Któż z mieszkańców Lwówka Śląskiego i okolic nie wie, gdzie znajduje się Szkolna Górka - teren rekreacji i odpoczynku starszych i młodszych? Jednak chyba mało kto wie, jaka jest historia krzyża
na tym wzgórzu. Jak podaje Maria Olczak w książce Lwówek Śląski i okolice, w 1703 r. na wznoszącej się ponad Lwówkiem górze postawiono wielki krzyż z miedzianym wizerunkiem Ukrzyżowanego, ufundowany
przez kotlarza Stieffa. Miało to symbolizować znaczenie religii dla mieszkańców miasta. Kiedy pierwszy krzyż był już mocno zniszczony, po 90 latach ustawiono uroczyście nowy drewniany krucyfiks. Inicjatorem
tego aktu było katolickie duchowieństwo wraz z wiernymi, a całości przedsięwzięcia patronowały władze miasta. 10 sierpnia 1793 r. nowy krzyż wniesiono uroczyście w procesji na szczyt w asyście rajców,
starszych rady, nauczycieli i uczniów szkoły katolickiej. Stanął na swoim miejscu po przemowie proboszcza ks. Gebauera. Dziś wznosi się tam inny, metalowy krzyż.
W duchu pasyjnej tradycji, od kilku lat w Wielki Piątek o godz. 21.00 podąża głównymi ulicami miasta wielka rzesza mieszkańców, którzy modlą się o błogosławieństwo dla poszczególnych stanów i zawodów.
Z jednego kościoła parafialnego do drugiego na przemian niesiony jest krzyż Chrystusa. Od czterech lat również dzieci naszego miasta biorą udział w Drodze Krzyżowej na Szkolną Górkę, którą organizują
Ojcowie Franciszkanie z parafii pw. św. Franciszka z Asyżu. Nabożeństwo rozpoczyna się w świątyni, a kończy na pobliskim cmentarzu, gdzie rozważaniu XIV stacji towarzyszą również modlitwy za zmarłych.
Poszczególne teksty rozważań czytają dzieci, ale w tym roku - po zapowiedzi kolejnej stacji - lektor odczytywał słowa, które wypowiedział Chrystus podczas swojej męki. Dwa lata temu natomiast
po każdej medytacji przybijaliśmy do krzyża jedno z postanowień, które mieliśmy wcielać w nasze życie przez cały rok. Zwykle w Drodze Krzyżowej towarzyszą nam nasi rodzice. Tym razem również niektóre
mamy niosły krzyż i było to dla nas niesamowite przeżycie, bo czuliśmy się bardzo zjednoczeni z Jezusem i między sobą. Nasze nabożeństwo zaczęło się w deszczu. Gdy wyruszaliśmy na wyznaczoną trasę, mocno
wierzyliśmy, że wszystko się uda. Wiele osób zrezygnowało, pozostając w swoich domach, jednak warto było zawierzyć - po chwili deszcz ustał, choć nadal wiał zimny wiatr. Przypuszczam, że w wielu
parafiach naszej diecezji odbywają się takie „nabożeństwa w plenerze”. Dlatego pragnę zachęcić moje koleżanki i kolegów, a także dzieci, do wzięcia w nich udziału. Jeśli nie są organizowane,
to czemu by nie spróbować zapoczątkować je już w następny Wielki Piątek?
Pomóż w rozwoju naszego portalu