Mateusz Wyrwich: Kiedy obserwuję wojnę na Ukrainie, odnoszę wrażenie, że dwa państwa prowadzą tam działania wojenne: Rosja i... Niemcy. Niemcy sądziły, że Rosja poradzi sobie z Ukrainą w kilka dni. Potem wejdą tam z własnymi firmami i będą odbudowywać ukraińską gospodarkę. Tak się jednak nie stało...
Bogdan Musiał: Teza, że to Niemcy i Rosja prowadzą wojnę, jest jednak pewnym skrótem myślowym. Choć niewykluczone, że swego czasu niemiecki rząd zaakceptował – nie wiem zresztą, czy nie przez jakieś tajne umowy – strefę wpływów Kremla, a więc podział Europy na tę wschodnią, niegdyś wchodzącą w skład ZSRR, i zachodnią. Niewątpliwie między Berlinem a Moskwą powstał sojusz energetyczny, a co za tym idzie – geopolityczny. Nie można bowiem oddzielić energetyki od geopolityki, a w rosyjskim rozumieniu – polityki energetycznej i wojny. To się przenika i jest jakby esencją Kremla. Rosjanie chcą mieć wpływ na politykę europejską i światową, więc dążą do tego, by odbudować rosyjskie imperium. Energetyka jest narzędziem służącym do odbudowania imperium – czy to postsowieckiego, carskiego, czy rosyjskiego. I Niemcy to zaakceptowały z podobnych powodów, w sumie imperialnych. Z tym że te niemieckie zakusy mają charakter nie terytorialny, a gospodarczy.