Myślał każdy, że to śni.
Pan mimo zamkniętych drzwi
Nagle wśród nich się ukazał
I do siebie przyjść im kazał.
Ucieszyli się uczniowie,
Że znów mają Go przy sobie.
Filip aż koziołki fikał
I udawał, że utyka.
Piotr uściskał mocno Pana.
Tomasz wzrok utkwił na ranach,
Które Jezus pokazywał,
I się prawie nie odzywał.
Andrzej patrzył urzeczony,
Jedząc figi i melony.
Jakub śpiewał z Bartłomiejem
Pieśń, że wreszcie na tę ziemię,
Mesjasz przybył Zmartwychwstały,
Uwalniając świat już cały,
Od wszystkiego, co jest podłe,
Pyszne, grzeszne i niedobre.
A Mateusz, były celnik,
Smażył ryby na patelni,
By się głodny Pan posilił.
I w tym wcale się nie mylił,
Gdyż zjadł rybę i kanapkę,
Prosząc nawet o dokładkę.
Jan, najmłodszy z Apostołów,
Tańczył zgrabnie wokół stołu,
Kręcąc wdzięcznie piruety,
Aż przewrócił taborety.
Juda grał mu na bębenku.
A że było to po ciemku,
Nie mógł często rytmu złapać
I z bębnienia była klapa.
Szymon zaś, zwany Gorliwym,
Był człowiekiem tak poczciwym,
Że w kąciku klęczał cicho,
Modląc się, by żadne licho
Nie popsuło tego święta,
I by świat to zapamiętał.
Drugi Jakub z tej radości
Doznał takiej wesołości,
Iż musieli go uciszać.
Tylko jego było słychać.
Jezus wszystko to przeczekał,
Ale spraw swych nie odwlekał.
- Starczy już! Teraz poważnie.
Głoście Słowo Me odważnie,
W każdym mieście i narodzie,
Na zachodzie i na wschodzie.
Grzechy wszystkim odpuszczajcie
I przy Ewangelii trwajcie.
Uczniów było wszak dwunastu.
Tutaj mamy jedenastu!
Kogoś brakło tu! Dlaczego,
Koleżanko i kolego?
Pomóż w rozwoju naszego portalu