Reklama

Ze św. Franciszkiem na co dzień czyli historia życia o. Błażeja Karasia, franciszkanina

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

„(…) byłem głodny, a daliście mi jeść,
byłem spragniony, a daliście mi pić (…)”
(Mt 25, 35)

Wyobraźmy sobie małego wiejskiego chłopczyka, leżącego na wygrzanej słońcem łące i patrzącego na przepływające niebem obłoki… Oto chmurka przypominająca ulubionego kota, a tam dalej..., tak, to łódka, a obok niej ryby...
Mały Edek nie przeczuwał nawet, że w te upalne sierpniowe dni 1939 r. nad Polską gromadziły się już inne, czarne chmury, które przyniosły we wrześniu wielką burzę wojny, że dzieciństwo już wkrótce miało się skończyć bezpowrotnie, a wielka zawierucha zmusi go do wieloletniej tułaczki. Nie przypuszczał, że pod niejednym niebem przyjdzie mu potem żyć: pod surowym, zimnym niebem Syberii, a potem pod palącym bezlitosnym słońcem niebem Indii, aby wreszcie znaleźć się pod łagodnym, bezchmurnym niebem Kalifornii.

Syberia po raz pierwszy

Rodzina Karasiów doświadczyła typowego losu tysięcy rodzin, zamieszkujących kresy wschodnie Polski. Osieroceni przez zmarłego w 1938 r. ojca, zamieszkujący wieś Miłów w Tarnopolskiem, zostali wysiedleni zimą 1940 r. przez władze sowieckie. Edek z matką, trzema braćmi i czterema siostrami, wraz z innymi towarzyszami niedoli, ściśnięci w towarowych wagonach przemierzali bezkresne przestrzenie Syberii o głodzie, chłodzie, chorzy i cierpiący, aż dotarli w rejon Nowosybirska w Ałtajskim Kraju. Tam spędzili prawie 2 lata w obozie pracy przymusowej, gdzie wszyscy, którzy byli w stanie udźwignąć siekierę pracowali przy wyrębie lasów. Mieszkali w nędznych, rozpadających się barakach lub ziemiankach. Za ciężką pracę otrzymywali pożywienie, które stanowiły ziemniaki i chleb, racjonowane na małe porcje. Wszyscy byli fizycznie wycieńczeni i schorowani. Najstarsza siostra Edka - Aniela zmarła, dzieląc los tysięcy innych Polaków, którzy już na zawsze pozostali w tej obcej ziemi, w mogiłach oznaczonych drewnianymi krzyżami jak drogowskazami…

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ratunek

W czerwcu 1941 r. dla Polaków, którzy zdołali przetrwać pobyt w syberyjskiej niewoli, zaświtała jutrzenka wolności. Ok. 115 tys. zesłańców zawdzięczało tę szansę gen. Władysławowi Sikorskiemu, który w obliczu wojny rosyjsko-niemieckiej przekonał ambasadora Rosji Majskiego, aby wpłynął na Stalina i zezwolił na uwolnienie zesłańców. W lipcu 1941 r. w Londynie podpisano polsko-rosyjski układ w sprawie amnestii dla wszystkich obywateli polskich, znajdujących się na terytorium Rosji, zezwalający ponadto na formowanie armii polskiej do walki z hitlerowskimi Niemcami. Rozpoczęto ewakuację Polaków przez Kazachstan na południe Rosji. Przepełnione pociągi wiozły tysiące ludzi ku nadziei - byle jak najdalej od tych strasznych miejsc. Serca tułaczy wypełniała radość, mimo że większość z nich była chora i wszystkim doskwierał głód. Na każdym postoju ludzie szukali na pobliskich polach czegokolwiek do jedzenia. Rarytasem była cebula, którą próbowano gotować, byle tylko zjeść coś ciepłego.
Rodzina Karasiów znalazła się w kołchozie w Kirgizji. Dwaj starsi bracia Edka wstąpili do Armii Polskiej gen. Andersa. Pozostałe rodzeństwo wraz z matką kontynuowało wielką tułaczkę. Znaleźli się w Uzbekistanie, a następnie w Turkmenii, w porcie Krasnowodsk, nad Morzem Kaspijskim. Stąd statkiem przepłynęli do Pahlevi w Iranie, gdzie matka Edka, wycieńczona i schorowana, zmarła. Edek był tak chory na malarię i z niedożywienia, że nawet nie wiedział o śmierci matki. Został przewieziony do szpitala w Teheranie. Wyleczony i trochę odżywiony, dołączył do pozostałych przy życiu sióstr i braci. Rozpoczął naukę w szkole. Wkrótce jednak wszyscy zostali przeniesieni do kolejnego obozu - nad Zatokę Perską, skąd wyruszyli do Karaczi w Pakistanie, a następnie do Bombaju w Indiach, aby na dłużej zatrzymać się w obozie Valivade koło Kolaphur. Był to dom dla ok. 5 tys. kobiet, dzieci i osób chorych na blisko 5 lat. Większość mężczyzn zaciągnęła się wcześniej do Armii Andersa.
Bracia Edka - Walenty i Jan, przemierzyli szczęśliwie cały szlak wojenny przez Bliski Wschód: Iran, Irak, Palestynę, Syrię, Egipt, aby po wylądowaniu we Włoszech uczestniczyć w bitwie pod Monte Cassino.

Reklama

Życiowa decyzja

Edward pozostał w Indiach przez następne 4 lata. Nadrabiał zaległości „skradzionego” przez wojnę dzieciństwa. Rozpoczął regularną naukę w szkole, działał w harcerstwie, uczestniczył w zawodach sportowych, nauczył się służyć do Mszy św., a potem uczył młodszych służby ministranckiej. W 1947 r. jego pozostałe rodzeństwo wyemigrowało do Anglii, gdzie od czasów przedwojennych ich siostra Agnieszka wiodła życie zakonne u Sióstr Urszulanek.
Podobnie jak wielu innych Polaków, nie zdecydowali się wtedy na powrót do Polski, pozostającej po zakończeniu wojny pod wpływami Rosji. Natomiast Edward wraz z grupą młodzieży, którą opiekował się ks. Franciszek Pluta, udał się z Bombaju przez Pacyfik do Stanów Zjednoczonych. Franciszkanie z prowincji Pulaski wyrazili zgodę na przyjęcie młodych Polaków. Zanim kilkunastoletni Edek wyraził zgodę na wyjazd, upewnił się, że franciszkanie... są księżmi.
Tułacze wylądowali w San Francisco, a następnie pojechali do Wisconsin uczyć się języka angielskiego we franciszkańskiej szkole. Po ukończeniu szkoły średniej każdy z nich mógł wybrać dalszą drogę życia. W 1950 r. Edward wstąpił do Zakonu Franciszkanów, otrzymał habit, sznur i sandały oraz imię zakonne Błażej.

Reklama

Franciszkański apostolat

Po złożeniu ślubów zakonnych Błażej rozpoczął studia filozoficzne, a następnie teologiczne. Angażował się w sport, pracę fizyczną na rzecz seminarium, aranżował wystrój wokół budynków, sadził drzewa w ogrodzie, wykonywał małe roboty remontowe, roboty w drewnie, np. klęczniki do kaplicy.
W weekendy pełnił obowiązki duszpasterskie w parafii Najświętszego Serca Jezusowego na południu Chicago. Ponadto pracował jako asystent redaktora Miesięcznika Franciszkańskiego, pisał artykuły lub tłumaczył ważne teksty z języka angielskiego na polski.
Przez następne 10 lat o. Błażej intensywnie współpracował z Trzecim Zakonem, czyli świeckimi franciszkanami.
Kolejny rozdział w życiorysie o. Karasia otworzył się, gdy zdecydował się odpowiedzieć na apel o. Sergiusza Wróblewskiego i rozpocząć niesienie pomocy ubogim i zagubionym, żyjąc wśród nich i dzieląc z podopiecznymi ich los.
W starym budynku, po niezbędnych remontach, znalazła swą siedzibę wspólnota „Ewangelicznych Braci”. Wszyscy mieszkańcy sprawiedliwie dzielili między sobą obowiązki, tworząc przyjazną, rodzinną atmosferę. Na wspólne modlitwy i posiłki przygarniano młodych gniewnych: hippisów, pacyfistów, różnego rodzaju entuzjastów, którzy nie potrafili znaleźć sobie miejsca w życiu. Prostowano ich drogi, ostudzano gorące głowy, karmiono głodne żołądki, pomagano w znalezieniu pracy. „Chrześcijanin pokazuje, kim jest przez to, co robi z tym, co posiada” - powtarza o. Błażej i całe jego życie jest świadectwem tej prawdy.
W 1984 r., obchodząc 25-lecie święceń, o. Karaś poprosił o sabaticum, czyli urlop, aby w tym czasie dokonać oceny swego życia i powołania oraz zastanowić się nad dalszymi planami.

Reklama

Spotkanie po czterdziestu latach

Bardzo pragnął spotkać swe rodzeństwo rozsiane po 4 kontynentach. Po latach rozłąki, trwającej od lat 40., członkowie najbliższej rodziny o. Błażeja - bracia i siostry wraz z małżonkami i dziećmi - spotkali się w Wielkiej Brytanii na rodzinnym zjeździe. Spotkanie miało miejsce w gościnnych progach klasztoru Sióstr Urszulanek, gdzie siostra o. Błażeja - Kwiryna obchodziła właśnie 40-lecie ślubów zakonnych. Będąc w Europie o. Karaś pojechał do Rzymu, a następnie do Ziemi Świętej i do Polski, którą opuścił jako dziecko prawie 50 lat wcześniej. Jego rodzinne strony były teraz częścią Ukrainy.
Po powrocie do Stanów Zjednoczonych, po półrocznym pobycie w Uniwersytecie Franciszkańskim w Steubenville w Ohio, o. Błażej powrócił do Chicago i dołączył do wspólnoty Rivo Toro na południu miasta, której celem była pomoc ubogim mieszkańcom tej okolicy. Wówczas przypadkowo dowiedział się o istnieniu „Domu Przyjaźni” na północy Chicago, którego podopiecznymi byli głównie Polacy.
Zaczął tam bywać kilka razy w tygodniu. Zorientował się, że większość mężczyzn korzystających z pomocy Domu to alkoholicy. Bezdomni żyli w okolicznych opuszczonych budynkach, a do „Domu Przyjaźni” przychodzili zagrzać się i posilić gorącą zupą. Nikt lepiej niż o. Błażej, który sam przez wiele lat głodował na Syberii, nie rozumiał tych ludzi.
O. Błażej postanowił zrobić coś więcej dla zagubionych i bezradnych rodaków. Cóż z tego, że znajdowali na chwilę przystań, skoro musieli znów powracać do swojej bezdomności. Nie mieli żadnych szans na wyrwanie się z dotychczasowej biedy, nie mogli zmienić swego życia ani podjąć pracy, bo nie mieli nawet gdzie umyć się czy przespać. Wypisywani ze szpitali wracali na ulicę, do głodu i chłodu. A ludzie pragnący naprawić swoje życie muszą mieć swój kąt i dach nad głową. O. Błażej uzyskał zgodę. Prowincjała na otwarcie schroniska dla Polaków. Pierwszą siedzibą „Anawimu”, bo taką nazwę przyjęła wspólnota, był wolno stojący budynek Rivo Toro. Po upływie kilku miesięcy koniecznością stało się poszukiwanie większego domu - tak wielu potrzebujących prosiło o pomoc. W kolejnej siedzibie - konwencie Najświętszego Serca Jezusowego, o. Błażej po raz pierwszy zamieszkał razem ze swymi podopiecznymi.

Reklama

„Anawim”

Hebrajskie słowo „anawim” oznacza „ubogich, którzy swoją ufność pokładają w Bogu”.
Większość mieszkańców wspólnoty stanowili polscy imigranci, robotnicy. O. Błażej ustanowił sprawiedliwe i jasne reguły postępowania, które musiały być przestrzegane. Na początku największym problemem był brak żywności. Wyżywienie 40 mężczyzn przypominało karmienie tłumów, które podążały za Jezusem, a o. Błażej nie umiał, niestety, rozmnażać chleba i ryb. A jednak …stał się cud! Litewska piekarnia zaoferowała chleb, który pozostawał z poprzedniego dnia. Pobliska hurtownia żywności zaproponowała urozmaicony asortyment produktów spożywczych, będących na granicy daty przydatności do sprzedaży lub w uszkodzonych opakowaniach. Wkrótce do pierwszych darczyńców dołączyli następni. O. Błażej otrzymywał tak wiele żywności, że musiał znaleźć innych potrzebujących. Z osoby szukającej żywności, stał się jej dystrybutorem dla innych schronisk dla bezdomnych i ubogich. Zmartwieniem były jednak pokaźne kwoty za wynajem budynku i stałe opłaty. Każdego dolara zarobionego w innych parafiach o. Błażej przeznaczał na utrzymanie Domu. Wkrótce jednak łatwiej już było sprostać finansowym zobowiązaniom, bowiem pierwsi mieszkańcy podjęli pracę. Pozostali bezrobotni wykonywali prace domowe na rzecz wszystkich.
W 1993 r., gdy o. Błażeja i jego wspólnotę odwiedził Generał zakonu franciszkanów opowiadał m.in. o „Projekcie Rosja”, czyli nowej ewangelizacji tego zlaicyzowanego kraju.
O. Karaś zapalił się do nowego pomysłu. Bardzo pragnął pojechać na misję na Syberię - w te miejsca, gdzie spędził przymusowo swoje dzieciństwo. Teraz chciał udać się tam dobrowolnie. Poszukiwał zastępcy na czas trwania swej misji. Niestety, nikt się nie zgłosił. Postanowił więc poddać testowi „Anawim” i jego mieszkańców - czy przetrwają bez niego? Wyjechał na kilka tygodni do Rzymu, aby rozpocząć przygotowania do misji. Po przyjeździe do Chicago przekonał się, że wspólnota się ostała. Powrócił więc do Rzymu, by studiować język rosyjski.

Reklama

Syberia po raz drugi

O. Błażej został wysłany na 6-miesięczną misję do Nowosybirska w południowo-centralnej Rosji. Ponad milionowe miasto, zamieszkałe przez wielu potomków polskich zesłańców, miało tylko jeden rzymskokatolicki kościół i całe morze... biedy. Najważniejsze więc stało się dla misjonarza udzielenie pomocy bezdomnym mieszkającym na stacji kolejowej. O. Błażej niósł - oprócz Boga - także słowo pocieszenia chorym w szpitalach, dzieciom w sierocińcach, odprawiał Msze św. dla sióstr Matki Teresy, ofiarował polską mowę starym, schorowanym Polakom, którzy umierając, ostatnie tchnienie oddawali Bogu i dalekiej Ojczyźnie.
O. Karaś przebywał również w Tomsku i Barnaulu, aby podtrzymać na duchu niewielkie liczebnie społeczności katolickie. W Nowosybirsku rozpoczęto budowę katedry, gdy dla o. Błażeja nadszedł czas powrotu do Chicago.

Reklama

„Anawim” na Trójcowie

Nowe plany zagospodarowania terenu wokół dotychczasowej siedziby „Anawimu” zmusiły o. Błażeja do poszukiwania innego lokum dla wspólnoty. Dzięki jego zabiegom i gościnności ks. Władysława Gowina, nowym domem dla bezdomnych stał się przed 10 laty budynek konwentu przy Polskiej Misji Świętej Trójcy. Obecny dyrektor Misji - ks. Paweł Bandurski, wspiera aktywnie o. Błażeja w jego pracy i franciszkańskim apostolacie na rzecz ubogich Polaków.

Syberia po raz trzeci

Po ustabilizowaniu sytuacji „Anawimu” na Trójcowie, o. Błażej powrócił do Nowosybirska. Katedra była na ukończeniu, wspólnota misjonarzy i parafian rozrosła się. Ludzie czując się wolni, manifestowali otwarcie swoją wiarę.
Niestety, tryb życia przyjęty przez o. Błażeja, nieoszczędzanie się i wyczerpująca praca wywołały u niego problemy zdrowotne. Jednak nawet wtedy odpoczywał bardzo krótko.

U siebie

Odkąd powrócił do Chicago, o. Błażej kontynuuje franciszkańską misję swego życia. Mieszka razem z ubogimi, chorymi i bezdomnymi Polakami. Przewodniczy codziennej modlitwie w kaplicy, doradza podopiecznym, słucha spowiedzi, w weekendy pomaga w parafii w Wayne. Jest „chodzącą dobrocią” - jak określają o. Błażeja ci, którzy go znają. Daje swoją wiarę, czas, siły, wiedzę i umiejętności potrzebującemu człowiekowi. Dzieli się z nim największym darem, jakim jest Bóg i miłość. O. Błażej widzi w każdym bliźnim Chrystusa.
Jest wszystkim dla zagubionych emigrantów - przewodnikiem duchowym, powiernikiem najtajniejszych spraw, terapeutą, doradcą, a kiedy trzeba - surowym i wymagającym ojcem. Ufają mu, bo żyje nie obok nich, ale z nimi, przez 24 godziny na dobę. Wspólna modlitwa, wspólne posiłki, wzajemne wspieranie się, określone zadania i odpowiedzialność, wzajemne czuwanie nad trzeźwością - to wszystko tworzy prawdziwą wspólnotę. Jeden z byłych podopiecznych stał się menedżerem „Anawimu”. Prezesem Rady Wspólnoty jest Teresa Mirabela - oddana całym sercem swej charytatywnej pracy.
Mieszkańcy „Anawimu” dostali swoją życiową szansę. Mogą tu jednak mieszkać tylko tymczasowo - do czasu, gdy porzucą nałóg alkoholowy, wyleczą się, odżywią i znajdą pracę. O. Błażej zachęca podopiecznych i stwarza im warunki do stawania się na nowo ludźmi umiejącymi polegać na własnych siłach. Dzięki rotacyjności pomoc otrzymuje większa liczba ubogich. Jest jednak kilka osób mieszkających tam na stałe. Są to ludzie starzy lub zbyt chorzy, aby dać sobie radę w samodzielnym życiu. Inni potrzebujący wciąż kołaczą do drzwi. Tak wielu polskich emigrantów znajduje się poza życiową burtą, wyciąga ręce po pomoc, bo ich złoty sen o Ameryce zamienił się w koszmar.
Gdy trafią do „Anawimu”, odzyskują swe człowieczeństwo i ludzką godność - dzięki opiece o. Błażeja Karasia, który całe swe życie uczynił świadectwem franciszkańskiej prostoty i ubóstwa, który niestrudzenie niesie Boga i pomoc potrzebującym.

2004-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp Gądecki: chrześcijaństwo zawsze wysoko ceniło męstwo

2024-04-24 20:12

[ TEMATY ]

abp Stanisław Gądecki

Karol Porwich / Niedziela

„Chrześcijaństwo zawsze wysoko ceniło męstwo i ze szczególnym szacunkiem odnosiło się do najwyższych jego postaci, czyli do bohaterstwa, heroizmu i męczeństwa za wiarę” - mówił abp Stanisław Gądecki podczas Mszy św. w kościele pw. św. Jerzego z okazji 25. rocznicy konsekracji poznańskiej świątyni.

W Eucharystii uczestniczyli m.in. gen. w stanie spoczynku Piotr Mąka, dowódca Oddziału Prewencji Policji insp. Jarosław Echaust, naczelnik Wydziału Komunikacji Społecznej Kinga Fechner-Wojciechowska i wicenaczelnik Paweł Mikołajczak oraz kompania honorowa Policji.

CZYTAJ DALEJ

Cisco podpisał apel o etykę AI: Watykan bardzo zadowolony

2024-04-24 17:21

[ TEMATY ]

sztuczna inteligencja

Adobe Stock

"Jesteśmy bardzo zadowoleni, że Cisco dołączyło do Apelu Rzymskiego, ponieważ jest to firma, która odgrywa kluczową rolę jako partner technologiczny we wprowadzaniu i wdrażaniu sztucznej inteligencji (AI)". Tymi słowami arcybiskup Vincenzo Paglia, przewodniczący Papieskiej Akademii Życia i Fundacji RenAIssance, skomentował akces Cisco.

Chuck Robbins, dyrektor generalny Cisco System Inc. podpisał w środę w obecności arcybiskupa Vincenzo Paglii tzw. rzymskie wezwanie do etyki AI. Cisco System Inc. to amerykańska firma z branży telekomunikacyjnej, znana przede wszystkim ze swoich routerów i przełączników - niezbędnych elementów podczas korzystania z Internetu.

CZYTAJ DALEJ

Warszawska Pielgrzymka Piesza na Jasną Górę wpisana na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego

2024-04-25 11:34

[ TEMATY ]

Lista niematerialnego dziedzictwa kulturowego

Karol Porwich/Niedziela

Zabawkarstwo drewniane ośrodka Łączna-Ostojów, oklejanka kurpiowska z Puszczy Białej, tradycja wykonywania palm wielkanocnych Kurpiów Puszczy Zielonej, Warszawska Pielgrzymka Piesza na Jasną Górę oraz pokłony feretronów podczas pielgrzymek na Kalwarię Wejherowską to nowe wpisy na Krajowej liście niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Tworzona od 2013 roku lista liczy już 93 pozycje. Kolejnym wpisem do Krajowego rejestru dobrych praktyk w ochronie niematerialnego dziedzictwa kulturowego został natomiast konkurs „Palma Kurpiowska” w Łysych.

Na Krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego zostały wpisane:

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję