Reklama

"Trzeba zjednoczyć swoje siły w trosce o zbawienie człowieka"

8 czerwca uroczystościom Święta Eucharystii w Łodzi będzie przewodniczyć przybyły na zaproszenie abp. Władysława Ziółka ordynariusz i metropolita moskiewski - abp Tadeusz Kondrusiewicz. Do naszego Dostojnego Gościa pytania w imieniu redakcji i Czytelników "Niedzieli Łódzkiej" skierował ks. Waldemar Kulbat.

Niedziela łódzka 22/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Waldemar Kulbat: - Jak przedstawia się droga życiowa Księdza Arcybiskupa, która doprowadziła Waszą Ekscelencję na stolicę moskiewskiej Metropolii?

Abp Tadeusz Kondrusiewicz: - Pochodzę z Białorusi. Po ukończeniu szkoły średniej rozpocząłem studia w Grodnie, na Fakultecie Fizyki i Matematyki. Po roku nauki musiałem jednak opuścić Instytut. Nie zostałem wyrzucony, uczyłem się dobrze. W gazetach rozpoczęły się ostre nagonki na wierzących. Prasa bezwzględnie poddawała w wątpliwość sens kształcenia nauczycieli będących ludźmi wierzącymi, którzy w przyszłości mieliby wychowywać młodzież komunistyczną. Nie może być nauczycielem ten, kto regularnie uczęszcza do kościoła i jest wierzący - pisano.
Następnie, jako pracownik fizyczny, pracowałem rok w Instytucie Projektowo-Budowlanym w Grodnie.
W 1964 r. wyjechałem do Leningradu i rozpocząłem naukę w Leningradzkim Instytucie Politechnicznym na Fakultecie Budowy Maszyn Energetycznych. W ogromnym, wielomilionowym mieście wierzącemu było znacznie łatwiej. Zresztą w Leningradzie (obecnie Sankt Petersburgu) panuje zupełnie inna atmosfera. Jest to miasto bardziej otwarte i tolerancyjne.
Studia ukończyłem w 1970 r., otrzymując dyplom inżyniera-mechanika ze specjalnością urządzenia hydrauliczne i środki automatyki. W latach 1970-76 pracowałem jako inżynier w wileńskiej fabryce szlifierek, najpierw na wydziale montażowym, następnie w biurze konstrukcyjnym. W składzie zespołu inżynierów posiadam patent na wynalazek: specjalna wysokoprecyzyjna szybkościowa szlifierka dla Wołżskiej Fabryki Samochodów Osobowych.
W 1976 r. wstąpiłem do Wyższego Seminarium Duchownego w Kownie (Litwa), które ukończyłem w 1981 r. Droga do kapłaństwa nie była lekka. Od dzieciństwa marzyłem o służeniu Bogu i ludziom. W pewnym sensie mogłem to realizować, będąc inżynierem. Jednak pracując w Wilnie, coraz częściej nurtowała mnie myśl o powołaniu. Wielki wpływ wywarli na mnie nieliczni, pracujący na Białorusi księża, których było coraz mniej. Ale najwięcej zawdzięczam mojej Mamie. O ile Ojciec od czasu do czasu coś mówił o Seminarium, to Mama nigdy. Pewnego razu, kiedy na niedzielę przyjechałem z Wilna do Grodna, wziąłem modlitewnik i poszedłem do kościoła. Wszystkie modlitewniki były jednakowe (ciocia z Polski przywiozła). Dopiero w kościele zorientowałem się, że był to modlitewnik Mamy. Znalazłem w nim obrazek z modlitwą Matki o powołanie kapłańskie dla syna. Byłem tym mocno przejęty - Mama, która nigdy nic nie mówiła, modliła się o moje powołanie. Sam też modliłem się dużo, prosząc Boga, abym poznał swoją drogę. I pewnego razu wyszedłem z Kaplicy Ostrobramskiej w Wilnie z postanowieniem: "Pójdę do seminarium".
Święcenia kapłańskie otrzymałem 31 maja 1981 r. w katedrze w Kownie z rąk bp. Ludasa Pavilionisa. W latach 1981-86 pracowałem jako wikariusz w kościele św. Teresy i w słynącej łaskami kaplicy Matki Bożej Miłosierdzia w Ostrej Bramie w Wilnie; od 1986 do 1987 r. pracowałem jako wikariusz parafii Matki Bożej Szkaplerznej w Druskiennikach; w latach 1987-88 jako wikariusz parafii Świętego Ducha w Wilnie; 13 lutego 1988 r. zostałem mianowany proboszczem parafii Matki Bożej Anielskiej w Grodnie, gdzie w latach międzywojennych pracował św. Maksymilian Maria Kolbe. W tym czasie obsługiwałem także kościół św. Franciszka Ksawerego, który do tej pory przez 28 lat był bez stałego kapłana i utrzymywany przez samych wiernych.
W 1985 r. na Fakultecie Teologicznym w Kownie napisałem pracę na temat "Nauka o Kościele w Konstytucji dogmatycznej Lumen Gentium" i otrzymałem stopień licencjata świętej teologii. W 1988 r. tamże obroniłem pracę doktorską w zakresie teologii na temat "Pogłębienie nauki o Kościele w pracach i dokumentach Soboru Watykańskiego II".
25 lipca 1989 r. Ojciec Święty Jan Paweł II mianował mnie biskupem tytularnym Hippono Zarytskim, Administratorem Apostolskim Diecezji Mińskiej dla katolików Białorusi. Konsekrowany zostałem 20 października 1989 r. w Bazylice św. Piotra w Rzymie przez Ojca Świętego Jana Pawła II. Motto mojej pasterskiej posługi brzmi: Quis ut Deus ("Któż jak Bóg").
W czasie mojej biskupiej służby na Białorusi zostało założone w Grodnie Wyższe Seminarium Duchowne, w którym obecnie studiuje ok. 80 kleryków. W tym też czasie zostało otwartych 95 nowych kościołów, które wcześniej były wykorzystywane dla innych celów. Ogólna liczba czynnych kościołów zwiększyła się więc do ok. 225. Zostało również wydanych 100 tys. egzemplarzy Ordo Missae w języku białoruskim i 3 rodzaje katechizmu w języku białoruskim, w ogólnej liczbie 95 tys. egz. Udało się również uzyskać od władz państwowych pozwolenie na oficjalny przyjazd 50 księży z Polski, co otworzyło drogę księżom z zagranicy do byłego Związku Radzieckiego.
13 kwietnia 1991 r. Ojciec Święty z Białorusi posłał mnie do Moskwy, mianując administratorem apostolskim dla katolików europejskiej części Rosji.
W chwili rozpoczęcia posługi arcybiskupiej w Rosji na ogromnym obszarze 4 mln km2 było zarejestrowanych 6 parafii i pracowało 6 kapłanów, z których dwóch miało ponad 80 lat; otwarte były tylko 2 kościoły i 2 kaplice. 31 lipca 1991 r. Administratura Apostolska została oficjalnie zarejestrowana w Ministerstwie Sprawiedliwości Rosji, co dało jej osobowość prawną. Rozpoczęła się rejestracja parafii i innych organizacji kościelnych.
23 listopada 1999 r., w konsekwencji podziału Administratury, zostałem mianowany administratorem apostolskim dla katolików obrządku łacińskiego Północno-Europejskiej części Rosji.
W lutym 1999 r. zostałem wybrany przewodniczącym nowo powstałej Konferencji Biskupów Katolickich Rosji. W styczniu 2002 r. ponownie powierzono mi to stanowisko.
11 lutego 2002 r. Ojciec Święty Jan Paweł II podniósł do godności diecezji administratury apostolskie w Rosji i ustanowił metropolię. W związku z tym zostałem mianowany metropolitą i ordynariuszem archidiecezji Matki Bożej w Moskwie.

- Jak przedstawia się obecnie sytuacja w dziedzinie wzajemnych relacji między katolikami a prawosławnymi w Rosji?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Problem relacji z Kościołem prawosławnym istnieje od zawsze, ale w ciągu ostatnich 12 lat rzeczywiście stał się bardzo poważny.
W 1991 r. Moskiewski Patriarchat zareagował bardzo ostro na nominację nowych biskupów w Rosji, oskarżając Kościół katolicki o prozelityzm i inwazję na tzw. tereny kanoniczne Moskiewskiego Patriarchatu. Ten sam zarzut pojawiać się będzie stale. Stale też wysuwanym argumentem uniemożliwiającym postęp dialogu jest problem zachodniej Ukrainy. My żyjemy i pracujemy w zupełnie innym kraju, ale ten problem dotyka i Rosji.
Tereny kanoniczne - jaka jest podstawa teologiczna do takiego tytułu? Znam ludzi nawet z innych patriarchatów, którzy po prostu się z tego śmieją. Struktury Kościoła katolickiego w Rosji istnieją od XIII w. Przychodzimy do tych, którzy są katolikami lub z własnego wyboru chcą nimi być. I tutaj jest cały problem. Według doktryny Moskiewskiego Patriarchatu, być Rosjaninem jest jednoznaczne z byciem prawosławnym. Nawet nieochrzczony to już potencjalny prawosławny. O tym mówi się publicznie w środkach masowego przekazu. My zaś, zgodnie z nauką Kościoła katolickiego, mówimy, że wolność sumienia opiera się na uznaniu godności osoby ludzkiej. Trzeba pozostawić człowiekowi wolność wyboru. I jeżeli tenże Rosjanin przychodzi do nas i chce zostać katolikiem, pojawia się problem, a nas oskarża się o prozelityzm.
Ustanowienie regularnych diecezji w miejsce dotychczasowych administratur apostolskich 11 lutego 2002 r. spotkało się również z ostrym sprzeciwem ze strony Patriarchatu Moskiewskiego, który ogłosił obszerny dokument zatytułowany Katolicki prozelityzm wśród prawosławnej ludności Rosji, gdzie powtarzane są zarzuty o prozelityzmie wyrażającym się w istnieniu różnych struktur organizacyjnych Kościoła katolickiego na terenie Rosji, jak również działalności na tym obszarze katolickich zakonów i zgromadzeń zakonnych. Trudno się zgodzić z zarzutami, jeżeli np. słowo "misjonarze" lub "misjonarki", które jest w tytule zgromadzenia, automatycznie powoduje oskarżenie o prozelityzm.

- Czy katolicy żyjący w Rosji mogą brać przykład i czerpać natchnienie z postawy prawosławnych? Czy prawosławni mogliby się czegoś nauczyć od katolików?

- Przede wszystkim trzeba pamiętać, że Kościół prawosławny jest Kościołem męczenników, który bardzo ucierpiał w latach prześladowań. Wierzę, że ofiara ta przyniesie obiecane przez Chrystusa owoce (krew męczenników jest nasieniem chrześcijan). Lata prześladowań, choć tragiczne, łączyły w wyznawaniu tej samej wiary. Wierni Kościoła katolickiego również cierpieli bardzo za wierność Chrystusowi, dlatego tzw. kanoniczne tereny Kościoła prawosławnego są też zroszone krwią katolików i ich świadectwem. Ofiara ta również ma prawo wydać swoje owoce.
Liturgia Kościoła prawosławnego jest ogromnym bogactwem i ma wiele do zaofiarowania nam, katolikom. Idea kolegialności, tzw. sobornosti; historia monastycyzmu prawosławnego i tzw. starczestwo, a także bardzo szeroko rozwinięty kult ikony - to tylko niektóre elementy życia tego Kościoła, które mogą być bardzo pożyteczne dla nas.
Czego prawosławni mogliby się nauczyć od katolików? Przede wszystkim otwarcia się na świat i jego problemy, na głoszenie mu Dobrej Nowiny, na zastosowanie w życiu dorobku Kościoła w dziedzinie nauki społecznej.
Dobrze byłoby, gdyby przestano nas uważać za "konkurentów" w głoszeniu Słowa Bożego. Raczej trzeba zjednoczyć swoje siły w trosce o zbawienie człowieka i o religijną tolerancję. Nikt na zachodzie Europy nie protestuje wobec planów ustanowienia tam prawosławnej metropolii, natomiast obraz Kościoła katolickiego w Rosji, jaki pragną nam narzucić, jest bardzo dziwny: nie powinien mieć normalnych, określonych prawem kanonicznym struktur, życia zakonnego, głosić Ewangelii, prowadzić działalności charytatywnej, mieć rosyjskich księży i rosyjskich wiernych.
Wobec wezwań współczesnego świata, potrzeb i zagrożeń czyhających na współczesnego człowieka takie nieporozumienia nie dają światu oczekiwanego świadectwa, niepotrzebnie angażują i zużywają siły, które należałoby wykorzystać dla głoszenia Ewangelii. Tracą na tym przede wszystkim wierni.

Reklama

- Czy Ksiądz Arcybiskup jest przekonany, że relacje katolików i prawosławnych w Rosji ułożą się w końcu prawidłowo?

- Z natury jestem niepoprawnym optymistą. Głęboko wierzę, że wcześniej czy później to się stanie. Na razie nikt jeszcze nie przedstawił alternatywy dla dialogu. Europa jednoczy się wokół bezdusznego euro, a my - chrześcijanie - wciąż jeszcze jesteśmy podzieleni. Jest to największy skandal. Tym czasem wołanie Chrystusa: "Aby wszyscy stanowili jedno", jest zadaniem i dla nas, ludzi już XXI w. Świat potrzebuje naszego wspólnego świadectwa i dlatego jesteśmy "skazani" na dialog.

- Bardzo dziękuję Księdzu Arcybiskupowi za rozmowę. W imieniu naszych Czytelników życzę jak najwięcej światła i łaski Bożej.

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Franciszek: cnoty teologalne pozwalają nam działać jako dzieci Boże

2024-04-24 10:07

[ TEMATY ]

papież

papież Franciszek

PAP/EPA/GIUSEPPE LAMI

O znaczeniu cnót teologalnych: wiary, nadziei i miłości w życiu moralnym chrześcijanina mówił dziś Ojciec Święty podczas audiencji ogólnej. Zaznaczył, że pozwalają nam one działać jako dzieci Boże.

Na wstępie papież przypomniał, że każdy człowiek jest zdolny do poszukiwania dobra, jednakże chrześcijanin otrzymuje szczególną pomoc Ducha Świętego, jaką są wspomniane cnoty teologalne. Cytując Katechizm Kościoła Katolickiego Franciszek podkreślił, że „są one wszczepione przez Boga w dusze wiernych, by uzdolnić ich do działania jako dzieci Boże i do zasługiwania na życie wieczne” (n. 1813).Dodał, iż wielkim darem cnót teologalnych jest egzystencja przeżywana w Duchu Świętym. Są one wielkim antidotum na samowystarczalność i zarozumiałość, czy pokusę wywyższania samych siebie, obracania się wokół swego „ja”.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Co nam w duszy gra

2024-04-24 15:28

Mateusz Góra

    W parafii Matki Bożej Częstochowskiej na osiedlu Szklane Domy w Krakowie można było posłuchać koncertu muzyki gospel.

    Koncert był zwieńczeniem weekendowych warsztatów, podczas których uczestnicy doskonalili lub nawet poznawali tę muzykę. Warsztaty gospelowe to już tradycja od 10 lat. Organizowane są przez Młodzieżowy Dom Kultury Fort 49 „Krzesławice” w Krakowie. Ich charakterystycznym znakiem jest to, że są to warsztaty międzypokoleniowe, w których biorą udział dzieci, młodzież, a także dorośli i seniorzy. – Muzyka gospel mówi o wewnętrznych przeżyciach związanych z naszą wiara. Znajdziemy w niej szeroki wachlarz gatunków muzycznych, z których gospel chętnie czerpie. Poza tym aspektem muzycznym, najważniejszą warstwą muzyki gospel jest warstwa duchowa. W naszych warsztatach biorą udział amatorzy, którzy z jednej strony mogą zrozumieć swoje niedoskonałości w śpiewaniu, a jednocześnie przeżyć duchowo coś wyjątkowego, czego zawodowcy mogą już nie doznawać, ponieważ w ich śpiew wkrada się rutyna – mówi Szymon Markiewicz, organizator i koordynator warsztatów. W tym roku uczestników szkolił Norris Garner ze Stanów Zjednoczonych – kompozytor i dyrygent muzyki gospel.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję