Reklama

Turystyka

Zaginiony świat Tepui

Wypromowane przez sir Artura Conan Doyle’a tajemnicze wenezuelskie góry stołowe, symbol świata endemicznego, czekają jeszcze na odkrywców.

Niedziela Ogólnopolska 26/2022, str. 38-40

[ TEMATY ]

podróże

Archiwum autora

Góra stołowa Roraima na granicy Wenezueli, Gujany i Brazylii

Góra stołowa Roraima na granicy Wenezueli, Gujany i Brazylii

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wszystko zaczęło się prawie dwa stulecia temu, kiedy bracia Robert i Richard Schomburgkowie, Niemcy, zaintrygowani mitem skarbów, dotarli na pofałdowany płaskowyż Wielkiej Sawanny na południu Wenezueli. U podnóża pokrytej kwarcem góry Roraima utwierdzili się w przekonaniu, że jest to właśnie słynna pokryta diamentami Kryształowa Góra, ale z powodu ogromnych trudności wspinaczki oraz wrogości tubylców nie byli w stanie wejść na jej skraj. Tajemnicza, o zupełnie płaskim wierzchołku góra, nazywana przez tubylców tepui – szczytem bogów, została zdobyta w 1884 r. przez ekspedycję Everarda im Thurna i Harry’ego I. Perkinsa, subwencjonowanych przez Royal Geographical Society. Przekreśliła ona wszelkie fantastyczne wizje złota czy szlachetnych kamieni, ale odkryła unikalną skarbnicę różnorodności biologicznej i zidentyfikowała mnóstwo gatunków osobliwych form świata roślinnego i zwierzęcego niespotykanych gdzie indziej.

Do szczególnego rozgłosu tepui Roraima przyczynił się sir Conan Doyle swoją przygodową opowieścią pod frapującym tytułem Zaginiony świat, której główny bohater, prof. Challenger, staje oko w oko z przedpotopowymi dinozaurami. Ona z kolei stała się pierwowzorem filmu Park Jurajski Stevena Spielberga.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W 1912 r. twórca literackiej postaci Sherlocka Holmesa napisał: „Istnieją miejsca na świecie, które zostały takimi, jak wyglądała Ziemia w pradawnej epoce. Dociera się tam po długich dniach uciążliwych wędrówek, przemierzając gęstwiny dziewiczych puszcz, żeglując po niespokojnych rzekach, nie zaznaczonych na żadnej mapie. Aż w pewnym momencie na horyzoncie zarysowuje się ogromny masyw skalny koloru płonącej czerwieni. Cylindryczna góra o gładkich ścianach, perfekcyjnie strzelistych, jest niedosiężna. Ewolucja istot prehistorycznych na tym olbrzymim płaskowyżu, z wierzchołkiem o przedziwnym skalistym obrysie, została całkowicie zatrzymana. W górnych częściach wciąż żyją gigantyczne i monstrualne zwierzęta, które należą do zamierzchłych czasów naszej planety”.

Reklama

Gdy jadę wijącym się transamazońskim traktem łączącym Wenezuelę z Brazylią, przecinam bezkresne zielone wzgórza Wielkiej Sawanny, dostrzegam na horyzoncie górujące nad krajobrazem majestatyczne formacje. Wyglądają niczym fortece otoczone niezmierzonymi murami i z każdym kilometrem stają się bardziej czytelne, by wznoszące się stromo z tropikalnej sawanny ściany masywnych monolitów zaczęły na tle lazurowego nieba połyskiwać migotliwie w promieniach zachodzącego słońca. Za chwilę przysłania je gęsty całun kotłujących się śnieżnobiałych, kłębiastych obłoków, spośród których wyłaniają się płaskie rubieże, sprawiające wrażenie, jakby były ścięte jakąś cyklopową piłą. Trudno o bardziej sugestywny i magiczny obraz. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek widziałem miejsce tak przesiąknięte magią obcości.

Tych tepui jest ok. setki i tylko nieliczne zostały dotknięte stopą białego człowieka. Nie zapuszczali się też nigdy na skalne oazy przesądni tubylcy Pemon, bo jak głosi legenda, kraina ta jest gniazdem rodzinnym ducha Ruin, matki ludzkości. Nawet desperackie wyprawy hiszpańskich konkwistadorów, którzy poszukiwali w dorzeczu Orinoko niezmierzonego bogactwa Eldorado, nie spenetrowały tego regionu.

Właśnie wspinam się błotnistą i śliską, ze względu na częste deszcze, ścieżką. Podczas 2-dniowego forsownego marszu będą mi nieustannie towarzyszyć trzy widoki: wąskiej, a przy tym stromej dróżki, leżącej na dole tropikalnej niziny i sylwetki oddzielonego wypełnioną oparami mgieł gardzielą monumentalnego masywu Kukenán.

Altymetr pokazuje wysokość 2810 m n.p.m. Poruszanie się po poszarpanym i zdeformowanym terenie jest nie tylko utrudnione, ale i niebezpieczne. Z uwagi na grietas, głębokie niedostępne rozpadliny i uskoki, pokonanie 100 m w linii prostej wymaga często przejścia 1 km.

Reklama

Pogoda nie rozpieszcza. Kiedy pojawia się porywisty wiatr, przenikliwe zimno zmusza do włożenia dodatkowego odzienia. Po chwili, nieoczekiwanie, przebijają się skwarne promienie słońca i trzeba zdjąć kurtkę. A po kwadransie, podczas którego intensywny blask kłuje w oczy, nadciąga mżawka, która przechodzi w ulewę z piorunami. W ciągu roku notuje się tu niebywałą, bo dochodzącą do 4 tys. mm, ilość opadów. Niedaleko stąd leży Auyan-Tepui, naturalny cud świata, czyli najwyższy wodospad świata: Salto Angel, spadający z wysokości niemalże kilometra. Deszcz nie trwa długo, w końcu powracają opary, przez które nieśmiało próbuje przenikać słońce, a które mogą doprowadzić do oparzeń skóry. Na szczęście zabezpieczyłem się kremem ochronnym.

Pomiędzy zwałami zdradzieckich skał co raz ukazują się miniaturowe oazy roślin o niesłychanych barwach i kształtach. Fotografuję na tle surowego krajobrazu, podkreślonego przez wszechobecną czerń, rdzawego koloru karłowate drzewka Bonnetia roraimae. Obok odkrywam niezwykle kolorową kolonię Eliaphora nutans, mięsożerną roślinę żywiącą się drobnymi insektami nierozważnie zabłąkanymi do wnętrza jej kielicha. Po chwili rzuca się w oczy kwitnący na żółto, mięsisty Stegolepis guianensis, dalej – podobny do różyczki górskiej Orectanthe sceptrum i różowawy Befaria im thurnii. W jednym z uskoków, w cieniu wielkiego kamienia, gdzie okolica jest bardziej wilgotna, pomiędzy delikatnym kobiercem mchów rozkwitła Schefflera rugosa. Trochę dalej, na dnie głębokiego kanionu, rośnie bujny zagajnik dużych paproci Lomarie schomburgkii, przywodzący na myśl archaiczną scenerię prakontynentu Gondwana sprzed 120 mln lat. Napotykam insekty i malutką czarną ropuchę Oreophrynella quelchii, która, w przeciwieństwie do swoich kuzynów, nie potrafi skakać.

W otoczeniu matowej, szaroczarnej powierzchni zachwycają figury skalne o fantasmagorycznych kształtach wymodelowanych przez erozję w prekambryjskim piaskowcu kwarcowym. Niektóre z nich przywołują na myśl rozrosłe sylwetki ludzi, inne, pełne ekspresji figury mają coś z monstrualnych potworów z zamierzchłych epok. Paleontolog rozpoznałby sylwetkę naturalnej wielkości dinozaura z odmiany Brachiosaurus, z charakterystycznym długim ogonem. Nieopodal widać jeszcze jednego, pełnego grozy jaszczura z rozbudowanym grzbietem. Nieustannie przepływające mgły potęgują atmosferę niesamowitości w odległym prehistorycznym świecie. Można odnieść wrażenie, że te zadziwiające, skamieniałe stwory mogą się w każdej chwili ocknąć z głębokiego snu. Podziwiam najbardziej zagadkowy krajobraz, na który natknąłem się w moich wieloletnich wędrówkach. Oderwany od cywilizacji doznaję autentycznych emocji, kolejny raz w życiu korzystam z przywileju, którego niewielu dostąpiło.

Reklama

Na prawie skrajnie niedostępnych szczytach tepui, podobnie jak na niektórych położonych daleko od kontynentu wyspach, ewolucja każdego gatunku zwierzęcego i roślinnego przebiegała w swoim własnym rytmie. Tu imponujące ściany uniemożliwiały większości odmian i zarodników okolicznej flory dosięgnięcie wierzchołków. Stan pełnej izolacji podtrzymuje także zdecydowana różnica klimatu pomiędzy podnóżem o gęstej roślinności a grzbietem, gdzie nocą temperatura spada do prawie 0°C. Połowa prymitywnych i gdzie indziej już do cna zaginionych rodzajów to endemity, niewystępujące w żadnym innym miejscu na Ziemi. Każdy tepui to mały mikrokosmos, ma własną specyfikę i jest światem w sobie, przekonującym dowodem możliwości ewolucyjnych.

Tutejsze góry stołowe to wciąż ziemia obiecana przyrodników, wcale nie mniej intrygująca od wysp Galapagos – symbolu świata endemicznego, klucza ewolucji. Każda wyprawa naukowa odkrywa tutaj unikatowe znaleziska botaniczne, nowe gatunki owadów, zwierząt, w tym również takich, które zdaje się, że mają dużo wspólnego z dawno wymarłymi gadami. To ostatni taki zakątek na Ziemi, o którym wzmiankował już Juliusz Verne i dokąd kubański pisarz Alejo Carpentier wysłał bohatera swojej powieści Podróż do źródeł czasu, który odkrył tam swoje korzenie.

palkiewicz.com
Jacek Pałkiewicz
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 406
Oprawa: miękka
Cena: 49, 90 zł
Zamówienia: tel. 34 365 19 17 w godz. 7-15, kolportaz@niedziela.pl

2022-06-21 13:48

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Śladami Emilii Plater

Niedziela rzeszowska 41/2016, str. 4-5

[ TEMATY ]

podróże

M i M. Osip-Pokrywka

Kościół w Liksnej

Kościół w Liksnej

Postać Emilii Plater, nazywanej czasami polską Joanną d’Arc, pozostaje symbolem patriotyzmu i walki o niepodległość. Bohaterka poematów została uwieczniona m.in. przez Adama Mickiewicza w wierszu „Śmierć pułkownika”. Jej imię nosi wiele szkół i ulic w całym kraju. Dziś wyruszymy jej śladami.

CZYTAJ DALEJ

8 lat temu zmarł ks. Jan Kaczkowski

2024-03-27 22:11

[ TEMATY ]

Ks. Jan Kaczkowski

Piotr Drzewiecki

Ks. dr Jan Kaczkowski

 Ks. dr Jan Kaczkowski

28 marca 2016 r. w wieku 38 lat zmarł ks. Jan Kaczkowski, charyzmatyczny duszpasterz, twórca Hospicjum św. o. Pio w Pucku, autor i współautor popularnych książek. Chorował na glejaka - nowotwór ośrodka układu nerwowego. Sam będąc chory, pokazywał, jak przeżywać chorobę i cierpienie - uczył pogody, humory i dystansu.

Ks. Jan Kaczkowski urodził się 19 lipca 1977 r. w Gdyni. Był bioetykiem, organizatorem i dyrektorem Puckiego Hospicjum pw. św. Ojca Pio. W ciągu dwóch lat wykryto u niego dwa nowotwory – najpierw nerki, którego udało się zaleczyć, a później glejaka mózgu czwartego stopnia. Po operacjach poddawany kolejnym chemioterapiom, nadal pracował na rzecz hospicjum i służy jego pacjentom. W BoskiejTV prowadził swój vlog „Smak Życia”.

Podziel się cytatem

CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas w Sosnowcu przeprosił wiernych za każde zgorszenie, które kiedykolwiek spowodowali księża

2024-03-28 23:35

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

flickr.com/episkopatnews

Abp Adrian Galbas

Abp Adrian Galbas

- Kościelne postępowanie w bulwersującej sprawie sprzed miesięcy dobiega końca - powiedział abp Adrian Galbas SAC, administrator apostolski diecezji sosnowieckiej sede vacante. W czasie Mszy Wieczerzy Pańskiej, którą odprawił w sosnowieckiej bazylice katedralnej, przeprosił wiernych za każde zgorszenie, które kiedykolwiek spowodowali księża.

- Po podjęciu ostatecznych decyzji, zostanie o nich poinformowana opinia publiczna. Także w sprawie, która w ostatnich dniach spowodowała, że diecezja sosnowiecka znalazła się na czołówkach gazet, jestem zdeterminowany, by wszystko wyjaśnić i adekwatnie zareagować. Proszę przyjąć moje zapewnienie, że nic w tej, jak i w żadnej innej gorszącej sprawie, nie jest i nie będzie zbagatelizowane - powiedział.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję