Monika w swoich poszukiwaniach wiary dotarła od katolicyzmu do
wspólnoty nawiązującej do wschodnich systemów religijnych. Od razu
bardzo ją to wciągnęło. Pachnące klimaciki, próby ćwiczenia jogi,
międzynarodowe towarzystwo we wspólnocie i pełny relaks w obliczu
wielu problemów życia . to wszystko sprawiało, że była dumna ze swojego
wyboru. Niebywale ważne było też dla niej zajmowanie się ekologią
i promowanie wszelkich akcji związanych z pomocą dla zwierząt. Zawsze
zimą prowadziła w szkole akcję na rzecz pomocy bezdomnym psom. Przez
cały rok uświadamiała swoim znajomym, że noszenie futer i skórzanych
kurtek to czyste barbarzyństwo. "Jak możecie na sobie nosić te bestialsko
umęczone zwierzaki?!" . mówiła z niemałym wyrzutem spotkanym w szkole
zwolennikom tego typu ubiorów. Stała się też propagatorką wegetariańskiego
stylu życia. Ten typ odkrycia religijnego dawał jej niesamowity komfort
i to z dwóch powodów. Po pierwsze odkryła światopogląd, w którym
idea Boga nie była jasna i tak trudna jak u katolików. Ciągle jej
mówiono na spotkaniu, że Bóg jest w niej, że jest jakąś energią i
częścią świata i jej samej. To było bardzo przyjemne mieć Boga na
własność i to takiego, który jest uzależniony od własnego stanu świadomości
i medytacji. Po drugie to wszystko czyniło z niej dziewczynę, o której
mówiło się głośno w szkole. Nauczyciele zachwycali się jej wielkim
sercem dla piesków, a koleżanki umierały z zazdrości wobec jej siły
woli i rezygnacji z obżerania się słodyczami i kanapkami z szynką.
Również jej kontakty, strój, język budziły taki respekt, że ze swoim
katolicyzmem większość mogła tylko wpaść w kompleksy. Monika przez
długi czas czerpała dużo psychicznych korzyści z odkrycia wschodniego
sposobu medytowania. Zarówno ćwiczenia jogi, jak i próby mantrowania
wprawiały ją w całkowicie odmienny stan. Trudno go nawet opisać.
Czuła się wtedy zupełnie zawieszona w próżni. Patrzenie przez dłuższy
czas w jeden punkt ściany czy powtarzanie kilkaset razy tego samego
słówka wprawiało ją jakby w hipnozę. Bez ruchu, bez myślenia o czymkolwiek
czuła się oderwana od wszystkiego. Im dalej wchodziła w te stany
tym więcej otrzymywała pochwał od swojego guru. Nazywał to zatapianiem
się w niebyt, w pustkę, od której miał być już tylko krok do pełnej
wolności. To było miłe doświadczenie, bo uwalniało Monikę od wszelkich
zmartwień, od troski o relację z innymi. Liczyła się tylko ona i
jej zdolność do odlatywania od świata. Będąc właśnie na takim poziomie
swoich duchowych poszukiwań poznała Wojtka. Jak na ironię był głęboko
wierzącym katolikiem, który poprzez swoje rozmodlenie zburzył jej
stereotyp o płytkości wszystkich katolików. Poznała go w parku przy
fontannie. Najpierw rozmawiali o pogodzie, potem wymienili imiona
i nagle przeszli na poważniejsze tematy. "Byłaś do niedawna katoliczką,
kim więc teraz jest dla ciebie Jezus?" . zapytał ją bez żadnego owijania
w bawełnę. Zaczęła się mocno motać w swoich wypowiedziach. Dopiero
teraz poczuła, że zgubiła w tym wszystkim dawne pojęcie Boga, że
Bóg znikł zupełnie z jej życia, że przestał
być obecny, a ona kręci
się gdzieś wokół siebie. Wojtek widząc jej zmieszanie przytulił ją
serdecznie do siebie i pocałował w policzek. Monikę kompletnie zamurowało.
Nagle odczuła, że ta bliskość Wojtka i jego pocałunek miały jakieś
wyjątkowe znaczenie. Nie odebrała tego w kategoriach zalotów.
"Nie umiałbym tak wierzyć jak ty - tłumaczył jej spokojnie
Wojtek. - Nie umiałbym zatapiać się w sobie i brnąć w jakąś nicość,
gdy jest i żyje koło mnie ktoś kto mnie kocha. To jest Jezus. Ty
wiesz, jakie to niesamowite wierzyć, że On jest teraz tak jak ty
ze mną, że nie jest jedynie kawałkiem mnie, czy kawałkiem świata,
ale jest kimś drugim, zupełnie innym niż ja i to do tego tak strasznie
szalejącym z miłości do mnie". Monika poczuła jak łzy napełniły jej
oczy. "Przytul mnie jeszcze raz" . poprosiła Wojtka. Kiedy poczuła
jego ciepło i bliskość zrozumiała, że to coś więcej niż relaks poprzez
ucieczkę od świata i siebie samej, zrozumiała, że to jest miłość. "
Czy mógłbyś mi pomóc wrócić do Jezusa?" . zapytała nagle. Wojtek
się uśmiechnął i przytulił ją jeszcze bardziej do siebie. Spojrzał
na fontannę i przypomniał sobie Jezusa rozmawiającego z Samarytanką.
Czuł, jak przez niego Chrystus chce powiedzieć Monice, że ma dla
niej lepszą wodę, niż ta, którą piła do tej pory.
Pomóż w rozwoju naszego portalu