Obchody tego dnia rozpoczęły się o godz. 10:00 na Bulwarze Xawerego Dunikowskiego przy Pomniku Ofiar Ukraińskiej Powstańczej Armii uroczystym apelem pamięci, po którym władze miasta, państwowe służby, przedstawiciele rozlicznych instytucji oraz Kresowiacy ze swoimi rodzinami mogli złożyć kwiaty i znicze. Na koniec apelu kompania honorowa 10. Wrocławskiego Pułku Dowodzenia oddała salwę honorową ku czci zamordowanych. Następnie w Kościele NMP na Piasku odprawiona została Msza Św. w intencji ofiar, której przewodniczył bp Andrzej Siemieniewski.
– Dziś chcemy się modlić o opamiętanie i nawrócenie serc dla dzisiejszych czcicieli morderców, którzy stawiają ich na cokołach, wystawiają pomniki. Może robią to dlatego, że po dawnych latach zostało im dużo pustych „cokołów, na których nie stoi już nikt”, jak przed laty śpiewał Bułat Okudżawa, może dlatego, że młodzi nie znają prawdy, że są karmieni wydumaną historią, o wydumanych bohaterach? Wydaje się, że prawda o autentycznych bohaterach jest wstydliwie tłamszona. Chodzi o szlachetnych Ukraińców, którzy narażając się i faktycznie ginąc, udzielali pomocy Polakom. Oni mogliby stanąć na tych cokołach – mówił podczas homilii ks. Stanisław Pawlaczek, od ponad 20 lat odwiedzający dawne Kresy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Kolejnym wydarzeniem, podkreślającym pamięć miasta o ofiarach polskiego narodu na wschodzie, było otwarcie wystawy przygotowanej przez Instytut Pamięci Narodowej-Oddział w Szczecinie, Stowarzyszenie „Wspólnota Polska” oraz Towarzystwo Miłośników Wołynia i Polesia we współpracy z wrocławskim Oddziałem Instytutu Pamięci Narodowej. Plansze ujmujące tragiczne wydarzenia na Wołyniu zatytułowano „Wołyń 1943. Wołają z grobów, których nie ma”, zaprezentowano oficjalnie 11 lipca o godzinie 13:00 na placu przed Dworcem Głównym. Ekspozycja zawiera historie ludzi, którzy doświadczyli okrutnych wydarzeń z 1943 r., a także szczegółowe spisy miejscowości, w których doszło do ludobójstwa. Wystawę będzie można oglądać do końca wakacji.
Reklama
– Przez wiele lat nie mówiliśmy na ten temat, dopiero po studiach, jak przyjechałam do Wrocławia z Gdańska, zapisałam się do Stowarzyszenia Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów w 1993 roku. O morderstwach nie opowiadano, był to zbyt ciężki temat. Kiedy na studiach powiedziałam koleżance z Chojnic o tym, co przeżyłam na Wołyniu, to odpowiedziała „to niemożliwe” i dopiero we Wrocławiu w stowarzyszeniu pozwolono o tym mówić. W 1999 r. został odsłonięty pomnik pomordowanych na kresach południowo-wschodnich. Głównym organizatorem i osobą, która zabiegała o postawienie tego pomnika jest Szczepan Siekierka. Ja i wiele innych osób pomagaliśmy mu w tym. Miałam przyjemność odsłaniania pomnika w 1999 r. razem z kardynałem Henrykiem Gulbinowiczem.
Ja przeżyłam trzy napady banderowców w Lipnikach, gdzie zginęło 182 osoby, później w Bereźnem i w Kostopolu, w którym zamieszkaliśmy po ucieczce z transportu wywożącego nas na roboty do Niemiec. Uciekliśmy, dzięki bohaterstwu mojego taty, który powiedział „uciekamy”, kiedy pociąg stanął w polu. Uciekliśmy. Tatuś, mama, babcia i pięcioro dzieci – opowiada Bogusława Kędzierska, która przeżyła tragedię na Wołyniu, jako dziesięcioletnia dziewczynka.
W planie dnia przewidziano także konferencję popularnonaukową na temat polskich Kresów w II RP oraz marsz w hołdzie ofiarom ludobójstwa na Wołyniu.