utworzenia diecezji lubuskiej. Czekają atrakcyjne nagrody.

Konkurs jest przeznaczony zarówno dla fotografów amatorów, jak i profesjonalistów z wszystkich parafii naszej diecezji. Jego celem jest uwiecznienie śladów materialnych pozostałych po dawnej diecezji lubuskiej, która istniała od 1124 roku do II połowy XVI wieku.

CZYTAJ DALEJ

Bp Milewski: nie możemy ustawać w głoszeniu Ewangelii

2024-04-25 19:23

[ TEMATY ]

Ewangelia

bp Mirosław Milewski

Karol Porwich/Niedziela

Wielu powie, że głoszenie Ewangelii to niemożliwe zadanie. Trzeba nam jednak ją głosić i się nie zniechęcać, choć przeszkód i problemów tak dużo - uważał bp Mirosław Milewski w Nasielsku w diecezji płockiej, w święto św. Marka Ewangelisty. Zachęcił także wiernych, aby „pozostawali wierni sobie i wierni Bogu”.

W święto św. Marka Ewangelisty, ucznia Pana Jezusa, towarzysza św. Piotra i św. Pawła, apostoła - misjonarza, bp Milewski stwierdził, że dzięki jego Ewangelii poznajemy czyny miłości Boga wobec ludzkości. Naoczny świadek życia Jezusa swoją księgę zaadresował do ludzi do środowiska chrześcijan, którzy nie urodzili się Żydami. Symbolem ewangelisty stał się skrzydlaty lew, zwierzę symbolizujące potęgę i działanie, moc i odwagę, siłę ducha.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję