Reklama

Kongresowe refleksje

Eucharystia źródłem naszej nadziei... (1)

Niedziela przemyska 39/2005

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kochajmy Pana,
bo serce Jego
Żąda i pragnie
serca naszego...

Słowa tej pieśni towarzyszyły życiu naszych parafii przez cały rok - rok szczególny. W blaskach świętej Hostii przeżywaliśmy cierpienie i śmierć sługi Bożego Jana Pawła II. Radość z wielkiej liczby młodych zgromadzonych w Kolonii przeplatała się z zadziwieniem i zadumą nad dziwnymi planami Opatrzności, która ofiarowała nam w te dni paschalną radość śmierci brata Rogera, która po ludzku napełniła nas smutkiem. Gromadząc się w ciągu tego roku na parafialnych nabożeństwach eucharystycznych reflektowaliśmy tajemnicę ludzkiego losu, w które wtargnęły fale tsunami, a potem wielkiego kataklizmu, który dotknął kilkanaście stanów Ameryki.
W tym pełnym niepokoju świecie, najbardziej intensywnie przeżywaliśmy w ciszy adoracyjnej własne „znaki czasu”, którymi były doświadczenia życia rodzinnego czy osobistego. Bogu tylko znane są karty ludzkich zwycięstw, które zaczęliśmy pisać w adoracyjnej ciszy. W zamyśle Ojca Świętego Jana Pawła II i Pasterzy Kościoła w Polsce, diecezjalne Kongresy miały być zwieńczeniem owych parafialnych doświadczeń bliskości Jezusa, tego z drogi do Emaus, który najpierw wyjaśniał Pisma, a potem łamał chleb i w ten sposób uczniom XXI w. dawał się poznać poznaniem, które nie ma w sobie nic z intelektualnych oświeceń, ale jest zawsze złączone z mocą Ducha Pocieszyciela, który umacnia na drodze świadectwa. Jednym z przejawów tego świadectwa miał być ów archidiecezjalny Kongres.
Dla mnie osobiście zaczął się on od doświadczenia zawstydzenia. Najpierw rozmowa z proboszczem jednej z większych parafii naszej diecezji. Podczas wizyty w redakcji wyznał ze smutkiem, że zamówił autobus i zaprosił w niedzielę ludzi na wyjazd do Przemyśla - darmowy wyjazd. Zgłosiła się jedna osoba (sic!). Nie rokowało to najlepiej. Potem jednak przyszło inne doświadczenie. Moja mama zadzwoniła z prośbą, abym jej i mojej ciotce udzielił gościny na godziny kongresowej modlitwy. Uczyniłem to z radością. Kiedy jechaliśmy do Przemyśla, opowiadały mi o rozmowie z panem Józefem Storkiem, starszym już, schorowanym człowiekiem. Kiedy dowiedział się, że wybierają się do Przemyśla, wzruszył się i zapłakał. - Tak, westchnął, kiedy miałem 13 lat zabrał mnie na Kongres w 1936 r. mój wujek. Do dziś pamiętam ten podniosły nastrój. Tylu ludzi i tak odświętnie. Dziś nie mogę niestety z wami jechać. Zdrowie nie pozwala. Ale będę się modlił.
Miałem tę łaskę, że przeżywałem ten czas w bliskości mamy i ciotki, może inaczej - w bliskości dwóch rozmodlonych sanktuariów serca. To były milczące rekolekcje.
Piątek - wieczór kongresowy. O godz. 18.00 Msza św. w archikatedrze. Idąc w procesji liturgicznej można było dostrzec nawet sporo ludzi. Cieszyły oko zakonne habity, i odprasowane mundurki nowicjatów. Z wakacji zjechali alumni. Przy ołtarzu 110 księży pod przewodnictwem metropolity przemyskiego abp. Józefa Michalika i z udziałem bp. Adama Szala rozpoczęło wieczernikowe łamanie chleba. Janowa Ewangelia o ukazaniu się Jezusa po zmartwychwstaniu, mimo zamkniętych drzwi niosła nadzieję i otwierała ludzkie serca. „Nasz archidiecezjalny wieczernik, katedra będzie dziś otwarta całą noc” - zapraszająco informował w słowie wstępnym Ksiądz Arcybiskup.
Kolejnym darem objaśniania była kaznodziejska posługa Pasterza, który malując obraz współczesnych niepokojów tchął w nas świadomość, że bardzo podobni jesteśmy do tych zamkniętych w Wieczerniku czy uciekających do Emaus. Trzeba otworzyć drzwi serca, nawet jeśli mieszkają w nim koszmary podobne do dylematów zalęknionych Apostołów, uciekinierów z pola świadectwa. To dawało nadzieję, otuchę, że Jezus nas nie odrzuci, że właśnie czeka tu i teraz w tym czasie, w tych godzinach łaski, na to byśmy mu powiedzieli - Panie nie jesteśmy godni, a On odrzeknie - jest Moją radością gościć w sercach moich dzieci.
Niech potwierdzeniem tego będą słowa homilii Księdza Arcybiskupa:
Z otchłani niepokojów ku światłom nadziei

Reklama

Drodzy Bracia i Siostry!

W 1952 r. jeden z najwybitniejszych pisarzy francuskich, chrześcijanin i katolik F. Mauriac otrzymał nagrodę Nobla. Po tej nagrodzie, obserwując swoje życie, chciał je niejako podsumować w relacji do świata, w którym wypadło mu żyć. Wiemy, że całe życie szedł swoistą drogą. Właściwie był sobą. Niekiedy oskarżano go, że był po lewej, innym znów razem, że jest po prawej stronie. Zawsze protestował przeciwko totalitaryzmowi, cierpiał w czasie wojny, potem demaskował pisarzy i entuzjastów reżimu stalinowskiego, co też nie odbyło się bez trudności. Ale widział ten rozwój świata, który idąc przeciwko Panu Bogu, brnął w coraz głębsze cierpienie. Po otrzymaniu tej najważniejszej literackiej nagrody, tak podsumował swoje obserwacje: „Zgódźmy się wszyscy: ta zdechrystianizowana ludzkość jest w dalszym ciągu ludzkością rozpiętą na krzyżu. Któraż potęga na świecie może kiedykolwiek usunąć tę zgodność męki krzyżowej z cierpieniem ludzi?”.
Tak, ludzie uciekają od Chrystusa, od Boga, szukają miraży szczęścia, radości, na wszelki sposób próbują bagatelizować problemy, a zagłębiają się w coraz większe dramaty. Jesteśmy tego świadkami i dzisiaj. Nic nie chroni człowieka: ani ideologia, która mówi, że można zabezpieczyć wszystko, a potem wybucha Czarnobyl i niszczy ludzi; ani bogactwo, bo Nowy Orlean tonie zniszczony albo przychodzi tsunami i niszczy ludzi w Tajlandii i w innych krajach. Konsekwencja zła odbija się na człowieku. Lekkomyślne eksperymenty w naturze zwracają się przeciwko samemu człowiekowi. Musi zapłacić za nieposłuszeństwo Bożemu prawu - tak trzeba to nazwać. Wiemy bowiem dobrze jak przemienia się dzisiaj klimat, jak niszczy się Ziemię, jak już nawet w naszych ogródkach nie można wyhodować tego, co byśmy chcieli, jak trzeba chronić przed kwaśnymi deszczami rośliny. Tylko sumień nikt nie chroni. Ludzkość jest przybijana do krzyża. Nie zawsze sobie to uświadamiamy, nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę także w Polsce, że żadne przywileje, żadne pakty, żadne wejścia do Europy nie są zabezpieczeniem dla naszego narodu i Ojczyzny.
Słyszymy teraz o kolejnym pakcie, który przypomina nam poprzednie między Rosją a Niemcami, że będzie puszczony gazociąg poza krajami, które mogą się domagać pewnego porządku w Europie i mogłyby skorzystać w fazie bezrobocia z nowych miejsc pracy. Nie, decyzje zapadają ponad ludźmi, mimo że przyjęto Polskę do rodziny europejskiej. I tu jest problem: nikt jej pyta, nikt się z nią nie liczy. Liczą się rachunki, zyski grup, partii, warstw - nie liczy się człowiek. Ale przyjdzie znów moment, że trzeba będzie ciężko zapłacić za tę niewierność solidarności ludzkiej i Bożym prawom. A z drugiej znów strony, trzeba z ufnością popatrzeć na krzyż Chrystusa i powiedzieć, że to On nie zawodzi, nawet w tych rozrachunkach ludzkich, kiedy buduje się dzisiaj potęgi światowe i nadzieje ludzkości na postępie technicznym, na przechytrzaniu, wyprzedzeniu drugiego, grożeniu i zaskoczeniu. Dzisiaj widzimy, że i bogata Europa i Stany Zjednoczone stają się bezradne wobec nieszczęść, których obecne są jedynie zapowiedzią, bo nieprzygotowana ludzkość może znaleźć się w sytuacji bez wyjścia.
Wracamy więc z ufnością pod Krzyż i trzeba dzisiaj spojrzeć na tę rzeczywistość Chrystusa obecnego pośród nas w nowy sposób. I dobrze, żeście tu przyszli, Bracia Kapłani, Bracia i Siostry, dobrze żeśmy tu przyszli popatrzeć z ufnością na Krzyż, który był pozorną klęską, a doprowadził do zmartwychwstania, do zwycięstwa. Nie zawiedziemy się, jeżeli z wiarą będziemy patrzeć na tę krew przelewaną na znak przymierza między Bogiem a człowiekiem. Najpierw była to krew zwierząt, o czym mówił Mojżesz. Stare Przymierze trwało, a Bóg przygotowywał ludzi do Przymierza Nowego. Św. Piotr powiedział przed chwilą: zostaliście wykupieni zbawczą i drogocenną Krwią Chrystusa.
Nie bylejaką cenę zapłacił Bóg za odkupienie człowieka - cenę Krwi Boga-Człowieka, poczętego z Maryi, jednego z nas. Chrystus na zawsze zjednoczył się z ludzką naturą, Jemu zależy na nas, na każdym z nas, na naszym ludzkim rozwoju tu na ziemi i na naszym szczęściu wiecznym kiedyś w niebie. O tym nie możemy i nie chcemy zapomnieć.
Dzisiaj przychodzimy sobie to powiedzieć i razem przeżyć godzinę wdzięczności Bogu za obecność Jego Syna pośród nas. Św. Jan przytoczył nam dzisiaj tę scenę z Wieczernika, gdzie Chrystus ustanowił Najświętszą Ofiarę. W ten sposób uprzedził Wielki Piątek, podając chleb i mówiąc, że staje się Jego Ciałem, oraz wino mówiąc, że staje się Jego Krwią. Chrystus uprzedził w Wieczerniku tę wielkopiątkową krzyżową ofiarę. Dzisiaj ją uobecnia, czyni skuteczną i obecną dla nas. W imieniu całej diecezji chcemy podjąć ten trud naszej odwzajemnionej obecności z pogłębianą wiarą przed Chrystusem. Rozpocznie się adoracja, będziemy ją kontynuować za całą diecezję i cały Kościół. Weźmiemy na siebie razem z Chrystusem trud odpowiedzialności za dzieje ludzkości, za dzieje świata, za losy naszej Ojczyzny. To jest wyraz wiary: On nie zawodzi człowieka i nawet jeśli zażąda od nas trudu i świadectwa, chcemy powiedzieć Mu, że jesteśmy gotowi i prosimy o Jego pomoc, która płynie z Wieczernika. Ewangelia opisała nam dzisiaj Wieczernik po śmierci Jezusa. Mimo że zmartwychwstał, mimo że pokazywał się uczniom i niewiastom, i że zaczęła rozchodzić się wieść, że On żyje, trudno było Apostołom przebić się przez świadomość Jego śmierci. Ewangelista pisze, że uczniowie byli przestraszeni, drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami.
Nasza katedra otwarła dzisiaj swoje drzwi na całą noc dla adoracji. Ten wieczernik diecezjalny winien przeżyć to samo, co przeżywali Apostołowie wielokrotnie w Wieczerniku. Stał się on bowiem miejscem Nowego Przymierza i nasza modlitwa oraz udział we Mszy św. będzie ponowieniem i przywołaniem Przymierza, które zawarliśmy na chrzcie świętym, a które w Komunii Świętej podczas obecnej Mszy św. ponowimy, przyjmując żywe Ciało i Krew Pańską. Jezus przychodząc do Wieczernika, powiedział: „Pokój wam”. Przyniósł pokój Apostołom. I nam też chce przekazać pokój. Chce powiedzieć o pokoju, który daje zgodność z Nim w sumieniu oczyszczonym i uwolnionym z grzechu. Pokazał Apostołom ręce i nogi, mówiąc: dotknij, zobacz, uwierz. To Ja jestem. Dzisiaj pokaże także nam swoje Ciało i Krew i powie: To Ja jestem, dany na pokarm, na ofiarę. Przyjmij, spożywaj, odradzaj się, wchodź w nieśmiertelność.
Wieczernik jest też miejscem posłania. Pan Jezus powiedział: Jak Mnie posłał Ojciec, tak Ja was posyłam. Wieczernik jest więc miejscem tej misji, którą przyjmujemy, żebyśmy w życiu naszym przyjąwszy Jezusa i umocniwszy się Duchem Świętym, którego w Wieczerniku posłał na Maryję i Apostołów, szli i owoc przynosili, byśmy głosili ludziom odpuszczenie grzechów i Chrystusowy pokój.
Ten Kongres Eucharystyczny, ta noc modlitwy z eucharystycznym Jezusem jest bardzo ważna. Wpatrując się w Niego, w Jego rany, trzeba sobie uświadomić po raz kolejny, ale w szczególny sposób, że te rany są poniesione dla nas. Niech każdy z nas uzna: To ja przybiłem Go do krzyża, moje grzechy, moja niewierność przykazaniom, moje nieuczciwości, moje zakamarki duchowe, których nie chcę otworzyć przed Nim. One są tą raną ciągle ropiejącą. A Jezus przychodzi, żeby dodać nam odwagi do wyznania przed Nim swej grzeszności i do spojrzenia w prawdzie na siebie.
Parę dni temu w brewiarzu kapłańskim czytaliśmy bardzo ciekawą medytację św. Bernarda. Zachęca on wszystkich: i Papieża przyjaciela, i biskupów, i współbraci swoich, z którymi żył w klasztorze, i wiernych, i nas, żebyśmy docenili kontemplację i jej rolę w naszym życiu duchowym. To rozważanie bardzo współbrzmi z duszpasterskim testamentem Jana Pawła II, który wyraził ogłaszając Rok Eucharystyczny. Papież osobiście żył całe życie Eucharystią. Nigdy nie żałował czasu na adorację Najświętszego Sakramentu. Jego klęcznik i kaplica zamieniały się w stół pracy z Jezusem. W obecności Jezusa pisał najważniejsze dokumenty. Tak było i w Krakowie, i w Rzymie, i w innych miejscach. Papież zostawił w Encyklice o Eucharystii program duszpasterski na ten rok, kto wie, czy nie na całe nasze życie. Dzisiejszy Kongres jest realizowaniem woli Papieża, woli Kościoła i woli Chrystusa, żebyśmy Go odnaleźli na nowo, ożywili i uskrzydlili naszą wiarę.
Co mówił Papież na temat Roku Eucharystii w tej encyklice? „Pragnę to eucharystyczne zdumienie rozbudzić, pisząc tę encyklikę o Eucharystii jako kontynuację dziedzictwa Roku Jubileuszowego”. Eucharystia - tajemnica obecności Chrystusa jako pokarmu, jako ofiary, jako Jego żywego Ciała i Krwi budzi w nim zdumienie i przynagla do dzielenia się nim.
Papież pragnie to eucharystyczne zdumienie rozbudzić w tobie, we mnie, w każdym z nas. Dzisiaj się wstawia za nami, żeby rozbudzić w nas przez Ducha Świętego to zainteresowanie i spojrzenie wiarą na Eucharystię.
Kontemplowanie Chrystusa zakłada umiejętność rozpoznawania Go gdziekolwiek się objawia. Przede wszystkim w żywym sakramencie Jego Ciała i Krwi. Eucharystia jest tajemnicą wiary i jednocześnie tajemnicą światła - kontynuuje Papież. Eucharystia rozświetla nam wiarę i mroki naszych serc. Eucharystia prowadzi do rozeznania wiarą i zmagania się z bólami świata - już nie samotnie, ale razem z Jezusem. Wraz z Nim pozwalam się przybijać „do krzyża świata”, jak mówił francuski pisarz, a co i ja powinienem zrozumieć, że z Nim jestem ukrzyżowany. Eucharystia ma mi pomóc krzyżować grzech w sobie, umierać dla grzechu i zmartwychwstawać do nowego życia.
Św. Bernard, mówiąc o kontemplacji, wymienia jej kilka stopni. Najważniejsze to rozważać, mieć czas dla Chrystusa, wpatrywać się i słuchać, myśleć i rozważać, szukając z Jezusem tego, czego Bóg pragnie ode mnie.
Drugi etap kontemplacji, to szukać tego, co Bóg mówi do ciebie. Należy pamiętać o tym, by powiązać głos Boga ze swoim życiem i umieć zapłakać nad swoim grzechem, by zapragnąć w czasie adoracji Najświętszego Sakramentu zmieniać swoje życie, by stawać się podobnym do Chrystusa. Bowiem ciągle upadamy i ciągle powinniśmy szukać Bożego miłosierdzia, żebyśmy stając przed Chrystusem, bijąc się na początku Mszy św. w piersi i mówiąc: Boże bądź miłościw mnie grzesznemu, rzeczywiście, a nie tylko formalnie poczuli się grzesznikami. Musimy mieć to wewnętrzne przekonanie, że ze wszystkich grzeszników świata to ja - ja! jestem największy. Muszę mieć to pragnienie, że nie chcę, by nic co nieczyste nie mieszkało w moim sercu.
Istnieje stara, wypróbowana droga duchowości, znana na Wschodzie od początku chrześcijaństwa, a zwie się ona modlitwą serca. Nawiązuje ona do opowieści o pielgrzymie - wiecznym tułaczu, który szukał i pewnie nadal szuka Mistrza duchowego, który nauczyłby go modlić się w sposób, który się Bogu będzie podobał, a jemu przyniesie duchowy pożytek.
Mistrz zaczął od propozycji: czytaj Pismo Święte. To okazało się za trudne. Po kilku nieudanych próbach, Mistrz zaproponował - módl się cały czas, nieustannie. Powtarzaj każdego dnia sześć tysięcy razy: „Panie zmiłuj się nad nami”. A potem, kiedy ten ponownie przyszedł nieusatysfakcjonowany, zalecił: „Powtarzaj dwanaście tysięcy razy to samo wezwanie”. Wreszcie na końcu, gdy ten nadal nie czuł się duchowo pełny, zalecił: „Powtarzaj zatem dwadzieścia cztery tysiące razy to samo wezwanie”. Kiedy już dojrzejesz, lub dojdziesz do takiej doskonałości, że rzeczywiście twoje życie stanie się modlitwą, to pamiętaj o jednym: modlitwa serca, to jest dar Boga. To Chrystus powinien się modlić w Twoim sercu i wtedy możemy mówić o tym, co mistrzowie duchowości określają mianem - modlitwy serca, modlitwy Jezusowej. Wtedy dopiero poznasz wolę Pana. Bo to On będzie się w Tobie modlił i rozeznawał dobro, będzie w Tobie prosił Ojca o ujawnienie Jego woli wobec Ciebie.
To Chrystus winien się w tobie modlić, Jego wolę kontempluj, nie tylko do siebie odnoszoną, ale Jego wolę w sobie samej: to, że Boga Ojca trzeba uwielbiać, trzeba Go błogosławić i przepraszać, trzeba płakać nad innymi grzesznikami, przebaczać tym, którzy mnie zranili, i cieszyć się, że z Chrystusem mogę mówić: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią”. Ale to On musi się zacząć w tobie modlić. To samo pisał św. Paweł, że jeśli nam trudno, to pamiętajmy, że to tylko do tego czasu, gdy Duch Święty nie zacznie się w nas modlić. Modlitwa nasza jest ciągle próbą, jesteśmy w przedsionku. A jeśli wchodzimy już w kontemplację, to On weźmie inicjatywę.
Te reguły życia kontemplacyjnego są bardzo ważne. Święci i mistrzowie duchowi przypominali, że w tym naszym zanurzeniu się w Boga, w kontemplacji ogromnie ważną rzeczą jest cierpliwość i milczenie. Trzeba umieć milczeć przed Bogiem. Ba! Trzeba, żebym pozwolił Panu Bogu milczeć przede mną. Bo my nieraz czekamy, co On mi powie, kiedy On mnie poruszy, kiedy mi da radość lub pociechę duchową. Nie! Milczenie jest ogromnie ważną rzeczą. Pozwólmy Panu Bogu milczeć, podobnie i my milczmy, bądźmy tylko przed Nim, uwielbiajmy Go w Jego jestestwie, w Jego byciu, bytowaniu. Będąc przed Nim uwielbiamy Go, jesteśmy, potrzebne jest nasze „Jestem” przed Nim, który jest nieustannie, który jest ciągle.
Próbujmy w tym Roku Eucharystii, który już dobiega końca, na te eucharystyczne nabożeństwa patrzeć z nową nadzieją na odnowienie naszej wiary, na nowy jej dynamizm. Po kontemplacji przyjdzie umocnienie i pragnienie zrealizowania woli Pana i głoszenia Słowa Bożego, pragnienie dzielenia się Chrystusem z drugim człowiekiem, ukierunkowując go: Idź, módl się i ty, i ty wpatruj się w Chrystusa i doznawaj bogactwa Jego miłosierdzia przebaczającego grzechy, bogactwa Jego mądrości ukierunkowującej nas światłem wiary na różnych bezdrożach naszego niejednokrotnie trudnego życia.
Niedawno Ojciec Święty ogłosił błogosławionymi młodych chłopców, wychowanków salezjańskich. Jeden z nich przed ścięciem go na gilotynie, napisał list do rodziców: „Moi najdrożsi rodzice, właśnie dzisiaj jest dzień Matki Bożej Wspomożycielki. Dostałem wasze listy. Przychodzi mi się rozstać z tym światem. Chcę wam powiedzieć, z jaką radością schodzę z tego świata. Więcej, cieszę się z tego, że umrę, niżbym miał być ułaskawiony. Przed chwilą się wyspowiadałem, przyjmę za chwilę Komunię Świętą do swego serca. Mamy wielką radość, że przed śmiercią możemy wszyscy być razem. Wszyscy koledzy jesteśmy w jednej celi. Jest godzina 7.45, o 8.30 zejdę z tego świata. Proszę was, nie płaczcie, nie rozpaczajcie, nie przejmujcie się - Bóg tak chciał. Zmówcie pacierz o spokój mojej duszy, ja będę się modlił za was u Boga o błogosławieństwo i o to, byśmy się wszyscy mogli zobaczyć kiedyś w niebie”.
Najtrudniejsza chwila, odejście z tego świata, skąd młody człowiek czerpie wiarę, siłę i moc? Od Jezusa eucharystycznego.
Drodzy Bracia i Siostry, i w naszym życiu nie braknie różnych momentów. Najtrudniej jest umierać w sobie. Niekiedy uważamy, że już nie damy rady, że to już ponad nasze siły, że nawrócenie drugiego człowieka, że przybliżenie go do właściwego życia, rozwiązanie takiej czy innej sprawy przekracza nasze siły. Tak, przekracza, bo sami siebie nie odkupimy i nie zbawimy. Jest On, który za nas umarł, On nas zbawia - o tym nie wolno zapomnieć. Trzeba przychodzić do niego i krzepić się Jego Ciałem i Krwią, trzeba Mu za to dziękować i ciągle na drodze naszej wiary nieustannie, każdego dnia w naszym kapłańskim i chrześcijańskim życiu walczyć o zjednoczenie z Nim, zachować to pragnienie nawet wtedy, gdy zniewala nas grzech, czy grzechowy nałóg. Zjednoczenie z Nim pomoże nam powstać, nawrócić się, zapłakać nad naszym grzechem. Zjednoczenie z Nim będzie światłem rzucającym moc rozeznania drogi, którą powinniśmy iść aż do końca.

cdn.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Patron Dnia: Święty Benedykt Józef Labre, który „użyczył” twarzy Jezusowi

2024-04-16 08:26

[ TEMATY ]

Święty Benedykt Józef Labre

Domena publiczna

Święty Benedykt Józef Labre

Święty Benedykt Józef Labre

Mówi się, że jego promieniująca świętością twarz fascynowała ludzi. Jednemu z rzymskich malarzy posłużyła nawet do namalowania oblicza Jezusa podczas Ostatniej Wieczerzy - pisze ks. Arkadiusz Nocoń w felietonie dla portalu www.vaticannews.va/pl i Radia Watykańskiego. 16 kwietnia wspominamy św. Benedykta Józefa Labre. Beatyfikował go Papież Pius IX w 1860 r., a kanonizował w 1881 r. Leon XIII. Relikwie znajdują się w kościele Santa Maria dei Monti w Rzymie. Jest patronem pielgrzymów i podróżników.

Benedykt Józef Labre urodził się 26 marca 1748 r. w Amettes (Francja) w ubogiej, wiejskiej rodzinie. Był najstarszy z piętnaściorga rodzeństwa. Od wczesnego dzieciństwa prowadził głębokie życie modlitewne, dlatego po ukończeniu edukacji, w wieku 16 lat, mimo sprzeciwu rodziny, pragnął wstąpić do klasztoru. Kilkakrotnie prosił o przyjęcie do kartuzów, znanych z surowej reguły - bezskutecznie. Pukał też do trapistów, ale i tu spotkał się z odmową. Kiedy więc przyjęto go cystersów, wydawało się, że marzenia jego wreszcie się spełniły, ale po krótkim czasie musiał opuścić klasztor. Uznano, że jest mało święty i zbyt roztargniony, nie będzie więc dobrym mnichem.

CZYTAJ DALEJ

Kamerun: kard. Sarah krytykuje biskupów Zachodu za uległość wobec świata

2024-04-15 13:33

[ TEMATY ]

kard. Robert Sarah

Episkopat News

O światowość i uleganie pokusie „praktycznego ateizmu” z powodu utraty wiary w nauczanie Kościoła katolickiego oskarżył niektórych biskupów zachodnich były prefekt Kongregacji d.s. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów kard. Robert Sarah. Pochodzący z Gwinei purpurat spotkał się w Jaunde z konferencją episkopatu Kamerunu.

Zdaniem kard. Saraha, wielu biskupów pragnie tak bardzo być „kochanymi przez świat”, że zapomnieli, iż chrześcijaństwo wzywa ich do bycia „znakami sprzeciwu”.

CZYTAJ DALEJ

O synodzie w Sali Sesyjnej Dworca PKP

2024-04-16 09:53

Materiały organizatorów

W ramach Wieczorów Polskich odbędzie się 184. spotkanie, w programie którego będzie Synod Archidiecezji Wrocławskiej.

Spotkanie zorganizowało Duszpasterstwo Kolejarzy. Z prelekcją wystąpi Adriana Kwiatkowska, sekretarz synodu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję