Reklama

W poszukiwaniu źródeł i sensu peregrynacji

Maryja swym dzieciom ukaże Jezusa

Niedziela lubelska 14/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kościół w swojej wielowiekowej historii przeżywał wiele dramatycznych momentów. Jednym z nich były wydarzenia związane z Rewolucją Francuską, kiedy to Rząd Rewolucyjny, szerząc krwawy terror, mordował nie tylko przedstawicieli i obrońców monarchii, ale też wielu ludzi Kościoła, zwłaszcza kapłanów, zakonników i zakonnice. W tym czasie rewolucjoniści dokonali też pierwszego w historii planowego ludobójstwa, wycinając w pień ludność prowincji Wandea, która chciała okazać wierność królowi i Kościołowi. Dławiąc powstanie w Wandei, wojska rewolucyjne postępowały ze szczególnym okrucieństwem: deptanie końskimi kopytami ciał żywych niemowląt, gwałcenie kobiet, podpalanie całych wiosek i wyrzynanie do ostatniego ich mieszkańców było na porządku dziennym.
Bolesnym wydarzeniem był również najazd wojsk francuskich pod wodzą Napoleona na Państwo Kościelne, a następnie na Rzym i aresztowanie Namiestnika Chrystusowego, papieża Piusa VI. Była to zemsta za potępienie przez papieża krwawej rewolucji. Starego i umęczonego papieża wleczono przez północne Włochy, a następnie Alpy i osadzono w twierdzy w Valence na południu Francji. Tam 29 sierpnia 1799 r. w obecności kilku pospolitych przestępców papież umarł w więziennej celi. Pochowano go bez pogrzebu katolickiego. Na karcie zgonu, którą funkcjonariusz więzienny napisał do Rządu Rewolucyjnego w Paryżu, było napisane: „Ja, niżej podpisany obywatel, stwierdzam zgon niejakiego Braschi Giovanni Angelo, który pełnił zawód papieża i nosił artystyczne imię Pius VI”. I z ironią dopisał: „Pius VI i ostatni”. Tak z przewidywanej ostatecznej klęski Owczarni Chrystusa cieszyli się ludzie oraz władza ziejąca nienawiścią do Kościoła katolickiego. Jak krótka i całkowicie nieuzasadniona była to radość niech świadczy fakt, że to właśnie dość szybko wybrany następca „męczennika z Valence” papież Pius VII erygował naszą lubelską diecezję, było to niespełna 200 lat temu, w 1805 r.
Ale póki co, w samym Rzymie po uprowadzeniu Piusa VI aresztowano i uwięziono większość kardynałów. Zawieszono funkcjonowanie dykasterii Stolicy Świętej. Grabiono świątynie i wywożono dzieła sztuki. Wydawało się, że Napoleonowi rzeczywiście uda się zniszczyć Kościół. W Wiecznym Mieście panowało ogromne przygnębienie. Z dokumentacji zachowanej do dziś w archiwum Wikariatu Rzymskiego możemy się dowiedzieć, że w tym właśnie trudnym czasie, jeszcze przed wtargnięciem wojsk francuskich do Rzymu, miał miejsce niezwykły fenomen: 101 obrazów Matki Bożej w Rzymie oraz w 21 innych miejscowościach prowincji rzymskiej w cudowny sposób „ożywiło się”. Matka Boża na obrazach poruszała oczami, ustami albo płakała. Co ciekawe, nie były to obrazy umieszczone w bazylikach rzymskich, ale na murach kamienic, w małych kapliczkach, oratoriach, publicznych placach, rogach kamienic, tak aby jak najwięcej ludzi mogło to zobaczyć z bliska. Było to zjawisko obserwowane przez setki tysięcy ludzi: katolików, wyznawców innych religii, niewierzących. Badania przeprowadzone skrupulatnie i pod największymi rygorami przez specjalny Trybunał, powołany przez wikariusza Rzymu kard. Giuglio della Somaglia, stwierdziły prawdziwość tych cudownych zjawisk, które w takim zakresie i ilości nigdy jeszcze się nie pojawiły w historii Kościoła. Sam Bóg poprzez Maryję zechciał przyjść z pomocą swojemu udręczonemu Kościołowi, umacniając jego wiarę i dodając otuchy.
Najprawdopodobniej fakty te znane były prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu, kiedy internowany przez władzę ludową w latach 50. XX w. obmyśliwał - w obliczu prześladowania Kościoła we wszystkich krajach komunistycznych - plan Wielkiej Nowenny, obchodów Millennium Chrztu Polski i związanej z tym peregrynacji po wszystkich polskich parafiach obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Sytuacja Kościoła w Polsce była wtedy również dramatyczna. Jak zanotował Prymas w swoich
Zapiskach więziennych pod datą 13 marca 1956 r.: „W ciągu rządów Bolesława Bieruta, pomimo zawartego «Porozumienia», zniszczono prasę, wszystkie niemal pisma i księgarnie oraz wydawnictwa, nie wyłączając urzędowych organów kurii diecezjalnych; zniszczono dobroczynność kościelną, mnóstwo placówek wychowawczych i opiekuńczych; zniszczono szkolnictwo i szpitalnictwo katolickie; zlikwidowano mnóstwo klasztorów i domów zakonnych, nie wyłączając szkół zakonnych dla celów wewnętrznych. Straszliwe gwałty, których dopuszczano się na więźniach kapłanach i zakonnikach w czasie śledztw, nadmiernie ciężkie wyroki sądowe, wskutek których więzienia zaludniły się sutannami i habitami, jak nigdy dotąd od czasów Murawiewa - to wielki i bolesny rozdział tych rządów”.
Zaplanowana przez Prymasa Tysiąclecia peregrynacja obrazu Matki Bożej, a potem po jego aresztowaniu przez Służbę Bezpieczeństwa samych ram - była okazją do umocnienia wiary narodu, do jej publicznego zamanifestowania i nabrania otuchy w obliczu przeciwności. Sam pamiętam, że jako dziecko byłem zbudowany już samymi przygotowaniami do peregrynacji w mojej parafii. Do dziś zachowuję w pamięci obrazy jak wznoszono powitalne bramy na obrzeżach miasta, pamiętam ćwiczebne przejazdy 100-konnej banderii, dekorowanie proporcami dróg i ulic, misje święte, tłumne spowiedzi, liczne Komunie św. i gromkie śpiewy połączonych chórów. To wszystko nie tylko kruszyło fundamenty komunizmu, ale przede wszystkim umacniało wiarę narodu i przypominało mu o jego chrześcijańskim powołaniu.
Z folderów, które otrzymaliśmy od kapłanów podczas tegorocznej wizyty duszpasterskiej, mogliśmy się dowiedzieć, że przed nami kolejna tego rodzaju peregrynacja. Rozpocznie się ona już we wrześniu br. Czy ma sens w nowej, jakościowo innej, rzeczywistości społeczeństwa i Kościoła?
Myślę, że doskonałą charakterystykę zmian, dokonanych w naszej mentalności, oddaje następująca anegdota o sprytnym Żydzie Józefie. Wracał on pewnego razu furmanką z jarmarku. Droga wiodła przez las. Nagle niebo stało się ciemne, zerwał się silny wiatr i spadający nagle konar przestraszył konia. Ten pędził jak oszalały. Wypadł z lasu. Dalej droga wiodła brzegiem stromego urwiska. Koń pędził coraz szybciej, ponieważ biły pioruny, a błyskawice potęgowały lęk konia. Józef przestraszył się nie na żarty. Lada moment może wraz z cała furmanką stoczyć się w przepaść. Zaczął się więc modlić: Panie Boże, jak uspokoisz tę burzę i wyjdę cało z tej opresji, sprzedam konia i zarobione pieniądze ofiaruję na remont synagogi. Jak tylko to powiedział, wiatr się uspokoił, niebo stało się jaśniejsze, burza ustała i szczęśliwie wrócił do domu. Następnego dnia chcąc nie chcąc udał się na jarmark. W jednym ręku trzymał powróz, do którego przywiązany był koń warty przynajmniej 3000 rubli, a w drugiej pod pachą lichą kurę. Ktoś go od razu zapytał: „Za ile idzie ten koń. Tylko za 3 kopiejki, ale to sprzedaż wiązana, mogę go sprzedać jedynie razem z kurą, a ta kosztuje 3000 rubli”. Po krótkim targu transakcja została dokonana. Józef zainkasował 3000 rubli i 3 kopiejki i pełen dobrego samopoczucia pobiegł szybko i wrzucił 3 kopiejki do skarbony w synagodze - obiecany Panu Bogu zysk za sprzedaż konia.
Ta anegdota ukazuje doskonale relację wielu z nas do Pana Boga. Kiedy w Polsce panowała ciemna noc komunistycznej niewoli, stać nas było na to, aby Pana Boga traktować poważniej. W świątyniach gremialnie powtarzaliśmy ułożone przez Prymasa Jasnogórskie Śluby Narodu: „Przyrzekamy wierność Bogu, Ewangelii, Krzyżowi, Kościołowi i jego pasterzom... Przyrzekamy żyć w łasce uświęcającej... Przyrzekamy stać na straży budzącego się życia... Przyrzekamy wierność małżeńską...”. Dziś, kiedy znikło wiele zagrożeń, kiedy mamy wreszcie wymarzoną wolność, stać nas jedynie na ofiarowanie Panu Bogu jakiegoś „ochłapu”, tych wspomnianych 3 kopiejek z anegdoty. Msza św. raz na miesiąc, modlitwa od czasu do czasu i to wieczorem, wielkanocna Komunia św....
Coraz częściej tym „ochłapem” jest łaskawe zaakceptowanie prawdy, że Bóg istnieje, że Ewangelia ukształtowała wielu wspaniałych i godnych podziwu ludzi, że Kościół nic złego nie robi, że katecheza nie zaszkodzi naszym dzieciom - niech chodzą, jak chcą, ale my chcemy okazać się „mądrzejsi” od Pana Boga, nie wykopujemy przeciwko Niemu wojennego topora, ale nie chcemy, żeby nas w czymkolwiek „ograniczał”, uważamy, że nasza własna recepta na życie jest lepsza, chcemy sami sobie ustanawiać własne zasady postępowania. I powoli życie nasze upodabnia się do obrazu niderlandzkiego malarza zatytułowanego: Współczesne Boże Narodzenie. Obraz przedstawia Matkę Bożą i św. Józefa. Jest na nim gwiazda betlejemska, osioł, wół, pasterze i królowie. Brakuje tylko Jezusa. Tak może być i w naszym życiu. Możemy mieć metryki chrztu, świadectwa chodzenia na religię, nawet święty obrazek w mieszkaniu, możemy zachowywać pewien folklor religijny, od czasu do czasu pojawić się w kościele, a mimo to w centrum naszego życia może nie być Jezusa Chrystusa, może nie być Boga. Owszem, gdzieś na marginesie tak, przecież nie chcemy z Nim walczyć, byle tylko nie miał za dużego wpływu na nasze życie. A w życiu wiadomo, do rozwiązywania problemów służą pieniądze i znajomości, liturgię niedzielną można zastąpić wizytą w supermarkecie, a kwestie moralne to nasza „prywatna sprawa”. I tak gubimy istotny wymiar naszego życia - odniesienie do Boga jako Pana jedynego. A wiadomo - stworzenie bez Stwórcy zanika, stąd tyle w nas smutku, frustracji i pustki. Wszak treścią różańcowej tajemnicy radosnej nie jest zagubienie, ale odnalezienie zagubionego Jezusa. Najgorsze, że ten styl życia „jakby Boga nie było” staje się dziedzictwem, jakie otrzymuje od nas młode pokolenie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nowi kanonicy

2024-03-28 12:00

[ TEMATY ]

Zielona Góra

Karol Porwich/Niedziela

Podczas Mszy Krzyżma bp Tadeusz Lityński wręczył nominacje i odznaczenia kapłanom diecezji. Życzenia otrzymali również księża, którzy obchodzą w tym roku jubileusze kapłańskie.

Pełna lista nominacji, odznaczeń i jubilatów.

CZYTAJ DALEJ

Tak, proszę, Jezu Chryste, obmyj mnie

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Pio Si/pl.fotolia.com

Rozważania do Ewangelii J 13, 1-15.

Wielki Czwartek, 28 marca

CZYTAJ DALEJ

Zatęsknij za Eucharystią

2024-03-28 23:37

Marzena Cyfert

Mszy Wieczerzy Pańskiej przewodniczył bp Maciej Małyga

Mszy Wieczerzy Pańskiej przewodniczył bp Maciej Małyga

Tęsknimy za różnymi rzeczami (…) Czy kiedyś jednak tęskniłem za przyjęciem Komunii świętej? To jest chleb pielgrzymów przez świat do królestwa nie z tego świata – mówił bp Maciej Małyga w katedrze wrocławskiej.

Ksiądz biskup przewodniczył Mszy Wieczerzy Pańskiej. Eucharystię koncelebrowali abp Józef Kupny, bp Jacek Kiciński oraz kapłani z diecezji.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

iv>

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję