Pod koniec każdego roku kilkadziesiąt tysięcy młodych ludzi
z Europy i z innych kontynentów udaje się w "pielgrzymce zaufania
przez ziemię" do jednego z europejskich miast. Ekumeniczna Wspólnota
Braci z TaizeM zapraszała już m.in. do Paryża, Pragi, Wiednia, Warszawy
czy Wrocławia. Gospodarzem 24. Europejskiego Spotkania Młodych był
Budapeszt - miasto, którego mosty nad Dunajem są symbolem więzi między
Wschodem i Zachodem. Do stolicy Węgier przyjechało ok. 70 tys. młodzieży,
w tym 27 tys. Polaków. Nie mogło oczywiście zabraknąć w tej grupie
młodzieży niepełnosprawnej z Łodzi. Organizacji wyjazdu podjęło się
Duszpasterstwo Osób Niepełnosprawnych Archidiecezji Łódzkiej.
27 grudnia sprzed kościoła Opatrzności Bożej w Łodzi
wyruszył autokar z 40-osobową załogą, z czego 10 osób niepełnosprawnych.
Nie jest to dużo, ale naszym celem było umożliwienie uczestnictwa
tym, którzy chcieli wyjechać. Trzeba przyznać, że warunki pobytu
na miejscu były po prostu trudne, i chyba dobrze, że niektórzy zrezygnowali
wcześniej. Zima nie była dla nas przeszkodą, bo w przeciwieństwie
do Polski, na Węgrzech śniegu nie było, ale nie było też, niestety,
żadnych udogodnień dla niepełnosprawnych. Szkoła, do której nas zakwaterowano,
była co prawda dostosowana dla wózkowiczów, ale ...winda już drugiego
dnia się zepsuła. Najgorzej było z poruszaniem się po mieście. Autokar
musiał być odstawiony na parking, a komunikacja miejska jest tam
po prostu tragiczna. Jeśli ktoś narzeka, że u nas jest źle, to niech
spróbuje z wózkiem wsiąść do tramwaju czy metra w Budapeszcie!
Pomimo tych trudności nikt chyba nie żałował, że pojechał,
gdyż stolica Węgier jest jednym z najpiękniejszych miast Europy.
Mogliśmy się o tym przekonać naocznie, poświęcając nieliczne wolne
chwile na zwiedzanie. Potężne budowle, majestatyczne mosty, urocze
uliczki Starego Miasta sprawiają, że chyba każdy chciałby zobaczyć
jeszcze raz Perłę Dunaju.
Europejskie Spotkanie Młodych to jednak przede wszystkim
okazja do spotkania z Bogiem na modlitwie. Atmosfera modlitw w duchu
TaizeM jest niepowtarzalna, a kanony śpiewane w różnych językach
nastrajają do kontemplacji. W Mszy św. uczestniczyliśmy najczęściej
w kościele Zesłania Ducha Świętego, do którego mieliśmy najbliżej
z miejsca zakwaterowania. Liturgia i kazania były, niestety, po węgiersku,
ale czytań i Ewangelii mogliśmy wysłuchać w kilku językach, również
po polsku. We wspomnieniach wszystkich pozostanie na pewno noc sylwestrowa, "
nie w hulankach i pijatykach", ale na modlitwie o pokój na całym
świecie. 31 grudnia, o godz. 23.00, wszystkie kościoły Budapesztu
wypełniły się młodzieżą, która w ten właśnie sposób chciała powitać
Nowy Rok. Ciekawostką dla nas był węgierski zwyczaj, że punktualnie
o północy wszyscy wstają i najpierw wysłuchują przez radio (również
w kościele) hymnu narodowego, a dopiero później składają sobie życzenia.
Amatorzy tańca i zabawy mogli udać się do pobliskiej szkoły, gdzie
była przygotowana część artystyczno-rozrywkowa, ale większość naszej
grupy wybrała powrót na nocleg. Zimno i zmęczenie dało się we znaki,
a perspektywa dwóch nieprzespanych nocy nikomu się nie uśmiechała.
Następny dzień - 1 stycznia był dniem powrotu. Po Mszy św. wróciliśmy
do szkoły, aby zabrać bagaże, uporządkować sale i zapakować się do
autokaru. Ponieważ mieliśmy jeszcze trochę czasu (tak nam się wydawało),
a pogoda była przepiękna, postanowiliśmy po raz ostatni rzucić okiem
na słoneczny Budapeszt z okien autokaru. Nikt z nas nie przeczuwał,
co czeka nas w Polsce. Kłopoty zaczęły się już na Słowacji, ale to
był drobiazg w porównaniu z tym, czego doświadczyliśmy po przekroczeniu
granicy. Trasa A1 Cieszyn - Łódź to była dosłownie droga przez mękę.
Ogromne śnieżyce i silny wiatr sparaliżowały ruch na trasie, a my
zastanawialiśmy się tylko, czy kiedykolwiek dojedziemy do Łodzi.
Dzięki Opatrzności Bożej i wspaniałym kierowcom szczęśliwie
dotarliśmy do domu. Słowa wdzięczności kierujemy również w stronę
Polskiej Grupy Farmaceutycznej S.A. oraz firmy "Atlas" za dofinansowanie
naszego wyjazdu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu