Z nowo wyświęconym diakonem Karolem Starczewskim rozmawia Władysław Burzawa
Władysław Burzawa: - Święcenia diakonatu to ważna chwila w życiu kleryka. W jaki sposób przygotowywaliście się do tego szczególnego momentu?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Karol Starczewski: - Do święceń tak naprawdę przygotowywaliśmy się przez prawie pięć lat w Seminarium. Jednak najważniejszy był ostatni okres - rekolekcje prowadzone przez o. Jana Jagiełkę (ojca duchownego naszego rocznika). Na rekolekcjach tych poruszaliśmy wszystkie istotne zagadnienia związane z posługą diakona, a więc służbą Bogu i człowiekowi, posłuszeństwem, celibatem. To pozwoliło jeszcze bardziej uświadomić nam sens naszego powołania.
- Czym są dla Ciebie święcenia diakonatu?
- Dla mnie to moment przełomowy. Ostatecznie opowiedziałem się za tym, że chcę służyć Jezusowi Chrystusowi jako diakon, a potem jako prezbiter.
Reklama
- Co się zmieni w Twoim życiu po otrzymaniu tych pierwszych święceń?
- Święcenia diakonatu sprawiają, że przestaję być osobą świecką, a staję się osobą duchowną. Zobowiązuję się do codziennej modlitwy Liturgią Godzin, celibatu i do posłuszeństwa biskupowi kieleckiemu. Będę mógł np. błogosławić Najświętszym Sakramentem, udzielać chrztu czy asystować przy zawieraniu związku małżeńskiego.
- Z Włoszczowy pochodzi kilku diakonów. To wiele powołań...
- W tym roku na 14 diakonów aż czterech jest z Włoszczowy: trzech z parafii pw. bł. ks. Józefa Pawłowskiego z grona 108 Męczenników i jeden z parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Włoszczowa od dawna słynęła z ilości powołań. Myślę, że Pan Bóg jakoś tak szczególnie upodobał sobie tę miejscowość. Dużą rolę odrywa też modlitwa. Bez niej ani rusz. Wiem, że w mojej parafii (bł. ks. J. Pawłowskiego) często modlimy się za kleryków, jak też i o nowe powołania. Wierzę głęboko, że dzięki temu nadal będziemy mogli cieszyć się tymi, którzy odpowiedzą na wezwanie Jezusa: „Pójdź za mną”.
- Jakie masz oczekiwania na przyszłość w związku z pełnioną posługą?
- Chcę być wiernym świadkiem Jezusa Chrystusa. Nic więcej.