Jezus raz się spotkał z Janem.
Dziwne było to spotkanie.
Przybył chrzest od niego przyjąć,
Wcale przy tym się nie kryjąc.
Jan Go zaczął powstrzymywać:
- Nie ma co się popisywać!
Czemu, Jezu, tu przychodzisz?
To się, Panie, tak nie godzi!
- Chrztu... od Ciebie potrzebuję,
Więc Cię znowu zapytuję.
- Po co ja mam Ciebie chrzcić,
Nie rozumiem z tego nic!
Jezus tylko się uśmiechnął
I przed Janem w wodzie klęknął.
- Pozwól na to, drogi Janie,
Niech się wola Boża stanie.
Wolę Bożą spełniać trzeba,
Bo to droga jest do nieba.
Pomyśl, Janie, o tym w duchu...
Ochrzcisz Mnie, mój uparciuchu?
- Cóż - powiedział Jan do siebie,
Też bym chciał się znaleźć w niebie.
Jezusowi więc ustąpił,
Ale wody Mu nie skąpił.
A gdy Jezus z wody wyszedł,
Taki głos się dało słyszeć:
- To Mój Syn umiłowany,
Niech i przez was jest kochany!
Po czym niebo się otwarło,
Że aż ludziom dech zaparło.
Cisza była niesłychana,
Tylko gołębica sama
Wciąż latała, moi drodzy,
Otulona... Duchem Bożym...
Dziś pytanie zadać trzeba:
Kto tym głosem wołał z nieba?
Pomóż w rozwoju naszego portalu