Koronawirus wywołał u Pana rozległe zapalenie płuc oraz duszności. Terapia była długa i wymagała m.in. podawania leków rozszerzających oskrzela, które ułatwiają oddychanie. Jak się Pan czuje teraz?
Byłem jedną z pierwszych zdiagnozowanych osób z koronawirusem w Szczecinie i jednym z pierwszych „ozdrowieńców”, teraz czuję się już dużo lepiej, chociaż osłabienie organizmu po zapaleniu płuc pozostało. Pozostała też obawa przed powikłaniami; w mediach pojawiają się np. informacje o tym, że Covid-19 może uszkadzać serce, czy nawet wywołać bezpłodność.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W połowie marca udał się Pan do pracy w szczecińskim ratuszu miejskim. Wówczas miał Pan już podobno objawy grypopodobne. Czy zdawał sobie Pan wtedy sprawę z ryzyka związanego z koronawirusem?
Udając się na spotkanie komisji Rady Miasta nie odczuwałem jeszcze żadnych objawów choroby, pojawiły się one gwałtownie, w postaci zupełnej utraty mocy, wysokiej gorączki, bólu mięśni i głowy. Dosłownie wbiło mnie w lóżko ale nawet wówczas nie przypuszczałem, że może to być ten wirus, o którym dotychczas słyszałem jedynie w telewizji – w Polsce był w tamtym czasie jeden potwierdzony przypadek Covid-19.
Archiwum prywatne Dariusza Mateckiego
W szczecińskim szpitalu zakaźnym lekarze powiedzieli, że gdyby zgłosił się Pan do nich dzień lub dwa później, to choroba mogłaby zakończyć się śmiertelnie. Tak jak w przypadku 37-letniego kierowcy Ministerstwa Sprawiedliwości. Jaką radę ma Pan dla Polaków, którzy zaobserwują u siebie objawy grypopodobne?
Przede wszystkim nie bagatelizować tej choroby. Nie ulec propagandzie, która bardzo często jest powtarzana w Internecie, że ten wirus jest jak zwykła grypa, że nie ma się czym martwić. Jest się czym martwić! Tylko dzięki radykalnym restrykcjom wprowadzonym przez rząd, koronawirus nie zbiera w Polsce tak wielkiego śmiertelnego żniwa jak we Włoszech, Belgii czy Hiszpanii. Narażone są głównie osoby starsze, z najmniejszą odpornością i z chorobami współistniejącymi. I to właśnie o seniorów powinniśmy najbardziej dbać w tym czasie, nie narażać ich na możliwość zarażenia, pomóc dziadkom, czy starszym sąsiadom w zrobieniu zakupów. Jeśli czujemy, że mamy jakiekolwiek objawy występujące przy koronawirusie, uważam, że należy od razu dzwonić do lokalnego Sanepidu oraz do zera ograniczyć kontakty z innymi ludźmi.
Reklama
Solidarna Polska wsparła prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w kwestii organizacji wyborów prezydenckich w oryginalnym terminie 10 maja. Zdaniem opozycji to narażanie zdrowia i życia Polaków. Jak Pan do tego podchodzi, jako jedna z ofiar koronawirusa?
Solidarna Polska podpisała w 2019 roku porozumienie koalicyjne z Prawem i Sprawiedliwością, startowaliśmy z list tej partii w ostatnich wyborach i wprowadziliśmy do Sejmu 19 posłów. Dziś mamy sytuację kryzysową, sytuację, w której powinniśmy jeszcze bliżej współpracować i razem przezwyciężyć gospodarcze i społeczne skutki pandemii. Można powiedzieć, że razem z naszym liderem Zbigniewem Ziobro stoimy murem za Jarosławem Kaczyńskim, również w kwestii wyborów. Te wybory powinny się odbyć jak najszybciej, z zachowaniem jak najwyższych procedur bezpieczeństwa. Głosowanie korespondencyjne te procedury gwarantuje. Nie możemy dopuścić do sytuacji, w której w Polsce nie będzie Prezydenta RP, to spowodowałoby chaos. Wiem dlaczego opozycja nie chce tych wyborów, im nie zależy na zdrowiu, czy życiu Polaków, zależy im na tym, aby się nie skompromitować. Kandydatka największej partii opozycyjnej w ostatnim sondażu miała 4% poparcia. Dla Platformy Obywatelskiej te wybory to być albo nie być na scenie politycznej. Przy takiej kompromitacji ich elektorat może zostać wchłonięty przez PSL i SLD. Ja w tych wyborach oddam głos na Andrzeja Dudę i wiem, że zostaną przeprowadzone uczciwie i profesjonalnie.
Reklama
No właśnie – bezpieczeństwo najważniejsze. Opozycja zarzuca Wam jednak, że wybory korespondencyjne wcale go nie gwarantują oraz wykluczają ich powszechność i tajność. Twierdzą, że wystarczy wprowadzić przewidziany w konstytucji stan nadzwyczajny i przesunąć termin wyborów na spokojniejszy czas…
„Głosowanie korespondencyjne dla wszystkich wyborców to gwarancja powszechności prawa wyborczego. Chcemy, aby było dostępne dla osób, które nie mają możliwości pójścia do lokalu wyborczego. Trybunał Konstytucyjny ocenił, że głosowanie takie jest zgodne z Konstytucją” – to nie moje słowa, to słowa z konferencji prasowej Platformy Obywatelskiej z 2013 roku, w której uczestniczyła Małgorzata Kidawa-Błońska. Jednocześnie największe ataki na możliwość głosowania korespondencyjnego pojawiają się w środowisku „Gazety Wyborczej”, tej gazety, która proponuje czytelnikom prenumeratę za pośrednictwem Poczty Polskiej. Trzeba stanowczo podkreślić: głosowanie korespondencyjne nie zagraża tajności i powszechności wyborów. W chwili obecnej nie istnieją przesłanki do tego, żeby którykolwiek z tych stanów nadzwyczajnych mógł być wprowadzony. Opozycja sama się nie może zdecydować, bo raz mówi o stanie klęski żywiołowej, raz o stanie wyjątkowym.
Na Facebooku założył Pan grupę „Popieram ministra Szumowskiego”. Faktycznie, na tle innych krajów Unii Europejskiej Polska wyróżnia się zdecydowanie mniejszą śmiertelnością na chorobę Covid-19. Jakie decyzje Pana zdaniem mogły mieć na to wpływ?
Natychmiastowe działanie, kiedy premier Wielkiej Brytanii postulował zupełny brak reakcji na pandemię, Polska wprowadzała gwałtowne restrykcje. Kiedy we wczesnym stadium rozwoju pandemii we Włoszech i w Hiszpanii młodzież bawiła się w najlepsze, w Polsce wprowadzano zakazy zgromadzeń, zamknięto lokale gastronomiczne, czy kina, teatry i kluby. To gwałtownie zahamowało rozwój tej choroby. Ministra Szumowskiego uważam w tej sytuacji za Bohatera.
Reklama
Opozycja mimo wszystko nie ustaje w krytyce ministra zdrowia, zarzucając mu m.in. brak sprzeciwu wobec pomysłów organizacji wyborów prezydenckich, brak odpowiedniego sprzętu ochronnego w szpitalach czy wreszcie niewystarczającą liczbę przeprowadzanych testów. Jak Pan do tego podchodzi, czy resort zdrowia popełnił jakieś znaczące błędy?
Opozycja słowami swoich samorządowców jeszcze niedawno postulowała decentralizację władzy, oddanie Służby Zdrowia w ręce samorządów, likwidację urzędu wojewody. Po ośmiu latach demolki Służby Zdrowia opozycja nie ma dziś moralnego prawa do krytyki ministra Szumowskiego. Wystarczy przypomnieć słowa ministra Arłukowicza z restauracji Sowa i Przyjaciele: „Zamknij cztery szpitale i przyjdź po 200 baniek”. To było ich podejście do Służby Zdrowia, nie chcę sobie wyobrażać o ile ofiar koronawirusa byłoby dzisiaj w Polsce gdyby Ministerstwem Zdrowia nadal kierowały tak nieodpowiedzialne osoby jak Bartosz Arłukowicz, czy Ewa Kopacz.