Reklama

Wiara

MÓJ KRZYŻ

Dziękuję za niepełnosprawnego syna

[ TEMATY ]

świadectwo

pixabay.com

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Poniedziałek...

Dziś rozpoczęłam kolejne w moim życiu rekolekcje ignacjańskie, które mogę odprawiać dzięki temu, że są serwowane codziennie przez Radio Plus Warszawa. Jakie to wspaniałe uczucie – móc wejść w ten błogosławiony czas.

Chciałabym kiedyś wyjechać w dowolne odosobnione miejsce rekolekcyjne, oderwać się od całego tego zgiełku, w którym żyję, i zająć się wyłącznie moją relacją z Bogiem. Moje „wyjechanie” na dłużej nie jest jednak możliwe, nie mam z kim zostawić Mateusza…

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

A z Mateuszem na rekolekcje wyjechać nie mogę… Mateusz jest moim najstarszym synem, ma 27 lat i jest niepełnosprawny. Mateusz jest moim krzyżem. Właściwie nie Mateusz – tylko jego choroba, problemy wynikające z jego niepełnosprawności. Mateusz jest autystyczny i upośledzony intelektualnie, a jakby tego było mało – cierpi jeszcze na nerwicę natręctw i różne inne dolegliwości natury emocjonalnej. Mateusz jest pierwszym moim dzieckiem (córka i drugi syn są młodsi o parę lat), długo wyczekiwanym, upragnionym. Kiedy się urodził, nie mogłam od niego oderwać oczu, wydawało mi się, że jak mi na chwilę zniknie z pola widzenia, to nagle okaże się, że to tylko sen… Został poczęty w trudnym dla mnie czasie, właśnie rozpadło się moje małżeństwo, które w moim przekonaniu miało być związkiem z ukochanym mężczyzną „na całe życie”…

Mówię „rozpadło się”, bo jeśli ukochany mężczyzna przebywający przez dłuższy czas w Ameryce w celu zarobienia pieniędzy na nasze wspólne wymarzone mieszkanie nagle stwierdza, że zostaje w Ameryce na stałe i ma już kogoś innego, czy to nie przekłada się na taki właśnie komunikat: „małżeństwo XY właśnie się rozpadło”…

Panie Boże! Byłeś tam wtedy ze mną w Ameryce, trzymałeś mnie za rękę, ale ja trwałam w tak potwornym zaślepieniu, że nie byłam w stanie poczuć Twojej obecności ani usłyszeć Twojego głosu. Owszem, modliłam się do Ciebie, ale miałam włączony tylko jeden „program” w tej sprawie – prosiłam, błagałam tylko o to, żeby on, mój mąż, który był wtedy dla mnie moim „bogiem”, wrócił ze mną do Polski, a potem „choćby potop”…

Reklama

Na szczęście dla nas obojga (bo uważam teraz, z perspektywy lat, że oboje dostaliśmy taką samą szansę na naprawienie siebie i relacji z Tobą, Boże) – Pan poprowadził nas inną drogą. Dziękuję Ci, Panie, za krzyż mojego bolesnego rozstania się z moim sakramentalnym mężem. To nie była miłość prześwietlona Twoim światłem, przefiltrowana Twoją, Bożą, miłością… Myślałam, że tego nie przeżyję, ale teraz wiem, że to było zniewolenie, uzależnienie, które nie zbliżało mnie do Ciebie, a tylko niosło cierpienie i gorycz. Dziękuję Ci, bo Ty wyzwoliłeś mnie, Panie…

Wtorek…

Mateusz wziął swój początek w czasie traumy mojej „żałoby” po rozstaniu z mężem. Mój samotny powrót do Polski był szokiem dla wszystkich pozostałych członków zespołu, którzy też przeżywali różne „zawirowania”, ale w końcu „wracali do pionu”. To, że wróciłam zza oceanu sama, nie mogło być niezauważone przez kogoś, kto już wcześniej dawał oznaki sympatii, a nawet uczucia. Ale czy to była miłość?

Miłość nie osądza

miłość nie potępia

nie ma względu na osoby

miłość nie oczekuje nagrody

miłość zawsze wybaczy…

Kiedy pogrążona w bólu i rozpaczy po stracie ukochanej osoby dałam się poprowadzić za rękę kolejnemu partnerowi (zawarliśmy po urodzeniu Mateusza ślub cywilny) – począł się Mateusz, niemy świadek mojej wewnętrznej szamotaniny i walki samej z sobą. Dzięki Ci, Panie, za Twoje błogosławieństwo, bo bez niego nie byłoby ani Mateusza, ani żadnego z moich dzieci. Ty, który jesteś samą Miłością, wyprowadziłeś dobro z mojego grzechu, z mojego błędu, z mojego zaślepienia…

Dziękuję Ci za krzyż mojego osamotnienia w drugim małżeństwie nieuświęconym sakramentem, krzyż moich rozpaczliwych prób ogarnięcia tej trudnej sytuacji, kiedy nie miałam prawa zbliżać się do Stołu Pańskiego. Dziś, kiedy jeden dzień bez Twojej bliskości w sakramencie Eucharystii jest dla mnie karą – nie mieści mi się w głowie, jak kiedyś dawałam radę?! Teraz wiem! Byłeś przy mnie nawet wtedy, gdy trwałam w grzechu, nie opuściłeś mnie, nie zostawiłeś na pastwę losu i mojej krótkowzroczności pomieszanej z głupotą!

Reklama

Środa…

Mateusz urodził się zdrowy – tak przynajmniej się wydawało przez pierwsze dwa i pół roku. Nic nie zapowiadało nieszczęścia. Pierwsze objawy to były parosekundowe wyłączenia, potem coraz dłuższe ataki niecałkowitej utraty świadomości, występowały jednak: bardzo wyraźnie zaburzone funkcjonowanie, bladość twarzy i potem szybkie łapanie powietrza. Pamiętam czas „wykluwania” się choroby… to był bardzo trudny okres w moim życiu, ponieważ odkrycie tego, jak poważna jest to dolegliwość (Mateusz miał częste napady padaczki – podejrzewano padaczkę typu „napady skłonów” z bardzo złymi rokowaniami), nałożyło się na okres, w którym urodziłam najmłodszego syna. Nie miałam nawet szans, żeby się zastanawiać, czy moje złe samopoczucie, mój niepokój to syndrom „depresji poporodowej”, czy to raczej coś związanego z odkryciem, że Mateusz jest poważnie chory i że będzie niepełnosprawny.

Przy tym musiałam sobie radzić z prowadzeniem domu, w którym była trójka małych dzieci, a więc pieluchy, posiłki z „książką w ręku”, żeby były pełnowartościowe i o właściwej porze, spacery do południa i po południu, kąpiele, prania itd. Wprawdzie jeszcze wtedy pozornie nie byłam sama… ale nie było łatwo. Do tego wszystkiego praca, która wymagała solidnego przygotowania się i dobrej kondycji psychicznej.

Jak ja mogłam sobie z tym wszystkim poradzić? Wtedy o tym nie myślałam, ale teraz to widzę bardzo

dokładnie. Panie, niosłeś mnie cały czas na rękach, ochraniałeś mnie, podnosiłeś, kiedy upadałam, byłeś cały czas przy mnie… Jak mogłam tego nie czuć?!

Czwartek…

Czytam fragment Pisma Świętego przeznaczony do medytacji – Mdr 11, 22-26 – Bóg miłośnikiem życia… W komentarzu do tego fragmentu Pisma znajduje się parę pytań, na które muszę odpowiedzieć sama przed sobą: Dlaczego ja żyję? Po co zostałam powołana do życia? W jakim celu? Mam na swoim koncie dwa małżeństwa, które nie były szczęśliwe. Od dłuższego czasu żyję sama, zajmując się moim niepełnosprawnym synem. Kiedyś, dawno temu, podjęłam niełatwą decyzję o samotnym życiu. Moje pierwsze małżeństwo było związkiem sakramentalnym, drugie – tylko cywilnym. Kiedy Pan dał mi szansę, żebym stanęła w prawdzie i kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że żyję w grzechu śmiertelnym – musiałam coś zrobić. Tym bardziej że odczuwałam bardzo dotkliwie brak możliwości przystępowania do sakramentów świętych. Najpierw była szamotanina, wyrywanie sobie włosów z głowy i brak koordynacji we wszystkich działaniach.

Reklama

Ale tu też byłeś ze mną, Panie, prowadziłeś mnie za rękę, ustawiałeś drogowskazy i sygnały świetlne, żebym nie zabłądziła. Zaczęłam długą i mozolną drogę naprawiania swojego życia: pamiętam czas wielu rozmów z ks. P., duszpasterzem małżeństw niesakramentalnych, odbyłam wiele nocnych pielgrzymek pokutnych do Niepokalanowa w tej intencji… Był to czas bolesnych doświadczeń i czas odkrywania swoich zranień. Ale też czas nadziei na powtórne narodzenie się, na odnalezienie się w prawdzie i w Bogu. W moim drugim małżeństwie ani ja, ani mój partner nie byliśmy szczęśliwi, teraz wiem, że nie stanowiliśmy jedności, nie budowaliśmy naszego związku w łączności z Panem. Byliśmy jak dwa niezależnie funkcjonujące urządzenia odłączone od źródła zasilania. Działaliśmy chaotycznie, bez kompasu i busoli, każdy kolejny dzień był przypadkiem… Kiedy rozstaliśmy się (przeprowadziliśmy rozwód i zamieszkaliśmy oddzielnie, on sam, ja z wszystkimi dziećmi), poczułam taką ulgę, że do dziś pamiętam pierwsze moje dni, kiedy zostałam już tylko z dziećmi. Byłam wolna, pierwszy raz od wielu lat!

Zyskałam prawdziwą wolność, która daje szczęście. Nie jest to takie samo szczęście, jakie odczuwa ktoś kochający i kochany, żyjący w związku małżeńskim z długo i starannie wybieraną osobą, z którą wszystko go łączy, a prawie nic nie dzieli… Ale poczułam szczęście dziecka Bożego, ukochanego i przytulonego przez Boga. Dziękuję ci, Panie, za krzyż życia z drugim człowiekiem bez Twojego błogosławieństwa i bez Twojej zgody, bo dzięki temu zrozumiałam, jak ważna dla mnie jest Twoja obecność w moim życiu, że bez Twojego wsparcia, bez Twojej opieki moje życie jest puste i bez sensu. Zrozumiałam, że samotność, której się tak panicznie boi wielu ludzi, nie czyni człowieka nieszczęśliwym – jeśli Ty jesteś blisko. Za to samotność dwojga ludzi tkwiących bez Twojej obecności w życiu pełnym bezustannych pretensji i poczucia krzywdy, frustracji i permanentnego cierpienia – jest najokrutniejszą formą samotności na świecie.

Reklama

* * *

Dzięki rekolekcjom odkryłam moje powołanie. Moim powołaniem jest odkopywanie i odkrywanie kolejnych „talentów” mojego niepełnosprawnego syna. Praca nad rozwijaniem jego talentów daje niesamowite

efekty. Z czasem okazuje się, że jest mnóstwo przestrzeni, w których Mateusz, niepełnosprawny 27-letni facet, może funkcjonować konkurencyjnie dla osób zupełnie sprawnych. Na przykład sport: Mateusz świetnie pływa, jeździ na łyżwach, rolkach, nartach, na rowerze, jego pasją jest wspinaczka, regularnie trenuje na ściance wspinaczkowej. Największą jednak pasją Mateusza jest muzyka: ma rewelacyjny słuch i pamięć muzyczną, ma „zahibernowane” w pamięci swoje ulubione piosenki z różnych nagrań, które kolekcjonuje. Jestem z niego dumna, to dzięki niemu byłam już w tylu krajach, nawet dwa razy w Ameryce, gdzie dwukrotnie występowaliśmy. Z koncertami. A także w Hiszpanii, w Austrii… Dzięki naszym wspólnym występom mam szansę na spełnienie moich marzeń o podróżach. A co najważniejsze – odkryłam w sobie powołanie do mówienia o Bogu innym ludziom przy pomocy muzyki. Dzięki Ci, Panie! Dostałam od Ciebie wielki dar, powołanie do ewangelizowania. Dzięki ci, Panie! To dzięki Twojemu prowadzeniu przekułam „kalectwo” Mateusza na sukces – w Ameryce, gdzie byliśmy z koncertami w wielu miastach, okazało się, że zarówno on, jak i autystyczna dziewczyna, z którą śpiewał w duecie, dają ludziom tyle bezinteresownej miłości i radości, że nikt nie był w stanie tego przewidzieć.

Reklama

Okazało się, że dwójka niepełnosprawnych, upośledzonych młodych ludzi, za których może wielu nie dałoby „złamanego grosza”, gołym okiem patrząc, nic niewartych dla dzisiejszego świata – niesie taką ilość bezinteresownej, szczerej miłości, że ma ona niesamowitą siłę rażenia. Ci najsłabsi, ułomni, nieporadni dają świadectwo Bożej miłości i przewodzą tę miłość najlepiej ze wszystkich ludzi.

Są jak „kosmici” – wyposażeni przez samego Boga w coś, czego my nie widzimy, ale czujemy, jeśli tej miłości jesteśmy w stanie ulec. Ona nas ogarnia jak fala i unosi ze sobą.

Piątek…

Dzięki ci, Panie, za krzyż niepełnosprawności mojego syna. Tak naprawdę ten krzyż jest moim zbawieniem i łaską. Dzięki niemu jestem innym człowiekiem. Kiedyś myślałam wyłącznie o sobie, teraz o sobie już nie pamiętam. Jego problemy, codzienna walka z nimi uwrażliwiły mnie na potrzeby innych ludzi, dzięki niemu potrafię „wyłowić” z tłumu kogoś, kto potrzebuje pomocy, bez żadnych dodatkowych sygnałów. On nauczył mnie tolerancji i zrozumienia dla innych. On stał się prawdziwym powodem, dla którego zaczęłam szukać Ciebie, Boże, na poważnie. On nauczył mnie miłości, dzięki niemu zrozumiałam, co to znaczy kochać naprawdę.

Sobota…

Prosiłam Cię, Panie, kiedyś, dawno temu o zdrowe i piękne dziecko, które miało w przyszłości wyrosnąć na wielkiego, wspaniałego, mądrego i błyskotliwego człowieka – lekarza, adwokata albo biznesmena – a otrzymałam upośledzonego i autystycznego Mateusza, który ma tyle miłości w sobie, że mógłby obdarować nią cały świat… Niczego nie otrzymałam, o co prosiłam. Ale dostałam wszystko to, czego się nie podziewałam. Prawie na przekór mnie moje niesformułowane modlitwy zostały wysłuchane.

Jestem najbardziej obdarowana ze wszystkich ludzi.

2018-03-07 10:47

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Jeż: wzajemna miłość małżonków to najpiękniejsze świadectwo obecności Boga

[ TEMATY ]

miłość

małżeństwo

świadectwo

Ewa Biedroń

„Wzajemna miłość małżonków jest najpiękniejszym świadectwem obecności Boga pośród nas” - powiedział biskup tarnowski Andrzej Jeż w Pasierbcu, gdzie trwa tygodniowy odpust. Dziś modlono się w intencji rodzin.

Jak mówił biskup w homilii, wzajemny szacunek, troska o wszystkich członków rodziny owocuje zawsze Bożym błogosławieństwem. „Rodzina jest tylko wtedy szczęśliwa kiedy wszyscy mają w niej czas dla siebie nawzajem. Taka szczęśliwa rodzina ma obowiązek dzielić się swoją radością i dawać świadectwo, że wychowanie do wartości, wzięcie odpowiedzialności za siebie nawzajem jest możliwe i daje szczęście” - mówił.

CZYTAJ DALEJ

W 19. rocznicę śmierci św. Jana Pawła II spotkajmy się przy Franciszkańskiej 3

2024-03-27 11:37

[ TEMATY ]

św. Jan Paweł II

Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej

W 19. rocznicę śmierci św. Jana Pawła II — jak co roku — Archidiecezja Krakowska zaprasza do udziału w wydarzeniach, które organizowane są przy Franciszkańskiej 3. Towarzyszy im hasło „Wdzięczni”.

Wieczorne spotkania 2 kwietnia pod najsłynniejszym oknem w Krakowie na stałe wpisały się już w kalendarz Kościoła krakowskiego. Co roku wierni wraz ze swoimi duszpasterzami gromadzą się przy Franciszkańskiej 3, aby dziękować Bogu za dar życia Karola Wojtyły i pokazać, że — mimo upływu lat — pamiętają.

CZYTAJ DALEJ

Msza św. Wieczerzy Pańskiej w Wielki Czwartek rozpoczyna obchody Triduum Paschalnego

2024-03-28 07:18

[ TEMATY ]

Wielki Czwartek

Karol Porwich/Niedziela

Mszą Wieczerzy Pańskiej w Wielki Czwartek rozpoczynają się w Kościele katolickim obchody Triduum Paschalnego - trzydniowe celebracje obejmujące misterium Chrystusa ukrzyżowanego, pogrzebanego i zmartwychwstałego. Liturgia tego dnia odwołuje się do wydarzeń w Wieczerniku, kiedy Jezus ustanowił dwa sakramenty: kapłaństwa i Eucharystii.

Liturgista, ks. prof. Piotr Kulbacki z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego powiedział PAP, że część pierwsza Triduum - misterium Chrystusa ukrzyżowanego - rozpoczyna się Mszą Wieczerzy Pańskiej (Wielki Czwartek) i trwa do Liturgii na cześć Męki Pańskiej (Wielki Piątek). Po tej liturgii rozpoczyna się dzień drugi - obchód misterium Chrystusa pogrzebanego, trwający przez całą Wielką Sobotę. Nocna Wigilia Paschalna rozpoczyna trzeci dzień - misterium Chrystusa zmartwychwstałego – obchód trwający do nieszporów Niedzieli Zmartwychwstania.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję