Są wydarzenia, które przed wiekami odegrały ogromną rolę historyczną i mimo upływu czasu nie uległy zapomnieniu. Do wydarzeń tych zaliczana jest Konfederacja Tyszowiecka, która umiejscowiona
jest w całym kontekście zdarzeń, które miały miejsce w Polsce w XVII w. i wiązały się z okresem potopu szwedzkiego.
Zapoczątkowany 29 grudnia 1655 r. w Tyszowcach powstańczy zryw przeciwko najeźdźcy przerodził się w konfederację, której trwałym śladem jest uniwersał o pospolitym
ruszeniu opatrzony datą 30 grudnia 1655 r. W kościele na Jurydyce magnaci Stanisław Potocki i Stanisław Lanckoroński wezwali szlachtę, mieszczan i chłopów do podjęcia
wysiłków dla zrzucenia jarzma szwedzkiego. Nie ulega wątpliwości, iż Konfederacja Tyszowiecka objawiła nam to, co w naszym narodzie najcenniejsze. Świadczyła ona bowiem o wielkości,
patriotyzmie i bohaterstwie polskiego narodu.
Dowodem na podtrzymywanie tradycji przez mieszkańców Tyszowiec jest nadanie imienia Konfederacji Tyszowieckiej tutejszemu Gimnazjum. Młodzież, kultywując i pamiętając o tamtych
wydarzeniach, corocznie upamiętnia ten czyn obchodami patrona szkoły. Przykładem podtrzymywania miejscowych tradycji jest zwyczaj wytapiania i noszenia w procesji świec o wysokości
5 metrów i wadze 48 kg. Zwyczaj ten związany jest również z potopem. Szwedzi, chcąc zemścić się na miejscowej ludności przysłali tyszowianom dwanaście woskowych świec napełnionych
prochem, które miały być złożone w hołdzie św. Leonardowi. Tyszowianie jednak zostali ostrzeżeni o podstępie Szwedów i świece potłukli w kawałki.
Na pamiątkę tych znamiennych dla historii Polski i Tyszowiec wydarzeń odlewa się w Tyszowcach świece o tej samej wysokości i wadze. Świece nieco mniejszej
wagi od 30-35 kg noszone są w czasie niektórych uroczystości kościelnych i państwowych. Świece te znajdują się w tyszowieckim kościele pod wezwaniem św. Leonarda.
W grudniu bieżącego roku zbliża się 348. rocznica Konfederacji Tyszowieckiej - a tradycja i pamięć o tamtych wydarzeniach jest wciąż żywa.
W Tyszowcach do dziś żyją mistrzowie potrafiący odlewać cztero- i pięciometrowe „olbrzymki” o wadze 45-48 kg. Takie świece wylewa się dwa, trzy dni. To ciężka fizyczna
praca i wymaga wielkiej ostrożności: wosk spuszcza się na knot z góry, wisząc np. u sklepienia przy kościelnej dzwonnicy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu