Reklama

Jestem do dyspozycji Pana Boga - wywiad z Wojciechem Modestem Amaro

Wojciech Modest Amaro - najbardziej utytułowany i rozpoznawalny polski szef kuchni na świecie. W 2019 roku zaliczony do grona 100 najlepszych kucharzy świata przez The Best Chef Awards, zdobywca pierwszej, historycznej gwiazdki Michelin w Polsce w rozmowie z „Niedzielą” dzieli się swoim doświadczeniem wiary oraz świadectwem służby w Kościele

Iwona Kowalska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Damian Krawczykowski: Od zawsze był Pan tak blisko Kościoła, czy nastąpił jakiś moment przełomowy?

Wojciech Modest Amaro: W Kościele byłem od małego, czasami myślę, że odkąd pamiętam. Przygotowania do I Komunii Świętej rozbudziły we mnie chęć bycia bliżej, przy ołtarzu, służenia Bogu, poznawania tego Misterium Paschalnego. Przełożyło się to na wiele lat służby ministranckiej. Lubiłem to, miało to też swoje zaskakujące strony: chodzenie z księdzem po kolędzie w trakcie stanu wojennego, gdy na ulicy nie było nikogo – Jezus z nami maszerował, a ja jeszcze trąbiłem o tym dzwoniąc dzwonkiem w tej paraliżującej ciszy. Zacząłem rozumieć, że ON jest ponad wszystkim. Szczególnie pamiętam ceremonię pogrzebów, do której nikt z ministrantów specjalnie się nie garnął, ale ktoś musiał służyć. W tak wyjątkowych i poważnych okolicznościach w jakiś sposób przedzierał się do mnie przekaz „Anielski orszak niech twa duszę przyjmie...On wezwał ciebie do królestwa światła”. Z tych słów bije taka pewność, nawet już nie nadzieja, ale pewność, że Bóg przygotował dla nas rzeczy, których ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Potem przyszedł okres kiedy porzuciłem Boga, a dokładnie rzecz ujmując zaprzestałem rozwijać swoją wiarę. Pochłonęło mnie życie: wyjechałem za granicę, popłynąłem z prądem świata, w pogoni za zdobywaniem szczęścia swoimi metodami. Kontynuowałem czasami praktyki: niedzielną Mszę święta, bardzo rzadko przystępowałem do sakramentu spowiedzi świętej, ale w moim myśleniu byłem dalej osoba wierzącą. Tu tkwi całe źródło niezrozumienia tego czym jest nasza religia, wiara. Tu jest ciężki do zaakceptowania nawet przez praktykujących katolików fakt, że wiara rodzi się ze Słowa, z jego poznawania, z otwarcia na to Słowo, życia według tego Słowa, z chęci rozwijania tego daru wiary wbrew logicznym, ludzkim, ziemskim sposobom rozumowania. Bóg przestrzega przed tym mówiąc „jeśli nie wierzycie , to nie zrozumiecie” ( Iz 7.9). A zatem ważne są następujące aspekty: wiara przyniesie mi zrozumienie spraw duchowych - czym jest grzech?, nadprzyrodzonych - czym jest życie wieczne? oraz pewnych postaw - jak czym jest celibat? czym jest życie Kościoła jako Mistycznego Ciała Chrystusa? Z kolei mówiąc o rozwijaniu naszej wiary - dotykamy wymiaru egoistycznego limitowania Boga w naszym życiu, poprzez decydowanie za Niego co ja mogę zrobić? Do czego mnie powołał? Tymczasem On zachęca i prosi o dziecięce zaufanie, aby mógł przez ciebie działać. Gdy mu powiesz : nie - On to uszanuje . I nic nie zdziała. W tym scenariuszu niestety skoro On nie działa, władze przyjmuje ktoś inny . Tu nie ma „bezpiecznego środka”. Ale, gdy powiesz „tak” , to zostaniesz totalnie zaskoczony, co możesz zrobić, w jakie dary i talenty cię wyposaży, abyś robił rzeczy, o których nigdy byś nie pomyślał.

Reklama

Wszystko tkwi w tej jednej prostej decyzji, że na serio decydujesz się na życie Jego Ewangelią, zostawiasz odbębnianie niedzielnych mszy, niepodejmowanie walki ze swoimi grzechami, bierność wobec łamania Jego zasad i postaw sprzecznych z Ewangelią, nie dawanie świadectwa swoim życie, szukanie kompromisów z tym co oferuje współczesny świat, stawianie Bogu barier i zakazów: jak mi ciężko to Cię zapraszam , ale do tego jak się zachowuje wobec moich bliskich, kogoś kto mnie zranił, kogoś kto mnie oszukał, czy do mojej własnej moralności - to już nie - tam dam sobie radę sam. Nie będę tez za Ciebie obrywał, bo wszyscy wkoło myślą inaczej, postępowo, z nurtem zmian. Taka postawa, mimo przekonania, że jestem dobrym człowiekiem i dobrym katolikiem jest ułudą. W takiej ułudzie tkwiłem przez wiele lat, aż przyszedł moment nawrócenia. Jestem przekonany, że jest on gwarantowany dla każdego kto jest ochrzczony - czyli od chwili, gdy staliśmy się dziećmi Boga. To jest gwarant , że On nas nigdy nie zostawi na pastwę losu. Jest jeden mały warunek. Musisz z głębi serca chcieć, żeby On ci pomógł, podał rękę, zmienił życie, uratował je, nadal mu sens. Taki warunek spełniłem prosząc Go w sercu, aby mnie uratował. Mimo, że po ludzku nie brakowało mi niczego. I przyszedł po mnie ...

Reklama

Nie obawia się Pan opinii ludzi otwarcie mówiąc o Bogu, czy służąc podczas Mszy św.?

Jeśli patrzysz na życie przez pryzmat żywej wiary to po pierwsze przestajesz posługiwać się non stop sformułowaniem - ja. Jest Stwórca, Bóg - Ojciec, który cię stworzył i we wszystko cię wyposażył. We wszystko co masz. A zatem jedyne ja, jakie mi przysługuje to - ja świadek. To wzorzec zaczerpnięty z życia Maryi Matki Boga. Nic dla siebie, nic dla własnej chwały, nic dla budowania własnej wielkości. Ja świadek, tego że Bóg może stworzyć takiego mnie, ja świadek, że Bóg może wyposażyć takie mnie w takie charyzmaty, talenty, dary łaski, ja świadek, że będąc znany jako człowiek agresywny, impulsywny, arogancki (nie ważne czy była to gra i postawa na potrzeby programu) mogę wnosić ciepło, służyć innym, czerpać radość ze świadczenia miłosierdzia, prowadzić dom modlitwy. A przede wszystkim świadczyć o tym, że Bóg może spektakularnie kogoś nawrócić i jak wspomniałem, jedyna moją zasługą było to, że tego chciałem - nie na niby. Wyszedłem z założenia - całe życie działałem według mojej woli i jak to wyglądało już wiem ( kiepsko-pustka - dno), teraz chce poznać jak to jest, żyć według Jego woli? Z takiej perspektywy patrząc należy zatem zrozumieć, że wspomniana rozpoznawalność mojej osoby odbyła się dzięki woli Ojca. On do tego dopuścił. Jestem Mu winny wdzięczność - ogrom wdzięczności. Czytanie czy służenie w kościele jest taka formą wdzięczności. Przyznania się do Niego. Jest zwykłym odruchem serca, poznałem Jego Miłość i Miłosierdzie i staję publicznie po Jego stronie. I nie jest to manifestacja. Żaden pokaz. To wewnętrzna potrzeba. Znamiennie wydaje się, że jedno z moich pierwszych czytań jakie przyszło mi czytać zaraz po nawróceniu podczas mszy świętej brzmiało tak „Dzięki składam Temu, który mnie umocnił, Chrystusowi Jezusowi, naszemu Panu, że uznał mnie za godnego wiary, skoro przeznaczył do posługi mnie, ongiś bluźniercę, prześladowcę, oszczercę. Dostąpiłem jednak miłosierdzia. ...Nauka to godna wiary i zasługująca na całkowite uznanie, że Chrystus Jezus przyszedł na świat zbawić grzeszników , spośród których ja jestem pierwszy.”

Reklama

Ja jestem pierwszy. Swoista spowiedź. Akt żalu. Skruchy. Publicznie.

I zabranie tego co pyszne. Można sobie wyobrazić jak przechodziły mi przez gardło te Słowa przed tłumem ludzi w kościele. Zresztą polecam cały ten fragment Ewangelii „Dziękczynienie za łaskę nawrócenia” 1 Tm 1. 12-17. Każdemu czytającemu Duch Święty resztę wyjaśni ...

Zostaje kwestia opinii ludzkich , moglibyśmy po prostu powiedzieć hejtu. Nie - nie mam obaw. Jest to wpisane w bycie świadkiem Jezusa, jest to zaszczyt cierpieć dla Niego, „z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich” Łk 21.12–19. Ciekawe , że pada słowo „wszystkich”. Tu mistyka wiary nakazuje odnieść się do tego, ze po ludzku takich form hejtu nie jesteśmy (jak wszystko o czym już mówiłem) znieść sami. To nie ja - zacisnę zęby i jakoś to zniosę. Mogę to zrobić tylko z Nim - zaproszę Go do tego bólu, znieważania, wyszydzania i poproszę, żeby wziął na swoje ramiona ten krzyż. To jest ten moment kiedy On przyjdzie mi z pomocą. Kiedy mój ból ofiaruję za coś, za kogoś, najlepiej za tego kto mnie nienawidzi i hejtuje - a całą resztę weźmie ON. Z miłości ....do mnie.

Podczas mojej „rozmowy” z Bogiem dał mi takie Słowo ze „Świadectwa” Alicji Lenczewskiej:

Reklama

„Nie ma ofiary bez ogołocenia. Najpierw trzeba oddać to co zewnętrzne, co materialne. Bo wydaje ci się, że jest twoje i że przyozdabiając twoje ciało, dodaje ci wartości.

Trzeba oddać także to, co służy twemu egoizmowi i twej próżności – co nie jest konieczne dla twego istnienia i wypełniania misji, jaką otrzymałeś ode mnie, co od ludzi pochodzi. To trzeba oddać, pozwalając im ,żeby zabrali. I nie zważać na to , co z tym uczynią.

Oddaj wszystko w swoim sercu i bądź wolny wobec świata i wobec ludzi, aby jedynie Miłość rządziła tobą, ubogacała cię i przyozdabiała. Abyś Jej służył wyłącznie.

I nie bój się obnażenia prawdy o tobie. Stań przed ludźmi i przed Bogiem z nagim sercem i nagim sumieniem, z odkrytą prawdą w twej twarzy. Bo Miłości niczym nie trzeba przysłaniać i niczego jej dodawać.”

Czy da się stawać publicznie po stronie Jezusa bez praktykowania wiary, bez sakramentów?

Nie ma prawdziwego nawrócenia bez spowiedzi świętej. Nie jest to możliwe. Wiara, która wyznajemy ma w sobie ten jedyny, unikalny sposób rozmowy z Bogiem w oparciu o Jego dekalog. Rozmowy, która jest kwintesencją posiadania przez nas wolnej woli, zaufania i wiary, że w Sakramencie Spowiedzi spotykamy samego Boga. Jest to również przestrzeń na ziemi, do której szatan nie ma dostępu. Tam siedzi Chrystus. Nie ksiądz , który sam nie jest święty, ani może nawet miły , a wcześniej była u niego moja bliska osoba -to ja się wstydzę . I tak dalej i tak dalej . Abstrakcja – podsycana, aby odciągnąć cię od tego sakramentu. Bez którego, bo to jest najistotniejsze, nie przyjmiesz do swego serca Żywego Jezusa. Eucharystia - bezkrwawa ofiara, męka, śmierć i Zmartwychwstanie do nowego życia. Po które przecież przychodzisz do kościoła. Po ten dar, tę cząstkę Bożą, którą składa w Tobie, abyś mógł właśnie świecić Jego światłem, dawać o Nim świadectwo, żyć jego przykazaniami i po raz kolejny umniejszać swój egoistyczny wkład w twoim życiu. Wyobraźmy sobie, że twoje życie to puzzle, podzielone na części - tylko te które wypełni Ciało Chrystusa się liczą i tworzą twoje człowieczeństwo, twój obraz, prawdziwie wartościowy obraz twojego życia. I pomyśl, ile przyjąłeś Eucharystii i jak zatem wygląda twój obraz? Zwarty? Mnóstwo elementów napełnionych Nim? Czy tylko kilka, same dziury, puste miejsca. I teraz przychodzi w twoim życiu ciężar, choroba, oścień, ciężkie doświadczenie - wstaniesz taki poturbowany? I będziesz silny? W ogóle wstaniesz? Stawisz temu czoła? Czy się rozsypiesz, sięgniesz bo alkohol, używki, wstąpi w ciebie samo zło… I może teraz właśnie zrozumiesz co to znaczy wyczyścić swoje serce (mieszkanie) w spowiedzi świętej i postawić krzesło, żeby On na nim usiadł i zaczął tam mieszkać. Zmieniać twoje życie. Eucharystia po eucharystii. Za tydzień będziesz innym człowiekiem, a za rok? To ta przemiana wynikająca z Jego obecności rozpocznie lawinę zdarzeń w twoim życiu, lawinę - gwarantuję. Przestaniesz używać pogańskiej terminologii „przypadek” i zaczniesz odnajdywać w każdej codzienności Jego działanie, natchnienia, inspiracje i Jego obecność. Namacalną. To jest Kościół. To jest Mistyczne Ciało Chrystusa - i już za chwilę zrozumiesz, że tym co od Niego dostajesz nie możesz się nie podzielić. Nie jesteś w stanie tego sam przyjąć. To jest bezkresne morze. I zrozumiesz ideę wspólnoty, miłosierdzia, miłości bliźniego. To nic twojego czy od ciebie - ty masz być tylko narzędziem w szerzeniu tej Miłości. Żeby być aktywnym „przekaźnikiem” musisz być w stanie łaski uświęcającej. To jest Kościół.

Reklama

Dzisiejsze czasy są trudne dla Kościoła. Kryzys kapłaństwa, powołań, spadek liczby wiernych.. Czy Pana zdaniem odważne świadectwa nas - osób świeckich, są dziś ważne?

Reklama

Kilka zagadnień ciśnie mi się do głowy. Żywa wiara bez świadectwa nie istnieje. Żywy Kościół bez świadectwa nie istnieje. Kościół charyzmatyczny bez świadectw działania Ducha Świętego nie istnieje, pomijam fakt, że Kościół był, jest i będzie zawsze charyzmatyczny – innego nie ma. I nie chodzi za każdym razem o spotkanie modlitewne, mikrofon i podzielenie się świadectwem. To świetny sposób, bo dociera przeważnie do dużej liczby ludzi . Ale świadectwo to przede wszystkim własne życie. I dawanie go powinno odbywać się poprzez własne życie . W każdej sytuacji życiowej, rozmowie, zdarzeniu - staraj się reprezentować Chrystusa. Nie oglądaj się na nikogo. On ma „przyjść”, „zabrać głos”, „podjąć decyzję” przez ciebie, twoimi ustami, twoimi czynami. Tak myśląc, czy wręcz takie mając po prostu nastawienie i czyste serce otwarte na Jego działanie - On cię wyposaży jak obiecał Mk 13.11 „bo nie wy będziecie mówić lecz Duch Święty”. Taka postawa dziecięcego zaufania, o która prosił Jezus przez św. siostrę Faustynę i Św. Jana Pawła II musi być udziałem wszystkich, w kościele nie ma podziału na „oni/my”, jesteśmy jednym ciałem - wiec twoja postawa może uzdrowić, nawrócić, pomóc nie tyko osobom niewierzącym, ale biskupom, kapłanom, zakonnikom, dla których możesz stać się źródłem umocnienia. Zachwytu - jaki szczodry potrafi być Pan. Jak może działać przez maluczkich. W oczach świata jesteśmy „malutcy”, czyli archaiczni, fanatyczni, niedostosowani do realiów, konserwatywni, zacofani, prostaccy, oderwani, odklejeni, nie pasujemy, bo mogą nas poznać, że jesteśmy uczniami Chrystusa modląc się za oprawców, walcząc w obronie życia poczętego i każdego, nadstawiając drugi policzek, wybaczając  co najmniej 77 razy, znajdując sens w cierpieniu, cierpliwie znosząc upokorzenia i ucisk. Gdzie w tym światowy splendor? Kto taka postawę dziś akceptuje? Po co o tym mówić w przestrzeni publicznej? Właśnie dlatego, że ta przestrzeń jak i wszystko inne jest Jego - to Boża przestrzeń, którą stworzył . Zrób coś „samemu” i postaraj się zachować spokój, gdy inni będą się tym chwalić jak swoim... przyjemne? A Bóg daje ci cała przestrzeń życia i wysłuchuje twoje: a ja ... a ja .... a ja .... Tylko dzięki Jego Miłosierdziu On nie ustanie w wysiłkach, żeby cię uratować, czyli zbawić.. żebyś zaczął Go dostrzegać. I każdy ma inna drogę, inne dary, inny plan Boga Ojca dopasowany. Znamienna jest Ewangelia o robotnikach z winnicy, których gospodarz brał z rynku. O różnej godzinie. I za każdym razem ofiarował taką samą zapłatę. Wiele razy myślałem o tej Ewangelii, że ona jest uosobieniem Miłości i Miłosierdzia, ale intrygujący jest aspekt, kto i dlaczego stoi na tym rynku. Tam stoją tyko ci co chcą pracować. Niektórzy przyszli o własnych siłach, ale byli i tacy, których trzeba było tam przynieść, przyprowadzić. Zawalczyli o to ,żeby tam być, żeby tam się znaleźć. Tych najsłabszych, kalekich, których nie chciał nikt przez cały dzień też gospodarz zabiera. I daje taka sama zapłatę. Po ludzku dziwne. Więc zanim zaczniesz się limitować, narzekać, utyskiwać, porównywać, że się do tego nie nadajesz - zaufaj i tylko stań na tym rynku życia , gotowy do pracy dla Niego. To jest zadanie. By tam się znaleźć. To jest ta decyzja , która zapada w sercu. Na pewno ON nie zostawi Cię tam. Na pewno nie da Ci mniej… na pewno. Nie zostań tylko w domu, czyli we współczesnym świecie ponakręcany, że się nie nadajesz, że to przeżytek, że to nie ma sensu, że dla Ciebie się nic nie znajdzie.… Jezu Ufam Tobie!

Reklama

A Kościół ?

To pytanie akurat jest najprostsze. Bo jest to prosta religia. Religia serc kochających Boga i wypełniających jego przykazania. Jest to religia Wdzięczności, za to, że Bóg oddał życie za nas. Jeśli Kościół ma reprezentować te wartości to musi być poddawany próbie, musi prosić Boga o łaskę nawrócenia, oczyszczenia, o wylanie Ducha Świętego, który jako jedyny może go uzdrowić. Kościół musi opierać swoją naukę na żywym świadectwie wiary, na wypełnianiu misji z gorliwością i zaangażowaniem godnym samego Jezusa, musi być dziś gotowy na Jego przyjście i gotowy na Jego pytanie: czy zastałem tu jeszcze wiarę? czy zastałem tu jednego sprawiedliwego? Jak tego dokonać? „Wy zatem tak się módlcie: Ojcze Nasz , który jesteś w niebie, niech się święci imię Twoje.” Mt 6.5-15. I wypełniając objawienia Maryjne z Fatimy, Medugorje i wielu innych miejsc na świecie – odmawiając różaniec.

Reklama

Tylko jak zachęcić dziś osoby świeckie do aktywności w Kościele... Do służenia, do głoszenia Dobrej Nowiny?

Otwarcie na Boga to cała filozofia. Nic więcej. Ta czysta chęć. Innymi słowy : jestem do dyspozycji. My często Bogu „podpowiadamy do czego się możemy nadać”, tym samym po cichu mówiąc, do czego na pewno ręki nie przyłożymy. To rodzaj karykatury naszej chęci służenia Mu. Tak , ale ..... Bóg oczekuje od nas, jak od Maryi jedynie „Tak!” - bez stawiania Mu warunków. Naczynie gliniane nie wybiera co w nie naleją. Stajesz zatem gotowy, serce ci wali - i dobrze , bo w rękach Bożych możesz stać się kimś, kim nigdy nie marzyłbyś nawet być, robić rzeczy, o które nigdy byś nie śmiał nawet prosić. I nie drukuj wizytówek - modlę się wstawienniczo. Kropka. Albo prorok. Bo w Jego rękach wszystko przeminie, choćby jutro i zachce cię posłać gdzie indziej i robić zupełnie inne rzeczy. Nie przywiązuj się do tego co dziś. Jedyne czego oczekuje od Ciebie Bóg - to gotowość , jak w przypowieści z lampami oliwnymi. Jak masz komuś nieść pomoc jak nie masz nawet lampy -Eucharystii ? Zatem moja zachęta jest dla każdego taka sama: otwórz się na działanie Boga, nie zajmuj się kwestiami jak, gdzie, z kim, po co, dlaczego... nic z tych rzeczy nie zależy od ciebie. I może usłyszysz kiedyś jak wielu świętych takie słowa :

Reklama

„-Jak mogłeś tak bardzo obdarzyć taką nędzę, jak ja?

+ Właśnie dlatego cię wybrałem, żebyś nic nie mógł sobie przypisać. Wszystko jest darem darmo danym: to co już otrzymałeś, i to, co jeszcze otrzymasz.

Miłości twej pragnę jedynie.

Jesteś świadectwem Mojej hojności.”

2020-01-05 07:00

Ocena: +163 -19

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jak przeżywać Wielki Tydzień?

Niedziela wrocławska 13/2010

[ TEMATY ]

Wielki Tydzień

Karol Porwich/Niedziela

Przed nami wyjątkowy czas - Wielki Tydzień. Głębokie przeżycie i zrozumienie Wielkiego Tygodnia pozwala odkryć sens życia, odzyskać nadzieję i wiarę. Same Święta Wielkanocne, bez prawdziwego przeżycia poprzedzających je dni, nie staną się dla nas czasem przejścia ze śmierci do życia, nie zrozumiemy wielkiej Miłości Boga do każdego z nas. Wiele rodzin polskich przeżywa Święta Wielkanocne, zubożając ich treść. W Wielkim Tygodniu robi się porządki i zakupy - jest to jeden z koszmarniejszych i najbardziej zaganianych tygodni w roku, często brak czasu i sił nawet na pójście do kościoła w Wielki Czwartek i w Wielki Piątek. Nie pozwólmy, by tak stało się w naszych rodzinach.

CZYTAJ DALEJ

Watykan: papież spotkał się z ojcami, których córki zginęły w wyniku wojny w Ziemi Świętej

2024-03-27 12:01

[ TEMATY ]

Ziemia Święta

papież Franciszek

Pro Terra Sancta

PAP/EPA/ALESSANDRO DI MEO

Podczas dzisiejszej audiencji ogólnej Franciszek przypomniał historię Bassama Aramina i Ramiego Elhanana, Izraelczyka i Araba, których córki w wieku 10 i 13 lat zostały zabite podczas toczącej się wojny w Ziemi Świętej. Nieco więcej wiadomości na ten temat przekazał Salvatore Cernuzio z Radia Watykańskiego.

Zakon Rycerski Świętego Grobu w Jerozolimie – INSTYTUT NIEDZIELA- FUNDACJA INSTYTUT MEDIÓW zachęcają do wsparcia specjalnej zbiórka dla chrześcijan z Strefie Gazy.

CZYTAJ DALEJ

Śp. bp Ryszard Karpiński. Tablica nagrobna i portret

2024-03-28 11:13

Katarzyna Artymiak

W kryptach kościoła św. Piotra w Lublinie umieszczono tablicę grobową i portret śp. bp. Ryszarda Karpińskiego.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję