Kiedy znalazłem się w bazylice św. Piotra w Watykanie, w czasie pielgrzymki z grupą Polaków z Chicago do Rzymu w dniach 14-17 października
2003 r., spojrzałem na napis w języku łacińskim wyryty u podstawy kopuły bazyliki: „Tu es Petrus...” - „Ty jesteś Piotr - Opoka i na
tej opoce zbuduję mój Kościół” oraz słowa Pana Jezusa: „Czy miłujesz Mnie? Paś owce moje”. Te słowa były wyjaśnieniem i odpowiedzią, dlaczego tłumy ludzi wszystkich kontynentów
i narodów, różnych ras i języków ciągnęły w tamtych dniach do Rzymu. To tam właśnie w owych dniach wszyscy chcieli stanąć przy „Opoce naszych czasów”,
przy „Fundamencie” Kościoła, Papieżu Janie Pawle II, który celebrował wtedy srebrny jubileusz swojego Pontyfikatu.
W zadumie medytowałem nad tym, gdy 15 października, w oczekiwaniu na środową audiencję generalną na Placu św. Piotra, siedząc w sektorze z naszą polonijną grupą, patrzyłem
jak dziesiątki tysięcy ludzi z całego świata zapełniają ten wspaniały i ogromny plac. I pojawiło się pytanie, które potem jeszcze wielokrotnie powtarzano w owych
dniach Jubileuszu: Do kogo ci ludzie ciągną? Kim jest człowiek, dla którego wszystkie pielgrzymie drogi prowadzą do Rzymu?
Takie właśnie pytanie postawili naszej grupie z Chicago i mnie osobiście, realizatorzy programu drugiego telewizji z Chicago w wywiadzie przeprowadzonym
z nami następnego dnia na Placu św. Piotra:
- Dlaczego tu przyjechaliśmy? Kim jest dla nas, zwłaszcza Polaków, Papież, że podjęliśmy trud pielgrzymowania w tych dniach do niego i do Rzymu?
Przecież to nie jest jakiś atrakcyjny, młody aktor, „porywacz” tłumów, ale - co tu ukrywać - „Boży Starzec”, to określenie nasuwa mi się w związku z określenia
ewangelicznego starca Symeona ze świątyni jerozolimskiej, posiadający jednak niepodważalny autorytet moralny w całym współczesnym świecie.
Można sobie wyobrazić wielką radość naszej 40-osobowej grupy, gdy czekając na pojawienie się na Placu św. Piotra papieskiego samochodu, przywożącego do nas tak wyczekiwanego Jubilata, dowiedzieliśmy
się, że po generalnej audiencji będziemy mogli podejść do Ojca Świętego i zrobić sobie wspólnie zdjęcie! Tak, los uśmiechnął się do nas! Oczywiście, było to możliwe dzięki zabiegom organizatorów
pielgrzymki: Biura św. Bernarda w Chicago i o. Konrada Hejmo z Watykanu. Nic dziwnego, że jedna z naszych uczestniczek klęcząc potem przy Papieżu, przepłakała
z wrażenia i wielkiego przeżycia cały ten moment. Kiedy udało się i mnie przyklęknąć jeszcze na chwilę przy krześle Papieża, będąc w stanie wdzięczności i nie
do opisania przeżycia, bezwiednie ucałowałem rękę Ojca Świętego i powiedziałem, że jestem z grupą pielgrzymów z Chicago i jako kapelan Związku Podhalan przekazałem
w imieniu naszej organizacji egzemplarze wszystkich wydanych dotąd numerów Echa Podhalańskiego, którego ostatni wówczas, październikowy numer w całości był poświęcony postaci Ojca
Świętego oraz broszurkę poezji na cześć Papieża autorstwa Józefa Maciasza-Brody. Na drugi dzień, 16 października wieczorem, staliśmy w tłumie wiernych wypełniających Plac św. Piotra, uczestnicząc
we wspaniałej Mszy św., której przewodniczył Ojciec Święty wraz z biskupami i kardynałami z całego świata.
Żadna, nawet najlepiej zrealizowana relacja i transmisja telewizyjna, nie odda nigdy klimatu, atmosfery i emocji osobistego udziału w owym niepowtarzalnym wydarzeniu.
Kolejnego dnia, 17 października, mieliśmy okazję przeżyć spotkanie z Ojcem Świętym w auli Pawła VI. Mając wymagane bilety wstępu, mogliśmy wysłuchać wspaniałego koncertu, zorganizowanego
na cześć Papieża, potężnego chóru i orkiestry symfonicznej. Nie tylko mogliśmy obserwować Ojca Świętego słuchającego i oklaskującego wykonawców, ale na koniec otrzymaliśmy jego błogosławieństwo.
Nasze drogi pielgrzymie wiodły dalej przez Asyż, Monte Cassino, Florencję i Wenecję, a wszędzie krzyżowały się z drogami innych polonijnych i polskich grup
pielgrzymich. Wyjątkowym dla nas przeżyciem w klimacie religijno-patriotycznym była Msza św. koncelebrowana na cmentarzu na Monte Cassino z pielgrzymami Narodowej Pielgrzymki Białorusi,
wraz z grupą kapłanów, którą prowadził polskiego pochodzenia ks. bp Antoni Dziemianko z Grodna. Złączył nas wspólny język, w którym modliliśmy się i śpiewaliśmy
razem pieśni: my, pielgrzymi z Zachodu i ponad 400-osobowa grupa pielgrzymów ze Wschodu oraz trzecia grupa pielgrzymkowa z rodzinnej ziemi polskiej.
Na koniec chciałbym postawić Czytelnikom pytanie, nękające mnie od tamtych październikowych dni: Skąd ten, przecież fizycznie nieporadny Papież, czerpie nieustanną siłę, wolę, energię do pracy do
działania? Wydaje się, że odpowiedź jest prosta: z osobistej modlitwy, ale i z modlitwy całego świata w jego intencji, i z opieki Matki
Bożej, której się oddał. Pamiętamy jego słynne Totus Tuus! Niech ta odpowiedź umocni nas w nieustannym wołaniu modlitewnym do Boga w jego intencjach, a Matka Boża Ludźmierska
niech dalej go otacza swoją przemożną opieką.
* O. Wacław jest kapelanem ZPPA
Pomóż w rozwoju naszego portalu