Ks. Dariusz Gronowski: - Jak Pan się czuje po pierwszych dwóch miesiącach pracy na stanowisku lubuskiego kuratora oświaty?
Roman Sondej: - Niewątpliwie nie jest to praca łatwa. Oczywiście, podejmując się jej, wiedziałem, czego się spodziewać, ponieważ pracuję w kuratorium już od 1999 r., ale wszystko inaczej wygląda z punktu widzenia pracownika mającego wąski zakres działań, a inaczej z punktu widzenia kuratora odpowiadającego za całokształt działań. Nie zamierzam jednak narzekać. Podjąłem się tego zadania i jestem zdecydowany, zgodnie z moimi wcześniejszymi zapowiedziami, systematycznie podnosić jakość pracy lubuskich szkół i usprawniać funkcjonowanie kuratorium. Determinacji w realizacji tych zadań na pewno mi nie zabraknie.
- Czy po tych dwóch miesiącach ma Pan już jakieś powody do radości?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Cieszę się z tego, że udało się w miarę spokojnie przebudować strukturę organizacyjną kuratorium. Cieszę się ze współpracy z zespołem kierowniczym. Wydaje mi się, że udało się nam doprowadzić do porozumienia. Mówimy jednym głosem i wiadomo, dokąd zmierzamy. Cieszę się również z tego, że nie jestem w tych działaniach sam, mogę liczyć na konkretną pomoc wicekuratora. Ten wątek jest o tyle istotny, że dużo było dywagacji na temat decyzji politycznych dotyczących obsady tego stanowiska. Na szczęście udało nam się zbudować nić porozumienia, która pozwala nam wspólnie owocnie pracować.
- Jak Pan ocenia naszą lubuską młodzież?
- Nasza młodzież jest dobra - to jest oczywiste dla każdego wychowawcy, który w każdym młodym człowieku powinien dostrzegać dobro. Ogólnie rzecz biorąc, myślę, że lubuska młodzież nie różni się w zasadniczy sposób od młodzieży w innych rejonach Polski. Sytuację naszej młodzieży warunkuje położenie województwa lubuskiego w pasie przygranicznym. Na tym tle rodzą się u nas pewne problemy, które na wschodzie czy na południu Polski nie występują. Ale mamy też pewne sukcesy wnikające z naszego położenia, którymi tamte rejony nie mogą się pochwalić. Znamienną cechą naszej młodzieży jest choćby to, że jest bardziej otwarta na kontakty międzynarodowe i ma dobre przygotowanie językowe.
Reklama
- Jak Pan postrzega program „Zero tolerancji dla agresji w szkole” przedstawiony przez ministra Romana Giertycha?
- Myślę, że pomimo kontrowersji program ten zmierza we właściwym kierunku. Gdy rozmawiam z nauczycielami, dyrektorami szkół, często otrzymuję sygnały, że przydałoby się wyposażyć szkołę w pewne, przepraszam za określenie, „instrumenty” dyscyplinujące ucznia.
Proces wychowania powinien być silnie związany z edukacją do odpowiedzialności za to, co człowiek robi. Wydaje się, że w ostatnich czasach ta zasada w naszych szkołach została potraktowana trochę marginalnie. Istnieje grupa uczniów nadużywających swoich praw w atmosferze źle pojętej tolerancji. Stają się oni uciążliwi dla swoich kolegów i koleżanek, wręcz uniemożliwiając im korzystanie z prawa do godziwej nauki. Nie może być przyzwolenia dla chuligaństwa, agresji, wulgaryzmów. Jeśli uczniowi w szkole będziemy pobłażać, ten uczeń za jakiś czas będzie popełniał coraz cięższe przewinienia.
- Co jest, Pana zdaniem, najważniejsze w walce z agresją w szkole?
- Zerwać ze zmową milczenia. Ostatnie tragiczne wydarzenia w polskich szkołach, nagłaśniane przez media, są odzwierciedleniem niepokojących zjawisk, które mają miejsce w wielu placówkach oświatowych. Często uczeń jest pozostawiony sam sobie z problemem, z którym sobie po ludzku nie radzi. O jego problemach zaczyna się mówić dopiero w momencie, kiedy dochodzi do tragedii. Chcielibyśmy zerwać z tą swoistą zmową milczenia wokół problemów związanych z agresją, której uczniowie doświadczają w szkole. Uważamy, że gdy dojdzie do wczesnego informowania dyrektora szkoły, wychowawcy, pedagoga czy kuratorium, jesteśmy w stanie uchronić uczniów od tragedii podobnych np. do tej, jaka wydarzyła się nie tak dawno w Gdańsku. Chcielibyśmy spowodować, by uczniowie nie kierowali się ślepym poczuciem solidarności z grupą, kiedy widzą, że drugiemu dzieje się krzywda, że ktoś poniża kolegę, koleżankę. Chcielibyśmy, by każdy uczeń potrafił odpowiednio na takie zjawiska reagować, by potrafił dokonać świadomego wyboru i stanąć w obronie pokrzywdzonego, a także powiedzieć dorosłym o istniejącym problemie.
- Jakie działania w ramach ministerialnego programu są lub będą podejmowane w naszym województwie?
- Niektóre działania - jak choćby monitoring w szkole, wprowadzenie mundurków bądź innych sposobów identyfikacji ucznia w szkole, rozdzielenie chłopców i dziewcząt na poziomie oddziałów klasowych - to kwestia decyzji dyrektora, rady pedagogicznej i rady rodziców. Jeśli chcą, nic nie stoi na przeszkodzie, aby te zmiany wprowadzać już teraz. Moją rolą, jako kuratora, jest tu zachęcanie i prezentowanie dobrych rozwiązań.
Jeśli chodzi o nagłośniony w mediach pomysł utworzenia ośrodków wsparcia wychowawczego, czyli placówek, do których będą kierowani uczniowie sprawiający najpoważniejsze problemy wychowawcze, to - zgodnie z planami ministerialnymi - powinny one zacząć funkcjonować od 1 września 2007 r.
- Co dobrego już u nas się dzieje?
- Nim odpowiem na to pytanie, pozwolę sobie zacząć inaczej. W tej chwili kwestia bezpieczeństwa szkoły jest sprawą wstydliwą. W trosce o to, by nie odstraszyć nowych uczniów, potencjalnych „klientów”, wiele szkół stara się ukryć różne wypadki. Działają one bowiem jako antyreklama. Myślę, że w krótkim czasie dojdziemy do tego, iż uznaniem rodziców będą cieszyły się te szkoły, które zdecydowały się na opracowanie dobrych rozwiązań w zakresie bezpieczeństwa. Po fali wypadków, które obecnie mają miejsce w Polsce, rodzice mogą oczekiwać od szkoły deklaracji, że tu dziecko może czuć się bezpiecznie.
Dlatego cieszę się, że spora liczba szkół w województwie lubuskim, znacznie wyprzedzając decyzje ministerialne, zdecydowała się na monitoring szkoły i jej otoczenia. Prowadzone są obserwacje zachowań uczniów w czasie wolnym od zajęć, w czasie przerw, przed rozpoczęciem lekcji i po ich zakończeniu. Wiele szkół nawiązało współpracę z instytucjami pozaszkolnymi w zwalczaniu określonych patologii. Istnieją tu dobre doświadczenia w zakresie współpracy z policją bądź z poradniami psychologiczno-pedagogicznymi. Współpraca ta pozwala np. ukrócić proceder sprzedaży narkotyków na terenie szkoły.
- Czy planowane zmiany w polskim szkolnictwie mają szansę na powodzenie?
- Nie potrafiłbym się w te zmiany zaangażować, gdybym nie by przekonany, że zmierzają one w dobrym kierunku. A zadanie kuratora nie jest łatwe, zwłaszcza gdy musi realizować zadania, które nie we wszystkich kręgach cieszą się popularnością. Widzę sens tych zmian i wierzę w ich powodzenie. Przez podobną procedurę przeszły niektóre kraje anglosaskie. Zmiany zmierzające w kierunku podwyższenia dyscypliny i wymagania odpowiedzialności od ucznia zaczynają przynosić tam pozytywne efekty. Jeśli innym się udało, dlaczego nam ma się nie udać?