Reklama

Ojczyzna w postawie i nauczaniu kard. Stefana Wyszyńskiego ( cz. I)

Niedziela łowicka 11/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z niemałym lękiem podejmuję się opowiedzieć o Prymasie Wyszyńskim jako szczególnym Polaku walczącym o wolność Ojczyzny. Jestem świadomy, że temat ten przekracza moje możliwości, tym więcej, że w roku 2001 - poświęconym Prymasowi Tysiąclecia napisali o nim liczni współpracownicy, znakomici autorzy, znajomi i przyjaciele, którzy nie żałowali zabiegów, by zaprezentować go w chwale bohatera i wielkiego patrioty. Nie miałem tego szczęścia być blisko niego, a nawet, jeśli kilka razy byłem uczestnikiem wspólnych narad i rozmów, to nie na tyle, by można powoływać się na bliższe kontakty. Nie będę usiłował mówić o nim panegirycznymi słowami i nie złożę w tym miejscu jeszcze jednej laurki, wystarczy że powiem ogólnie, że Prymas Wyszyński wywarł na mnie ogromne wrażenie - zawsze fascynował dostojeństwem, wymową, spokojem, kulturą i autorytetem.

Dzisiaj można się zastanawiać, skąd u tego człowieka, wychowanego w małej podlaskiej organistówce, a ponadto półsieroty i od dziecka chorowitego, otoczonego tradycją na poły litewską i poniekąd unicką, żyjącego w legendzie carskich prześladowań i narodzin odradzającego się państwa - zrodził się geniusz pasterza, polityka i społecznika? Można zauważyć, że nie studia prawnicze na KUL uformowały jego horyzonty pasterskie i społeczne, ale nauki społeczne, które konfrontował ze stażem naukowym na terenie zachodniej Europy. Doświadczeniami tam zdobytymi dzielił się na łamach Ateneum Kapłańskiego, wśród słuchaczy Uniwersytetu Robotniczego i Chrześcijańskich Związków Robotniczych. Spod jego pióra wychodziły pierwsze krytyczne oceny założeń marksistowskich i liberalnych postaw wobec Kościoła, które bazowały na elementach judeo-socjalistycznych, krytycznie widzianych w nauce Kościoła aż po czasy Jana Pawła II.

Zmysł patriotyczny wyostrzyła w nim II wojna światowa, lecz nie wtedy, gdy się ukrywał przed aresztowaniem, ale wówczas, gdy jako kapelan Armii Krajowej i bliski przyjaciel ks. Korniłowicza jednoczył wokół siebie młode dziewczęta, które powstańcom walczącym o suwerenność państwa niosły nowego ożywczego ducha lub - jak ktoś powiedział - zamiast broni i amunicji - dawały do rąk obrazki Madonny Jasnogórskiej, by jej zawierzali wytrwanie aż do zwycięstwa w ziemskiej lub niebieskiej ojczyźnie. Nie żywił niechęci do tych, którzy weszli do kraju jako agresorzy, lecz bardziej do tych, których Polska przyjęła jak swoich, którzy po wojnie stali się kolaborantami z okupantem sowieckim i mordowali naród. U zarania swej pracy pasterskiej spotkał się z nimi na terenie Lublina, gdzie sympatie lewicowe zapuściły głęboko korzenie. Nie usiłował ich nawracać i chyba nie modlił się o to, by spadł na nich deszcz ognisty. Do nich m.in. odnosił często powtarzaną maksymę - "Młyny Boże mielą powoli, ale skutecznie".

W połowie listopada 1948 r. został prymasem po niewyjaśnionej do końca śmierci prymasa Hlonda. Był wówczas w polskim Episkopacie najmłodszym biskupem, nieznanym szerszemu ogółowi. Szybko zdobył popularność, w czym pomagała mu znakomita prezencja, talent krasomówcy oraz umiejętność chwytania istoty problemów bez zawiłej filozofii. Już w pierwszym swoim orędziu zadeklarował przede wszystkim wolę pasterzowania narodowi bez zamiaru angażowania się w politykę. Nie zwlekał jednak długo z nawiązaniem dialogu z władzami państwowymi, co w pierwszym momencie wydawało się ryzykiem, a także pozbawiło go zaufania starszego pokolenia biskupów. Prymas Wyszyński był jednak przeświadczony, że Polsce groziła niebezpieczna izolacja, bowiem z jednej strony naród nie ufał narzuconemu sojusznikowi rosyjskiemu, z drugiej nie mógł niczego już oczekiwać od Zachodu, który wystarczająco tragicznie nasycił nas czczymi frazesami i o których w styczniu 1946 r. mówił na Jasnej Górze bp Stefan Woźnicki z Detroit, że "Ameryka i Anglia są niezmiernie zadłużone i zmęczone - wszelka akcja zbrojna jest dzisiaj zupełnie niepopularna, musimy się sami bronić, nie dawać, przetrwać najmniej jeszcze kilka lat" (Archiwum na Jasnej Górze, 3450, pod dn. 31 I 1946 r.). Toteż Prymas był przekonany, że aby naród mógł przetrwać reżim sowiecki i komunistyczny, potrzebował wewnętrznej podpory dla własnego modelu, obliczonego na narodową solidarność, przezwyciężenie kryzysu i stałe umacnianie go w suwerennej kulturze. W tym duchu zaryzykował powołanie Komisji Mieszanej Kościoła i Państwa, która w opinii m.in. papieża Piusa XII stanowiła ryzykowne przedsięwzięcie, na jakie nie zdobył się żaden kraj poddany rosyjskiemu okupantowi. To bodajże wówczas Prymas Wyszyński miał powiedzieć, że mógłby bić ręką w stół, zrywać rozmowy, ale to niczego by nie dało. Po linii takiego rozumowania 14 kwietnia 1950 r. doszło do pierwszego historycznego porozumienia Kościoła z komunistycznym rządem ( B. Cywiński, Prymas wiedział co robi, Tygodnik Powszechny, 2000, nr 15, s. 1, 11). Porozumienie traktował jako układ zastępczy w miejsce konkordatu, łamany wkrótce przez wbijanie przysłowiowych klinów w postaci stworzenia Paxu z agenturą księży patriotów, zabraniem Kościołowi Caritas itp. Tak więc obojętnie jak się dzisiaj ocenia owo porozumienie, nie ulega kwestii, że przez pewien czas Kościół cieszył się możliwością nauczania religii w szkołach, funkcjonowaniem KUL, istnieniem katolickiej prasy i wolnością kultu religijnego. Kościół z kolei zadeklarował poszanowanie istniejącej władzy i jej polityki.

Jak bardzo nietrwały okazał się ów "pakt nieagresji", pokazały wkrótce pierwsze represje wobec niektórych przedstawicieli Kościoła. W styczniu 1951 r. aresztowano biskupa kieleckiego Cz. Kaczmarka i wytoczono mu pokazowy proces o rzekomą zdradę stanu. Krokodyle łzy wylewali wówczas komuniści i idący we współpracy z nimi niektórzy postępowi katolicy. Represje wobec Kościoła zdawały się nie mieć końca. Wystarczy znów wymienić odsunięcie od władzy dotychczasowych administratorów apostolskich na Ziemiach Odzyskanych, a powołanie w ich miejsce powolnych sobie wikariuszy kapitulnych. Prymas, nie mogąc odebrać im prawa urzędowania, po pewnym wahaniu zatwierdził ich, by uniknąć niebezpieczeństwa schizmy. Obok nich mianował w każdej diecezji swoich delegatów z pełnymi prawami biskupów rezydencjonalnych.

Dezintegracyjna polityka rządu wobec pracy Kościoła była najtrudniejszym problemem, który psuł wzajemne stosunki i kładł się cieniem na dalsze lata wzajemnej współpracy. Najtrudniejsze były problemy w unormowaniu wspólnego stanowiska w kwestii obsady personalnej na terenach Ziem Odzyskanych. Stolica Apostolska nie chciała podejmować żadnych kroków, dopóki nie podpisano traktatów pokojowych Polski z Niemcami, a na to wcale się nie zanosiło. Stan tymczasowości przerwał rząd w styczniu 1951 r., gdy odsunął dotychczasowych zarządców diecezji i mianował własnych. Gdy trzy miesiące później Prymas uzyskał w Rzymie zgodę na obsadę nowych biskupów, uzależnionych wprawdzie od siebie, rząd odmówił im możliwości objęcia stanowisk. Tej zimnej wojny nie udało się załagodzić, dopóki nie przecięli jej papieże Jan XXIII, a następnie Paweł VI w 1972 r. po ociepleniu wzajemnych stosunków między Polską a RFN, w czym stanowisko Prymasa Wyszyńskiego miało szczególnie duże znaczenie.

Zanim do tego doszło, Kościół atakowany był z powodu każdej niemal inicjatywy, a ludzie grający rolę rozjemców z kręgu Paxu dolewali oliwy do wznieconego ogniska nieporozumień. Prymas protestował przeciw licznym rewizjom w domach duchownych, z tymi zaś, którzy kolaborowali, próbował perswazji, m.in. z szefem Paxu, Bolesławem Piaseckim, czy czołowymi przedstawicielami tzw. księży patriotów i intelektualistów. Konferował wielokrotnie z ministrami i z prezydentem Bierutem, któremu w momencie szczytowych represji przesłał nawet życzenia imieninowe, by wykazać gest dobrej woli dla dalszego dialogu i wypracowania potrzebnego Kościołowi i narodowi spokoju (A. Micewski, Kardynał Wyszyński prymas i mąż stanu, Paris 1982, s. 96). Oprócz tego wizytował liczne miejscowości na terenie Ziem Odzyskanych, gdzie spotykał się z wiernymi i duchownymi, których nękali funkcjonariusze władz bezpieczeństwa, zmuszając ich do współpracy i jak najgorzej usposabiając do Stolicy Apostolskiej i osoby Prymasa. Prawie codziennie donoszono mu o różnych skandalach wobec instytucji kościelnych, by wspomnieć likwidację małych seminariów, prasy kościelnej, religii w szkołach, zakaz objazdu Prymasa po kraju, usuwanie niewygodnych proboszczów i eksmisję biskupów katowickich oraz krakowskiego arcybiskupa E. Baziaka. Sam obserwował stałą eskalację szykan wobec Kościoła na łamach prasy i radia. Niczego nie przyniosła wiadomość o podniesieniu Prymasa do godności kardynalskiej, którą pominięto w niejednym dzienniku milczeniem. Kiedy miał jechać po odbiór kapelusza kardynalskiego ( 12 stycznia 1953 r.), nie otrzymał paszportu.

Wydawało się, że represje powyższe ustaną z chwilą śmierci dyktatora i bodaj największego naszego wroga - Stalina. Niestety, komuniści polscy pozyskali już wówczas olbrzymią rzeszę swoich zwolenników, wśród których nie brakowało nawet i niezłych skądinąd katolików. Prymasowi Wyszyńskiemu znane były nazwiska niektórych kolaborantów, upominał ich i przestrzegał przed konsekwencjami. Pod ich wpływem zrodził się głośny protest z 28 maja 1953 r., skierowany do prezydenta Bieruta, w którym pisał m.in.: "A gdyby zdarzyć się miało, że czynniki zewnętrzne będą nam uniemożliwiały powoływanie na stanowiska duchowne ludzi właściwych i kompetentnych, jesteśmy zdecydowani nie obsadzać ich raczej wcale niż oddawać religijne rządy dusz w ręce niegodne. Kto by zaś odważył się przyjąć jakiekolwiek stanowisko kościelne skądinąd, wiedzieć powinien, że popada tym samym w ciężką karę kościelnej klątwy. Podobnie, gdyby postawiono nas wobec alternatywy: albo poddanie jurysdykcji kościelnej jako narzędzia władzy świeckiej, albo osobista ofiara - wahać się nie będziemy. Pójdziemy za głosem apostolskiego naszego powołania i kapłańskiego sumienia, idąc z wewnętrznym spokojem i świadomością, że do prześladowania nie daliśmy najmniejszego powodu, że cierpienie staje się naszym udziałem nie za co innego, lecz tylko za sprawę Chrystusa i Chrystusowego Kościoła. Rzeczy Bożych na ołtarzach cesarza składać nam nie wolno. Non possumus" (P. Raina, Kardynał Wyszyński, t. 2: Losy więzienne, Warszawa 1994, s. 73).

To był decydujący moment, który spowodował aresztowanie Prymasa i osadzenie go na trzy lata w miejscach odosobnienia. Odsunięto od kierowania Kościołem człowieka, który miał odwagę bronić praw ludzi wierzących i sprzeciwiać się dalszemu zniewalaniu kraju według dyktatu partii i jej służalczych wasali.

Wspomniany dokument chociaż wytykał znane represje wobec Kościoła, to jednocześnie podkreślał chęć dalszej współpracy dla dobra obywateli Polski i spokojnej pracy wszystkich wierzących.

O. Janusz Zbudniewek, paulin, jest profesorem doktorem habilitowanym, historykiem dziejów Kościoła, kierownikiem Katedry Historii Kościoła Średniowiecznego Wydziału Kościelnych Nauk Historycznych i Społecznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, profesor historii Kościoła w Wyższych Seminariach Duchownych.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dziś Wielki Piątek - patrzymy na krzyż

[ TEMATY ]

Wielki Piątek

Karol Porwich/Niedziela

Wielki Piątek jest dramatycznym dniem sądu, męki i śmierci Chrystusa. Jest to dzień, kiedy nie jest sprawowana Msza św. W kościołach odprawiana jest natomiast Liturgia Męki Pańskiej, a na ulicach wielu miast sprawowana jest publicznie Droga Krzyżowa. Jest to dzień postu ścisłego.

Piątek jest w zasadzie pierwszym dniem Triduum Paschalnego. Dni najważniejszych Świąt Kościoła są bowiem liczone zgodnie z tradycją żydowską, od zachodu słońca.

CZYTAJ DALEJ

Papież w więzieniu dla kobiet: jego obecność przesłaniem nadziei

2024-03-28 13:22

[ TEMATY ]

Watykan

PAP/EPA/GIUSEPPE LAMI

Obchody Triduum Paschalnego Franciszek rozpocznie w tym roku w więzieniu kobiecym, gdzie będzie sprawował Mszę Wieczerzy Pańskiej. Dyrektor rzymskiej placówki podkreśla, że zarówno dla osadzonych, jak i pracowników zakładu karnego będzie to znak nadziei na przyszłość.

„Obecność Papieża w naszym zakładzie karnym oznacza wniesienie nadziei i miłosierdzia w rzeczywistość wielkiego cierpienia” - podkreśla dyrektor placówki. Nadia Fontana wskazuje, że personel dołożył wszelkich starań, aby w papieskiej liturgii uczestniczyła jak największa liczba więźniarek. „Wiele z nich wciąż nie dowierza, że Franciszek do nas przyjedzie, panuje ogromna radość i ferment przygotowań, aby liturgia była piękna” - mówi dyrektor więzienia dla kobiet.

CZYTAJ DALEJ

Panie! Bądź dla nas codziennym zmartwychpowstawaniem!

2024-03-28 23:44

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Karol Porwich/Niedziela

Chrystus zmartwychwstał, lecz każdy z wierzących musi szukać zrozumienia wielkości tej prawdy w swoim życiu i sił, których ona udziela.

Ewangelia (J 20,1 -9)

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję