Reklama

Historia

Okres walki i czas przełomu lata 1981-2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KATARZYNA WOYNAROWSKA: - Spotykamy się, by porozmawiać o "Niedzieli" w 75. rocznicę jej powstania, w roku ogłoszonym przez abp. Stanisława Nowaka, metropolitę częstochowskiego, Rokiem "Niedzieli".
W 2001 r. mija także, co warto przywołać na początku naszej rozmowy, 20 lat, odkąd Ksiądz Infułat objął funkcję redaktora naczelnego Pisma. Powróćmy zatem do początków, do roku 1981, gdy bp Stefan Bareła, pasterz Kościoła częstochowskiego, powierzył Księdzu, wtedy duszpasterzowi akademickiemu, funkcję redaktora naczelnego "Niedzieli", pisma, które nie istniało przez 28 lat...

KS. INF. IRENEUSZ SKUBIŚ: - Na początku chciałbym wyjaśnić rzecz podstawową. Częstochowianie nie przyjmowali do wiadomości faktu zawieszenia "Niedzieli". Pamiętam, gdy byłem jeszcze młodym księdzem - zauważałem, że w świadomości wielu mieszkańców Częstochowy zawsze istniał Tygodnik Katolicki "Niedziela". Założony przez bp. Teodora Kubinę w latach 20. i niesprawiedliwie zawieszony, trwał w pamięci swoich wiernych czytelników. Podejmowano zresztą wiele starań o wydawanie Tygodnika. Takie działania czynił m.in. poprzedni redaktor naczelny "Niedzieli", ks. dr Antoni Marchewka, który używał wszystkich możliwych sposobów, by "Niedziela" znów się ukazywała - m.in. po 1956 r., po odwilży październikowej, prosił posłów w Sejmie, żeby pomogli w tej sprawie. W latach 70., za czasów Edwarda Gierka, zbierane były w Częstochowie i w Zagłębiu podpisy pod petycją o reaktywowanie "Niedzieli".

K. W.: - Czy wybór Karola Wojtyły na Papieża miał jakiś wpływ na intensyfikację starań o wznowienie wydawania "Niedzieli"?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Po wyborze Papieża Jana Pawła II bardzo ważną sprawą dla wielu ludzi, również dla nas, w Duszpasterstwie Akademickim, stało się słuchanie Radia Watykańskiego. Dostrzegliśmy wtedy, że niesie ono nie tylko informacje o życiu i pracy Ojca Świętego, ale bardzo ważne informacje dotyczące Kościoła powszechnego. Boleliśmy nad tym, że społeczeństwo polskie nie ma do tych wiadomości dostępu. Grupa ludzi związana z DA postanowiła, że będzie nagrywać te audycje i wydawać drukiem (oczywiście, na maszynie do pisania). Zajmowały się tym m.in.: Irena Makowicz, Danuta Nowak, Anita Szamocka i Lidia Dudkiewicz. Zaczęliśmy organizować regularne wydawanie serwisu papieskiego pod nazwą "Monitor Kościelny". Po pewnym czasie mieliśmy już kilkuset stałych abonentów: księży, siostry zakonne oraz osoby świeckie. W jakimś sensie był to początek naszej "Niedzieli".
Przyszedł sierpień 1980 r. i nowe nadzieje na zmianę polityki władz PRL wobec Kościoła, w tym i na wskrzeszenie "Niedzieli". 10 września 1980 r. bp Stefan Bareła wystosował pismo do Zygmunta Najdowskiego, ówczesnego ministra kultury i sztuki, oraz do ministra ds. wyznań, Jerzego Kuberskiego, by poparli starania diecezji o reaktywowanie Tygodnika. W zabiegi Księdza Biskupa włączył się również poseł z Polskiego Związku Katolicko-Społecznego Rudolf Buchała. Przeprowadził on, z upoważnienia bp. S. Bareły, rozmowę z ministrem Kuberskim, przekazując szczegółowe postulaty w sprawie "Niedzieli". W rozmowie tej została potwierdzona generalna zgoda na wznowienie Pisma. 15 grudnia 1980 r. bp S. Bareła przesłał na ręce kolejnego ministra kultury i sztuki Józefa Tejchmy nową prośbę o przywrócenie tygodnika "Niedziela". Pamiętam, jak w grudniu 1980 r. bp S. Bareła wrócił z Konferencji Episkopatu w Warszawie i zaprosił mnie na rozmowę, która odbyła się podczas przejażdżki do lasu k. Złotego Potoku. Okazało się, że ważniejsze rozmowy Ksiądz Biskup prowadził w otwartym terenie, oba- wiając się podsłuchu w swoim domu. Powiedział mi wtedy: "Jesteś duszpasterzem akademickim, ale teraz musisz zacząć mocne starania o reaktywowanie "Niedzieli"". Ktoś z Katowic doradził mi, bym udał się do prof. Jerzego Ozdowskiego, wicepremiera w rządzie gen. Wojciecha Jaruzelskiego, członka Polskiego Związku Katolicko-Społecznego. Bp S. Bareła znał prof. J. Ozdowskiego jeszcze ze swoich czasów lubelskich. Postanowił napisać do niego list z prośbą o zainteresowanie się sprawą. Prof. J. Ozdowski przyjął mnie bardzo życzliwie i obiecał, że zrobi wszystko, aby pomóc w reaktywowaniu Tygodnika. Jako wicepremier rządu miał dość duże prerogatywy, m.in. w Komisji Planowania, i on właśnie sterował moimi krokami, gdy chodziło o spotkania z przedstawicielami rządu PRL. Nasze rozmowy zawsze były bardzo rzeczowe i konkretne. Dało się zauważyć, że prof. J. Ozdowskiemu zależało, by "Niedziela" powróciła, ale już jako pismo ogólnopolskie. Bp S. Bareła, człowiek doświadczony w rozmowach z ówczesnymi władzami, był jednak nastawiony sceptycznie i twierdził, że dopóki nie otrzyma potwierdzenia o reaktywowaniu "Niedzieli", nie uwierzy w zapewnienia.
10 marca 1981 r. nadeszła decyzja (datowana 5 marca 1981 r.) Prezesa Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, zezwalająca Kurii Diecezjalnej w Częstochowie na wydawanie drukiem tygodnika "Niedziela" w nakładzie 100 tys. egzemplarzy, objętości 8 stron. Przydzielono nam też drukarnię: Zakłady Graficzne w Opolu.

K. W.: - Jak wyglądało przygotowanie do wydawania "Niedzieli" w 1981 r.? Jacy ludzie zgromadzili się wówczas wokół Księdza, żeby tworzyć zręby reaktywowanego Tygodnika? Czy Ksiądz Infułat czuł się przygotowany do nowej funkcji?

- Zanim podjąłem pracę w redakcji "Niedzieli", byłem dyrektorem wydawniczym Kurii Diecezjalnej w Częstochowie i redaktorem 11 tomów "Częstochowskich Studiów Teologicznych". Znałem pracę w drukarni, pracę redakcyjną. Znałem wszystko, co wiązało się z przygotowaniami do druku, zwłaszcza książek. W tym czasie wydałem kilka książek o łącznym nakładzie 100 tys. egzemplarzy. Czułem się więc przygotowany do funkcji redaktora pisma. Następnym ułatwieniem było to, że sporo lat pracowałem jako duszpasterz akademicki, a więc miałem wokół siebie młodych zapaleńców. Część moich studentów z DA przyszła niemal automatycznie do pracy w "Niedzieli", inni pomagali redakcji, wspierali nas na różne sposoby. Bardzo pomogły nam wówczas środowiska inteligenckie, w których znałem wielu ludzi. Nie mogę pominąć publicystów "Tygodnika Powszechnego", którzy wspierali mnie w pierwszym etapie redagowania "Niedzieli". Dużą pomoc okazał nam wtedy redaktor "Gościa Niedzielnego" - ks. prał. Stanisław Tkocz, który polecił nam wspaniałego księgowego Wiktora Worynę.
Kard. Stefan Wyszyński, Prymas Polski, przysłał nam wtedy list gratulacyjny wraz z życzeniami. Warto chyba w tym miejscu wspomnieć, że Księdzu Prymasowi "Niedziela" była bardzo bliska. Ks. dr Antoni Marchewka, poprzedni redaktor naczelny "Niedzieli", był jego serdecznym przyjacielem.
Przygotowaliśmy pierwszy numer "Niedzieli" z datą 7 czerwca 1981 r. Na pierwszej stronie zamieściliśmy listy gratulacyjne nadesłane przez Stolicę Apostolską, wspomniany już list Prymasa Polski, list biskupa częstochowskiego Stefana Bareły i deklarację ideową redakcji. Tuż przed oddaniem numeru do druku przyszła wiadomość, że zmarł Ksiądz Prymas Wyszyński. Na ostatnią stronę przenieśliśmy wtedy wszystkie listy gratulacyjne, a na pierwszej pod zdjęciem kard. Wyszyńskiego, umieściliśmy teksty pożegnalne. Wewnątrz numeru znalazł się artykuł o Prymasie Wyszyńskim, napisany przez Stefana Kisielewskiego, który uznano potem za jeden z najlepszych artykułów o śp. Prymasie Wyszyńskim, jakie ukazały się w Polsce po śmierci Księdza Kardynała. Tak rozpoczęło się nasze istnienie, nasza "niedzielna" praca.

K. W.: - W deklaracji ideowej, zamieszczonej w pierwszym, historycznym numerze "Niedzieli" (po jej reaktywowaniu w 1981 r. - przyp. red.), czytamy: "Żyjemy w trudnych, niespokojnych czasach, dlatego pragniemy dać naszemu Czytelnikowi pożyteczną i krzepiącą strawę duchową. Kojąca myśl płynąca ze stołu Słowa Bożego ułatwi nam przetrwanie kryzysów życiowych i pomoże w znajdywaniu rozwiązań w codziennych trudnościach. Przedmiotem szczególnej naszej troski winna stać się polska rodzina ze swoimi problemami, których jest tak wiele. Chcielibyśmy przyczynić się do jej odrodzenia w duchu chrześcijańskim. Pragniemy nawiązać kontakt z młodzieżą poddawaną przez tyle lat przymusowej ateizacji. Widzimy potrzebę usłużenia jej, by w oparciu o wartości religijne umiała dokonywać właściwych wyborów życiowych. Dzieci polskie nie mają swojego odrębnego czasopisma religijnego, dlatego zamierzamy dla nich przeznaczyć specjalną rubrykę - "Niedziela Najmłodszych". W nawiązaniu do tradycji naszego Tygodnika podejmiemy problematykę z zakresu katolickiej nauki społecznej, kultury narodowej i historii ojczystej. W dziale informacji będziemy pilnie starać się o dostarczenie wiadomości z życia Kościoła powszechnego, nauczania Ojca Świętego, również z życia Kościoła w Polsce, a szczególnie z Jasnej Góry".

- I taka właśnie jest "Niedziela". Nie odstąpiliśmy od tej deklaracji ani o jotę. Wydajemy pismo, które chce być przyjacielem rodzin; pismo w miarę proste, serdeczne. Pismo, które uczy i pomaga żyć. Pismo, na które czekają ludzie starsi, młodzież, dzieci. Zależy nam na obecności w polskich domach, gdyż to pismo niesie z sobą wartości chrześcijańskie.
Z oczywistych względów "Niedziela" zawsze będzie pismem patriotycznym, czyli miejscem budowania wartości drogich polskiemu sercu. Zmieniła się sytuacja polityczna, Polska jest krajem wolnym, co jednak nie oznacza zwolnienia z obowiązku uczenia miłości do Ojczyzny. Nie myślę tutaj bynajmniej o nacjonalizmie, ale o wartościach, które należy szanować, które pomogą nam przetrwać trudne czasy. Przykładem postawy realizującej te wartości jest postawa Ojca Świętego, głowy suwerennego państwa, który nigdy nie przestał być dobrym Polakiem, który kocha wszystko, co stanowi polską kulturę, historię, tradycję. Służba takim ideałom jest również moim osobistym zadaniem. I wszystko to, co stanowi obecnie "Niedzielę" - czyli cała nasza działalność multimedialna - ma temu celowi służyć. Dzisiaj modny jest kosmopolityzm. Tworzy się tzw. społeczeństwo zsekularyzowane. Dlatego musimy ukazywać ludziom pełnię Ewangelii, pełne nauczanie Jezusa Chrystusa, i to jest zadanie pisma katolickiego. Stąd też częste na łamach "Niedzieli" ukazywanie przedsięwzięć budujących dobro, inicjatyw pozytywnych, postaw pozbawionych destrukcji, agresji i przemocy. Wydaje się, że pole oddziaływania jest bardzo wielkie, a materiał ogromny - przede wszystkim ten związany z kulturą, ona jest tworzywem dla "Niedzieli". Kultura bowiem wyraża się w życiu jednostki, społeczeństwa, parafii, diecezji, Kościoła. Jest "złotą nicią", która scala społeczeństwo i czyni je solidarnym. Pismo katolickie niewątpliwie powinno budować solidarność międzyludzką, chrześcijańską, opartą na wartościach - jak mówi wielu - podstawowych, a my mówimy - chrześcijańskich. Przez ustosunkowywanie się do tych wartości chcemy budować świadomość społeczeństwa, do którego dociera "Niedziela".

Reklama

K. W.: - Pierwszy numer ukazał się w 1981 r., na fali entuzjazmu związanego z "Solidarnością". Tygodnik katolicki kojarzył się wtedy ludziom z pismem wolnej Polski. "Niedziela" była jednak wydawana w Częstochowie, z dala od centrum wydarzeń, na których skupiała się uwaga całego społeczeństwa, i miała zakaz pisania o sprawach politycznych, np. strajkach...

Reklama

- Rzeszę ludzi w całej Polsce ogromnie interesowało to, co się dzieje w Częstochowie, na Jasnej Górze. Gdy w kioskach pojawił się pierwszy numer "Niedzieli", został niemal momentalnie wykupiony. Nie miałem problemów z finansowym utrzymaniem Pisma, mimo że nie otrzymywałem wsparcia ani z Kurii, ani z innych źródeł. Wystarczyło, że nasz Tygodnik był dostępny w każdym kiosku "Ruchu" w Polsce i pisał o sprawach religijnych, by ludzie chętnie go czytali. Proszę pamiętać, że Jasna Góra była wówczas nazywana "amboną wolnej Polski".

K. W.: - "Niedziela" traktowana była przez komunistów jak zło konieczne. Pamiętam, że w latach 80. teksty w "Niedzieli" były dosłownie poszatkowane cięciami cenzury. Coraz mniej ludzi pamięta, czym była cenzura, jakim bezcennym i, zdawało się, nieosiągalnym marzeniem była wówczas wolność słowa...

- Redagowanie pisma niekomunistycznego w czasach komunistycznych było rzeczywiście pewną sztuką, bo z jednej strony trzeba było zachować wierność samej idei pisma katolickiego, a więc wolność, wierność Kościołowi, wierność Prawdzie, a z drugiej strony trzeba było po prostu przetrwać. Wyjeżdżaliśmy zawsze do drukarni w Opolu, gdzie mieli także swoją siedzibę przydzieleni nam cenzorzy, i oddawaliśmy teksty do ich akceptacji. Pracowaliśmy w tym dniu w drukarni na hali zecerskiej, tworząc pismo na kawałku użyczonego stolika, w ogromnym hałasie, jaki czyniły maszyny. W czasie gdy cenzor czytał materiały prasowe do kolejnego numeru, my zajmowaliśmy się korektami drukarskimi tekstów do wydania bieżącego. W każdy poniedziałek zjawialiśmy się w Opolu in gremio (naczelny albo zastępca, ktoś z redaktorów, korekta), odbieraliśmy z cenzury materiały z zaznaczonymi fragmentami do wycięcia i następowała dyskusja z cenzorem na temat zasadności jego zarzutów. Znakomicie radziła sobie z cenzurą również p. Lidia Dudkiewicz czy p. Juliusz Braun, ówczesny dziennikarz "Niedzieli". Gdy dziś wspominam opolskich cenzorów, gdy porównuję ich postawę z tym, co mówiło się wtedy o urzędnikach cenzury w typie stalinowskim, np. w Katowicach, to myślę, że ekipa opolska traktowała nas dość życzliwie. Nie pamiętam jakichś dramatycznych, krańcowych sytuacji. Bywały nawet momenty, gdy w prywatnej rozmowie ludzie ci z rozbrajającą szczerością przyznawali naganność swej działalności. Ale byli lojalni wobec reżimu i gdy przychodziła sytuacja podbramkowa, stali zawsze po stronie komuny, byli jej niewolniczo wierni. Jedno jest pewne: gdyby dzisiaj działała cenzura, niemożliwe stałoby się wydawanie tak obszernego pisma, jakim obecnie jest "Niedziela". W czasach cenzury walczyło się o każdą literę, wyraz, obrazek, kolor, a cenzor stał na straży, żeby przypadkiem coś, co choćby trąciło niewiernością wobec ideologii komunistycznej, nie ukazało się w druku.

K. W.: - Ówczesne władze, zezwalając na ukazywanie się "Niedzieli", narzuciły Kurii Diecezjalnej w Częstochowie, jako wydawcy pisma, ściśle określone ramy działania. Wspomniał Ksiądz Infułat, że mieliśmy dużo szczęścia, ponieważ przydzielono nam łagodniejszych cenzorów opolskich...

- W Opolu było mimo wszystko trochę więcej wolności. Zdecydowanie gorzej było w Katowicach. W naszym przypadku najgorzej byłoby w Częstochowie, gdzie miejscowy Komitet Wojewódzki Partii PZPR miałby nas stale na oku, a wiadomo, czym taka stała kontrola mogłaby się dla nas skończyć... A tak, macki częstochowskiego Komitetu nie sięgały do Opola, a Komitet Wojewódzki w Opolu nie interesował się specjalnie częstochowską "Niedzielą", chociaż wiedzieliśmy, że między tymi instytucjami regularnie krążyły informacje na nasz temat. Jeden z urzędników Urzędu ds. Wyznań z Warszawy współczuł np. opolskiemu cenzorowi, mówiąc: "Nie macie łatwego partnera w redaktorze Niedzieli". Zapewne miał na myśli sytuację, gdy odmówiłem kontaktu z urzędem cenzorskim po tym, jak jeden z cenzorów próbował przerzucić na mnie winę za publikację tekstu, który nie podobał się jego zwierzchnikom w Warszawie.

K. W.: - Po siedmiu miesiącach ukazywania się "Niedzieli" 13 grudnia 1981 r. w Polsce wprowadzony został stan wojenny. Przez kilka miesięcy "Niedziela" nie ukazywała się...

- 13 grudnia 1981 r. wspominam jako datę tragiczną w historii Polski. Wszystko zostało nagle jakby złamane. Dowiedzieliśmy się, że, niestety, najbliższy numer "Niedzieli" (na 20 grudnia) nie ukaże się. W poniedziałek 14 grudnia, nie wiedząc co robić, pojechałem do drukarni w Opolu. Dyrektor drukarni Leopold Świderski na mój widok zapytał zdumiony, jak do nich dotarłem. - Normalnie, wsiadłem do samochodu i przyjechałem - odpowiedziałem. - A ma Ksiądz przepustkę? - Nie. - No to niech Ksiądz uważa, bo mogą Księdza zatrzymać w drodze powrotnej. Nie zastanawiałem się wówczas nad jakąś przepustką, ale nad losem kolejnego numeru "Niedzieli". Oczywiście, powiedziano mi, że praca została wstrzymana i trzeba czekać. Wracając do Częstochowy, mijałem patrole milicyjne na drodze. Nikt nie wiedział, co się stanie jutro, jak rozwinie się sytuacja, ale redakcja "Niedzieli" nie zamierzała czekać na rozwój wypadków. Kilka osób z redakcji od razu rozpoczęło działalność na rzecz internowanych. Irena Makowicz skontaktowała się z Centrum Pomocy Internowanym znajdującym się przy warszawskim kościele pw. św. Marcina. Na moje nazwisko zaczęły napływać z Zachodu transporty żywności. Pod kierunkiem I. Makowicz i innych osób związanych z "Niedzielą", DA i KIK-iem utworzyły się grupy zajmujące się przekazywaniem tych darów osobom najbardziej potrzebującym. Tak zaczęła się charytatywna działalność "Niedzieli". W sprawach redakcyjnych spotykaliśmy się wówczas sporadycznie. Nie było możliwości pracy.
Dopiero w marcu 1982 r. pozwolono nam wznowić wydawanie Pisma. Był to bardzo trudny czas, cenzura zaostrzyła się, byliśmy bardzo mocno pilnowani, straszono nas, inwigilowano. W całej Polsce panował wówczas nastrój pesymizmu. Straciliśmy tak niedawno odzyskane poczucie wolności, coś w ludziach pękło, nastąpiła jakaś negatywna przemiana umysłów i serc. Gdy dziś słyszę, że stan wojenny był dobrem albo wyborem mniejszego zła - nie mogę milczeć, bo milczeniem zaprzeczałbym, że był to czas okrutny, niszczący ludzi nie tylko fizycznie, ale - o wiele bardziej - duchowo, cały naród został jakby przyduszony kamieniem terroru i przemocy.

K. W.: - Nie traciliście jednak nadziei. "Niedziela" w latach 80., już po stanie wojennym, była przecież jednym z lepszych pism, jakie ukazywały się w Polsce. Tylko tutaj można było przeczytać rzetelnie napisany tekst o działalności Papieża...

Reklama

- Pielgrzymki papieskie stanowiły jedyną odskocznię dla narodu. Nie było nic, byliśmy przygnębieni, cały czas zupełnie bezkarnie funkcjonowała służba bezpieczeństwa. Ojciec Święty dodawał nam odwagi, gdy w stanie wojennym oznajmił: "Mówię do Was i za Was". Papież mówił i pisał o rzeczach, które były bardzo ważne dla narodu. Dzisiaj wielu ludzi, którzy czerpią wolność pełnym haustem, zapomniało, że Ojciec Święty budował tę wolną Polskę, że dawał nam wszystkim nadzieję. "Niedziela" te teksty drukowała i w ten sposób stawała się pośrednikiem w niesieniu nadziei. Proszę pamiętać, że w tamtych czasach bardzo wielu ludzi żyło przemówieniami papieskimi, czerpało z nich pocieszenie. Rządy komunistyczne pozwalały bowiem na druk tekstów papieskich bez ingerencji, z wyjątkiem pierwszej pielgrzymki w 1979 r., kiedy Telewizja pod dyrekcją Macieja Szczepańskiego popisywała się, manipulując obrazami z wizyty papieskiej. Potem już było znacznie lepiej. Dla wszystkich obecność Ojca Świętego była znakomitym umocnieniem, także dla całej opozycji politycznej.
Drugim takim miejscem, w którym Polacy odnajdywali siebie po stanie wojennym, były pielgrzymki na Jasną Górę. "Oazy wolności" - tak się je wówczas nazywało. Wprawdzie były - jak się wówczas mówiło - "zapluskwione" służbą bezpieczeństwa, ale różni działacze solidarnościowi mogli wiele rzeczy mówić, np. z zakresu katolickiej nauki społecznej. Było to ogromne oddziaływanie na rzesze ludzi.

K. W.: - "Okrągły stół" w 1989 r. zapoczątkował serię przemian ustrojowych, a co za tym idzie - ekonomicznych, które zmieniły Polskę. Jak "Niedziela" odnajdywała się w tej nowej rzeczywistości?

- Okres Okrągłego Stołu postrzegamy jako czas wielkiej ciekawości. Zastanawialiśmy się wszyscy razem nad tym, w jakim kierunku pójdą dzieje naszego narodu i naszego państwa. Ale żyliśmy ogromną nadzieją, że przyjdzie cos nowego, że nadchodzi wolność, że nadchodzą nowe czasy. I rzeczywiście, przyszło nowe od strony praktyki. To było bardzo ważne, że mogliśmy już pracować bez dozoru cenzury, że mogliśmy pisać w sposób wolny, że nie wykreślano nam tekstów. Po prostu ten czas od tej strony ideowej był czasem niezwykłym, zaskakującym w sensie najlepszym. Chcieliśmy myśleć o tym, jak tworzyć "Niedzielę". Po prostu zaczynaliśmy się uczyć wolności.

K. W.: - Lata 90. to inna Polska i inna "Niedziela". W warunkach wolnego rynku prasowego, po czasach cenzury i komunizmu "Niedziela" odnalazła się jednak doskonale, nie tylko utrzymała swoje "status quo", ale powiększyła swoje "strefy wpływu". Wydaje się, że "Niedziela" w latach 90. zdecydowała się na pewną zmianę swojej formuły: mniej ogólnej publicystyki religijnej, więcej informacji o żywym Kościele, tworzenie pisma bliższego przeciętnemu katolikowi. Czy można zaryzykować takie twierdzenie w związku z powstawaniem diecezjalnych wydań "Niedzieli"?

- Kwestia ta jest nieco bardziej skomplikowana. W początkach lat 90. niektórzy księża biskupi zaproponowali nam wydawanie edycji diecezjalnych "Niedzieli". Zaczęliśmy od edycji łódzkiej, potem był Sosnowiec i inne diecezje. Pomysł wydawania w ogólnopolskiej gazecie kilku stron poświęconych sprawom Kościołów lokalnych został dobrze odebrany w Polsce, zainteresował ordynariuszy innych diecezji. Efektem tej współpracy jest obecnie 18 wydań diecezjalnych "Niedzieli". Z drugiej strony rozkwit "Niedzieli" był możliwy także dzięki postępowi technicznemu, któremu "Niedziela" stara się stale dotrzymywać kroku. Mam tutaj na myśli pełną komputeryzację redakcji, pojawienie się pisma w Internecie, możliwość druku dużego nakładu przez kielecką drukarnię. Zwiększenie objętości "Niedzieli", a także dodatki diecezjalne sprawiły, że zaczęto się nami interesować w Polsce i na świecie. Pojawiły się też pisma integralnie związanie z "Niedzielą", ale adresowane do dzieci - "Niedziela Dzieciom", do młodego pokolenia - "Niedziela Młodych", do intelektualistów katolickich - "Niedziela Akademicka". Wspieraliśmy też medialnie Akcję Katolicką, wydając "Czyn Katolicki". Ukazywały się także dodatki specjalne - "Niedziela dla Sejmu", "Niedziela Kongresowa", wydana w związku z Międzynarodowymi Kongresami Mariologicznym i Maryjnym, mającymi miejsce w Częstochowie na Jasnej Górze w 1996 r. Z myślą o rzeszach pątników, zmierzających na Jasną Górę, przygotowujemy coroczne specjalne wydania "Niedzieli Pielgrzymkowej". Te inicjatywy sprawiły, że nakład "Niedzieli" zaczął szybko rosnąć. Nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że mamy najwyższy nakład wśród tygodników katolickich w Polsce. Podczas mojego pobytu w Rzymie Ojciec Święty zapytał mnie o największe pismo katolickie. Odpowiedziałem, że zapewne jest to "Gość Niedzielny". Dopiero po powrocie do kraju ktoś zwrócił mi uwagę, że to "Niedziela" jest liderem, jeśli chodzi o pisma katolickie.
Pod koniec lat 90. sytuacja na rynku prasowym uległa zmianie. Powstały setki pism mniejszych, wydawanych przez parafie i zakony. Tym sposobem rynek zapełnił się dość mocno, stąd nakład "Niedzieli" spadł do 250 tys. egz. Jednak jestem przekonany, że w przypadku czasopism o chrześcijańskim charakterze nie wielkość nakładu jest istotna, ale utożsamianie się czytelnika z pismem; jest ważne, na ile takie pismo potrafi wesprzeć duchowo katolika, na ile pomaga mu na ścieżkach wiary. Osobiście cieszy mnie tak powszechna obecność "Niedzieli" w Polsce, duża grupa prenumeratorów w parafiach i wśród osób prywatnych w Ameryce i Kanadzie, w środowiskach polonijnych Europy - Niemcy, Wielka Brytania, Francja, Włochy, szczególnie Rzym. Cieszy nas także popularność "Niedzieli" w krajach Europy Wschodniej, gdzie ze względu na status materialny tamtejszych katolików wysyłamy "Niedzielę" gratisowo. Korzystają także z lektury "Niedzieli", co jest bardzo ważne, misjonarze i inni księża w Afryce, Azji, Australii.
Można bez przesady powiedzieć, iż "Niedziela" jest obecna wszędzie tam, gdzie są Polacy. Liczbę naszych czytelników znacznie powiększa coraz bardziej popularny Internet. Jesteśmy regularnie czytani przez internautów w ponad 90 krajach świata.

Reklama

KAROL KLAUZA: - Jakie stałe formy multimedialnego działania składają się dziś na instytucję znaną powszechnie pod mianem "Niedzieli"?

Reklama

- Działalność "Niedzieli" ma wymiar duszpasterski. Odnosi się do chrześcijanina, katolika, który żyje w Polsce i na świecie. To oddziaływanie następuje przez pismo, ale również przez audycje radiowe powstające w studiu "Niedzieli". Współpracujemy bowiem ściśle z Archidiecezjalnym Radiem Katolickim Fiat. Przygotowujemy też własne materiały radiowe dla Radia Maryja i 10 innych rozgłośni katolickich w Polsce. Nasz program emituje również Radio Jasna Góra. Poza tym Radio Fiat i Radio Jasna Góra od pewnego czasu nadają moje codzienne komentarze dotyczące spraw aktualnych, tzw. gorących tematów. Od strony technicznej nasze studio radiowe jest zupełnie samodzielną jednostką. Cały też czas szukamy najlepszej z możliwych formuł wykorzystania tego radiowego potencjału.
Studio telewizyjne "Niedzieli" z pełnym profesjonalnym wyposażeniem - to nasza najnowsza inicjatywa. Zadziałało we współpracy z Telewizją Niepokalanów. Przyznam, że wiążemy z nim duże nadzieje, zdając sobie sprawę, że w dobie "cywilizacji obrazu" zaistnienie telewizji katolickiej to zadanie o pierwszorzędnym znaczeniu. W warunkach, jakie stawia nowe stulecie, nie wolno nam pozostawać w tyle. Nasza praca w studiu telewizyjnym ma również służyć duszpasterstwu.
Ważnym dziś narzędziem społecznego przekazu jest wspomniany wcześniej Internet. Obecność "Niedzieli" w Internecie i możliwości przekazu informacji tą metodą to sprawa nieoceniona. Internet to uruchamianie nowych pomysłów, to szybki i sprawny kontakt z całym światem. Podczas pielgrzymki Ojca Świętego w 1999 r. do Polski na internetowej stronie "Niedzieli" prowadziliśmy niemal całodobowy serwis informacyjny. Nasi dziennikarze przesyłali do redakcji teksty, które momentalnie ukazywały się w internecie. Mieliśmy wówczas rekordową liczbę odwiedzin na naszych stronach. Naszym zadaniem jest rozszerzanie Królestwa Bożego i musimy to czynić multimedialnie, bo takie mamy czasy, taką rzeczywistość.
Wymiar duszpasterski ma także Biblioteka "Niedzieli" - ok. 130 wydanych pozycji. Zawarte są w nich materiały zarówno poważne, teologiczne, filozoficzne, jak i te o charakterze podręcznikowym, pomocne dla katechetów, a także publicystyka, reportaż, poezja, nawet literatura dziecięca czy beletrystyka - ogromne spektrum tematów. Jestem przekonany, że Książki Biblioteki "Niedzieli" powinny zapełnić domowe biblioteki, biblioteki domów kultury, świetlic parafialnych, stając się wsparciem i ubogaceniem. Najnowszą propozycją jest seria "Świadkowie". Pierwszy tom już się ukazał, dwa kolejne są w przygotowaniu.

K. W.: - Jak Ksiądz uplasowałby "Niedzielę" politycznie? Jakie są sympatie polityczne tygodnika?

- Istnieje dziedzina nauki zwana katolicką nauką społeczną. Daje ona pewne dyrektywy ogólne, dotyczące życia społecznego. Życie społeczne to życie małych społeczności i życie państwa, a także życie międzynarodowe. To wszystko razem mieści się w kręgu zainteresowań katolickiej nauki społecznej. Ukazało się bardzo wiele dokumentów papieskich traktujących o tych kwestiach. Rzeczywiście, bywamy atakowani za to, że zabieramy głos w "sprawach politycznych". Tymczasem te sprawy dotyczą przecież życia społecznego. Od sposobu uprawiania polityki zależy obraz życia społecznego. Od ustaw, które są przegłosowywane przez polityków, zależy, czy Polska będzie taka, czy inna. Od decyzji politycznych zależy życie miast i wsi, rodziny i społeczeństwa; czy będą uchwalone ustawy wspomagające rodzinę, czy ustawy dopuszczające aborcję; czy będzie ustawa mówiąca o wspomaganiu pracy wspólnot religijnych, by lepiej funkcjonowały, czy obciąży się je niszczącymi podatkami. Można na każdym odcinku pokazać, że działalność polityczna, przekładająca się na działalność parlamentarną, ma ogromne znaczenie dla katolików w tym kraju. Jak wobec tego można uciec od tematyki politycznej? Udawać, że tych problemów nie ma? Tak się składa, że środki społecznego przekazu w Polsce są w ogromnym stopniu w rękach ludzi nie związanych z Kościołem. Naszym więc zadaniem jest pomagać katolikom, którzy chcą dotrzeć do opinii publicznej, poinformować o swoich programach i realizacji celów. Ostatnie zwycięskie dla komunistów wybory wygrała dla nich przecież telewizja. Prezydent wygrał wybory, bo stała za nim telewizja. Sądzę, że "Niedziela" nie może odmówić swoich łamów ludziom prawicy, bo odmawia się im wtedy szansy na zabranie głosu, przedstawienie programu wyborczego, zaprotestowanie przeciwko szkalowaniu przez inne media. Tak więc absurdalne jest zarzucanie nam upolitycznienia. Sami polityki nie uprawiamy, ale czasami pomagamy politykom, których widzenie świata bliskie jest społecznej nauce Kościoła. W okresie przedwyborczym dostajemy ogromną ilość listów od czytelników domagających się większej liczby tekstów objaśniających zawiłe problemy polityczne, pokazywania postaci liderów prawicy. Piszą nawet, że to nasz "święty obowiązek".

K. K.: - O siedzibie redakcji w Częstochowie, u stóp Jasnej Góry, mówi się powszechnie: Dom Słowa. Za Pierwszą Redaktorkę uważa się tu Matkę Słowa - Jasnogórską Królową Polski. Na czym polega to wzajemne uzupełnianie się narodowego Sanktuarium z ogólnopolską "Niedzielą"?

- "Niedziela" jest nieodłącznie związana z Jasną Górą. Już w pierwszym zespole ustanowionym przez bp. Stefana Barełę znalazł się o. dr Jerzy Tomziński, paulin, były generał i przeor Klasztoru Jasnogórskiego, do niedawna rzecznik prasowy Jasnej Góry i nasz stały jasnogórski korespondent. Przepracował w "Niedzieli" 20 lat, za co jesteśmy mu ogromnie wdzięczni. Najgłębszą naszą intencją jest chęć służenia Jasnogórskiej Pani. Wielu czytelników na świecie, nie tylko w Polsce, chce wiedzieć, co dzieje się na Jasnej Górze, bo jest ona dla Polaków narodowym symbolem. Z "Niedzielą" jako rzecznicy prasowi współpracowali też: o. Włodzimierz Robak, o. Jan Pach, o. Roman Majewski, o. Jan Berny. Obecnie trzy osoby z Biura Prasowego Jasnej Góry współpracują z "Niedzielą": o. Stanisław Tomoń, o. Robert Mirosław Łukaszuk i Danuta Romanowska.
Obraz Matki Bożej Częstochowskiej znajduje się we wszystkich prawie domach Polaków rozproszonych po świecie, a oni sami mówią, że Ikona Jasnogórska to najpiękniejszy kawałek Polski w ich domu.
Piszemy też o innych sanktuariach maryjnych w Polsce, których jest ponad 500, ale najbliższe nam - w sensie dosłownym i duchowym - jest sanktuarium maryjne na Jasnej Górze. Myślę, że jest ono również najbliższe wielu Polakom. Tuż przed śmiercią bp. Stefana Bareły przeprowadziłem z nim rozmowę. Schorowany Ksiądz Biskup powiedział: "Słuchaj, Ojciec Święty zapytany, czy duszpasterstwo w Polsce ma być maryjne, zdecydował: - Tak, powinno być maryjne". W tych słowach dostrzegłem przesłanie umierającego Biskupa dla "Niedzieli". Jestem przekonany, że "Niedziela" musi być maryjna.

K. W.: - Jak w Piśmie przejawia się ta maryjność?

- Publikacjami na tematy maryjne, stałym serwisem informacyjnym, pewnym duchem, który nadaje "Niedzieli" zdecydowanie maryjny charakter. Co więcej, bardzo często ludzie zwracają się do nas z prośbą o wysłanie im kopii Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, choćby obrazka, nawet przez e-mail, bo utożsamiają "Niedzielę" z Jasną Górą. Jeden z takich obrazów pojechał do Nowego Jorku, do parafii, w której popularna jest "Niedziela". Mamy szczególną łączność z Amerykańską Częstochową. Ojcowie Paulini często przysyłają nam stamtąd informacje o działalności tego sanktuarium, piszemy o różnych tamtejszych wydarzeniach, pielgrzymkach. To pomaga i nam w uobecnianiu "Niedzieli" na terenie Ameryki. Kopię Obrazu Pani Jasnogórskiej zawiozłem również do Niemiec, do Bielefeld, do parafii prowadzonej przez ks. Jerzego Gisztarowicza, byłego duszpasterza akademickiego z Białegostoku. Poproszono mnie nawet o ułożenie specjalnej modlitwy maryjnej. Na każdą polską Mszę św. ten Obraz jest uroczyście wnoszony do kościoła niemieckiego - kościoła polskiego w Bielefeld nie ma. Gdy zostałem zaproszony na 10-lecie obecności Matki Bożej w znaku tej Jasnogórskiej Ikony, ucieszyło mnie, że obecność Obrazu jest tak ważna dla tamtych ludzi. Jesteśmy usytuowani u stóp Jasnej Góry. Szeroka informacja o Sanktuarium sprawia, że jesteśmy dobrze przyjmowani przez Polaków, którzy są przecież narodem maryjnym. Dzięki publikacjom w "Niedzieli" bardziej są tej maryjności świadomi, bardziej do niej dążą. Mamy tego dowody w czasie pielgrzymek, gdy pątnicy domagają się obecności "Niedzieli" na pielgrzymich szlakach w całej Polsce. Co roku podejmujemy trud organizowania wielkiej akcji "Niedziela Pielgrzymom", podczas której dziennikarze codziennie wyjeżdżają w dalekie trasy na spotkania z pielgrzymami, głosząc prelekcje, rozdając "Niedzielę Pielgrzyma" i zbierając informacje z pielgrzymich szlaków. Ta "pielgrzymkowa mobilizacja" jest już rodzajem naszej redakcyjnej tradycji.

K. W.: - Lata dziewięćdziesiąte to niekwestionowany sukces "Niedzieli". Niektórzy nazwali nawet jej Naczelnego "magnatem prasowym". W minionej dekadzie pismo zostało obsypane laurami, doceniono także jego wymierny sukces ekonomiczny - Regionalna Izba Gospodarcza w Katowicach przyznała ks. Skubisiowi Platynowy Laur Umiejętności i Kompetencji. Seria sygnowana przez Bibliotekę "Niedzieli" otrzymała "Feniksa", nagrodę wydawców katolickich. Redaktor Naczelny został uhonorowany przez kolegów z branży dziennikarskiej prestiżową nagrodą im. Włodzimierza Pietrzaka i nagrodą Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy św. Maksymiliana Marii Kolbego. W czym Ksiądz Redaktor upatruje tak duży sukces Pisma?

- Przyznam szczerze, że nigdy nie patrzyłem na "Niedzielę" pod kątem osiągania wymiernego sukcesu. Jak już wspominałem, nawet nie zorientowałem się, że "Niedziela" osiągnęła najwyższy wśród pism katolickich nakład w Polsce - ok. 300 tys. egz. (w okresach świątecznych - Bożego Narodzenia, Wielkanocy - nakład dochodził do ok. 400 tys.).
Co jest powodem tego sukcesu? "Niedziela" zawsze zajmowała bardzo zdecydowane stanowisko w sprawach istotnych dla całego społeczeństwa. Niekiedy było to trudne, zwłaszcza gdy lewicowe opcje bardzo żywiołowo agitowały za swoim punktem widzenia. Zdecydowane zakwestionowanie stanowiska lewicy budziło zainteresowanie czytelników, bo mało było środowisk mówiących otwarcie "nie". To, że "Niedziela" była dość zdecydowana w wypowiadaniu sądów, sprawiło, że ludzie czytali nasze pismo i wyrabiali sobie zdanie na temat ważnych spraw. W tym czasie pojawiła się szansa na tworzenie edycji diecezjalnych tygodnika. Ordynariusze kolejnych diecezji, którzy zapraszali "Niedzielę" do współpracy, często pytali wcześniej swoich kapłanów, za którym pismem katolickim optują. Cieszyło nas, że wybierano "Niedzielę". Świadczyło to, że w zdrowej rywalizacji z innymi tytułami katolickimi "Niedziela" zyskiwała życzliwość księży proboszczów. Ta życzliwość towarzyszy nam zresztą od początku istnienia tygodnika i chciałbym w tym miejscu serdecznie za nią podziękować wszystkim kapłanom, którzy doceniają rolę i znaczenie prasy katolickiej w Kościele i we współczesnym społeczeństwie. Bez ich poparcia "Niedziela" nie mogłaby zaistnieć w takiej skali. Modlimy się za nich codziennie podczas redakcyjnych Mszy św., ufając, że w ten sposób najpełniej im dziękujemy.
Jesteśmy pismem kościelnym o zdecydowanie patriotycznym charakterze. Nasza wierność tradycji, chrześcijańskim wartościom, stała opcja przekazywania nauczania Kościoła, nauczania Ojca Świętego, chęć pomocy polskiej rodzinie - owa niezmienność w czasach, gdy wszystko podaje się w wątpliwość - to swoisty sukces. I sądzę, że dzięki tej postawie jesteśmy tak życzliwie przyjmowani przez czytelników. Wymiernym dowodem słuszności wybranej przez nas drogi jest rosnące zainteresowanie "Niedzielą" w tych regionach Polski, które dotychczas w niewielkim stopniu zainteresowane były naszą propozycją.

K. K.: - Nie słyszy się, by prasa świecka miała podobnych jubilatów jak "Niedziela". Kościół w Polsce co jakiś czas przypomina 100-letnie tradycje prasowe - "Przewodnik Katolicki", "Powściągliwość i Praca"; 75-latków - "Gość Niedzielny" (w 1998 r.), "Niedziela" (2001 r.). W czym tkwi źródło długoletniej żywotności tych pism? Czy to charyzmat założyciela, czy nieustanne odradzanie i akomodacja do życia Kościoła?

Reklama

- Jestem przekonany, że długowieczność pism katolickich ma ścisły związek z Kościołem. Sądzę, że prasa katolicka obchodzi takie rocznice dlatego, że jest to prasa oparta na Kościele, nie na instytucjach świeckich, spółkach, instytucjach zarobkowych. Prasie kościelnej mniej zależy na zarabianiu pieniędzy. Spełnia ona rolę służebną wobec parafii, wiernych, diecezji, całego Kościoła. Nade wszystko ma wymiar ewangelizacyjny. Głównym źródłem natchnienia dla niej jest Ewangelia, która sama jest przekazem. Prasa kościelna zawiera w sobie pewien element Ewangelii, jakim jest ewangelizacja. Poza tym wszystkim uważana jest za prasę poważniejszą, bardziej wyważoną, idącą w kierunku pomocy duchowej, rodzinnej itp.
Pismo katolickie działa trochę na zasadzie: Duch tchnie, kędy chce. Pismo takie trafia także w ręce człowieka niewierzącego, nawet walczącego z Kościołem. Znam wiele przykładów, gdy ktoś zdenerwowany, niechętny "Niedzieli" wziął to pismo do rąk i po jakimś czasie zaczął dostrzegać w nim pewne dobro, zmieniać swoje myślenie. Musimy pamiętać, że takie pismo jak "Niedziela" to także historia duszpasterstwa w Polsce w okresie minionych 75 lat.

K.K.: - Funkcje społeczno-kościelne tygodnika mieszczą się w zakresie od ewangelizacji po rozrywkę. Jest to informacja prasowa. Ale są też plakaty, pocztówki itp. Skąd "Niedziela" czerpie wzory dla tych form działania?

- Każda redakcja jako główne zadanie stawia swoim pracownikom myślenie przede wszystkim o meritum wydawanego pisma, czyli jakie tematy, problemy są ważne na dzisiaj, jakie sprawy powinny znaleźć się na łamach pisma. Dlatego konstrukcja każdego numeru musi dotyczyć konkretnego czasu, w jakim pismo się ukazuje. Obok tego obecnie podejmowanych jest wiele działań, które mają pomóc, aby proponowany materiał był chętnie przyjęty przez odbiorców. W związku z tym każde pismo - widać to dzisiaj bardzo mocno - robi wszystko, żeby dotrzeć do czytelnika z upominkami, gadżetami. Tytuły prześcigają się, żeby zwrócić na siebie uwagę potencjalnego odbiorcy. Na tym tle "Niedziela" nie czyni nic specjalnie odkrywczego. Idziemy po prostu z duchem czasu. Wydajemy plakaty reklamowe, pocztówki okolicznościowe, foldery, długopisy, ostatnio nawet podkoszulki - po to, by ludzie odbierali nas życzliwie, żeby zapamiętali "Niedzielę". Bezsprzecznym reklamowym "strzałem w dziesiątkę" okazały się krówki - firmowe cukierki "Niedzieli", którymi przy różnych okazjach częstujemy.
Dzisiejszego czytelnika trudno skłonić do tego, by zainteresował się np. gazetą kościelną. Zawiera ona teksty dość trudne, nie bardzo zabawowe, materiał jest poważny, refleksyjny, wymagający podstawowych wiadomości religijnych, zastanowienia. Stąd docieranie do pewnej części katolików, którzy chodzą przecież do kościoła, jest trudne, a czasem prawie niemożliwe. To jest ból bólów, że wielu ludzi nie rozumie zawartych w prasie katolickiej treści, stają się płytcy, powierzchowni, a powierzchowny katolicyzm owocuje niedojrzałością i - często - zanikiem wiary i odpowiedniej moralności. Dlatego zależy nam na ciągle nowych metodach docierania do ludzi.

K. W.: - Wśród licznych inicjatyw podejmowanych przez "Niedzielę" zatrzymajmy się na chwilę przy Konwersatorium "Aetatis novae".

- Konwersatorium "Aetatis novae" to ruch, którego pomysł zrodził się przed laty, kiedy to wraz z red. dr. Karolem Klauzą braliśmy udział w Międzynarodowym Kongresie Prasy Katolickiej UCIP w Syrakuzach. "Aetatis novae" to tytuł instrukcji Stolicy Apostolskiej dotyczącej mediów katolickich, wydanej w 1992 r. W oparciu o ten dokument postanowiliśmy rozwinąć debatę na tematy związane z mediami. Instrukcja dowodzi, że dzisiaj media dyktują, jak traktować rzeczywistość. Powszechna staje się sytuacja, gdy to, czego nie odnotują media, w praktyce nie istnieje, jakby nie miało miejsca. Stąd postanowiliśmy stworzyć forum dyskusyjne, na którym mówiono by o tych kwestiach. Mieliśmy kilka interesujących spotkań, zapraszaliśmy osoby zajmujące się mediami. Muszę przypomnieć obecność na naszych spotkaniach bp. Adama Lepy, bp. Romana Andrzejewskiego, bp. Stanisława Stefanka, prof. Franciszka Adamskiego, ówczesnego ministra kultury Jerzego Górala. Pamiętne było także wystąpienie Jacques´a Giraudo z Paryża, dyrektora Wydawnictwa "La Vie", który mówił o ekonomicznych aspektach wydawania prasy na przykładzie Francji. W początkowej fazie w konwersatorium włączał się Instytut Jana Pawła II z KUL, prowadzony przez ks. prof. Tadeusza Stycznia; na spotkaniach pojawiali się prof. Wojciech Chudy, Jan Maria Jackowski. Myślę, że warto kontynuować i upraktyczniać to dzieło. Idea Konwersatorium "Aetatis novae" jest wciąż aktualna.

K. W.: - "Niedziela" w 1998 r. przyznała po raz pierwszy w swej historii własne medale, na których wyryte zostały słowa "Mater Verbi" - Matka Słowa...

- Nagroda "Mater Verbi" przyznawana jest od trzech lat i łączy się z ideą pielgrzymek czytelników i pracowników "Niedzieli" oraz osób z nią współpracujących na Jasną Górę. Modlimy się wspólnie przed Cudownym Obrazem Matki Bożej, organizujemy spotkania i wykłady, zapraszamy dostojników Kościoła, profesorów akademickich, ludzi znanych, ale i kioskarzy czy listonoszy. Jest to autentyczne święto "Niedzieli". Zaprzyjaźnione parafie przyjeżdżają nawet autokarami ze względu na dużą liczbę pielgrzymów. Postanowiliśmy w jakiś sposób wyróżniać ludzi, którym "Niedziela" leży szczególnie na sercu. Tym, którzy ją propagują, kolportują, wręczamy specjalnie na tę okazję ustanowiony medal - "Mater Verbi". W ubiegłym roku do medalu dołączyliśmy piękne jubileuszowe ornaty dla wyróżnionych parafii i kapłanów.

K. W.: - Jedną z ostatnich inicjatyw związanych, jak się wydaje, z jubileuszem "Niedzieli" jest tworzenie Kół Przyjaciół "Niedzieli".

- 7 kwietnia br. odbyło się pierwsze spotkanie Kół Przyjaciół "Niedzieli" z terenu Częstochowy. Idea Ruchu Przyjaciół "Niedzieli" zrodziła się w Łodzi w 1991 r., gdy ludzie piszący do nas często listy zaczęli tworzyć w terenie coś w rodzaju kół czytelników naszego tygodnika. W tym roku nasi redaktorzy, kontynuując to dzieło, odwiedzają wszystkie parafie w archidiecezji częstochowskiej, by spotkać się z czytelnikami naszego pisma. Kilkaset osób już zgłosiło swój akces do Ruchu Przyjaciół "Niedzieli"; będą nas odwiedzać, pomagać w rozprowadzaniu "Niedzieli". Bardzo nas cieszy każdy, kto czuje się przyjacielem "Niedzieli", bo to dowodzi, że ludzie utożsamiają się z naszym tygodnikiem, że jesteśmy im potrzebni, a to stanowi o naszej racji bytu.

K. K.: - "Niedzielni" ludzie minionych 75 lat to konkretni biskupi, kapłani, świeccy zaangażowani w prace redakcyjne, poligraficzne, kolportażowe, administracyjne. Z którymi spośród nich najmocniej Ksiądz Redaktor identyfikuje tę część Kościoła, której na imię "Niedziela"?

- Trudno wymienić wszystkich związanych z naszym tygodnikiem w ciągu 75 lat. Wspominam z wdzięcznością takie osoby, jak śp. prof. Krzysztof Wielgut - historyk, fizyk i zarazem mój nauczyciel z Niższego Seminarium Duchownego; mecenas Miron Kołakowski, który szczególnie wspierał nas w stanie wojennym; mecenas Maria Stypułkowska - adwokat częstochowski, znawca języków obcych, która przez wiele lat tłumaczyła dla "Niedzieli" teksty z zachodnich agencji prasowych. Do grona tych, co odeszli na wieczną wartę, należy też Wiktor Woryna - nasz główny księgowy, człowiek ogromnej wiedzy, oddany "Niedzieli" od pierwszego dnia po wznowieniu pisma w 1981 r.
Sądzę, że trzeba przypomnieć też biskupów związanych z naszą redakcją. Na pierwszym miejscu znajdzie się, oczywiście, bp Teodor Kubina, założyciel "Niedzieli". Znany był z tego, że bardzo zabiegał o to, aby do każdej parafii częstochowskiej docierała "Niedziela". Podczas wizytacji wypytywał księży, jak wygląda kolportaż, często pisał listy pasterskie na temat prasy katolickiej. To właśnie on - jak wielokrotnie wspominałem - pierwszy powiedział, że "Niedziela" jest dodatkowym wikarym w parafii i był o tym przekonany. Mianowanie ks. Mondrego na pierwszego redaktora "Niedzieli" było bardzo zgodne z preferencjami bp. Kubiny. Ks. Mondry walczył na terenie Warmii i Mazur o polskość, a ks. Kubina walczył o wolność Śląska. Gdy został biskupem w Częstochowie po wygranym plebiscycie polskim na Górnym Śląsku, zaprosił ks. Mondrego, który pracował na terenie, gdzie Polska przegrała plebiscyt, do Częstochowy i uczynił go redaktorem "Niedzieli".
Drugi biskup częstochowski Zdzisław Goliński także doceniał znaczenie prasy katolickiej, ale pełnił swą pasterską służbę w czasie, gdy "Niedziela" została zawieszona i nie mogła się ukazywać, a jego starania o reaktywowanie pisma, niestety, nie zakończyły się pomyślnie.
Pierwszy powojenny redaktor naczelny "Niedzieli" - ks. dr Antoni Marchewka uczynił pismo gazetą ogólnopolską. Współpracowała z nim znana pisarka Zofia Kossak-Szczucka. Pracę przerwał zakaz wydawania pisma w 1953 r. Po 28 latach następny biskup częstochowski Stefan Bareła zlecił mi starania o reaktywowanie "Niedzieli". Osobiście interesował się postępami w rozmowach, radził, aranżował następne. Jest jedną z najważniejszych postaci w historii "Niedzieli".
Do osób związanych bezpośrednio z redakcją wypada zaliczyć grono osób tworzących jakby fundament pisma: Irena Makowicz - pierwszy po 1981 r. sekretarz redakcji; prof. Helena Orpych - doskonała polonistka, która niezwykle dbała o poprawność językową gazety; inny polonista - br. prof. Stanisław Rybicki, który zresztą ciągle trwa przy "Niedzieli"; o. dr Jerzy Tomziński, paulin. Osobą, której pracę i oddanie niezwykle sobie cenię, jest Lidia Dudkiewicz, zastępca redaktora naczelnego i sekretarz redakcji w jednej osobie. Poza tym trzeba wspomnieć o ludziach związanych z tygodnikiem przez druk "Niedzieli". Mam na uwadze pierwszą drukarnię w Opolu z dyrektorem Leopoldem Świderskim, a zwłaszcza jego zastępcę Weronikę Matyjaszczyk, której jesteśmy wdzięczni za codzienną wtedy współpracę z "Niedzielą". Potem Częstochowskie Zakłady Graficzne z dyr. Haliną Ręszmit. I wreszcie dzisiejsza współpraca - z drukarnią Poligrafia Kielce, której prezes Helena Zych okazuje nam ogromną życzliwość.
Muszę dołączyć również do osób szczególnie zasłużonych dla "Niedzieli" naszego byłego kolegę redakcyjnego doc. dr. Karola Klauzę - dzięki jego energii i kreatywności udało się zrealizować wiele inicjatyw, zwłaszcza Konwersatorium "Aetatis novae" i Bibliotekę "Niedzieli", liczącą obecnie 130 wydanych tomów, itd. Nasze działania multimedialne wspiera swoim doświadczeniem red. Elżbieta Grochal, prowadząca cotygodniowe audycje radiowe na falach archidiecezjalnego Radia Fiat, prezentujące "Niedzielę". To tylko niektóre osoby ważne dla "Niedzieli". Wszystkim chcę podziękować, ale wymienić mogę ze względu na szczupłość miejsca tylko niektórych.

K.K.: - Jakie są marzenia Redaktora Naczelnego "Niedzieli" w roku jej jubileuszu?

- By "Niedziela" pozostała sobą, wierna deklaracji z pierwszego numeru w 1981 r. By nam, Polakom, towarzyszyła stałość w respektowaniu wartości chrześcijańskich, umiejętność przekładania prawd wiary na język codzienności, odwaga w niesieniu Dobrej Nowiny bez względu na panującą właśnie koniunkturę, sytuację społeczną czy polityczną - w każdych, nawet najtrudniejszych warunkach.

K.W.: - A czego życzyłby Ksiądz Redaktor Czytelnikom "Niedzieli"?

- Biskup Kubina mawiał, co przypomnę po raz kolejny, że tygodnik katolicki to dodatkowy wikary w parafii. Mam wrażenie, że prasa katolicka jest ciągle niedoceniana przez część wiernych, że ciągle musi udowadniać rację swojego bytu. W dzisiejszych, wolnych ideologicznie czasach czytanie prasy katolickiej to obowiązek sumienia katolika. Jesteśmy bowiem bombardowani informacjami, które stoją w sprzeczności z nauczaniem Kościoła, są mu w wielu przypadkach wrogie. W takiej sytuacji nie wolno nam lekceważyć pisma katolickiego, bo w nim możemy znaleźć strawę duchową i odpowiedź na istotne życiowo pytania...
Tego właśnie chciałbym życzyć Czytelnikom "Niedzieli" w trzecim tysiącleciu - potrzeby pogłębiania, doskonalenia swojej wiary przez lekturę katolickiego pisma.

Wywiad z redaktorem naczelnym Tygodnika Katolickiego "Niedziela" ks. inf. Ireneuszem Skubisiem pochodzi z książki: 1926-2001 Czas Milczenia i czas mówienia. 75 lat Tygodnika Katolickiego "Niedziela". Księga jubileuszowa, Częstochowa 2001 r.

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wszyscy mamy coś z kapłaństwa

Kiedy w Wielki Czwartek otrzymuję życzenia z racji święceń kapłańskich, lubię na nie odpowiadać słowem: „wzajemnie”. Widzę czasem zdziwienie świeckich przyjaciół. W naszej ogólnej świadomości kapłaństwo dotyczy przecież wyświęconych mężczyzn, sprawujących sakramenty, głoszących Słowo Boże i zaliczonych do specjalnego stanu zwanego duchowieństwem. A przecież udział w kapłaństwie Chrystusa nie zaczyna się od sakramentu święceń, ale od chrztu świętego. To przez chrzest przyjmujemy na siebie udział w prorockiej, królewskiej i kapłańskiej misji Jezusa.

CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas do kapłanów: biskup nie jest dozorcą księdza, ani jego strażnikiem

2024-03-28 13:23

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

Episkopat News/Facebook

Biskup nie jest dozorcą księdza, ani jego strażnikiem. Jeśli ksiądz prowadzi podwójne życie, jakąkolwiek postać miałoby ono mieć, powinien to jak najszybciej przerwać - powiedział abp Adrian Galbas do kapłanów. Metropolita katowicki przewodniczył Mszy św. Krzyżma w katedrze Chrystusa Króla w Katowicach. Podczas liturgii błogosławił oleje chorych i katechumenów oraz poświęca krzyżmo.

W homilii metropolita katowicki zatrzymał się nad znaczeniem namaszczenia, szczególnie namaszczenia krzyżmem, „najszlachetniejszym ze wszystkich dziś poświęcanych olejów, mieszaniną oliwy z oliwek i wonnych balsamów.” Jak zauważył, olej od zawsze, aż do naszych czasów wykorzystywany jest jako produkt spożywczy, kosmetyczny i liturgiczny. W starożytności był także zabezpieczeniem walczących. Namaszczali się nim sportowcy, stający do zapaśniczej walki. Śliski olej wtarty w ciało stanowił ochronę przed uchwytem przeciwnika.

CZYTAJ DALEJ

Kard. Ryś: zawsze możesz spełnić czyn miłości! | Wielki Czwartek

2024-03-28 20:30

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

– Jeśli nie ma wrażliwości na siebie nawzajem, jeśli nie ma wzajemnego, w duchu, klęknięcia przed sobą, żeby obmyć sobie nogi, to spożywanie Ciała i Krwi Pańskiej z ołtarza, jest spożywaniem potępienia, to mówi św. Paweł – powiedział kard. Ryś podczas Mszy Wieczerzy Pańskiej. 

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję