Trwać w Chrystusie - to zadanie na dzisiaj i na jutro. Trwanie w Chrystusie to życiowa konieczność. Kto zlekceważy to zadanie, skazany zostaje na śmierć. Umiera ten, kto przestaje oddychać.
Umiera również ten, kto przez grzech odłącza się od Chrystusa. Pierwsza śmierć jest śmiercią fizyczną, druga - duchową. Pozornie ta pierwsza jest gorsza, bo kończy nasze trwanie w doczesności - nie
zamyka jednak drzwi do wieczności. Druga jest śmiercią na zawsze; jest bezpowrotnym końcem życia.
Życie w wieczności to daleka perspektywa, która dla młodego człowieka może wydawać się abstrakcją. Ale owoc trwania w Chrystusie nie odnosi się tylko do wieczności. Dotyczy również teraźniejszości.
Jezus obiecuje tym, którzy żyją Jego życiem, szczególny posłuch u Ojca: "Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni"
(J 15, 7).
Na czym ma polegać owo trwanie w Chrystusie? Odpowiedź daje nam św. Jan w Pierwszym Liście. Trwanie w Jezusie, to zachowywanie przykazań (1J 3, 24), z których najważniejszym jest
miłość Boga i bliźniego. Sprawdzianem miłości Boga jest miłość do brata: "Jeśliby ktoś mówił: «Miłuję Boga», a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego,
którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi" (1J 4, 20). Podstawowym więc owocem życia w Jezusie Chrystusie ma być miłość do braci.
Zadanie trwania w Jezusie nie jest łatwe, biorąc pod uwagę, że w gronie "braci" znajdują się również nasi wrogowie. Można kochać rodziców, dzieci, żonę, męża, rodzeństwo, przyjaciół, ale
miłość nieprzyjaciół zdecydowanie nas przerasta. Gdy tymczasem Jezus jasno i zdecydowanie mówi w kazaniu na Górze: "Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was
prześladują, abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie" (Mt 5, 44-45b). Musimy zatem przejść ponad wszelkimi uprzedzeniami i podziałami. Trzeba Chrystusowego spojrzenia, które
za zasłoną zła potrafi dostrzec dobro w człowieku, aby w pełni przyjąć dar Bożego Miłosierdzia.
Jezus porównuje siebie i nas do krzewu winnego. On jest krzewem winnym - my latoroślami. Ten, kto zajmował się pielęgnacją winorośli wie, że trzeba usunąć wiele gałęzi, aby mógł zrodzić się dobry
i piękny owoc. Ogrodnik dokonuje selekcji. Odcina te pędy, które na pewno nie zaowocują, jak również i te, które są słabe i będą przeszkadzać rozwijać się mocnym. Odcięte gałązki są zbierane
i palone, by nie przeszkadzały zbierającym owoce. Zadanie ogrodnika może wydawać się brutalne, ale przecież konieczne dla właściwego rozwoju krzewów i owoców.
Powyższe prawo, mające zastosowanie w przyrodzie, odnosi się też do wspólnoty Kościoła, do którego wszczepieni zostaliśmy przez chrzest. Ogrodnikiem, który troszczy się o krzew winny jest
Bóg Ojciec. Odcina latorośle, które nie dają nadziei na owoc, stwarzając w ten sposób szansę pozostałym.
Bóg jest Miłością, jest większy od naszego serca (J 3, 20b). Daje szansę każdemu, w kim jest choćby promyczek dobra i miłości. Niestety, wielu ludzi gardzi miłością Bożą. Wielu mówi "nie"
wobec kolejnych znaków, poprzez które Bóg chce do nas przemówić. Odcięcie, czyli wyłączenie ze wspólnoty, jaką jest Kościół, to tylko konsekwencja naszych wyborów. Bóg sam nie odcina, nie wyłącza
nas z Kościoła. My sami jesteśmy wykonawcami wyroku. Czy owo "odcięcie" jest bezpowrotne? Czy wyłączeni ze wspólnoty Kościoła mają szansę do niego powrócić?
Odpowiedź jest pozytywna, pod warunkiem, że człowiek odwróci się od grzechu. Deską ratunku jest sakrament pokuty i pojednania. Bóg, przez pośrednictwo kapłana, odpuszcza grzechy i na nowo
"wszczepia" człowieka w krzew winny - włącza do wspólnoty Kościoła. Każdy więc ma szansę wrócić, dopóki żyje. Nawet największy grzesznik może prosić o miłosierdzie.
Właśnie o tym czytaliśmy w dzisiejszym pierwszym czytaniu z Dziejów Apostolskich. Szaweł - późniejszy Paweł, Apostoł Jezusa Chrystusa, pierwszy ze świętych - także wyrządził wiele
zła. Walczył z Chrystusem, prześladując tych, którzy głosili Jego naukę: "Szaweł ciągle siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich" (Dz 9, 1). Szaweł otrzymał szansę, ponieważ Bóg
kocha każdego człowieka i chce go zbawić. Jego miłość przemienia i oczyszcza. Tak przemieniony i oczyszczony został Szaweł. Tak przemieniony będzie każdy, kto uwierzy w Jezusa - naszego
Zbawiciela.
Ale bezinteresowna miłość nie jest łatwa. Współczesny człowiek musi najpierw przeliczyć, czy to mu się opłaci, sprawdzić, co z tego będzie miał. Składając komuś dar, spodziewa się wdzięczności
- nawet chce otrzymać więcej niż ofiarował. Bezinteresowność jest wyśmiewana, wręcz nazywana naiwnością.
Szansą dla nas jest więc wiara w Boga, który pragnie naszego zbawienia i wszczepienia na nowo w Mistyczne Ciało Chrystusa. Jeśli uwierzymy w bezinteresowną miłość Boga, łatwiej
nam będzie pokochać brata, który nas zranił. Nie będziemy przeliczać, czy warto kochać Tego, który nie może nam dać nic w zamian - a to jest podstawowy warunek łączności z Jezusem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu