Dziękczynienie
Ministranci z trudem mieścili się w wiekowej świątyni, udekorowanej specjalnie z myślą o ich zlocie. Mszy św. koncelebrowanej przewodniczył bp Kazimierz Ryczan,
z udziałem kilkudziesięciu przybyłych księży. - Słowo Boże jest jak wsiane ziarno z jesiennego czasu zasiewów - mówił w homilii Ksiądz Biskup - Pan Jezus
głosi Słowo Boże, głosi Królestwo Niebieskie. Jedni je przyjmują, inni nie. Dlaczego tak jest?
Wszystko zależy od „gleby”, czyli od serca człowieka. Nie każde serce jest dobrą glebą. Może być serce wydeptane jak ścieżka, serce skaliste, serce porośnięte cierniami. Są także serca
dobre i szlachetne, gotowe na przyjęcie Słowa. A wy, ministranci i lektorzy, z jakim sercem stoicie? Czy nic wam nie grozi? Grozi wam zarośnięcie serc cierniami
- a życie niesie wiele takich przykładów. Jak zatem zachować serce szlachetne i dobre? - Modlić się codziennie, spełniać dobre uczynki, cenić sobie służbę przy ołtarzu,
unikać złych i grzesznych rzeczy, być posłusznym rodzicom, nauczycielom, katechetom - bo oni prowadzą ku dobremu sercu.
We Mszy św. uczestniczyli m.in. klerycy z kieleckiego Seminarium, z ks. rektorem Kazimierzem Gurdą, którzy w większości rozpoznali swe powołanie na drodze ministranckiej
służby.
Ministrantem być
Grupka ministrantów - w parafii jest ich 20 - przyjechała ze Skalbmierza, ze swym opiekunem ks. Sylwestrem. Chłopcy, zapytani o to, dlaczego są
ministrantami, odpowiadają po prostu: aby być przy ołtarzu - blisko Boga, i służyć Mu najlepiej, jak się umie. Trochę było w tym i ciekawości - jak to jest
być tak blisko ołtarza, trochę namówili ich koledzy. Ale nie jest łatwo - wzdychają. Regularnie trzeba być w kościele, nie popełniać grzechów... Ks. Sylwester podkreśla wielopłaszczyznowy
aspekt formacji ministranckiej, w której tak wielką rolę odgrywa m.in. sport: różnego rodzaju wycieczki, piłka nożna na sali gimnastycznej i na miejscowym stadionie.
Mateusz, Damian, Krzysztof to gimnazjaliści i licealiści w Wodzisławiu. - Trzeba mieć to „coś”, jakby powołanie - mówią, przypominając kolegów, którym
się nie udało, którzy nie wytrwali. - Trzeba się rozwijać, trzeba nad sobą pracować poprzez bycie w kościele, słuchanie kazań, odpowiednią lekturę. I nie jest łatwo dochować
ministranckiej przysięgi, choćby w punkcie zakazującym picia alkoholu i palenia papierosów.
Ministranci z parafii św. Józefa z Zagnańska przyjechali ze swym opiekunem ks. Wojciechem Politem. Ks. Wojciech jest przeciwnikiem luźnego, liberalnego traktowania
się nawzajem, czyli tzw. stosunków partnerskich. Podkreśla, iż bardzo ważne w formacji ministranckiej są wzajemne relacje między księdzem a chłopcami. Należy zachować autorytet w sensie
ludzkim, w oparciu o bycie razem na różnych płaszczyznach - modlitwy, wyjazdów (jak choćby ten do Pińczowa), gry w piłkę, spotkań w parafialnej kawiarence.
Bardzo wiele zależy od księdza opiekuna. Jest on przecież przewodnikiem prowadzącym do Jezusa Chrystusa.
- Najważniejsze to być dobrym i chodzić do kościoła - dodają chłopcy z Zagnańska.
Karol Bartnik, Przemek Beresiński i Darek Kuc przyjechali z ks. Markiem Łosakiem z kieleckiej parafii Chrystusa Króla. Twierdzą, że w byciu ministrantem
ważne jest dawanie dobrego przykładu i systematyczność. Na ten temat sporo może powiedzieć także Paweł Michalski, który służbę przy ołtarzu rozpoczął już w II klasie szkoły podstawowej.
Dzisiaj ma 23 lata i studiuje na KUL nauki o rodzinie. Przez te wszystkie lata jako ministrant pozostał wierny katedrze. Wspomina czasy, gdy rodzice zachęcali go do bycia ministrantem,
pamięta zmieniających się opiekunów. - Bywały chwile zwątpienia: może to nie dla mnie? Ale wiara mnie trzymała, modliłem się dość dużo, by rozpoznać swoją drogę. Dla mnie najważniejsze jest służenie
Bogu i ludziom, a także możliwość niesienia pomocy młodym ministrantom. Takie spotkania jak dzisiejsze są bardzo cenne, gdy zbiera się dużo ludzi myślących podobnie, gdy można porozmawiać
o ministranturze.
Ks. Jerzy Ostrowski, dyrektor Wydziału Duszpasterstwa Ogólnego, podkreśla tendencję rozwojową tego cyklicznego już, diecezjalnego spotkania ministrantów - i konieczność ożywiania
go w sensie jakości. Ważny jest wkład wielu osób pracujących z ministrantami przez cały rok w 15 rejonach diecezji - również z myślą o stworzeniu
odpowiedniej atmosfery i sprawnej organizacji tego „wspólnotowego dnia ministrantów”.
Rekreacja
Po Mszy św. uczestnicy spotkania, wypełniając gwarem rynek w Pińczowie, przeszli na stadion Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Najpierw był pokaz ratownictwa wodnego i lądowego
z udziałem straży pożarnej, policji, pogotowia ratunkowego z Pińczowa oraz z Buska Zdroju. Księża opiekunowie lokowali rozgadane i ruchliwe grupki ministrantów
w cieniu drzew. Okrzykom: „Trzymajcie się razem! Nie podchodzić do wody! Można się przebierać!” - towarzyszyły odgłosy przygotowań do finału rozgrywek piłkarskich o puchar
Księdza Biskupa Ordynariusza. W kategorii dziecięcej zwyciężyli ministranci z Tumlina, którzy pokonali Sędziszów 2: 0. W kategorii młodzieżowej Samsonów wygrał z Olesznem
1: 0.
Wiele emocji wzbudził także mecz, w którym zmierzyli się księża opiekunowie grup ministranckich ze zwycięzcami tegorocznych rozgrywek piłkarskich. Wygrali księża wynikiem 5:
2.
Był wspólny posiłek - pyszna grochówka przygotowana przez więźniów Zakładu Karnego w Pińczowie. Spotkanie, zakończone w godzinach popołudniowych, stało się istotnie „świętem
posługujących przy ołtarzu” - czasem modlitwy i wspólnej zabawy. - Taki rzeczywiście jest sens i cel organizowanych corocznie „Dni ministranta”, zapoczątkowanych
w 2000 r. przez poprzedniego referenta służby liturgicznej diecezji kieleckiej, ks. Grzegorza Pałysa - dodaje, diecezjalny moderator ministrantów ks. Grzegorz Kuta. Wspólna Eucharystia,
zabawa i posiłek niewątpliwie budują więzy wspólnoty ministranckiej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu