Reklama

Szczęśliwy w sporcie

Mieczysław Pikulski z Pińczowa w maratonach przebiegł już ponad 24,5 tys. kilometrów. Mówi półżartem, że nie spocznie, dopóki nie obiegnie całej kuli ziemskiej. Każdy bieg ma swoją historię, każdemu towarzyszy inne przesłanie. Kolekcja wyjątkowych, pamiątkowych medali powiększa się z roku na rok, ale nie one są najważniejsze

Niedziela kielecka 6/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Mieczysław Pikulski nie wyobraża sobie miesiąca bez startu. Maraton poprzedzają systematyczne treningi, co w przypadku przedsiębiorcy i dyrektora dużej firmy, którą zarządza, nie jest tak łatwe do zorganizowania. Ale „kiedy już widzi się metę, to ogarnia człowieka trudna do wyrażenia radość! Jeszcze dwieście merów, sto…”.

„Kochasz ludzi, to Boga kochasz”

- Człowiek biegnie, podziwia widoki, piękno przyrody i zawsze towarzyszą mu jakieś myśli. Często na trasie wracam do tych słów, które powiedział mi śp. ks. Józef Zdradzisz: „Kochasz ludzi, to Boga kochasz”.
W 2008 r. w maratonie w Blachowni niedaleko Częstochowy trasa wiodła przez tereny, gdzie kilka dni wcześniej przeszła trąba powietrzna. Kataklizm wyrządził tutaj niewyobrażalne straty.
- Biegłem i widziałem powalone domy, ogrodzenia, sterty blachy, dachówek, zniszczenia, które tworzyły obraz gruzowiska jak po wojnie. Na mecie chwyciliśmy się za ręce na znak solidarności z mieszkańcami, którzy stracili wszystko. Potem zorganizowaliśmy zbiórkę pieniędzy, by pomóc poszkodowanym - wspomina.
Mieczysław Pikulski w ciągu roku uczestniczy w ponad dwudziestu maratonach, w biegach w Polsce i zagranicą. Jednak najbliższy sercu jest Bieg Papieski w Niegowici. Maraton pod patronatem kard. Dziwisza upamiętnia trasę, którą Karol Wojtyła jako świeżo upieczony neoprezbiter przebył do swojej pierwszej parafii. Dokładnie tę drogę pokonują biegacze, wśród dróżek polnych, po których błądził przyszły papież. Na mecie czekają z poczęstunkiem mieszkańcy. Rodzi się wspaniała atmosfera, wielkie święto. Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie przed pomnikiem papieskim i pora się pożegnać… do następnego maratonu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

„Abyście byli dobrzy jak chleb”

Jak się zaczęła jego pasja? 21 czerwca 1989 r. uczestniczył w pierwszym maratonie w lesie w Skrzypiowie. - To był trucht - śmieje się teraz, porównując tempo. Od tej pory zaczął biegać regularnie. Na pierwsze maratony warszawskie jeździł po kryjomu, aby nie śmiali się z niego znajomi - tłumaczy. To były mordercze trasy. Jednak z czasem kondycja wzrosła. Zaczął wtedy myśleć, aby zorganizować takie imprezy w Pińczowie. Zrozumienie dla swojej idei znalazł u śp. ks. kan. Józefa Zdradzisza, proboszcza parafii św. Jana Ewangelisty i Apostoła. Dobrze pamięta ten pierwszy bieg w marcu 2004 r. Pobłogosławieni przez ks. Józefa on i jego przyjaciel Tadeusz Zając pobiegli 10 km, trasą z pola bitwy pod Grochowiskami na wzgórze przy kaplicy św. Anny, niosąc złote czterdziestogramowe relikwie św. Brata Alberta - uczestnika pamiętnej bitwy powstańczej. Na mecie były wielkie emocje, sportowców oczekiwały tłumy ludzi, księża, franciszkanie z klasztoru na Mirowie. - Tadeusz zdyszany głośno wypowiedział przesłanie do mieszkańców, słowa Brata Alberta: „Abyście byli dobrzy jak chleb”. Potem była Droga Krzyżowa, w której wszyscy uczestniczyli. - Widziałem łzy w oczach ks. Zdradzisza, który przecież tak dążył do pojednania środowiska pińczowskiego - wspomina Mieczysław.

Reklama

Niedokończony maraton

Latem 7 czerwca 2005 r. Mieczysław pobiegł znowu z Tadeuszem Zającem z Wiślicy do Pińczowa - dla uczczenia Roku Kardynała Oleśnickiego. Po błogosławieństwie w bazylice wiślickiej i modlitwie wybiegli na trasę. Mijali kolejne wioski, gdzie ludzie wyglądali, tworzyli szpalery, witali ich i pozdrawiali. W Pińczowie na maratończyków czekał bp Kazimierz Ryczan i księża, tłumy ludzi. Na ulice wyszło wielu mieszkańców. - Przekazaliśmy na ręce biskupa replikę krzyża pojednania (znajduje się on obecnie w kościele św. Jana Apostoła i Ewangelisty). Kolejne maratony organizowano podobnie. Zawsze z myślą przewodnią, z pewnym przesłaniem dla mieszkańców miasta. Logistyką zajmował się ks. Zdradzisz. Odwiedzał parafie, które biegacze mieli mijać na trasie, tłumaczył idee, spotykał się z mieszkańcami. 27 marca 2007 r. Mieczysław przebiegł z Tadeuszem z Jędrzejowa do Pińczowa, niosąc relikwie bł. Wincentego Kadłubka. Do dziś wspomina także bieg przed Kopią Obrazu Jasnogórskiego, wiezioną w samochodzie-kaplicy z Mierzwina do Pińczowa w 2007 r. Niczym eskorta z honorami doprowadzili Obraz do Pińczowa. Ludzie żegnali się, klękali na widok Obrazu, pozdrawiali biegaczy. Maratonu ze Starego Korczyna, gdzie znajdują się relikwie św. Kingi, nie zdołali urzeczywistnić. - Wszystko już było niemal gotowe, wtedy dowiedziałem się, że ks. kan. Zdradzisz jest ciężko chory - wspomina z bólem ostanie dni życia ks. Józefa, swojego serdecznego przyjaciela i wspaniałego człowieka. Może Mieczysław kiedyś wróci do tego pomysłu?

Reklama

Lekkoatletyka to za mało

Mieszkał wraz z rodzicami tatą Stefanem, mamą Michaliną i rodzeństwem na wsi w miejscowości Charbinowice. Urodził się 12 września 1943 r., więc w czasach okupacji. Było biednie, zdążył odczuć na własnym żołądku znaczenie słowa „przednówek”. Legendą rodziny był wuj Jan Pszczoła, podpułkownik w Batalionach Chłopskich. Mieczysław sportem interesował się od dziecka. Pierwszy rower Zins - radzieckiej produkcji, jedyny jaki był w domu, dawał mu największą frajdę. Urządzał na nim wyścigi z kolegami. W Technikum Mechaniczno-Hutniczym w Sosnowcu należał do kilku klubów i sekcji sportowych, dając upust adrenalinie. Podnosił ciężary w HKS Szopienice i gdyby nie fatalna kontuzja mógłby zrobić niemałą karierę w tej dyscyplinie - przyznaje. Uprawiał lekkoatletykę w II lidze Włókniarza-Sosnowiec, grał w piłkę nożną w Stal-Sosnowiec, jak by było tego mało - w I lidze Stal-Sosnowiec trenował hokeja na trawie. Przyglądał się karierze i postawie wybitnych wówczas sportowców: ciężarowca Białasa, bramkarza Dziurowicza, Janusza Majewskiego. - Imponowała mi ich systematyczność, pracowitość - mówi. - Czasem padałem po tych wszystkich wyczynach wyczerpany, ale nie porzuciłem treningów, marząc o sukcesie - opowiada. Ostatecznie z kariery sportowej, jak i szkoły oficerskiej, w której uczył się dwa lata, musiał zrezygnować po kontuzji, w której doszło do wypadnięcia dysku. Razem z żoną Krystyną osiadł w Stalowej Woli - blisko rodzinnych stron, tutaj podjął studia w filii Politechniki Krakowskiej, potem Rzeszowskiej, kończąc uczelnię z tytułem inżyniera.

Przedsiębiorca z duszą społecznika

W 1972 r. osiadł z rodziną w Pińczowie, gdzie podjął się organizacji zakładu z branży elektromechanicznej. Od początku angażował się i inicjował różne przedsięwzięcia społeczne jako długoletni radny i przedsiębiorca. - Stał na czele Społecznego Komitetu Budowy Szpitala Miejskiego. Organizował mecze, które jednoczyły różne środowiska: księży, pielęgniarki, lekarzy, policjantów i inne wokół jednego celu - budowy przyszłego szpitala - mówi ks. kan. Stanisław Kudełka, proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego w Pińczowie. Charytatywne inicjatywy skutkowały - za zbiórki pieniężne udało się kupić pierwszy ultrasonograf, to było już coś. W początku lat 90. został prezesem Parafialnego Klubu Sportowego „Ponidzie”. - Ks. Koza, ówczesny wikariusz, zaproponował mi utworzenie klubu sportowego dla młodego pokolenia. I tak się zaczęło… Powstał prężnie działający klub, który skupiał dzieci i młodzież w różnym wieku, a prezesem jego był Mieczysław. Trenowało w nim i na zawody jeździło ok. 150-200 osób. Młodych zawodników przygotowywał trener Janusz Świętoń i Jarek Kuza. Sportowcy osiągali wiele sukcesów, a w Parafiadzie - imprezie o zasięgu ogólnopolskim - zdobywali zawsze miejsca na podium w różnych dyscyplinach. Zawsze był przekonany, że sport ma wielką wartość wychowawczą. W ten sposób przekazuje się pewne ideały młodym ludziom. - To z tego właśnie Parafialnego Klubu 5 zawodniczek jest dziś w kadrze olimpijskiej - mówi z dumą.
Pińczowianie dobrze znają jego społeczne zaangażowanie. Mieczysław Pikulski stał na czele Społecznego Komitetu Budowy Szkoły w Pińczowie na osiedlu Grodzisko (dawna SP nr 3). Stara się pamiętać o wychowankach tej szkoły - ostatnio jego firma ufundowała paczki dla uczniów szkoły.
Zawsze miał duże zamiłowanie do awiacji. Od 1984 r. przez 14 lat był prezesem Aeroklubu w Pińczowie. Do tej pory stara wspierać się różne imprezy o charakterze lotniczym w mieście. Niemałe sukcesy odnotował kierowany przez niego Klub Sportowy Nida Pińczów, w sezonie 2007/2008 klub awansował do II ligi. Mieczysławowi Pikulskiemu daleko do statecznego emeryta. Aktywnością mógł obdarować parę osób. Biega - cztery razy w tygodniu, pływa i planuje kolejne maratony i osiągnięcia, po to, by pokazać ludziom młodym, którzy nie wierzą w siebie, nie mają celu „że można być człowiekiem szczęśliwym w sporcie” - mówi.
- Pan Mieczysław jako parafianin i przedsiębiorca od początku angażował się razem z panem Tadeuszem Zającem przy budowie kaplicy pw. Miłosierdzia Bożego w Pińczowie, potem w pomoc przy budowie kościoła. Ufundował krzyż na kościele, a ostatnio także nowy krzyż na dzwonnicy. - Właśnie za dyrekcję i za pracowników, którzy zamontowali go na dzwonnicy, w niedzielę 7 lutego będzie dziękczynna Msza św. - mówi ks. proboszcz Stanisław Kudełka.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

W świetle Eucharystii, w ciszy konfesjonału - paulini i Jasna Góra

2024-03-28 10:33

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Karol Porwich/Niedziela

Patriarcha Zakonu Paulinów św. Paweł z Teb przez wielu skazany na śmierć głodową na pustyni, doświadczył Bożej troski i był z Bożej Opatrzności karmiony chlebem. Dziś prawie pół tysiąca paulinów każdego dnia Chlebem Eucharystycznym karmi ludzi na 4 kontynentach. W sercu Zakonu na Jasnej Górze żyje ponad 70 kapłanów. Misję tego miejsca i posługujących tu paulinów, wciąż określają słowa św. Jana Pawła II, że „Jasna Góra to konfesjonał i ołtarz narodu”. Sprawowanie Eucharystii jako centrum życia całej wspólnoty i pracy apostolskiej paulinów wpisane jest w ich zakonne konstytucje.

Na Mszę św…po cud

CZYTAJ DALEJ

Zaproszenie dla mnie: Bierz i jedz, pij, abyś żył

2024-03-28 06:16

[ TEMATY ]

Wielki Post

rozważania

rozważanie

Adobe.Stock.pl

W czasie Wielkiego Postu warto zatroszczyć się o szczególny czas z Panem Bogiem. Rozważania, które proponujemy na ten okres pomogą Ci znaleźć chwilę na refleksję w codziennym zabieganiu. To doskonała inspiracja i pomoc w przeżywaniu szczególnego czasu przechodzenia razem z Chrystusem ze śmierci do życia.

Jezus spożywa ze swoimi uczniami ostatnią wieczerzę. Wie, że to, co teraz im mówi, za chwilę stanie się rzeczywistością – Jego Ciało zostanie wydane i Krew przelana w piątek, w czasie zabijania w świątyni baranków paschalnych. Wypowiada słowa, które odtąd będą powtarzane w czasie każdej Mszy św.: „Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało Moje… bierzcie i pijcie, to jest Moja Krew”. „Ile razy bowiem będziecie jeść ten chleb i pić z tego kielicha, będziecie ogłaszać śmierć Pana, aż przyjdzie” (1 Kor 11, 26), dodaje św. Paweł Apostoł. Mogę te słowa przyjąć jako zaproszenie dla mnie: Bierz i jedz, pij, abyś żył. „Jeśli nie będziecie spożywali ciała Syna Człowieczego i pili Jego krwi, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje ciało i pije moją krew, ma życie wieczne, a Ja wskrzeszę go w dniu ostatecznym” (J 6, 53n). Takie to proste i takie trudne jednocześnie… Tajemnica Bożej miłości.

CZYTAJ DALEJ

Całun Turyński – badania naukowe potwierdzają, że nie został wyprodukowany

2024-03-28 22:00

[ TEMATY ]

całun turyński

Adobe.Stock

Całun Turyński

Całun Turyński

W Turynie we Włoszech zachowało się prześcieradło, w które według tradycji owinięto ciało zmarłego Jezusa - Święty Całun. W ostatnich latach tkanina ta została poddana licznym, nowym badaniom naukowym. Rozmawialiśmy o tym z prof. Emanuelą Marinelli, autorką wielu książek na temat Całunu - niedawno we Włoszech ukazała się publikacja „Via Sindonis” (Wydawnictwo Ares), napisana wspólnie z teologiem ks. Domenico Repice.

- Czy może pani profesor wyjaśnić tytuł swojej nowej książki „Via Sindonis”?

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję