Spotkanie było możliwe dzięki krótkiej przerwie-urlopowi, na jakim przebywa od roku Ojciec Misjonarz. Choć ciężko nazwać urlopem czas spędzony w Klinice Chorób Tropikalnych w Warszawie, gdzie o. Tarnowski
przeszedł już kilka zabiegów operacyjnych. Potem było zakrzepowe zapalenie żył. Ojciec się jednak nie poddaje. A jego cierpienie pokazuje, z jak wielką ofiara łączą się często misje. Radość głoszenia
Ewangelii jest jednak silniejsza od tego cierpienia. O tej radości, Czadzie i pracy misyjnej, opowiadał niezwykle interesująco podczas homilii.
Czad - to leżące w samym sercu Afryki państwo jest ponad sześć razy większe od Polski. Zamieszkuje je 6 200 000 ludzi. Bogactwo grup etnicznych niesie za sobą naturalnie wielość języków. Choć
oficjalnym językiem jest francuski i arabski, to istnieje jeszcze ok. 200 innych - lokalnych. W Czadzie, którego połowę powierzchni zajmują gorące piaski Sahary, drugą część stanowią nieurodzajne
gleby. A mimo to ludność żyje dzięki uprawie słabej gleby.
Chrześcijaństwo jest tutaj bardzo młodą religią. Ma zaledwie 50 lat. A jednak misyjny trud przynosi już konkretne owoce. Lai - diecezja, gdzie od 7 lat pracuje Ojciec Misjonarz, posiada 10 parafii.
Posługę duszpasterską zapewnia ludności 19 księży i 2 biskupów. Deressia - parafia o. Tarnowskiego ma 87 tys. ludzi, w tym 8500 z nich jest ochrzczonych, a 2700 to katechumeni.
Misje to nie tylko sprawa ewangelizacji i głoszenia słowa Bożego. Misjonarze zajmują się szkolnictwem, organizując szkoły przy parafii, budują szpitale i przyczyniają się do rozwoju gospodarczego
- tłumaczył zebranym Ojciec Misjonarz. Misyjna praca, choć czasem niezwykle ciężka, daje ogromną satysfakcję. „Jestem szczęśliwy, że mogę tam być. Ludzie są wdzięczni, kochają nas” -
powiedział na zakończenie homilii do zgromadzonych. I ufa, że kiedy tylko powróci do zdrowia, wróci do swojego ukochanego miejsca w Afryce.
Dla gościa z Czadu i wszystkich parafian uczniowie klasy IV i VI SP przygotowali specjalny program artystyczny zatytułowany Kolory Afryki. Afryka to nie tylko piękno flory i fauny, ale również głód
i AIDS dziesiątkujące ludność, rebelie wojskowe i wojny domowe, w których giną niewinni cywile, w tym tak wiele dzieci, gorący klimat wypalający ziemię i wszystko, co na niej żyje, analfabetyzm i ubóstwo.
Mali misjonarze poprzebierani w afrykańskie stroje, w utworach i piosenkach, przybliżyli wszystkim ideę misyjnej pracy, piękno tamtej ziemi i największe jej problemy.
Dzieci ze Szkoły Podstawowej w Łukowej pragną nieść pomoc tak, jak potrafią. A swoją wiedzą na temat misji niejednego dorosłego mogłyby zaskoczyć. Znają położenie afrykańskich krajów, ich bogactwa
naturalne, problemy, którymi żyją mieszkańcy Czarnego Lądu. Wszystko to za sprawą Koła Misyjnego, które od dwóch lat działa w szkole. W ubiegłym roku dzieci z Koła, przyłączyły się do programu misyjnego
Mój szkolny kolega z Afryki. W szkole zorganizowano gazetkę tematyczną. O misjach dzieci dowiadywały się nie tylko na lekcjach religii, które prowadzi katechetka Stanisława Żądecka. Tematykę tę włączyli
do swoich programów nauczyciele języka polskiego i geografii. Parokrotnie również gościł w parafii ks. Andrzej Kowalski, który pochodzi z parafii Łukowa, a pracuje na misjach w Tanzanii.
W jaki sposób uczniowie pomagają misjom? Wspierają je duchowo i materialnie. Piszą listy do misjonarzy, zapewniając ich o swojej modlitwie i ofiarach. W czasie Wielkiego Postu, zamiast kupować słodycze
w sklepiku szkolnym, swoje kieszonkowe dzieci wrzucały do puszki. To był piękny gest solidarności z ubogimi dziećmi, którym często brakuje wszystkiego i które pozbawione są normalnego dzieciństwa. Pod
okiem p. Żądeckiej, przygotowały program Przyłączcie się. Ze wszystkich prowadzonych akcji udało się zebrać ponad 300 zł. Dzieła misyjne wsparł również proboszcz ks. Liberek, przekazując ofiary ze wszystkich
Mszy św. W ten sposób kształtuje się wrażliwość najmłodszych na potrzeby drugiego człowieka, również tego z odległego kraju. Zaangażowanie dzieci z Łukowej dostrzegło Centrum Misyjne w Warszawie przy
Episkopacie Polski, które nadesłało do szkoły list z podziękowaniem za wspieranie dzieł misyjnych. Stanisława Żądecka ma wiele planów i zapału. A przyglądając się dzieciom i ich wrażliwym sercom można
sądzić, że pomoc misjom dla nich to wielka sprawa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu