„Świadek wierny i prawdomówny” - dlaczego ten akurat tytuł Jezusa Chrystusa jest użyty w liście do Kościoła w Laodycei? Chrześcijanie z Laodycei zasłynęli w okolicy tym, że byli letni: „Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni […] chcę cię wyrzucić z mych ust” (Ap 3, 15 n). Kto jest gorący, ten się wyróżnia z tła, jest gorętszy niż reszta. Kto jest zimny, wyróżnia się z tła, bo jest zimniejszy niż reszta. A kto jest letni, ten się do tła upodobnił - on jest taki jak tło, on się nie wyróżnia, to jest kameleon, który przybrał postać otoczenia.
Mój najstarszy bratanek trzyma w domu kameleona. Kiedy się wyjmie kameleona z klatki, jest bardzo łagodny, sympatyczny, nie ucieka, można go wziąć do ręki i położyć na rękawie. Jeśli się go na czymś położy, to kameleon zaczyna zmieniać kolor. Dzieje się to w ciągu kilku sekund - zmienia kolor i upodabnia się barwą oraz wzorkiem na skórze do otoczenia.
Wydaje się, ze chrześcijanie z Laodycei byli wyznawcami chrześcijaństwa kameleonów. Upodabniali się barwą i wzorkiem do otoczenia. Nie chcieli być za zimni (bo zimnego od razu widać), ani za gorący (bo on się rzuca w oczy). Chcieli być letni. To z tego właśnie powodu akurat w liście do nich został użyty tytuł Jezusa Chrystusa - „Świadek wierny”.
Jezus to świadek nad świadkami, świadek numer jeden. Świadkiem był także Szczepan, który oddał życie za wiarę (por. Dz 7, 54-60). Świadkiem był także Polikarp i cała rzesza innych męczenników. Bardzo ostrożnie używano słowa „świadek” i „świadectwo” w pierwotnym Kościele. To powinno być dla nas wielkim znakiem zapytania: Czy mamy prawo wyjechać z rekolekcji tacy, jacy przyjechaliśmy? Czy to już jest ten poziom świadectwa, o jaki Bogu chodzi? Czy mnie widać w otoczeniu? Czy ja jestem za gorący albo za zimny? Tu oczywiście nie chodzi o jakieś ochłodzenie wiary. W „obyś był zimny albo gorący” chodzi o to, żeby w jakąś stronę się wyróżnić. Jeden się wyróżnia w jedną stronę, bo akurat to wyczytał w Ewangelii, drugi się wyróżnia w inną stronę, bo akurat coś innego zauważył. W jakąś stronę się wyróżnij, coś zrób! Jeżeli niczym się nie wyróżniasz i jesteś letni, to po pierwsze - nagana Pana Jezusa: „chcę cię wyrzucić z moich ust”; po drugie - wzór Pana Jezusa: „Świadek wierny i prawdomówny”.
Najgłębsze znaczenie przykazania „Nie będziesz dawał fałszywego świadectwa” odnosi się do naszego stylu życia. Warto sobie pomyśleć, jak mnie widzą ci, którzy ze mną żyją na co dzień. Jeśli niczego szczególnego we mnie nie widać, to mam kłopoty z przykazaniem „Nie mów fałszywego świadectwa”, bo słowami świadczyłem, że jestem inny, niż faktycznie w życiu jestem. Można - jak widać - to przykazanie naruszyć, wcale nie kłamiąc i nie udzielając nieprawdziwych informacji. Można to przykazanie naruszyć, rozsiewając niewłaściwe informacje swoim stylem życia i swoją postawą. Bodaj byś był zimny albo gorący, jakiś bądź, ale nie letni!
Z chrześcijaninem, który nie jest świadkiem, może stać się tak: jeśli nie żyje tak, jak wierzy, to zacznie wierzyć tak, jak żyje. To właśnie dlatego ludzie potrafią powiedzieć: „Ja nie mam wyrzutów sumienia; ja już dziesięć lat tak robię i uważam, że tak jest dobrze; nawet moi koledzy myślą, że to jest dobrze; wszyscy myślą, że to jest dobrze i ja też tak myślę”. Skąd się to wzięło? Na początku nie żyli tak, jak wierzyli. Co się stało po dziesięciu latach? Zaczęli wierzyć tak, jak żyją. Pan Bóg, wołając po raz dziesiąty i setny, w końcu powiedział: „Zostawię go zamysłom jego serca. Wybrał? Niech ma to, czego chce”.
Dziś coraz głośniej brzmi echo Piłatowego pytania: „Cóż to jest prawda?” (J 18, 38). Modne jest hasło, które pochodzi z ideologii New Age: „Prawdą jest wszystko, w co wierzysz; jeśli w to wierzysz, to jest to prawda; jeśli wierzysz w buddyzm, to buddyzm jest prawdą; jeśli wierzysz w Ewangelię Chrystusa, to Ewangelia Chrystusa jest prawdą; jeśli wierzysz w bezrozumną zmysłowość, to ona też jest prawdą”. Prawdą staje się wszystko, w co człowiek uwierzy. Nie ma obiektywnej prawdy. Prawda jest tylko dla kogoś i tyle jest prawd, ile jest pomysłów i ilu jest ludzi.
Przeciw temu wszystkiemu musimy nie tylko stanąć: przeciw temu wszystkiemu musimy ruszyć! Jest mentalność tego świata, czyli nurt tego świata, a my musimy płynąć pod prąd, jak ryby w rzece! Rzeka nieustannie płynie do morza, ale ryby nie są znoszone przez prąd do morza: ciągle pozostają w rzece. Jak to się dzieje, że chociaż prąd rzeki płynie dzień i noc, miesiącami, latami w stronę morza, ryby jednak do morza nie spłynęły? Wszystko inne spłynęło - liście, patyki, a ryby - nie. Jak to możliwe? Ryby mają w sobie życie, a patyki, liście i śmieci są martwe.
Takie jest chrześcijaństwo Jezusa Chrystusa: mieć życie w sobie, wzrastać. Jak mogę sprawdzić, czy mam w sobie życie? Bardzo prosta metoda: sprawdzić, jak się zachowuję w rzece tego świata. Jest nurt, strumień tego świata - trzeba sprawdzić, jak ten nurt na mnie działa. Jeśli działa na mnie tak, jak na patyk, jak na śmieć, po prostu niesie mnie - to nie mam życia w sobie. Jeśli mówię: „Wszyscy tak robią. Cały świat zakręca w prawo, to ja też zakręciłem. Cały świat zakręca w lewo - mnie też zniosło. Cały świat płynie do morza, to ja też popłynę”, to nie mam w sobie życia, jestem duchowo martwy.
Ryby potrafią płynąć pod prąd. Przez cały czas, dzień i noc, nieustannie płyną pod prąd. Tak właśnie zachowuje się chrześcijanin, który chce być świadkiem. Tak się zachował Jezus Chrystus, „Świadek wierny i prawdomówny”.
Oprac. Agnieszka Bugała
Pomóż w rozwoju naszego portalu