Reklama

Nie noszę plakietki na czole

Niedziela warszawska 1/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

MILENA KINDZIUK: - Czy dla Pani, jako wiernej Opus Dei, ta rocznica urodzin Założyciela ma jakieś znaczenie?

FLORANCE ROBERT: - Przede wszystkim jest to dla mnie okazja do dziękczynienia za to, że bł. Josemaria pozostał wierny powierzonej mu misji. Przez całe swoje życie bowiem konsekwentnie przypominał ludziom o ich powszechnym powołaniu do świętości poprzez wypełnianie obowiązków codziennego życia. Rocznica ta stanowi również okazję do lepszego poznania jego myśli, pogłębienia nauki i wkładania większego wysiłku, by ją zrealizować.

- Jaki wpływ na Pani życie wywarł Escriva? Skąd fascynacja tą postacią? I skąd pomysł wstąpienia do Opus Dei?

- Postać bł. Josemarii, bardziej niż fascynuje, imponuje mi chyba miłością do Chrystusa. Napisał on zresztą w Drodze znamienne słowa: "Oby twoja postawa i rozmowy były takie, ażeby wszyscy, widząc i słuchając ciebie, mogli powiedzieć: ten człowiek czyta życie Jezusa Chrystusa".

Dlaczego zdecydowałam się wstąpić do tego ruchu? Chyba ze względu na odkrycie nauki o jedności życia - na co nasz Założyciel zwracał wielką uwagę. Choć zdaję sobie oczywiście sprawę, że przynależność do tej organizacji stanowi powołanie, jest darem nadprzyrodzonym, pochodzącym od Stwórcy, a nie moim wyborem.

- Co znaczy "jedność życia", o której Pani wspominała?

- Że każdy z naszych uczynków, nawet najbardziej błahy, może mieć ogromną wartość, jeżeli go wykonujemy z miłości do Boga. Nasze zadanie polega na tym, by odkryć w nas to, co jest Boże, jak zwykł mówić Założyciel Opus Dei, w każdej sytuacji naszego życia. Zwrócił na ten aspekt uwagę także następca Escrivy, prałat Opus Dei Alvaro del Portillo, który w swojej homilii z okazji beatyfikacji bł. Josemarii mówił o nim: "To jasny przykład, że codzienne zajęcia nie są przeszkodą stojącą na drodze rozwoju życia duchowego, lecz mogą i powinny przekształcić się w modlitwę. On sam z pewnym zdziwieniem zauważył w swoich osobistych zapiskach, że drży z miłości do Boga właśnie na ulicy, pośród wrzawy samochodów, miejskiej komunikacji, ludzi, nawet czytając gazetę".

Opus Dei pomaga uświadomić sobie, że jako chrześcijanie, nie możemy być schizofrenikami, to znaczy z jednej strony prowadzić życie wiary, na przykład gorliwie się modlić w niedzielę podczas Mszy św., a z drugiej prowadzić życie rodzinne, zawodowe, społeczne - ale już bez Boga. Mamy pozwolić, aby życie Chrystusa ukazało się w naszym w taki sposób, by każdy chrześcijan mógł powiedzieć, że jest już nie alter Christus, lecz ipse Chrystus, samym Chrystusem.

- Opus Dei uchodzi za organizację, która wywiera wpływ na życie społeczne i polityczne. Czy to właśnie jest głównym jej celem?

- To nie jest i nigdy nie będzie celem Opus Dei. W ruchu tym wiele mówi się o problemach życia publicznego, ale zawsze w kontekście wiary. Chodzi nam o umiejętność rozwiązywania różnych problemów zgodnie z zasadami chrześcijańskimi. Najważniejsza jednak jest formacja doktrynalno-religijna, by móc sumiennie kształtować kryteria wyboru w konkretniej sprawie i działać z osobistą odpowiedzialnością. Członkowie Opus Dei mają być kompetentni w swoich dziedzinach. Przez pracę, przez solidne wykonywanie codziennych obowiązków, człowiek się uświęca. By osiągnąć świętość, ta praca musi być wykonana fachowo, kompetentnie i rzetelnie. "Bycie świętym nie oznacza dziwactwa, lecz wewnętrzną walkę z samym sobą i bohaterskie, doskonałe spełnianie obowiązków" - pisał bł. Josemaria.

- Czy są obowiązki mniej i bardziej ważne? Czy Escriva wyróżniał jakieś zawody?

- Nie ma zawodów ważnych i mniej ważnych, tak zresztą jak nie ma zawodów zakazanych (chyba że nie są zgodne z nauką chrześcijańską) . Cenna jest praca matki, która oddaje się żmudnym, codziennym obowiązkom domowym, jak też praca lekarza, który ratuje ludzkie życie. Bł. Josemaria mówił, że wszystko, co człowiek czyni, jest ważne, dlatego winien czynić to dobrze. Najlepiej, jak umie. Rzetelnie przygotowywać się do pracy zawodowej, doskonalić swe umiejętności, wciąż się kształcić. Wtedy taka praca może być ofiarą złożoną Bogu i staje się święta. Także jest uczestniczeniem w stwórczym dziele Boga.

- Tym bardziej, że sam Bóg, gdy żył na ziemi jako człowiek, także pracował. Escriva wiele pisze na ten temat: "Nie rozumiem, jak możesz nazywać się chrześcijaninem, prowadzić życie bezużytecznego lenia. Czy zapomniałeś o pracowitym życiu Chrystusa?" - czytamy w "Drodze".

- Tak, praca powinna być wykonywana uczciwie, z miłością do Boga. Także z wdzięcznością, że pozwala nam daną pracę wykonywać. Ona jest przecież darem Boga. Stwórca pragnie, by nasza głowa sięgała nieba, ale nasze stopy mają dotykać ziemi. W Opus Dei kładziemy nacisk na tę prawdę. Wciąż uświadamiamy sobie, że Chrystus chce, abyśmy byli ludzcy i Boży zarazem. Autentyczne chrześcijaństwo nie wymaga nadzwyczajnych, bohaterskich czynów. Tam, gdzie jesteśmy na co dzień, mamy być świętymi. Świętość zatem nie jest zadaniem wyłącznie kapłanów i zakonników. Ma się ona realizować w świecie, jest więc dostępna dla wszystkich ludzi świeckich. Aby uświęcać świat, trzeba być w nim. Uświęcanie pracy jest więc zadaniem każdego wiernego Opus Dei. Wiążą się z tym daleko idące konsekwencje: jak choćby właściwe gospodarowanie czasem, nie marnowanie go, nie odkładanie niczego na później. Słowem, konieczność stawiania sobie wymagań.

- Znaczenie pracy w duchu Opus Dei odgrywa tak wielką rolę, że trudno nawet mówić o spełnieniu życiowego powołania bez rzetelnie wykonywanego zawodu. Czy tak rzeczywiście jest?

- Tego uczył nas bł. Josemaria. Gdy człowiek rzetelnie pracuje, jest użyteczny. Staje się współtwórcą świata. Przekształca świat. Powołanie chrześcijańskie, jak mówił bł. Josemaria, polega na układaniu wierszy z prozy dnia powszedniego. "Niebo i ziemia zdają się łączyć na horyzoncie, ale tak naprawdę łączą się w naszych sercach", gdy uświęcamy codzienne życie. Dlatego tak ważne jest, by trwać na swoim miejscu, nawet wtedy, gdy przychodzą trudności, załamania. Wtedy praca staje się ustawicznie modlitwą.

- Wynika z tego, że członkowie Opus Dei, którzy przeszli taką formację, są istotami niemal doskonałymi. Czy o to tutaj chodzi?

- Doskonałość osiąga się dopiero w niebie; tutaj na ziemi dążenie do świętości polega na walce, na ciągłym rozpoczynaniu od nowa. W ten sposób wzrastamy w pokorze i opieramy się bardziej na łasce, zdając sobie sprawę, że sami, bez pomocy Boga, nic nie możemy.

- Dlaczego wierni Opus Dei zazwyczaj nie chcą ogłaszać swej przynależności do organizacji?

- Zwykle wszystkie osoby ze środowiska konkretnego wiernego z Opus Dei wiedzą, że on należy do Prałatury. Każdy ujawnia tę przynależność w sposób i w momencie, który uważa za najbardziej stosowny. To zawsze wynika w sposób naturalny.

- Nie jest więc tak, że Opus Dei działa w konspiracji, bo takie zarzuty niekiedy padają.

- Naturalność wiernych Opus Dei jest ciągle związana z inną cechą ducha Dzieła, którą jest świeckość. Nie noszę plakietki na czole z napisem: "jestem dobrym chrześcijaninem", ani żadnych innych widzialnych znaków jak w przypadku osób w stanie zakonnym. Życie pierwszych chrześcijan chyba najlepiej ilustruje tę naturalność. " Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem. Nie mają bowiem własnych miast, nie posługują się jakimś niezwykłym dialektem, ich sposób życia nie odznacza się niczym szczególnym" - czytamy w liście do Diogneta.

- Założyciel Opus Dei zwracał też uwagę na wartość życia małżeńskiego i rodzinnego, które również stanowi drogę do świętości. Jakie są najważniejsze tezy jego nauki na ten temat?

- W czasach, gdy świętość wydawała się zastrzeżona dla zakonników i księży przypominał, że małżeństwo jest prawdziwym powołaniem i drogą ku świętości na ziemi. Napisał w Drodze: "Uśmiechasz się, gdy ci mówię, że masz powołanie do małżeństwa? A właśnie że je masz, tak jest to powołanie".

Małżonkowie uświęcają się poprzez wzajemną miłość, która się umacnia w trudnościach i w cierpieniu, poprzez przyjmowanie dzieci, które Pan Bóg im powierza i wychowanie ich w duchu chrześcijańskim. Bo jak podkreślił Escriva, każdy chrześcijański dom rodzinny powinien być "pełen światła i radości, które przepełniały dom Najświętszej Rodziny w Nazarecie".

- Wierni Opus Dei to w większości ludzie świeccy. Jakie są kryteria przyjęcia do tej organizacji?

- Wszyscy mężczyźni i kobiety, którzy ukończyli osiemnaście lat mogą być przyjęci do Opus Dei; stanu wolnego lub żonaci, owdowiali, zdrowi lub chorzy; świeccy lub księża, lecz nie zakonnicy; ci, którzy otrzymali od Boga specjalne powołanie.

- Praktyki duchowe wiernych Opus Dei obejmują codzienną Mszę św. i codzienną Komunię św., godzinę osobistej modlitwy, lekturę religijną, Różaniec, codzienny rachunek sumienia... Czy to nie za dużo, jak na ludzi żyjących w dzisiejszych, zapędzonych czasach? Czy możliwa jest realizacja tych założeń?

- Na pierwszy rzut oka może wydawać się, że jest to niemożliwe i że nikt nie ma czasu, by prowadzić w życie taki plan. Jednak z doświadczenia wielu osób dzieje się dokładnie odwrotnie. Jeśli ktoś zaczyna prowadzić modlitwę osobistą piętnaście minut codziennie, zbliża się do Boga i zauważy, iż musi poprawić niektóre braki w swoim życiu. Zdaje sobie sprawę z tego, iż traci dużo czasu na niepotrzebne rzeczy i że to, co zwykle zajmuje mu tyle czasu, mógłby załatwić w mgnieniu oka dzięki małemu wysiłkowi. W ten sposób czas się rozmnaża, zamiast się skrócić, jak napisał założyciel Opus Dei w Drodze: "Gdy zachowasz ład, pomnoży się twój czas i dlatego będziesz mógł oddać większą chwałę Bogu". Przystępowanie do sakramentów, do regularnej spowiedzi i codzienna Msza św. dają potrzebną łaskę, by prowadzić codzienną walkę. Bł. Josemaria napisał w Kuźni: "Walcz o to, aby święta Ofiara Ołtarza stała się ośrodkiem i źródłem twego życia wewnętrznego; w ten sposób, żeby cały dzień zamienił się w ciągły akt kultu, przedłużenie Mszy św., w której uczestniczyłeś, i przygotowanie do następnej - który wyrazi się w ofiarowaniu twojej pracy zawodowej i twego życia rodzinnego".

- Walka o świętość osobistą nie może być egoistyczna, ale powinna otwierać człowieka ku innym - pisał Escriva. Formacja Opus Dei zakłada również apostolstwo. W czym ma się ono przejawiać?

- Apostolstwo jest czymś naturalnym u chrześcijanina, który zdaje sobie sprawę, że posiada skarb, którym chce podzielić się z ludźmi swojego otoczenia w rodzinie, w pracy. Czasami przy okazji zwykłej dyskusji na temat życia codziennego dochodzi się do głębszej rozmowy o wierze. To wymaga pracy nad sobą, by starać się być przykładem i wprowadzać w życie to, co mówimy. Jeśli jednak nie ma modlitwy i ofiarowania, nie ma skutecznego apostolstwa.

- Członkowie Opus Dei w Polsce wydali w jednym tomie najpopularniejsze książki Błogosławionego: "Droga", "Kuźnia", "Bruzda" . Czy 100. rocznica urodzin Założyciela jest okazją także do innych inicjatyw?

- Ukazał się też zbiór homilii na najważniejsze święta w roku liturgicznym oraz Rekolekcje z bł. Josemaria Escriva. Jest też dostępna kaseta wideo poświęcona postaci bł. Josemarii. Wkrótce pojawią się dwa pierwsze tomy obszernej biografii bł. Josemarii. Zostaną również podjęte różne inicjatywy społeczno-formacyjne, szczególnie skierowane do młodzieży. W styczniu odbędzie się w Warszawie inauguracja nowej siedziby Ośrodka Akademickiego "Filary", które umożliwia studentkom i licealistkom zdobywanie frmacji przydatnej w życiu rodzinnym, zawodowym i społecznym. Na październik planujemy inaugurację nowego ośrodka akademickiego "Skała" w Krakowie oraz Centrum Konferencyjnego i Formacyjnego Dworek w Siennicy. W rocznicę urodzin natomiast, 9 stycznia 2002 r., Prymas Polski odprawi w katedrze uroczystą Mszę św.

- Sądzę, że ta rocznica to ważny moment w życiu naszego ruchu.

- I również zachęta do rozpowszechniania nabożeństwa do Błogosławionego. Za jego pośrednictwem wciąż dokonuje się wiele cudów, nawróceń, łask związanych z pracą zawodową i jednością w rodzinie, uzdrowienia i ogromna liczba łask związanych z życiem codziennym. Za wstawiennictwem Escrivy mąż mojej przyjaciółki w sposób nieoczekiwany, w ciągu miesiąca znalazł pracę; ktoś inny nawrócił się w momencie śmierci, prosząc o spowiedź i namaszczenie chorych, podczas gdy wcześniej wiele razy odmawiał spotkania z księdzem.

- Dziękuję za rozmowę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pierwsza błogosławiona z Facebooka? Od 10 maja Helena Kmieć służebnicą Bożą

2024-04-22 14:01

[ TEMATY ]

święci

Helena Kmieć

Fundacja im. Heleny Kmieć

Helena Kmieć

Helena Kmieć

Dziś miałaby 33 lata - wiek chrystusowy. Teraz, siedem lat po tragicznej śmierci, jest kandydatką na ołtarze. Helena Kmieć, misjonarka świecka archidiecezji krakowskiej, będzie od 10 maja nosić tytuł służebnicy Bożej. Tego dnia ruszy bowiem jej proces beatyfikacyjny.

„W jednym z podań o wyjazd misyjny Helena napisała, że otrzymała Łaskę Bożą - czyli 5 razy D, Dar Darmo Dany Do Dawania, i że musi się tym darem dzielić” - wspomina w rozmowie z Radiem Watykańskim postulator, o. Paweł Wróbel SDS.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Pierwszy Synod Diecezji Świdnickiej. Hasło, hymn i logo

2024-04-24 10:53

[ TEMATY ]

Świdnica

synod diecezji świdnickiej

diecezja świdnicka

Logo Pierwszego Synodu Diecezji Świdnickiej

Logo Pierwszego Synodu Diecezji Świdnickiej

Już w sobotę 18 maja w katedrze świdnickiej zostanie zainaugurowana uroczysta sesja Pierwszego Synodu Diecezji Świdnickiej. Tym czasem świdnicka kuria zaprezentowała logotyp wydarzenia.

Ważnymi znakami, które będą towarzyszyć wiernym w czasie tego ważnego wydarzenia, są specjalnie wybrane hasło, hymn oraz logo, odzwierciedlające duchową misję i cel Synodu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję