Msza Krzyżma świętego, nazywana również mszą olejów to uroczysta Eucharystia sprawowana w Wielki Czwartek przed południem. W czasie tej Mszy świętej biskup błogosławi oleje chorych i katechumenów oraz poświęca krzyżmo. Liturgia odprawiana jest przez biskupa, zazwyczaj w katedrze, gdzie gromadzą się kapłani z całej diecezji, aby sprawować liturgię razem ze swoim ordynariuszem.
- Kapłani wezwani będą dziś do publicznego odnowienia przyrzeczeń złożonych w dniu święceń – zaznaczył we wstępie do liturgii diakon.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W tym roku abp Józef Kupny sprawował Mszę Krzyżma w pustej katedrze, a kapłani byli zaproszeni do udziału przez transmisję internetową kanału YouTube wrocławskiej katedry i radiową Radia Rodzina. W koncelebrze w katedrze wzięło udział czterech kapłanów: ks. Paweł Cembrowicz, ks. Bartosz Trojanowski, ks. Rafał Kowalski i ks. Michał Mraczek.
Modlitwę rozpoczął ks. Cembrowicz, proboszcz katedry. Podkreślił istotę Mszy Krzyżma, ale też odniósł się do symptomatycznej sytuacji, gdy liturgia sprawowana jest w pustej katedrze.
- Przeżywany przez nas dramat pobudza nas do tego, aby brać na serio to, co jest poważne, by nie zagubić się w rzeczach błahych. Do ponownego odkrycia, że życie do niczego nie służy, jeśli nie służymy – ponieważ życie jest mierzone miłością. Przeżywając Mszę Krzyżma prośmy naszego Pana i Mistrza Jezusa Chrystusa, abyśmy nie zapomnieli, że jesteśmy na świecie, by miłować. Abyśmy nigdy nie zwątpili w tę miłość objawioną w Jezusie, w wieczerniku, na Golgocie i w pustym grobie – mówił ks. Cembrowicz.
Nawiązał do przygotowanej na dziś dla wszystkich księży archidiecezji „Reguły życia prezbiterów archidiecezji wrocławskiej”.
https://wroclaw.niedziela.pl/artykul/51467/Regula-zycia-kaplanow
- Dziękuję Księdzu Arcybiskupowi, naszemu pasterzowi, za „Regułę”, która będzie pomocą w przeżywaniu naszej kapłańskiej codzienności i przyczyni się do pogłębienia więzi z Chrystusem – mówił.
Reklama
- Nigdy nie przypuszczałem, że kiedykolwiek będę sprawował Mszę Krzyżma w pustym kościele – mówił w homilii abp Józef Kupny. - Patrzę na tę katedrę i mam w pamięci nasze poprzednie Eucharystie w czasie których odnawialiśmy nasze przyrzeczenia kapłańskie, wypełnialiśmy tę świątynię niemal do ostatniego miejsca – dziś nie jest to możliwe. I po raz kolejny przekonujemy się, że nie wszystko jesteśmy w stanie zrealizować z tego, co sobie wcześniej zaplanowaliśmy, sami doświadczamy tego, że musimy poszukiwać innych form świętowania, innych form wyrażania naszej wiary i innych sposobów budowania wspólnoty – podkreślał pasterz.
Wskazał też, że treść i istota Wielkiego Czwartku pozostają niezmienne.
- Chcemy po raz kolejny przeżyć chwilę, w której powiedzieliśmy Jezusowi swoje „tak”. Chcemy myślami wrócić do momentu, w którym biskup nałożył na nas ręce. Zawsze robiliśmy to razem. Nawet podczas święceń kapłańskich swoje „chce” wypowiedzieliśmy wspólnie z innymi braćmi. Dziś łączymy się wprawdzie duchowo, lecz tak naprawdę każdy z was musi sam, indywidualnie, odpowiedzieć Panu Bogu na te pytania, które każdego roku On sam stawia wam za pośrednictwem biskupa. One określają kim jesteśmy i jakie zadania mamy do wypełnienia w tym świecie – mówił abp Kupny.
Zwrócił też uwagę, że co roku w czasie Mszy Krzyżma Kościół czyta fragment Apokalipsy św. Jana Apostoła. Jest to zapis pierwszych słów, które Jezus, przez tego Ewangelistę, kieruje do siedmiu kościołów.
- Dziś nabierają one szczególnego znaczenia, a choć sytuacja w jakiej się znaleźliśmy, choć jest radykalnie różna od tej, którą przeżywał św. Jan, pisząc te słowa, może pomóc nam zrozumieć tę obecną naszą misję – mówił w homilii.
Reklama
- Apostoł pisze swój tekst pośród prześladowań, cierpienia, niepewności jutra i braku możliwości składania Bogu ofiary. Jan jest na wygnaniu, a jednak to nie wygnanie i nie cierpienia stanowi główny temat jego listu, który kieruje do kościołów. Owszem, ma on świadomość, że sytuacje kryzysowe mogą przesłonić Boga, że w takich chwilach człowiek pyta: Gdzie jesteś i dlaczego milczysz? Tymczasem z listów płynie zupełnie inne przesłanie. O prześladowaniach mówi mało, ale pokazuje, że prześladowanie odsłoniło problemy, które są w Kościele. To może być trudne do przyjęcia, być może wolelibyśmy, żeby św. Jan, pisząc do wspólnot doświadczających kłopotów i cierpienia raczej je umacniał, pocieszał, czy znalazł słowo wspierające. Tymczasem nie znajdujemy tutaj nic z banalnego mówienia: Jakoś to będzie, czy musimy to przetrwać. On zauważa, że pewne wydarzenia ujawniły pewne słabości Kościoła, które w innej sytuacji nie zostałyby odkryte. Główny problem – na który Jan zwraca uwagę – to to, ze tamte wspólnoty przestały być znakiem obecności Jezusa. Przez swoje grzechy zasłoniły Boga zamiast Go objawiać. Dlatego pierwsze pytanie, które stawia nam dziś Słowo Boże brzmi: Czy w tej trudnej sytuacji, w jakiej znalazły się nasze wspólnoty, dajemy ludziom Jezusa. W tej materii jesteśmy dłużnikami wszystkich i nikt nas z tego obowiązku nie zwolni i my siebie także nie zwolnimy z tego obowiązku. Po to przyjęliśmy święcenia kapłańskie, by dawać ludziom Jezusa. Każdy ma prawo domagać się od nas tego, byśmy pokazali mu Jezusa w obecnym świecie – mówił do kapłanów abp Józef.
W rozważaniu przywołał też cztery pytania, które padają w czasie odnowienia przyrzeczeń kapłańskich. Podkreślił, że w świecie objętym epidemią obecny jest Bóg i Jego mają głosić kapłani, Jego ukazywać.
Reklama
- Źle, jeśli Go sobą zasłaniamy. Dlatego jedno z pytań, które dziś usłyszymy podczas przyrzeczeń kapłańskich brzmi: Czy chcesz pilnie i mądrze spełniać posługę Słowa głosząc Ewangelię i wykładając pełnie katolickiej wiary? Posługę Słowa spełniamy tylko wtedy, kiedy głosimy Ewangelię, a nie własne teorie, a tym bardziej coś, co nie znajduje oparcia w Piśmie świętym. I może się wydawać, że możliwości dawania Jezusa zostały nam ograniczone, bo w kościele nie powinno być więcej, niż pięć osób, bo nie wolno organizować rekolekcji, spotkań grup parafialnych. Być może dlatego szczególnie dziś przemawia do nas św. Jan słowami Apokalipsy – bo to, co pisze, nie jest jedynie teorią, ale mową świadka. Na wyspie Patmos, na którą został zesłany był odcięty od świątyni i dlatego jest tak przekonujący, kiedy uświadamia nam, że możliwość złożenia Bogu ofiary nie zależy od miejsca, w jakim się znaleźliśmy i od okoliczności. Wszystko, czego potrzebujemy, mamy w sobie. Co więcej – Apostoł przekonuje, że gdy jesteśmy zjednoczeni z Jezusem Chrystusem mamy w sobie moc, której nas nikt nie jest w stanie pozbawić – żadne cierpienie, żadne prześladowania. Nic i nikt. Gdy jesteśmy zjednoczeni z Jezusem nigdy nie jesteśmy przegranymi, stąd kolejne pytanie, które dziś usłyszycie: Czy chcesz coraz ściślej jednoczyć się z Chrystusem Najwyższym Kapłanem i razem z Nim samego siebie poświęcić Bogu za zbawienie ludzi? – pytał kapłanów abp Kupny.
Nawiązując wciąż do osoby św. Jana, który składa w ofierze Bogu siebie samego i swoje życie, przypomniał, że być kapłanem Jezusa Chrystusa to ofiarować Bogu i ludziom, do których jest się posłanym, ofiarować siebie samego.
- To nie ludzie mają nam się ofiarować, ale my im – bo na tym polega bycie kapłanami Jezusa Chrystusa. Innej drogi nie ma - mówił pasterz.
- W przeszłości opisując życie człowieka posługiwano się opisem dwóch dróg. Na tej podstawie zrodziło się wiele starożytnych katechez, a obraz ten pojawił się jeszcze przed narodzeniem chrześcijaństwa. Uświadamiano ludziom, że często stają niejako na rozdrożu i muszą wybierać – iść w jedną, albo w drugą stronę, od tego wyboru zależało ich życie, lub śmierć, błogosławieństwo, czy przekleństwo. Tym obrazem posłużył się też Mojżesz, ale wtedy nie chodziło o wybór drogi w sensie fizycznym, bo cały naród osiągnął właśnie cel swojej długoletniej podróży – dotarli do kraju, który Bóg im dał – a jednak Mojżesz przestrzegał ich, że często będą stawali na rozdrożu, wszystko będzie zależało od nich, a właściwie od tego, czy będą zjednoczeni z Jahwe, czy będą Go słuchać, czy nie będą służyć obcym bogom. Mówił im wtedy: Jeśli się odwrócisz, jeśli nie będziesz słuchał, jeśli będziesz się kłaniał obcym bogom, oświadczam wam – na pewno zginiecie.
Reklama
- To bardzo mocne słowa - mówił biskup. - One pokazują, że samo miejsce, w którym człowiek się znalazł jeszcze nie zapewni mu zbawienia. Okoliczności, w których żyje nie decydują o błogosławieństwie, lub przekleństwie, ale wybory, których człowiek dokonuje. Same święcenia kapłańskie nie zapewniają nam automatycznie zbawienia. Do zbawienia idziemy wtedy, gdy jesteśmy zjednoczeni z Jezusem, słuchamy Go i kłaniamy się tylko Jemu, nie bożkom, bożkom współczesnym. Od tego zależy nasze życie i nasza śmierć. Dlatego trzecie pytanie, które za chwilę padnie brzmi: Czy chcesz naśladować przykład Jezusa Dobrego Pasterza i nie szukając własnej korzyści troszczyć się o zbawienie ludzi? Własna korzyść może być bożkiem, który zniweczy wszystko. I nie musimy myśleć tutaj jedynie o rzeczach materialnych. Szukanie własnych korzyści to coś, co często paraliżuje nasze życie duszpasterskie i duchowe. Tą korzyścią może być własny pomysł na kapłaństwo, wygoda, komfort, pozycja, kariera – tego wszystkiego nie da się pogodzić z naśladowaniem Chrystusa, nie da się kłaniać Bogu i bożkom. To Jezus ma dla nas być pierwszym i ostatnim – jak pisze św. Jan. Pierwszym nie tylko w tym sensie, że w naszym życiu wszystko od Niego się zaczyna, ale także pierwszym w znaczeniu fundamentu, zasady, pewnego wzoru, do którego wracamy i który chcemy realizować. Ostatnim – to znaczy tym, do którego będzie należał ostatni głos w naszej osobistej historii i historii całego świata. To właśnie w sytuacji prześladowania i zła było w ustach św. Jana Dobrą Nowiną. Tę Nowinę mamy dziś głosić ludziom, że zło nie mam prawa trwać wiecznie, ale żeby w tym głoszeniu być przekonującym, Jezus musi mieć pierwszy i ostateczny głos w naszym życiu, w naszych wyborach, których codziennie dokonujemy – napominał metropolita.
Reklama
Zakończył rozważanie czwartym pytaniem, które pojawia się podczas odnowienia przyrzeczeń kapłańskich: Czy chcesz pobożnie i z wiarą odprawiać misteria Chrystusa na chwałę Boga i uświęcenia ludu chrześcijańskiego, zgodnie z tradycją Kościoła?
- Wydawać by się mogło, że te słowa powinny paść na początku, przecież na tym polega nasza posługa. Tymczasem stawiamy je na końcu i nie jest to przypadek, bo zanim zaczniemy wypełniać zadania wynikające z przyjętych święceń, musimy najpierw stać się tym, kim Jezus chce nas mieć, zanim będziemy pełnić funkcje kapłańskie, musimy stać się kapłanami zjednoczonymi z Jezusem. W przeciwnym wypadku nie da się na to pytanie odpowiedzieć "chcę", bo bez tego utożsamienia się z Jezusem, bycia jedno z Nim, można co najwyżej ładnie sprawować czynności liturgiczne, ale nie będzie to odprawianie misteriów zbawienia, pozostanie jedynie jakiś religijny teatr, ale nie liturgia sprawowana na chwałę Boga – co najwyżej na swoją chwałę. W tym pytaniu kryje się też wezwanie do ogromnej pokory – czy w spełnianiu posługi chcemy pamiętać o tradycji Kościoła, tzn., że nie wszystko w parafii, czy we wspólnocie Kościoła rozpoczyna się od nas, nie my jesteśmy punktem odniesienia. Tradycja Kościoła każe nam widzieć siebie jako ogniwo w pewnym łańcuchu, domaga się uznania i przyjęcia, wpisuje się w nią także nasze posłuszeństwo przepisom liturgicznym i pokorne przyznanie, że to nie my tworzymy liturgię w naszych wspólnotach, że liturgia nie jest naszym dziełem. Jesteśmy szafarzami świętych tajemnic, a nie ich właścicielami. Misteria, które sprawujemy, są misteriami Chrystusa, a nie naszymi prywatnymi. Jeśli teraz, drodzy Bracia, jesteśmy gotowi odnowić przyrzeczenia złożone w dniu święceń, to pozostaje nam modlić się i prosić Boga, aby dziś spełniły się te słowa, które za chwilę wypowiemy – zakończył homilię abp Kupny i rozpoczął się obrzęd odnowienia przyrzeczeń kapłańskich.
Reklama
W dalszej części liturgii Mszy świętej - zgodnie ze zwyczajem – abp pobłogosławił oleje. Błogosławieństwo oleju chorych odbyło się przed zakończeniem Modlitwy eucharystycznej, zaś błogosławieństwo oleju katechumenów i poświęcenia krzyżma po Komunii.
Wspólną modlitwę zakończyły życzenia, które arcybiskupowi, w imieniu wszystkich kapłanów, złożył ks. Paweł Cembrowicz. Abp Kupny podkreślił w końcowej mowie, że w czasie błogosławieństwa powierzy Bogu i pobłogosławi wszystkim kapłanom.
- Dla mnie to dodatkowo dzień ważny, bo ja przyjmowałem święcenia kapłańskie właśnie w Wielki Czwartek – mówił na zakończenie Mszy Krzyżma abp Józef Kupny.