Jak uciekałam z Manhattanu...
Tragedię wtorkowego ataku terrorystów oglądałam oczami osób
ewakuujących się z dolnego Manhattanu. Odcięci przez brak komunikacji
miejskiej, odnaleźli swoje okno na świat w rozsianych po Nowym Jorku
mostach. Ja dołączyłam do grona tych, którzy za drogę ucieczki wybrali
most Queensborough.
Ulice na odcinku między 10. i 59. ulicą na Manhattanie
przypominały sceny z filmów: morze ludzi, szpitale wypełnione rannymi,
rzesze chętnych do oddawania krwi, kolejki do publicznych telefonów
i bankomatów, minitelewizory wystawione przez właścicieli niektórych
sklepów, informujące przechodniów o zaistniałej sytuacji. Wśród opuszczających
Manhattan niewielu zdecydowało się zerknąć ponownie na obraz straszliwego
horroru, który pozostawiali za swoimi plecami. Większość brnęła do
przodu, jakby w obawie, czy im się uda bezpiecznie przedostać na
drugą stronę mostu.
CZYTAJ DALEJ