Odkąd sięgam pamięcią, próbowałem Bogu nadać twarz, aby był bardziej rozpoznawalny w świecie, w którym żyję - by zawsze był pod ręką. Poznałem oblicze Boga strasznego i ukrywałem się przed Jego
groźną miną. Widziałem Go w wizerunkach banknotów zamkniętych szczelnie w królestwie wypchanego portfela. Widziałem w Nim twarz kogoś, kogo nie obowiązuje żadne prawo - absolutnie wolnego od jakichkolwiek
zasad. Na swój sposób było to niezwykłe! Mogłem na Niego złościć się, krzyczeć. Mogłem czuć się wygranym wobec Niego.
Wszystko się zmieniło i cały mój świat stanął na głowie, gdy zobaczyłem, że to nie On. To była twarz moja. Przebyłem karkołomną drogę, złamałem w głowie niejedną myśl, by uświadomić sobie rewolucyjną
prawdę: nie człowiek stworzył Boga, ale Bóg człowieka. Nadałem mu twarz własną, bo ambicją chciałem stać zawsze na najwyższym podium. Być zwycięzcą przez całe życie. Tutaj widać niezwykły splot wydarzeń,
które gdzieś głęboko w sobie stawiały trudne pytanie: Kim jesteś, Boże?
Chciwie podpatrując świat i wszystkie zjawiska w swej istocie proste, uczyłem się podziwu dla misternie wykonanego dzieła Mistrza. Tylko Artysta nieograniczony wizją horyzontu może malować tak cudowny
świat. Pociągnięcie pędzla w nieskończoność, światła i cienie bliskie naszemu życiu łączą w jedno cały kosmos. Ruchem „dłoni” stawiał granice wodzie, kreślił sklepienie nieba i fundament ziemi,
utwierdzał obłoki (por. Prz 8,28-29). To dzieło istnienia podpisał sam jego Stwórca.
Podążając tropem Księgi Rodzaju, trafiłem do szkoły osobistych przyjaciół Boga. Pobierałem nauki u Abrahama, wystawiając do maksimum wiarę na próbę. Mojżesz wpoił mi zasady i prawo Dekalogu. Hiob
zamknął usta i kazał błogosławić Panu, gdy cierpienie przygniatało ludzkie serce i umysł. Dawid uczył mnie niezwykłej przyjaźni i radości przebywania z Bogiem, a jego syn Salomon odkrył dla mnie wieko
skarbca mądrości i kazał budować w sercu mieszkanie dla Pana. Było jeszcze tylu innych, wymagających nauczycieli.
Ukończyłem szkołę! Ale egzamin, dopiero był przede mną. Posłali mnie pod krzyż. Był tam uczeń z poprawką - św. Tomasz. Z jego ust usłyszałem odpowiedź, której skrzętnie szukałem. Patrząc na
miejsce przebitych dłoni i boku Chrystusa, wyznał: „Pan mój i Bóg mój!” (J 20,28).
Krzyż jest tak bliski mojemu życiu. Jest streszczeniem miłości, którą podpisuję własne ciało i duszę: W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Cała Trójca Święta, to całe moje życie. Złożyłem w Bogu
nadzieję, która wyrabia cnotę wytrwałości, pozwala chlubić się z dzieł chwały Bożej. Mogę za świętym Pawłem Apostołem powtórzyć słowa do Rzymian: „A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża
rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5,5). Mówić o Bogu może tylko ten, kto Go spotkał rzeczywiście.
Dzisiejsza uroczystość podsuwa nam najtrudniejszy temat rozmowy o tajemnicy istnienia Boga. Rozum, bez zaangażowania wiary, choćby rozebrał słowo „Bóg” na czynniki pierwsze, zawsze pozostanie
w tym samym punkcie. Są ludzie, którzy przyjmując tylko zasady wolnego rynku, obrali taktykę patrzenia na Niego przez pryzmat biznesu. Prawo rynku pyta, czy na Bogu można zarobić? Pomija wartości, skrzętnie
kamufluje prawdę, sprawiedliwością nazywa ludzką krzywdę. Nie widać końca chybionych spekulacji i fałszywych recept na życie bez Boga. Kapitalizm czy socjalizm nałożyły Bogu kajdany, straszyły sierpem
i młotem. Bez rezultatów!
Codzienność, nękana bezrobociem i biedą, poszukuje Boga, który zapewni każdemu pracę i zarobek. Nękane wojnami ziemie szukają Boga, by przyniósł im trwały pokój i poszanowanie godności. Zapominają,
że to nie Bóg, tylko „ludzie ludziom zgotowali ten los”. Bóg jest ponad wszystkim, nie ma w Nim narodowości, nie dzieli ludzi na kategorie lepszych i gorszych, nie przypina nikomu etykietki
przegranego. Jest Miłością, która mocą zmartwychwstania pokonała egoizm i pychę grzechu. Bóg, Który jest, Który był i Który przychodzi (Ap 1,8), jest najbliższy naszym trudnościom i niedomaganiom. A mimo
to cięgle nie brakuje tych, którzy chcą zająć Jego miejsce. Człowiek daje Mu ograniczony kredyt zaufania, obstawiając się wiarą opartą na horoskopach, czarach i wróżbach.
Jedność nierozdzielna miłości Trójcy Świętej przeczy wszelkim podziałom i chęci dominacji nad kimkolwiek. Przez wieki daje dowody swojej obecności, podnosząc nas w chwilach upadków i zwątpienia. Proponuje
drogę spotkania na szczycie Golgoty u stóp Jezusowego krzyża, by złożyć świadectwo wiary: „Pan mój i Bóg mój!” Tego dziś nauczył nas Duch Prawdy. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu