Ton, w jakim zwracali się do kard. Stefana Wyszyńskiego w swych
listach Władysław Gomułka i Edward Ochab, pozwalał snuć przypuszczenia,
że jeszcze przed rozpoczęciem obchodów milenijnych, które miała
zainaugurować liturgia Wigilii Paschalnej w gnieźnieńskiej katedrze,
należy się spodziewać eskalacji ataków na Kościół. I tak się rzeczywiście
stało. 26 marca 1966 r. w Polityce ukazał się artykuł Jerzego Burzyńskiego
zatytułowany: Portret kardynała. Był to paszkwil skierowany przeciwko
osobie Prymasa Tysiąclecia, napisany przez osobę, która kryła się
pod takim pseudonimem. Zawarte w nim inwektywy, nonsensowne pomówienia
i kłamstwa miały ukazać Księdza Prymasa jako człowieka dwulicowego,
który czego innego uczy i o czym innym mówi, niż sam to robi, człowieka
pozbawionego zasad, przeciwnika Ojczyzny i narodu polskiego. 4 kwietnia,
w Wielki Poniedziałek, kard. Wyszyński zapisał:
Na naradzie partyjnej postanowiono wypowiedzieć "świętą
wojnę Kościołowi". Ma to być cała seria aktów, które mają na celu
ograniczyć uroczystości Tysiąclecia Chrztu świętego. Wyliczają szereg "
okropności". Mogą być prowokacje. Gdyby się udały, "Prymas może być
internowany". Wiadomości pochodzą "od dobrych komunistów ze sfer
naukowych". Słucham tych rzeczy spokojnie. Choćby wypowiedziano "
wojnę", nie będę się uważał za stronę wojującą, bo ja wojny nie prowadzę.
Jestem tylko obwiniany, gdy prasa "usilnie oskarża" mnie o wszystkie
zbrodnie. Ufam, że katolicy nie dadzą się sprowokować. Proszę nosicieli
wieści, by zachowali spokój i ufność w Bogu.
Czy były to tylko pogróżki? Szybko okazało się, że nie.
Każdy niemalże dzień przynosił konkretne wydarzenia, które potwierdzały,
że komunistyczne władze zrobią wszystko, żeby osłabić rangę milenijnych
uroczystości kościelnych. Zakres działań był niezwykle obfity. Pierwszą
ich grupę stanowią przeszkody stawiane w realizowaniu programu kościelnych
obchodów milenium. Żeby nie być gołosłownym, dwa tylko przykłady.
25 marca odbyła się rozmowa wikariusza generalnego archidiecezji
poznańskiej, bp. Franciszka Jedwabskiego, z przewodniczącym Rady
Narodowej miasta Poznania. W Notatce służbowej sporządzonej przez
kierownika Wydziału do Spraw Wyznań Edwarda Kędzierskiego czytamy
m.in.:
Przewodniczący Rady Narodowej m. Poznania tow. Jerzy
Kusiak zakomunikował bp. Jedwabskiemu, że władze państwowe nie wyrażają
zgody na odbycie procesji w dniu 17 kwietnia br. z kolegiaty farnej
ulicami miasta Poznania do katedry. Władze państwowe reprezentują
pogląd, że jeśli obraz ma być przywieziony do Poznania, to powinno
umieścić się go w katedrze, gdzie jest przewidziana główna uroczystość.
Biskup Jedwabski stwierdził, że nie rozumie takiej decyzji
władz państwowych, tym bardziej, że decyzję tę najboleśniej odczuje
społeczeństwo miasta Poznania, a jego zdaniem zasłużyło ono sobie
na to, ażeby oficjalnie zamanifestować swoje uczucia religijne z
okazji Tysiąclecia Chrztu. Jest to wielkie przeżycie dla Kościoła
i wiernych. Zadawał pytanie - czy my (Kościół) nie mamy prawa przejść
ulicami miasta Poznania? (...) Na zakończenie rozmowy stwierdził,
że "przyjmuje tę decyzję władz państwowych, ale dla nas - Kościoła
jest to decyzja bolesna".
Ciekawy jest również dokument podpisany przez tego samego
człowieka, a jest on informacją o przebiegu rozmów z księżmi z województwa
poznańskiego na temat uroczystości milenijnych. Księży tych wezwano
do Prezydiów powiatowych, miejskich i dzielnicowych Rad Narodowych.
Zasadniczym celem - pisał w swym sprawozdaniu kierownik
Wydziału do Spraw Wyznań w Poznaniu - rozmów z administratorami parafii
miało być sprowadzenie uroczystości 1000-lecia Chrztu Polski do ram
wewnątrzkościelnych oraz przypomnienie administratorom parafii o
obowiązku przestrzegania przepisów, szczególnie w zakresie ustawy
o zgromadzeniach. Cel był sprecyzowany jasno: żeby wszystkie uroczystości
w parafiach odbywały się na terenie kościelnym (najlepiej w samej
świątyni). W podtekście chodziło o coś więcej niż tylko zamknięcie
uroczystości w kościołach. Solą w oku komunistycznych władz były
uroczystości o charakterze ogólnodiecezjalnym i ogólnopolskim w Gnieźnie
i Poznaniu. Spotkanie to miało odwieść księży od organizowania pielgrzymek
parafialnych na te uroczystości. Co prawda, przewidziano szereg innych
barier, które miały utrudnić docieranie takim pielgrzymkom do diecezjalnych
stolic, ale postanowiono "zablokować" je już u samych źródeł. Księża
byli więc "zachęcani", by takich pielgrzymek nie organizować. Według
Kędzierskiego po tych rozmowach większość księży uznała, że nie będą
prowadzili agitacji wśród wiernych celem zachęcania ich do wyjazdów
do Poznania i Gniezna, dla wzięcia udziału w centralnych uroczystościach
1000-lecia Chrztu Polski. Dwie dużo mniejsze - według opinii Kędzierskiego
- grupy księży odniosły się negatywnie do "zalecenia" władz. Jedna
chociaż je krytykuje, to postanowiła się jemu podporządkować, druga
popiera program obchodów lansowanych przez kardynała Wyszyńskiego
i kurie, twierdzi ona, że społeczeństwo ma prawo zamanifestować swoje
przywiązanie do Kościoła i wiary katolickiej, że ataki na biskupów
są niesłuszne. Zarządzenie władz państwowych traktują jako jedną
z form walki z Kościołem. Skłonni są ogłaszać z ambon decyzje władz
państwowych. Szczegółowo informować o programie uroczystości Tysiąclecia
Chrztu Polski. Nawołują wiernych do udziału w tych uroczystościach.
Twierdzą, że do Gniezna i Poznania będą wysyłać wiernych, gdyż mają
takie zalecenie władz kościelnych i jako księża zobowiązani są do
ich wykonania.
Trudno odpowiedzieć na pytanie: na ile ocena poznańskiego
kierownika Wydziału do Spraw Wyznań była zgodna z rzeczywistością?
Zazwyczaj przecież w sprawozdaniach do przełożonych przedstawiano
wtedy taki obraz, jaki sobie owi przełożeni życzyli. Trudno też określić,
na ile księża, którzy deklarowali posłuszeństwo wobec władz państwowych,
rzeczywiście to czynili. Świadomość, że nie zawsze tak było, miał
nawet sam Kędzierski. I jeszcze jedno nasuwa się pytanie: Jakich
argumentów użyli przedstawiciele władz państwowych, żeby zniechęcić
księży do organizowania pielgrzymek? Podpowiedzią może być sposób,
w jaki potraktowano tych duchownych, którzy przeczuwając, co się
święci, albo mając informacje o celu spotkania, nie stawili się na
wezwanie. Wszyscy zostali ukarani bardzo wysokimi karami pieniężnymi (
wysokość przeciętnej miesięcznej płacy). Drugą grupę działań zmierzających
do odciągnięcia ludzi od uczestnictwa w uroczystościach kościelnych
było zorganizowanie obchodów milenium państwa polskiego. Oczywiście,
sam fakt uczczenia przez Naród takiej rocznicy był czymś naturalnym.
Czy jednak rządzącej PZPR chodziło rzeczywiście o uczczenie tego
doniosłego jubileuszu? Z całą odpowiedzialnością można stwierdzić,
że nie. Władze państwowe, znając kalendarz obchodów kościelnych,
postanowiły, że dokładnie w tych samych dniach, o tej samej godzinie,
w tych samych miejscowościach muszą się odbyć uroczystości państwowe.
A można było tydzień wcześniej albo tydzień później.
Odciągnięciu ludzi od milenium Chrztu Polski służyć miały
także imprezy kulturalno-rozrywkowe. Dzięki Peterowi Rainie możemy
zapoznać się z dokumentem, który pokazuje metodę działań władz w
tej materii. Jest to opracowanie Urzędu do Spraw Wyznań zatytułowane:
Założenia programowo-organizacyjne rozpowszechniania filmów w kinach
objętych specjalnym repertuarem rozrywkowym. Jego wymowa jest jednoznaczna.
Wystarczy przeczytać pierwsze zdanie:
Specjalny repertuar rozrywkowy zostanie opracowany przez
ministerstwo Kultury i Sztuki, Naczelny Zarząd Kinematografii w sposób
indywidualny w odniesieniu do poszczególnych kin w wytypowanych miejscowościach
w terminach zazębiających się z planowanymi obchodami kościelnymi,
w układzie możliwe atrakcyjnej imprezy filmowej, organizowanej w
ramach uroczystości kulturalnych "Tysiąclecia" i Kongresu Kultury
Polskiej, i to imprezy odpowiednio propagowanej, jak gdyby nie mającej
nic wspólnego ze wspomnianymi obchodami religijnymi.
Nic dodać, nic ująć.
W takiej atmosferze zbliżała się Wielka Sobota Roku Milenijnego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu