Od jesieni będą nami rządzić nowi: nowy parlament, nowy rząd, nowy prezydent. Tradycyjny podział mówi o władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. Podobno nie powinny się ze sobą mieszać, bo to źle wpływa na bieżącą politykę. Parlament to władza ustawodawcza, rząd to wykonawcza, prezydent - coś pomiędzy, no i niezawisłe sądy to oczywiście władza sądownicza. Zdaje się jednak, że albo w Polsce sądów mało, albo źle wykonują swoją pracę, bo ludzi rozliczać chce także parlament. W tym celu tworzy komisje śledcze, które w gruncie rzeczy niewiele mogą, bo wyśledzonych przed sąd postawić nie mogą. Co więc robią? Rozliczają.
Komisje stały się kwintesencją polskiej bieżącej polityki, która polega przede wszystkim, bo mam nadzieję, że nie wyłącznie, na rozliczaniu przeciwników. A że w polskiej polityce działa zasada wahadła: lewica - prawica - lewica itd., to rozliczanie przeciwników oznacza rozliczanie tych, co właśnie władzę oddali. Temu też służy majsterkowanie przy lustracji, w wyniku czego nie wiadomo, kto ostatecznie jest poszkodowanym, a kto nie jest, kto był tajnym współpracownikiem, a kto nie był. Z oddali słychać pośmiertny chichot komuny, która raz jeszcze - niestety! - zwyciężyła, bo już nie tylko przeszłość, ale i teraźniejszość, i dni, które nadchodzą, kształtują opinie oficerów SB, którzy wdziewają togi sprawiedliwości i stają się jedyną wyrocznią prawdy.
Pozostaje mieć nadzieję, że przyszły parlament nie przeistoczy się w kolejny komisariat, choć zapewne i afer do rozliczania znajdzie się wiele i wielu znajdzie się chętnych, by je rozliczać. Dokąd w ten sposób dojdziemy? Polsce przydałoby się pojednanie, a nie rozliczanie. Inaczej przeszłość będzie nas wciągać w siebie jak bagno. Trzeba się więc dobrze przyjrzeć wszystkim nowym i starym gwiazdom lokalnej i ogólnopolskiej polityki, bo to może wcale nie gwiazdy, a co najwyżej światełka migające nad bagnami.
Pomóż w rozwoju naszego portalu