Wtorek 6 lutego był dziwnym dniem w polskiej telewizji. Rzec
by można, że magicznym i to w podwójnym sensie tego słowa. Po pierwsze
dlatego, że bardzo wiele tego dnia mówiono o magii właśnie na srebrnym
ekranie. Po drugie z tego też powodu, że dziwnym trafem usłyszeliśmy
dwa przeciwstawne stanowiska na ten temat - i to wcale nie w jednym
programie. Ale może to nie magia, a raczej Boska Opatrzność?
Nie wiedzieć czemu, bodaj po raz pierwszy przesunięto
program Kamili Dreckiej i Piotra Nowaka z późnych godzin wieczornych
na bardzo przyzwoitą porę, tj. 19.30 w programie drugim TV. Ponieważ
przez cały dzień szły reklamówki magazynu Ogród sztuki. Tajemnice
magii, można podejrzewać, że nie znalazł się w Polsce człowiek zainteresowany
tematem, który by go nie obejrzał. Osoby układające karty tarota
albo posługujące się wahadełkami, różdżkami lub nawet zaklęciami
mogły czuć się usatysfakcjonowane. Wśród trojga gości był Jerzy Prokopiuk,
guru polskiej gnozy, który od lat niestrudzenie popularyzuje u nas
okultyzm, spirytyzm, ezoteryzm. Drugą zaproszoną osobą był autentyczny
mag (nie magik!) praktycznie wcielający w życie teorie lansowane
choćby przez Prokopiuka. Czarownik ma już pewne osiągnięcia, gdyż
od czasu pobytu w Islandii zaczął widzieć kątem oka... trole. Zastanawiające,
że jego przygoda zaczęła się w czasie długiego pobytu na wyspie,
gdzie panowała w tym okresie "wieczna" noc - słońce oświetlało Islandię
tylko przez godzinę na dobę. W każdym bądź razie małe ludzkie postacie (
bądź to, co się za tym kryło) już nie opuściły współczesnego alchemika.
Wreszcie trzecim gościem była historyczka, która opowiedziała nam
dzieje największego maga wszechczasów - Apollosa z Tiary. Był to
człowiek, jeden z nielicznych, którego szacowna badaczka mogła nazwać "
boskim". Połączył bowiem w sobie dwie fundamentalne dla ludzkiego,
istnienia cechy: wysoką etykę i wiedzę. To dlatego "boski" Apollos
przechodził podobno przez dziurkę od klucza lub przelatywał nad górami.
Oczywiście, był też dobrodziejem ludzkości, uzdrawiającym chorych,
a nawet jak Chrystus (!) przy pomocy magicznych formuł wskrzeszał
umarłych (pamiętamy, jak Pan zwrócił się do córki Jaira: "Talitha
kum"; Mk 5, 41). I w ogóle był jak Chrystus... albo tak mu się zdawało.
Kazał się zakopać w ziemi, zapowiadając wcześniej, że po trzech dniach
zmartwychwstanie... Do dzisiaj nie wstał. "Boskość" Apollosa zdaje
się tłumaczyć końcowa, acz rzucona mimochodem uwaga historyczki,
że po śmierci jego osoba obrosła legendą i zaczęto opowiadać na temat
maga niestworzone historie. Zapewne takie, jakie nam z ekranu serwowała
skądinąd urocza Kamila Drecka, autorka programu. Wspominała coś o
zamianie spiżu w złoto (lub odwrotnie), połączeniu koła w kwadratem (
kwadratura koła?) itd. Na szczęście jednak - jak zauważyła moja żona
- nikt Dreckiej nie rozumie, łącznie z nią samą - tak duży jest bagaż
erudycji, który ma zwyczaj dźwigać w swoich programach.
Zupełnie inny charakter - niezwykle prosty i jasny -
miał przekaz zawarty tego samego dnia, ale w innym programie. Nie
jestem miłośnikiem telenowel, ale tym razem "czapki z głów". W którymś
z odcinków Klanu wyjaśniono wcześniejszą kontrowersyjną wizytę Czesi
u wróżki. Telewizyjna ciocia wyjaśniła młodej, a więc niedoświadczonej,
nieco głupiutkiej dziewczynie, że magia i czary są złe. Tak bowiem
mówił ksiądz w kościele. Sprawa może nie do końca została wyjaśniona,
jednak nie o to przecież chodzi. Najważniejsze, że została przedstawiona
w sposób oczywisty, nie budzący zastrzeżeń (choć jak się rzecz potoczyła
dalej, to już inna sprawa).
Niestety, w życiu nie zawsze tak jest. Większość księży
zdaje sobie sprawę z duchowego zagrożenia praktykami magicznymi.
Okultyzm wdziera się jednak do świadomości społecznej w sposób niezwykle
przebiegły. Dzisiaj przybiera na ogół maskę naukowości, dlatego nieświadomy
słuchacz przyjmie za dobrą monetę banialuki o bioprądach, energetyzujących
punktach, falach alfa, kolorowych aurach itd. Najczęściej też magia,
nazywana "białą", przybiera postać "anioła światłości", który chce
jedynie uleczyć z chorób, czy to fizycznych, czy to psychicznych.
Wówczas zdarza się, że w uszach spowiedników stanowi to dostateczne
usprawiedliwienie "niekonwencjonalnych" praktyk terapeutycznych.
W konsekwencji penitenci brną coraz dalej, gdyż słowa księdza - jak
we wspomnianej telenoweli - są ostateczną instancją.
Pomóż w rozwoju naszego portalu