Reklama

Twój region - twoja telewizja

„Zamiast na ambonie, staję przed kamerą”

Niedziela lubelska 45/2005

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z ks. red. Leszkiem Surmą, autorem magazynu „Dziedzictwo”, rozmawia Joanna Sobiechowska

Joanna Sobiechowska: - Jak Ksiądz Redaktor określa swój program?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ks. red. Leszek Surma: - Jest to magazyn społeczno-katolicki, w którym staram się podejmować problemy będące obecne w naszym życiu w świetle nauczania Kościoła. Ale jest to program skierowany do wszystkich, nie tylko ludzi wierzących. Jeżeli mówię o świętowaniu, to mówię, że niezbędnym elementem święta jest relacja do Pana Boga. Jeżeli mówię o przemijaniu, które dotyczy wierzących i niewierzących, to w świetle wiary podkreślam, że życie się zmienia, a nie kończy w momencie śmierci.

- Czyli życie człowieka na wielu płaszczyznach?

- Nie można podzielić życia ludzkiego na poszczególne płaszczyzny, które będą całkowicie oddzielone od siebie, np. życia gospodarczego, społecznego, politycznego i religijnego. Te płaszczyzny się zazębiają i wtedy powstaje pełny obraz życia człowieka. Dlatego w naszej telewizji - Telewizji Lublin - nie ma programu informacyjnego poświęconego tylko i wyłącznie wydarzeniom z życia Kościoła. Te wydarzenia są podawane przez redakcję informacji, która opowiada o zdarzeniach mających miejsce w danym dniu Lublina i okolic społeczności lubelskiej. I to będą te wydarzenia na płaszczyźnie wspólnej - gospodarczej, społecznej, politycznej i religijnej.

Reklama

- Jak Ksiądz uważa, jakie rozwiązanie jest lepsze: tworzyć odrębną telewizję katolicką, czy działać w ramach medium publicznego?

- Telewizja społeczna czy publiczna ma obowiązek wobec wszystkich ludzi, całego społeczeństwa, a w tym społeczeństwie są również ludzie wierzący. Oni także mają prawo oczekiwać wycinka czasu, programu, który będzie mówił o ich życiu religijnym, o Kościele. To nie wyklucza istnienia telewizji katolickiej czy katolickich mediów, bo one także mają swoje istotne miejsce na rynku medialnym i są potrzebne.

- W jakim aspekcie specyfika telewizji jest problemem dla treści religijnych?

- Bardzo trudno jest w telewizji przekazać prawdy transcendentne, bo telewizja posługuje się obrazem. Mówiąc np. o aniołach, które są bytem niematerialnym, nie mogę pokazywać fruwających, skrzydlatych, pyzatych postaci, bo byłoby to infantylne i fałszowałoby prawdę o tym bycie. To jest podstawowa trudność przedstawienia prawdy niematerialnej przez medium, które posługuje się nie tylko dźwiękiem, ale i obrazem. W radiu jest to łatwiej zrobić, bo radio to teatr wyobraźni. Tam możemy opowiadać. Kiedy mówię lub czytam, to w wyobraźni tworzą się obrazy, odbiorca sam kreuje obraz, chociaż czasami nie do końca sprecyzowany. Natomiast telewizja to jest w dużej mierze obraz, konkret. Program telewizyjny ma stać się pewnego rodzaju ikoną tej rzeczywistości, która jest nieuchwytna, nienamacalna, której nie można zobaczyć. Jeśli mówię o Panu Bogu, to muszę się posłużyć ikoną Pana Boga, bo nie widziałem Pana Boga, nikt nie widział Boga.

- Ale w istotę ikony wpisana jest prostota?

- Tak. W redagowaniu czy realizowaniu programów w telewizji również ten element skromności czy ascetyczności bym zachował. Widziałem próby scenografii wirtualnej w programach religijnych, która była zupełnie fałszywa. Jeżeli prowadzący, rozmawiając o aniołach, huśtają się na huśtawkach jakby we wszechświecie, a wokoło pojawiają się bajkowe postaci cherubinów, to ja temu nie wierzę. Ja wybieram rozmowę w skromnym, eleganckim studiu, a przy okazji mogę pokazać, jak anioły są przedstawione w ikonografii czy sztuce sakralnej.

- Może więc lepiej ograniczyć się do radia?

- Miałem przygodę z radiem, współtworzyłem radio katolickie w Lublinie i tylko Pana Boga trzeba się zapytać, dlaczego ostatecznie jestem w telewizji. Ja widzę ogromną potęgę w telewizji, jest to medium, które Kościół musi wykorzystać do ewangelizacji. Często zadaję sobie pytanie: co robić, by realizować swoje kapłaństwo? Realizacja mojego kapłaństwa ma polegać na głoszeniu Słowa Bożego, prawd Ewangelii i udzielaniu sakramentów. Odprawiam Mszę św., udzielam sakramentów, mówię homilię, ale zamiast na ambonie staję też przed kamerą. Jest to inna ambona, posługująca się oryginalnym językiem, wymagająca innego warsztatu, ale jest to ambona. Ja w sposób zgodny ze sztuką telewizyjną staram się głosić Słowo Boże.

- Jak mówić o Panu Bogu w telewizji?

- Nie zawsze mówiąc o Panu Bogu trzeba używać słów „Pan Bóg”. Z Leszkiem Mądzikiem z okazji XXXV-lecia jego działalności artystycznej rozmawiałem na temat doświadczania przemijania i śmierci. Pamiętam, jak powiedział, że starzenie się nie przygnębia go, ale przeciwnie, daje mu możliwość głębszego i szerszego spojrzenia na życie. Jeśli 60-letni człowiek mówi, że czeka na kolejny rok, że jest ciekawy swego przyszłego życia, to ja z takiej rozmowy wychodzę z nowym spojrzeniem na swoje doświadczenie przemijania. Po tym programie skontaktowała się ze mną młoda, ciężko chora osoba, która powiedziała, że ten program dał jej bardzo dużo i łatwiej godzi się ze swoim cierpieniem, odnajduje w nim sens. Jeśli więc Pan Bóg posłużył się Leszkiem Mądzikiem w moim programie, to Bóg chce mówić także przez telewizję.

- Jaki procent tematyki „Dziedzictwa” wynika z realnych głosów odbiorców magazynu?

- Dotykamy tu szerokiego tematu mediów: publicznych i komercyjnych. Telewizja komercyjna jest stworzona w dużej mierze po to, żeby zarabiać pieniądze. Moim zdaniem, ważniejszym problemem jest problem mediów publicznych. Rzeczywiście, czasami media publiczne zachowują się jak zwierzątko, które zajada własny ogon. Ciągle za mało słuchamy głosów ludzi, do których to medium de facto należy. Bądźmy szczerzy, my dzierżawimy te media jako pracownicy. My jesteśmy dzierżawcami i zarządcami, którym powierzono zarząd nad mediami, ale właścicielem jest społeczeństwo. Oczywiście, ktoś mógłby się nie zgodzić z tą opinią, bo istnieje wiele programów interwencyjnych i informacyjnych, pokazujących problemy czy patologie społeczne. Jednak nasze życie nie składa się z samych patologii. Gdyby ktoś po setkach lat przejrzał nasze programy informacyjne, to obraz naszego świata przedstawiłby się jako wielki koszmar. Oczywiście te zjawiska, niestety, są, ale należałoby zacząć szukać tej jasnej strony naszego życia i ją przedstawiać w telewizji. Gdybym powiedział, że za rogiem kamienicy idzie para staruszków i są piękni, bo ciągle się kochają, to nikt nie uznałby tego za hit informacyjny.

- Ale ludzie listy piszą?

- Ja nie mogę robić sztuki dla sztuki. Ja muszę słuchać widza, co go interesuje. Profesjonalizm polega na tym, że dziennikarz podejmujący mniej hitowy temat potrafi go tak przedstawić, by on zainteresował widza. Bardzo ważna jest spójność programu. Prawdopodobnie widz nie uświadamia sobie, na czym ona polega, ale stwarza ona dla niego harmonię odbioru całości. Proszę zwrócić uwagę choćby na scenografię. W moim programie scenograf, zanim podjął się pracy, poprosił mnie o książkę na temat symboliki chrześcijańskiej. I ta scenografia obok wysokich walorów artystycznych posiada pewną wymowę poprzez użyte w niej nieprzypadkowo symbole.

- Jaki jest namacalny dowód potęgi telewizji?

- Po transmisji ostatniej Mszy św. na Placu Zamkowym (15 października - red.), która zgromadziła ponad 30 tys. ludzi, uczestniczka tej Mszy św. spotkała się ze mną. „Proszę księdza - powiedziała - moja mama zadzwoniła do mnie z płaczem, bo widziała mnie w telewizji, jak abp Dziwisz udzielał mi Komunii św.”. Taką siłę ma telewizja.

- Jakie, według Księdza, zadanie telewizja ma dzisiaj?

- Swego czasu raz w miesiącu była transmisja Mszy św. dla osób starszych i chorych. Ci ludzie nie tylko uczestniczyli we Mszy św., ale zaczęli czuć więź z tym miejscem, z ludźmi zgromadzonymi na tej liturgii. Być może i z kościołem, do którego do niedawna mogli sami chodzić. Po to jest telewizja. Telewizja ma czynić ten świat mniejszym na tyle, by ludzie mogli się poczuć bliżej siebie i być bardziej sobie znani.

- Dziękuję za rozmowę.

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Japonia: ok. 420 tys. rodzimych katolików i ponad pół miliona wiernych-imigrantów

2024-04-23 18:29

[ TEMATY ]

Japonia

Katolik

Karol Porwich/Niedziela

Trwająca obecnie wizyta "ad limina Apostolorum" biskupów japońskich w Watykanie stała się dla misyjnej agencji prasowej Fides okazją do przedstawienia dzisiejszego stanu Kościoła katolickiego w Kraju Kwitnącej Wiśni i krótkiego przypomnienia jego historii. Na koniec 2023 mieszkało tam, według danych oficjalnych, 419414 wiernych, co stanowiło ok. 0,34 proc. ludności kraju wynoszącej ok. 125 mln. Do liczby tej trzeba jeszcze dodać niespełna pół miliona katolików-imigrantów, pochodzących z innych państw azjatyckich, z Ameryki Łacińskiej a nawet z Europy.

Posługę duszpasterską wśród miejscowych wiernych pełni 459 kapłanów diecezjalnych i 761 zakonnych, wspieranych przez 135 braci i 4282 siostry zakonne, a do kapłaństwa przygotowuje się 35 seminarzystów. Kościół w Japonii dzieli się trzy prowincje (metropolie), w których skład wchodzi tyleż archidiecezji i 15 diecezji. Mimo swej niewielkiej liczebności prowadzi on 828 instytucji oświatowo-wychowawczych różnego szczebla (szkoły podstawowe, średnie i wyższe i inne placówki) oraz 653 instytucje dobroczynne. Liczba katolików niestety maleje, gdyż jeszcze 10 lat temu, w 2014, było ich tam ponad 20 tys. więcej (439725). Lekki wzrost odnotowały jedynie diecezje: Saitama, Naha i Nagoja.

CZYTAJ DALEJ

Z Czech przez Polskę do nieba

Niedziela Ogólnopolska 16/2018, str. 20-21

[ TEMATY ]

św. Wojciech

Tadeusz Jastrzębski

Św. Wojciech nauczający z  łodzi, malowidło ścienne. Chojnice, kościół pw. św. Jana Chrzciciela

Św. Wojciech nauczający z  łodzi, malowidło ścienne. Chojnice, kościół
pw. św. Jana Chrzciciela

Urodził się zaledwie 10 lat przed chrztem Polski. Śmierć męczeńską poniósł już jednak w czasach, kiedy nad Wisłą władcy zdawali sobie sprawę ze znaczenia świętych relikwii. Czy Polska byłaby dziś tym samym krajem, gdyby nie św. Wojciech, jego związki z naszym państwem oraz przyjaźń z cesarzem?

Św.Wojciech został biskupem Pragi jako 27-letni mężczyzna. Jak podają jego biografowie, do katedry miał wejść boso, co prawdopodobnie symbolizowało ewangeliczną prostotę przyszłego męczennika. Potwierdzeniem tej tezy są inne historyczne źródła, według których wiadomo dziś ponad wszelką wątpliwość, że Wojciech nie dysponował wielkim majątkiem. To, co posiadał, miało służyć sprawowaniu kultu, zaspokajaniu potrzeb miejscowego kleru oraz jego osobistemu utrzymaniu.

CZYTAJ DALEJ

Gniezno: Prymas Polski przewodniczył Mszy św. w uroczystość św. Wojciecha

2024-04-23 18:08

[ TEMATY ]

św. Wojciech

abp Wojciech Polak

Episkopat Flickr

Abp Wojciech Polak

Abp Wojciech Polak

„Ponad doczesne życie postawił miłość do Chrystusa” - mówił o wspominanym 23 kwietnia w liturgii św. Wojciechu Prymas Polski abp Wojciech Polak, przewodnicząc w katedrze gnieźnieńskiej Mszy św. ku czci głównego i najdawniejszego patrona Polski, archidiecezji gnieźnieńskiej i Gniezna.

„Wojciechowy zasiew krwi przynosi wciąż nowe duchowe owoce” - rozpoczął liturgię metropolita gnieźnieński, powtarzając za św. Janem Pawłem II, że św. Wojciech jest ciągle obecny w piastowskim Gnieźnie i w Kościele powszechnym. Za jego wstawiennictwem Prymas prosił za Ojczyznę i miasto, w którym od przeszło tysiąca lat biskup męczennik jest czczony i pamiętany.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję